• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum 27 lutego 2005


czasem się zastanawiam, po cholere ja na...

Po co to, na co to, po co to tak... po co ja żyje? Takie pytanie zadawłam sobie rano w łóżku. Po co ja jestem na tym świecie? Nie, nie mam myśli samobójczych, aż tak ze mną źle nie jest. Szczerze, to w ogóle ze mną źle nie jest, ale czasem dochodzimy do takich filozoficznych myśli. Ja zaczęłam do nich dochodzić dzisiaj rano. Jeśli ranem można nazwać 10:30rano. Sny miałam miłe... bardzo przyjemnę, mogę powiedzieć. Zresztą widać po zdjęciu. Chyba całowałam się z Alanem... Noel jak zawsze, nie odłączna postać w moich snach. Ostatnio jako obserwująca mnie osoba. Czyli nic nie normalnego. Tak jak na codzień, zawsze jest niedaleko, kiedy chcę by był jak najdalej, zawsze się gapi, kiedy nie chcę żeby się gapił. Więc i w snach, spędzam przyjemnie czas z Alankiem, a on i reszta siedzą i nas obserwują, że niby tak "przypadkiem" popijając piwo z butelki. Patrzę na Noela, a jego oczka są niebieskie jak chabry, a nie ciemna. I sobie myślę "nawet pod tym względem byłam ślepa" i patrzę na Alanka i nie mogę się nadziwić, że wcześniej go nie zauważałam. I on tak świetnie całuje... Właśnie po to żyję, by zyć. By poczuć się kiedyś kochana i by pokochać kogoś. By ta osoba czuła się szczęśliwa jak nigdy wcześniej, tylko dlatego, że z nim jestem. Kiedyś sobie znajdę taką osobę... i będe szczęśliwa. A teraz trzeba zapomnieć o ostatnim tygodniu i pozwolić zyciu, samemu się toczyć. Bo jakoś to będzie, musi być, w końcu jestem nie poprawną optymistką, świat dla mnie może być ciemny tylko kiedy maluje i tego potrzebuje, a po zatym raz na jakiś czas. Przez resztę czasu jest kolorowy i jasny, bo ja w końcu jestem zawsze uśmiechniętą, nie poprawną altruistyczną optymistką. Za dobrą dla tego świata, więc odbierana jako zakochana w samej sobie suka. I bardzo dobrze. Teraz przypomniała mi się cząstka naszej rozmowy z Char i Alanem. "kochana, ale ty musisz kogoś kochać" -Char. Ja na to "zapomniałaś, ja kocham samą siebie. I ty także powinnaś." obie w śmiech. "Tak, obie kochamy tylko samą siebie" Alan na nas spojrzał, już myślałyśmy (przynajmniej ja), że zareaguje jak reszta tych wszystkich debili (przecież to Noel to wymyślił, a Char wie o co chodzi) ale on jak to on, powiedział "no nareszcie ktoś kto myśli tak jak ja! Ja kocham samego siebie od kąd pamiętam, i uważam, że jestem przepiękny..." Zaczął udawać narcyza. Ale moim zdaniem to prawda, jeśli nie potrafisz kochać samego siebie, to w przyszłości nie pokochasz żadnej innej osoby, tak prawdziwie. Trzeba najpierw zaakceptować samego siebie. Ja to zrobiłam i jest mi dużo łatwiej w życiu. =*

27 lutego 2005   Komentarze (3)

='(

Rozmawiałam z Gemmą przez telefon. Wcześniej smsowałyśmy. To ona to wszystko zaczęła. Ja już się pogodziłam ze wszystkim wczoraj wieczorem. Ale ona zaczęła. Jeszcze bardziej się wkurzyłam. I tym razem wszystko jej wygarnęłam, ale porządnie. Heh... nie chce mi się o tym pisać. Gdzieś tak pod wieczór zadzwoniła. Byłam pewna, że mi to wszystko już wisi. Ale coś we mnie pękło, nie nawidzę takich rozmów. Jak to ja, zaczęłam pochlipywać do słuchawki. Skończyło się na tym, że postatnowiłyśmy pozostać koleżankami. Ot co, taka szkolna znajomość. Tak... tylko, że ja takich koleżanek mam w cholere. Mama mnie pocieszała, "a nóż jeszcze kogoś sobie znajdziesz, zaraz będziesz miała chłopaka, a o Gemmie zapomnij". Kiedy zobaczyła jak płaczę nad kranem zmywając naczynia, a raczej pochlipuje, zdziowiona podeszła do mnie "to ty płaczesz?". Po tym jak się na mnie wydarła... o głupie pranie. Kłótnia z Gemmą, a spowodowała, że chodziłam cały dzień jak kłębek nerwów ściśnięty bardziej niż atomy monitora przedemną. No ale doszło do tej rozmowy, powiedziała mi, że cały dzień to przepłakała. No ona cały dzień, a ja całą godzinę przez telefon, a potem skulona w łazience. Poszłam wytrzeć nos i tak zostałam na białym dywaniku pomiędzy niebieskimi kafelkami. Głupio mi było, że płacze. Nie płakałam, kiedy Noel mnie ranił, nie płakałam nigdy wcześniej. Ale teraz się popłakałam. Bo choć niby będzie dobrze, lepiej coś niż nic, to jednak... dopiero te łzy mi pomogły. Ale ja jak to ja, nie dałam się sobie wypłakać. W ciągu sekundy, wraz z myślą, że jak idiotka się tym wszystkim przejmuje, otarłam ręką twarz i uśmiechnęłam się do lustra. Grałam sama przed sobą, uśmiechnęłąm się, zaczęłam się śmiać. Zawsze byłam dobrą aktorką, kolejny talent panny miki. Myślę by pojechać za rok, na letnią szkołe aktorską w Dublinie. W tym roku nie dam rady. Potem zeszłam na dół, zaczęłam opowiadać mamie i... znowu się popłakałam. I ja, jak to ja, sama sobie kazałam przestać i jak ręką odjął, łzy zniknęły. Sama się sobie dziwie, najpierw nie mogę się powstrzymać od płaczu, ale gdy tylko przynajmniej jedna łza spłynie to mi wystarcza. Heh... dziwna jestem. Życię będzie się toczyć dalej. Nie wiem czego Gemma ode mnie oczekiwała. Tym razem to ja milczałam, nie miałam co już jej powiedzieć. Wałkowałyśmy w kółko te same tematy. Trudno... może ma rację, dopiero teraz odnalazła prawdziwą siebie. Ja odnalazłam silną mikię po tym... chyba po tym smssie od Noela który uświadomił mi jaki z niego dupek. A może już wcześniej... sama nie wiem. I ma racje, jesteśmy za różne. Trudno... niech będzie koleżanki. Zawsze mam was no i może Hannę...? Zobaczę co przyniesie mi los.

Alan ciągle mi łazi po głowie... dzisiaj poszłam do miasta na spacer i rozglądałam się, czy może gdzieś nie spaceruje. Czasem wpada do Dungloe. Bo ma trening, bo czeka na braciaka(skończył szkołe rok temu), bo łazi jak to on, no jednym słowem... cały Alan. Heh... spotkałam Rossa z DAmianem w samochodzie (machnięcie obu), Duffego i... niestety Noela. Ale nigdzie Alana. Szkoda... Zakochać się sobie nie dam. Tylko, że już dawno nie pozwoliłam sobie by jaki kolwiek chłopak mi się podobał, tak na poważnie. Może czas pozostawić te sprawy swojemu sercu i trochę wyluzować. Wcześniej też się starałam pilnować i skończyłam zakochując się w Noelie. Tak apropo Duffy ciągle mi jeździ pod domem. Spoko, obok mojego domu jest cicha trasa na Brutenport, czysta od policji, ale na serio... żeby mi jeździć na tym drącym się silniku, w okół miasta o tej porze. Co w tym takiego super? Według jego jazdy mogłabym sobie zegarek ustawić. Co piętnaście minut słyszę "wrrrrrrmmmmmmm" wyglądam przez okno, gówniano turkusowy samochód. Już wolałam Rossa, jego jest przynajminej cichszy...

27 lutego 2005   Komentarze (2)
Czarna-roza | Blogi