chyba właśnie nadszedł czas, zwany "za...
No ale w moim życiu, nie może być normalnie. Gdyby to był koniec, to by była norma. Ale u mnie jak już się dzień z panem Noelem zacznie to się na jednym nie skończy. Ide sobie korytarzykiem, on obok mnie przechodzi i w ostatniej chwili się uchylił tak by mnie nie uderzyć, ludzie, jaki się z niego gigant zrobił! Albo to ja się kurcze! Ramie miał na wysokości mojego policzka! Byłam w takim szoku, że heh... od teraz noszę buty na obcasie do szkoły ;) bo poczułam się taka malutka... Nom ale Gemma się wkurzyla "mało ci nie przywalił! kilka cm i byś dostała!" a ja na to "i bym mu oddała" ;). Zwrócić na sibie uwagę chciał, to było zaplonowane, czytam z niego jak z otwartej książki ;) Śmieszy mnie to, on się stara tak z tym nie okazywać, ale się nie da. JA wszystko widzę ;) Nom a potem, na rozczarowanie pana Noela, poszłam do miasta. I nie było już lookania kiedy stoją w kolejce. Za to po szkółce, myślałam, że cham już poszedł do tego autobusu. Tzn. nawet o nim nie myślałam, po prostu jasne jest, że Noela już się w szkole spodziewać nie ma co. Nom i stoję z Gemmą, bo dzisiaj do domku na piechtę szłam, a Gemma miała lekcjie muzyki za 15minut. I idą... tłumem, Noel i jego kumple. Oprócz Duffego, ten to robi Study, więc stał nie daleko nas od dawna. Ten wesolutki "gbórek"(cofnęłam to już, ale nie wiem jak go w takim razie nazywać, bo nawet Gemma nie wie jak on się nazywa) miał na sobie fartuch, taki specjalny od Woodworku. No tak, powinnam się domyślić, że skoro ja będę po szkole pracować nad moim projektem z Artu(ale to dopiero w lutym) to i oni pewnie zostają po szkole by skończyć swoje prace z Woodworku... czy ja już pisałam, że Noel pracuje nad śliczną drewnianą łodką z motorkiem? Muszę przyznać, ma chłopak talent... Wiem, bo pokazywał Chrisowi kiedyś na przerwie, a Chris mu zabrał i latał po korytarzy drąc się "a o to nowa zabawka Noela, nigdy nie wyrósł z bawienia się statkami". Nie byłą jeszcze skończona, dopiero zaczęta... ale jednak... śliczna. No ale dobra tam. Z Gemmą przeszłyśmy się w tą i z powrtoem ja ryjąc ze śmiechu, bo kiedy zobaczyłam kilku z nich w granatowych fartuchach, to pierwsze co mi przyszło do głowy, to to że właśnie wrócili z naszej szkolnej kuchni, bo my mamy takie same fartuchy, tylko bez specjalnej podszewki. Nom a potem wróciłyśmy do Debbie i Gemmy plecaka (miałam Gemme odpytać z nut, nie pytajcie o co chodziło, bo godzine można by było tłumaczyć) nom i Noel stanął tak, że jak patrzyłam na Gemme, to jego główka była tuż nad jej uchem(stał schylony, niestety nie skurczył się...). I co na nią patrzyłam, to łapałam go na spojrzeniu. Więc z Gemmą zaczęłyśmy sie tym faktem bawić "nie którym to na serio, nie do twarzy w fartuchu" "nie, na serio, dobrze, że go nie noszą" "no, przynajmniej wiedzą, kiedy fartucha nie zakładać. Ale serio, faceci nie potrafią się ubrąć." gemma na to "tak, w szczególności kiedy im mówisz, by nie nosili czerwonego koloru a oni jak na złość". Noel dzisiaj znowu na treningu miał na sobie czerwone ciuchy, TRAGEDIA!!!". A jemu tylko uszka się brzybliżały, może to go nauczy, ubierania się porządnie! W końcu przyszedł czas na Gemme, Noel już kilka minut wcześniej poszedł z resztą spowrotem do klasy, a ja rzegnając się z Gemmą poszłam do domku. I idę sobie chodniczkiem, wychodząc ze szkoły i słyszę walenie. Myślałam, że mi się zdaje, ale ktoś tłucze w okno. NO to patrzę w stronę... sali od woodworku. Noel stoi i do mnie macha jak najęty, co jemu? A walił jak gdyby się paliło... odbiło mu na starość czy jak? A może powinnem powiedzieć "na wysokość". I wiecie co? Miał na sobie ten fartuch, wyglądał jak kwoczka domowa ;) Ciekawa jestem co mu kurwa odbiło. Cały dzień miał okazję mnie poderwać, czy coś. Kiedy siedzieliśmy przez 35minut w jednej klasie, kiedy mijaliśmy się w korytarzu, kiedy wchodziłam do szkoły, kiedy stał tuż za Gemmą, ale nie. Musiała nas dzielić szyba, on się jakiś nieśmiały zrobił, czy jak? Śmieszny to on jest, ale i dziwny...
No i jeszcze jedno. Wiecie co, nie ma to jak koleżanki. Wracam sobie ze lunchu do szkoły. Idę z Hannah i Ashling i gadamy o tym, jak jeszcze w pierwszej klasie dzień w dzień, oglądałyśmy chłopaków jak grają. Byłyśmy ich wiernymi fankami. Teraz tam gdzie my, stały tego roczne pierwszoroczniaki. Mówię do Hannah "tak, my też tak stałyśmy, do póki nie uświadomiłyśmy sobie, jacy do beznadziejni debile". Szłyśmy powolutku, nie odrywałam wzroku od boiska, z góry jest świetny widok. Nie widziałam Noela, choć to nie jego szukałam wzrokiem, szukałam Benniego i Alana, podobno mieli nowe koszuli Manchesteru. I wtedy Hannad do mnie "to Mc Bride co nie?" kiwnęłam głową, stał tuż pod nami i wyrzucał piłkę(czerwony strój Man U, totalna klęska!) Hannah na to "Jesus, ale z niego dupek". Nie ma to jak koleżanki, które na każdrym kroku zapewniają cię, że to dupek i debil, nawet jeśli już pół roku temu... nie więcej niż to, powiedziałaś im, że ci na nim nie zależy. Nawet jeśli, trzeba podkreślić, że to jest, skończony debil. Kochane koleżanki, nie ma to jak wsparcie grupowe... ;)