Czasem bywa, że tak naprawę nie wiesz do...
"Tysiące myśli, słowa ranią tak... ty na kolanach prosisz Boga daj mi ten znak..."
Z Alanem chyba dam sobie spokój. Dlaczego? Dobre pytanie. Zastanowiłam się nad tym. I doszłam do wniosku, że on chyba nie czuje do mnie więcej niż do kumpeli. Kiedy się mijamy, nie szuka mojego wzroku. To mi udowodniło, że on do mnie nic. Ja nie chcę kroczyć po ścieżce snu. Widzieć coś czego nie ma. Nie chcę by było tak jak z Noelem. Już nigdy nie popełnie tego samego błędu. Sama sobie wmówiłam, że on coś do mnie. Może i był zainteresowany, ale bardziej moim ciałem, "publiką", tym jak wszyscy by gadali, gdyby mnie zdobył. Nie chcę sobie robić nadzieji, tak jak z Noelem, wierzyć w coś czego nie ma, a potem znowu będzie dół, znowu krzywda i łzy spływające po sercu, bo tak jak sobie obiecałam, z powodu faceta nigdy nie będę płakać. Ale serce płacze... Już nigdy więcej... nigdy więcej pustych nadzieji, domysłów...
Niby dzisiaj przyłożył mi w pośladek. Ale to był czysty popis przed Noelem i resztą... to było tak oczewiste, że aż załamujące. Stałam przed salą od H.Ecu. Noel siedział niedaleko(SIEDZIAŁ!!! przecież to nie cool dla faceta by siedzieć!). Potem wszedł do klasy, Alan poszedł stanąć przy kaloryferze dalasieńko z innymi chłopakami z 5roku, którzy mieli teraz biole, (Noel miał fize, był w sali od fizy). Po chwili wyszedł z klasy i spojrzał na mnie mijając mnie. Tak apropo... to kiedyś był mój numer... zamiana ról, ale mnie to już nie rusza... Postanowiłam też iść do kibla. Alan dalej stał przy karolyferze, a mi brakowało jego widoku w klasie. Kiedy szłam w dół korytarza, weszłam między ich. Noel właśnie wracał do klasy, przeszła obok niego Gemma Murray(Rossa dziewczyna) i jej przyłożył w pośladek tak, że aż trzasnęło, ta zapisczała. Kiedy Noel zobaczył, że mi żaden nie przyłożył (to jakiś numer z klepaniem każdej laski, czy jak?) powiedział oburzony "chłopaki, co z wami?" no i mi się dostało. Długą linijką. Zabolało jak cholera. Krzyknęłam tylko "Alan!" a oni wszyscy się roześmiali. Haha, bardzo śmieszne. Głupiutka polka zapiszczała. Ale fakt jest faktem, Alan zrobił to dla popisu. Ja to po prostu wiem. Heh... dzień KObiet? CZegoś takiego tutaj nie ma. A ja podczas takiego pięknego dnia, wielbienia płci pięknej doszłam do wniosku, że nie chcę przywiązywać swego serca do nikogo. Nie... narazie nie...
Powiedzcie mi, dlaczego Noel musi mi się buciorami Lacoste ładować w życie. Dlaczego nawet w Alanie nie mogę się spokojnie zakochać. Dlaczego to on musi go właśnei teraz nie odstępować na krok. Gdzie nie pójdziesz i ci mają lekcje obok siebie, już są razem. Nawet na Alana nie mogę się pogadapić, by Noel tego nie przechwycił i nie pomyślał, że ja na niego. Dlaczego... gdzie nie pójdę, on jest niedaleko. Zawsze obok, jak duch nie odstępujący mnie na krok. Niech on już skończy tą szkołę, pojedzie w siną dal, jak najdalej. Gdyby zawalił maturę w tym roku i wrócił do naszej szkoły to chyba... chyba na serio załamałabym się. Znajać moje szczęście, podczas egzaminów wyląduję obok niego. Znając je, tak właśnie będzie... Heh, niech on już zniknie z mojego życia. A tak dzień w dzień przypomina mi o tym, że źle ulokowałam swoje uczucia. O tym, że popełniłam błąd... Boże co ja w nim widziałam? Oprócz ciała nie ma nic, ani duszy, ani inteligencji... oprócz ciała jest tylko ciemna pustka, tak samo ciemna jak jego oczy. Oczy które już nie jestem pewna, czy są ciemne... czy może tak jak w moim śnie, są chabrowe, lecz ja tego nie widzę? Przez ślepe oczy, które ciągle pamiętają te ciepłe oczy? Może one wcale nie są ciemne... Boże co się ze mną dzieje?! Zdołował mnie Alan, a zaczynam pisać o Noelie. On też mnie zdołował, gdyby nie ten tekst, i popis Alana, nie było by ostatniego gwoździa w trumnie i mojej pewności... że on do mnie chyba nic. Heh...