brunnecik(6-05-2005 23:43) jednym słowem...
Jeśli mi zazdrościce facetów, to uwierzcie mi, nie ma czego zazdrościć. Wolałabym mieć jednego który naprawdę kocha, niż 8którzy podobno na mnie lecą (albo oni tak twierdzą, albo ich kumple, albo jeszcze ktoś inny), ale żaden nic na poważnie, bo albo się boi, albo nie wypada (ach ta męska duma). Sporządziłam liste facetów i dlaczego z żadnym z nich zwiazek nie miałby sensu. Zacznijmy od
Boyfriend number1: Noel Mc Bride, lat 17. Przyczyny: wiadome. Męska duma, opinia kumpli, "historia" no i... cały Noel. Chyba mówi samo za siebie. Za przystojny jak dla mnie (tak tak... i kto tu kocha samego siebie? chyba nie ja), za mądry (chyba w spodniach), i w ogóle, taki jest wspaniały, że szkoda go dla jednej kobiety.
Bofriend number2: Chris Walsh, lat 15 (sama nie wiem dlaczego akurat wylądował na miejscu 2, ale Hanna twierdzi, że rodzina musi trzymać się razem, a potem dopiero są kumple). Przyczyny: to, że na mnie leci to tylko domysły dziewczyn, w szczególności Catriony która twierdzi, że to mnie kocha a nie ją. A ja uważam, że jestem tylko obiektem który ma mu pomóc zapomnieć. Niestety poradnia terapeutyczna jest jak narazie, ZAMKNIĘTA. Zresztą... gdybyście zobaczyły jego usta, też byście go odrazu skreśliły z listy. No comments.
Boyfriend number3: Ruari, lat 15. Ostatnio nawiazała się przyjaźń pomiędzy nim a Chrisem i dąży teraz w kierunku Noela, moi mężczyźni zakładają klub złamanych serc. Przyczyny: Ruairi jest gentelmenem (co jest wspaniałe, ale chyba jak dla mnie to za dużo), jest mądry, miły, umie rozśmieszyć, jest cholernie nieśmiały (ale z tym walczy) i w ogólę idealny materiał na chłopaka tylko że... ja gustuję w bad boysach. Niestety... jak dla mnie to jest za idealny, jako jego dziewczyna pewnie ciągle bym sobie powtarzała, że nie jestem jego warta. A ja nie jestem rosjanką ze sztuki "Cztery kobiety" (oglądał ktoś? genialna!) i to facet musi sobie ciągle powtarzać, że nei jeste mnie wart. Zresztą, nie poznałam jeszcze żadnego. Za to z Ruairim się zaprzyjaźniliśmy i jest to chyba jedyny chłopak tutaj, z którym mogę normalnie na luzie pogadać i wiem, że on nie będzie rozumiał tego opacznie. Raz sobie wyjaśniliśmy i jest dobrze. Jest nawet lepiej niż dobrze, jest świetnie ;)
Boyfriend number4: Daniel, lat 14 (nisko celowałam). Bliska przyjaźń golfowa z paniczem Noelem i Christopherem. Mówiłam przecież, że zakładają klub złamanych serc. Złamanych przez Pannę Mikię, znaczy się. Przyczyny: chyba wam już znajome i oczywiste. Dziecko skończone, nie warte nawet moich starań. Ale jak wiadomo, Mikia miała do niego słabość. MIAŁA, bo już nie mam. Znudził mi się, jak zeszłoroczne rękawiczki (które już nawet nie wiem gdzie są, trza będzie na zimę przeszukać szafę). Miał zlecieć na miejsce 8, ale postanowiłam pozostawić go na 4, bo jednak dostał więcej niż jakikolwiek z chłopaków z listy. Więcej pod względem fizycznym, pod względem psychicznym, narazie wygrywa Noel. Półtora roku, mówi samo za siebie.
Boyfriend number5: Domnick, lat 15. Jako jedyny nie związany z innymi chłopakami. Tylko z Ruairim, ale to taka przelotna przyjaźń (Dom za dużo pije i teraz też zaczeli palić podobno trawkę, kto by pomyślał). Z tego się już nawet przyjaźni nie udało upleść, bo on obrażony postanowił się ode mnie odsunąć. Tak... ilu to już przestało ze mną gadać, z powodu odmowy shiftnięcia? Z Domem byłam bardziej delikatna niż z Danielem, ale kochani... Delikatność już mi się powoli kończy, bo oni to już na pewno mnie deliktanie nie traktują. Patrz boyfriend 1 i 4.
Boyfriend number6: Owen, lat podajże 17. Miłość wyznana raz, oczka i uśmiechy, kilka, nie pamiętam ile. To, że na mnie leci, kilka razy z ust jego kumpeli lub kupli. Przyczny: kompletnie nie mój typ, nigdy mi się nie podobał, ale pobawić się nim... bardzo chętnie.
Boyfriend number7: Damian, lat 18. Sam mi powiedział, że stracił dla mnie głowę i ciągle mnie zagaduję (od jakiegoś roku, zazwyczaj na temat Noela, ale wydaje mi się to już podejżane).
Był jeszcze boyfriend number8, ale jak widać stał się tak mało ważny, że już nie pamiętam kim jest, lub był. Nie będę liczyć chłopaków przelotnych, lub tych co byli, bo siedzielibyśmy tutaj do późnego wieczora. Znaczy się ja i mój umysł ;) Więc jak widzicie, niby carem, ale raczej cieniutki. Żadnych wielbicieli padających do stóp (chyba, że Sean Noela popchnie tak by mi pod nóżkami wylądował), żadnych specjalnych komplementów (nie biorąc pod uwagę seksownej suki, niezłego ciałka, "patrz na te pośladki", i "czyż moja lalka nie jest piękna"). Za to jedno jest pewne, 7facetów jest "moich". Należą do 'moi' i gdyby mi się chciało, to może i zaczęłabym niezły charemik, ale obecnie nie mam na to ochoty, więc chłopcom pozostało jedno: Założyć klub złamanych serc. Żegnam wszystkich zgromadzonych. =*