łzy w świetle słońca, są jak krople...
Zagryzam delikatnie wargę i przymykam oczy. Widok uśmiechniętych twarzy, oczu zwilżonymi łzami, ta wiara i miłość w ich oczach. Dla wielu ludzi z mojego roku spotkanie z N.E.T. ( National Evangelization Team) na retreat było od tak, by nie siedzieć w szkole i się nie kuć. Na początku tylko poznanie się. Śmiech i krótka rozmowa. Zabawa... a potem wyszedł Adrian i opowiedział nam swoją historię... w jaki sposób on znowu uwierzył w Boga. Nie... nie było to prawienie kazań, tak trzeba, a tak nie. To nie byli nawiedzeni ludzie... W oczach każdego z nich widziałam, że oni naprawdę wierzą. Wcale nie tacy starsi... 19, 20 lat. Ludzie tacy jak my. Misjonarze z kanady. Uuu... brzmi poważnie. Ludzie w chabitach, albo biednie ubrani, z jedną małą torbą na plecach. Mówią ci "grzeszniku musisz się zmienić! Ja o to głoszę słowo Boże...". Nic bardziej mylnego... Ludzie którzy widzieli wiele. Wychowani w Chicago, w stanach, z przeróżnych miejsc w Canadzie, Australii. Chcieli poczuć się bliżej Boga, poznać ludzi takich jak oni. Pokazać innym, co to wiara. Ludzie tacy jak my... Im wystarczy ciepłe i suche łóżko i jedzenie. Ze sobą mogą mieć tylko jedną walizkę i torbę. I tak wędrują po Canadzie, wyruszają do innych krajów. Przez kilka miesięcy z tą samą grupą ludzi z którymi po pewnym czasie zaprzyjaźniasz się... stajesz się nierozłączny. Ludzie którzy wierzą w to co ty. Przerwa pomiędzy szkołą, a studiami. Głoszą słowo Boże. W Rapie, kawałach, sztuczkach magicznych, krótkich przedstawieniach, w kabarecie. Potem poprzez swoje własne doświadczenie... opowiedzenie swojej historii. Łzy w ich oczach... a potem szybki uśmiech. "Wiara, że ktoś był przy mnie, kiedy wszystkich straciłam... tylko dzięki jemu, jestem teraz z wami".
To co mówili, dało mi dużo do myślenia. Spojrzałam w tył... kiedy byłam sama, rozmowa z Tym Na Górze :P mi pomogła. Ciągle z nim rozmawiam... sama o tym nie wiedząc. Nie umiem się modlić, wyrzucać w powietrze słowa formułki wyuczonej na lekcji religii. Oni mi pokazali, że tak nie trzeba. Czasem samo uczucie, tego ciepła, łzy piekące pod powiekami... Czasem to jest silniejsze od modlitwy. Kiedy siedzieliśmy w małych grupach, porozrzucani po różnych pomieszczeniach w centrum młodzieżowym, wszyscy byli cicho. Wszystkie dziewczyny... nie chciały mówić. Nie chciały rozmawiać. "Strata czasu". Ja wiedziałam, o czym Hanna mówi. Może to był jej akcent, jej śliczny głos, szczery śmiech i jej zdenerwowanie... Może to sprawiło iż pragnęłam ją bliżej poznać. Zrozumieć... Ona rozumiała mnie. Reszta nie rozumiałą... Strata czasu... Otworzyłam się... "ja wierzę...". Wspomnienia i łzy w oczach. Co się ze mną działo? Już dawno tak się nie czułam... Tak łatwo nie wzruszyłam... Ale coś było w powietrzu. Coś co czuli tylko ci, którzy chcieli czuć. Potem poszliśmy do kościoła... po jednej osobie w ławce. Muzyka... "możecie się pomodlić, tradycyjnie, tak jak was nauczono w kościele; możecie po prostu porozmawiać z Bogiem, z Jezusem; albo po porostu wsłuchać się w treść piosenek, zróbcie jak chcecie, tylko proszę, nie przeszkadzajcie innym...". Uśmiechnęłam się do Andiego, odpowiedział ślicznym uśmiechem. Przymknęłam oczy, szybko zaczęły piec. Nie wiem gdzie ten czas zleciał... wpadłam w jakiś delikatny stopień medytacji. Liderzy, czyli ludzie z N.E.T., siadali z indywidualnymi osobami i modlili się wraz z nimi i za nich. Ja byłam ostatnia... Hanna przyszła do mnie z Cler, ponieważ byłam ostatnia zabrały mnie do cichego miejsca, gdzie mogłyśmy się razem pomodlić. Małego pomieszczenia gdzie przebiera się ksiądz. Uklęknełyśmy w trójkę, Cler położyła dłoń na hanny ramieniu, Hanna położyła swoją dłoń na moim. Przymknęłyśmy oczy i Hanna modliła się głośno. Dziękowała Bogu za to, że się spotkałyśmy, że miałyśmy szanse się poznać, znaleśc kogoś kto rozumie. Heh... za mój uśmiech, szczerość i za to, że jestem taka otwarta. Za piękne serce... Łza popłynęła po moim policzku. Za to samo dziękowałam Bogu podczas medytacji. Przytuliłyśmy się "Thank you." W jej oczach też były łzy. Szczęście... tak się nazywa to uczucie w środku. Potem wymieniłyśmy się mailami. Poczułam, że to chyba jest, co chciałabym robić po szkole... Po kościele większość ludzi pobiegła w deszczu do autobusów. Mała grupa po deszczu pobiegła spowrotem do budynku młodzieżowego by pomóc posprzątać salę. Dla mnie to była tylko wymówka, chciałam jeszcze chwilę pogadać z grupą. Nasz nowy ksiądz dołączył do naszej kończącej modlitwy, a potem grania w nogę :P tak dla jaj. Kiedy staliśmy i się żegnaliśmy, ks. Nigel zapytał czy chciałabym to robić w przyszłości. Czyżby czytał w moich myślach "nie wiem ojcze, ale czuję, że to chyba coś dla mnie". Uśmiechnął się "moim zdaniem pasowałabyś idealnie". Nawet nie wiedział, jaka ważna dla mnie była jego opinia. Uwielbiamy sobie dogryzać podczas religii, w szczególności wtedy, kiedy drugie nie potrafi się przyznać do błędu. Może wyjadę do Canady i dołączę do N.E.T. Kto wie? Już dla samego poznania fajnych ludzi i faktu, że robisz coś ważnego; warto. :] O to oni, N.E.T. Ta dziewczyna, pierwsza z lewej, w pierwszym rzędzie z przodu do Hanna. Ta z czarnymi włosami w ostatnim rzędzie, to Kelly. A drugi od lewej w środkowym rzędzie to Andy :P Cholernie fajny chłopak :] z takim mogłabym być :P I muszę wam powiedzieć, że kiedy się widzi ludzi z dużego świata, a nie z tej wiochy w której jestem, widać wielką różnice. Inne spojrzenie na świat, inne marzenia. Oni chcą i będą czymś. Zupełnnie inni... faceci to już w ogóle. Nie rozumcie mnie źle, ale irlandzcy faceci... to trzeba tu mieszkać by mnie zrozumieć.
Po raz kolejny cieszę się, że mam paczkę. Ubaw na lunchu mieliśmy po pachy, kiedy chłopaki pokombinowali, nastękali się i znaleźli wtyczkę od dwóch samochodzików dla dzieci :P takich co jak się przycisk naciska to się bujają w przód i w tył. Pierwszy który wsiadł do zielonego samochodziku był kofany wariat czyli Ruairi. Potem była scena ze SCARY.MOVIE4, w roli głównej Fiona S. (moja dobra kumpela z byłej klasy), a roli drugo planowej Biały traktor! Do you wanna have a ride, do you wanna have a ride, do you wanna have a ride on the tractor?! Tak, to jest piosenka tytułowa. Potem była scena ŚWIRÓW3.1/4 czyli Wszyscy chcemy się przejechać na traktorze! Ach te dzieciaczki... Ten z lewej to Daire, w biały to Ryan, Ruairiego przyjaciel. A ten pośrodku to jakiś debil który się przyplątał z ulicy :P a tak na serio, taki tam dupek :P
Co do wczoraj... spędziłam go miło sama z Ruairm :] ogladając Gothica i 7deadly sins. Potem rozmawialiśmy...długo... myślę, że ten facet byłby w stanie mnie w sobie rozkochać... gdyby się tylko postarał :]
A Aruś wyjeżdża już jutro na urlop. Myślę, że to się skończy. To coś w jego oczach. Tutaj jestem echem tego co miał w polsce. POjedzie tam, spotka przyjaciół, wyrwie jakąś ładną polkę. Po co mu ja? Wyżyje się i wróci :] Cóż... życie :]