shut up... don't SAY u luv me... MAKE luv...
Nie będę pisać o pojebanych dniach w szkole i o tym, jak to robimy wszystko i nic. Ani o tym, że czas mi przepływa przez palce. Albo, że wczoraj zrobiłam z siebie idiotkę wywnętrzając się przed facetem. Albo jak to dzisiaj zapieprzałam na boisku, mam kontuzję nagarstka (po raz tysięczny w mojej karierze sportowej :P) , albo np. że skakałam na dmuchanym zamku-górze z 10powalonych ludzi, takich jak ja, jak to się spieliśmy na samą górę, a potem wszyscy spiep... się na sam dół. Nie wiem kto pierwszy poleciał i kto pociągnął kogo, ale wiem, że wylądowałam na Aaronie i Ciarinie, a na mnie Adam, Niki i Paula. Jeśli mówimy o Aaronie to powiem tylko tyle, że jebie mnie już ten gościu. Dobra, bawiliśmy się razem świetnie, ale tak jakby nie razem... Schodząc z zamku, w mokrych skarpetkach przejechaliśmy się po wykładzinie szukając swoich butów i w pewnym momencie nogi mi się rozjechały na boki i zawisłam na jego swetrze, a on mnie podtrzymał, ale kurcze... znowu tak... pusto. Ta pustka w jego oczach mnie wkurwia. Albo inaczej, wkurwiała. Teraz mnie nie rusza :] Bo już nie chcę nic od niego. Nie on dla mnie, nie ja dla niego.
Nie... nie napiszę o tym wszystkim co się dzisiaj działo, ani o ciąży mojej kumpeli(w żartach), kłótni kto jest ojcem. O podpalaniu i psikaniu się perfuami... o zbiorowym gwałcie i ukrywaniu się przed dyrciem. O zbitej szybie i panicznym śmiechu.
Nie moi drodzy... ja napiszę o tęsknocie... o tym, że boję się o samą siebie. Bo ja gdy widzę faceta, nie myślę już, jakby było fajnie gdyby mnie przytulił, spojrzał w oczy... wyszeptał kocham cię. Jakby to było trzymać go za rękę, spacerować i rozmawiać. Leżeć na łóżku i miętosić w dłoni jego koszulę. Śmiać się tak z niczego. Słyszeć kocham cię. Ja gdy widzę faceta, zastanawiam się jakby to było czuć smak jego ust. Zastanawiam się, czy umiałby mnie dotykać. Gdy widzę faceta, patrze na niego jak na zdobycz jedno wieczorową. I dostaje szału. Bo tu już nie chodzi o Areczka, już to zrozumiałam. Tu chodzi o jakiekolwiek faceta, na którego lecę i który byłby w stanie pozbawić mnie tej tęsknoty. Bo ja już nie chcę tulania się w szkole, szturchania i droczenia. Bo ja chcę czegoś dojrzalszego. Może dlatego tak mnie ciągnie do starszych facetów? Boję się, na prawdę, boję się o siebie. "Powiedz rodzicom, że jedziesz na wycieczkę :] i przyjedź do mnie", gdybym miała 17lat, 18, wsiadłabym w autobus i pewnie już bym u niego była. I pewnie zrobiłabym coś głupiego, taki romansik kilku dniowy. Propozycji tyle, a ja nie mogę ich przyjąć. Bo jestem mądrą dziewczynką. Tylko gdyby był taki na miejscu... nie wiem, czy już taka mądra bym była.
I sen... tęsknie... za przyjacielem. Tęsknie za Adrianem. Łzy pod powiekami... ślady łez na policzku... kiedyś. Bo to co mi się sniło, jest nie możliwe. Bo on tak po prostu nie wyśle smsa, nie napisze na gg. Bo on... zniknął... i wiem, że już nie wróci... Nie patrz w przeszłość... tylko, że ja mu obiecałam, że nigdy o nim nie zapomnę... powiedział, że kocha... a takich rzeczy się nie zapomina... heh...