People live on gossip...
Plan wymykł się trochę z pod kontroli... Miał być tylko cały dzień smsowania i flirtowania, potem sms na kilka minut przed spotkaniem "sory, ale przyjaźń jest ważniejsza". Tak miało być. Tylko wszystko przyspieszyło... wszystko jak w kotle w łychą się zakręciło, grunt z pod nóg wyskoczył a głowa przestała myśleć. Jak w telenoweli, nagły powrót przyjaciela. Uśmiech na ustach i chęć zarzuczenia mu rąk za szyję. Tylko, że nie w szkole... nie przy wszystkich. Już wystarczą szepty, już wystarczą przemykające obok każełki, starszy mi plotek moi drodzy... tylko czy naprawdę? Świecący na ręku prezent, zegarek. Tego samego wieczora wyznanie prawdy, zegarek ma braciszka... męski zegarek. Sweet? Ach jak romantycznie... Westchnienia dziewczyn, lekki rumieniec 'przestańcie!'. Wieczór przesiedziany na jego kolanach, jego ciało jak cień podąrzające za mną wszędzie. Bieg i śmiech, tak pod wiatr. Błyszcząca w świetle lapm butelka wódki. Szybki łyk... ble... demoralizacja. A więc, Ruairi wrócił ze Stanów a mnie... odbiło.
Jego ramię wokół mojej tali, bym nie spadła. Sms od Daniela "będę za 15minut, właśnie skończyłem pracę, już nie mogę się doczekać". Zdziwione spojrzenie Ruairiego kiedy zaglądał mi przez ramię. Śmiech i wyjaśnienie mu, wszystkiego, od początku do końca. Tłumaczenie, jak Hanna się czuje, nie załapywał na moim przykładzie, więc trzeba było tak prosto z mostu
Moi: Wyobraź sobie, że ze sobą chodzimy, a ja rzucam cię dla Daniela! Twojego przyjaciela! Tak się czuje Hanna
Ruairi: Ale to niemożliwe! Ty byś mnie w życiu nie rzuciła dla tej dziewczynki!
Ręce opadają
Moi: No to wyobraź sobie, że chodzę z tobą i rzucam cię dla Brata Pita!
Ruairi: Ale on w ogóle nie jest przystojny!
Moi: Dla Keanu Reevsa
Ruairi: Nie możliwe, mnie żadna by nie zostawiła dla niego
Moi: dla Johna Deppa!
Ruairi: to już lekka przesada, jestem przyjaciółmi z Keanu, ale Johna nie znam! Więc to odpada
teraz to już w ogóle mnie ręce odpadają. Sms do Daniela, że przepraszam... przyjaźń ważniejsza, Hanna ważniejsza... heh no i niestety jestem teraz z kimś...
Ruairi: Kim jest ten ktoś?
Moi: a na czyich kolanach siedzę?
Ruairi: aaaaa to tak, sasasasasasasa
I sms od Ruairiego, do niego. Słodka mi powiedziała co mieliście dzisiaj wieczorem robić, sory stary, że ci ukradłem dziewczynę! Jakoś tak wyszło :P Potem jeszcze kilka smsów... nie odpiswał. Myślałam, że się obraził. Lecz dzisiaj wystarczył uśmiech, miły gest z mojej strony i już się uśmiechnął. I było miło i fajnie... i tylko on wiedział o tym, że lizałam się z Ruairim (to kłamstwo). Tak... tylko, że właśnie się dowiedziałam, że prawie już wszyscy jego kumple wiedzą (Daniel się wygadał). Wiedzą iż jestem jedną z najlepszych lasek z którymi Ruairi się lizał no i że jestem na tylke pożądna, iż na samym początku nie chciałam brnąć dalej. Ale co tam, w końcu mamy cały nasz związek by posunąć się dalej! Naprawdę? Nie wiedziałam, że w ogóle ze sobą chodzimy!!! A co dopiero, że takie plany mamy! Bosh... najgorsze jest to, że wszyscy traktują to poważnie. Śmieszne jest jedno... niektórzy myśleli, że chodzę z Alim 8/ Powinnam się cieszyć, że zniszczyłam ich podejżenia? Moje życie to jedna wielka plotka...
Co do wizyty u ginekologa to była tylko pogaduszka i usg. Nie mam cysty ani nic, a więc nie jest tak źle. Tabletki przepisane. I jest dobrze :] Nie taki diabeł straszny, jak o nim mówią.
Czarnym markerem zapisuje kolejne słowa wiersza na gitarze... mojej własnej, ślicznej gitarze. Do póki Joe mi jej nie nastroi nie będę mogła na niej grać! Bo fałszuje ona tak, że mi uszy odpadają. Heh... szkoda... może mojego chłopaka poproszę by mi ją nastroił? Faceci...
Co do Arusia to wrócił... jak już pewnie pisałam. I... cóż, był uśmiech, spojrzenia. A potem była odpowiedź na pytanie jak było w polsce, odpowiedź która mnie dobiła.
"spotkałem się z rodzinką, przyjaciółmi, pobalangowałem i popiłem... no i wróciłem do swojej kobiety!"
Skąd wiedziałam, że tak będzie? Ale co tam... powiedziałam Hannie, że już nie ma szans dla mnie i dla niego... spojrzała na mnie zdziwiona "dla ciebie? od kiedy?". No tak... w końcu to Arek mnie uczył, że w końcu nie żona to co się przejmować :] Zostają z Mariem jeszcze na rok, może dłużej. W końcu znowu zgłodnieje :] Bosh... co się ze mną dzieje... Co za dużo to nie zdrowo (ta wczorajsza wódka zrobiła mi shaka w głowie).
To by było na tyle...