luv ya... luv ya not...
Nie prawda... nie ma czegoś takiego jak przyjaźń pomiędzy kobietą i mężczyzną. Po prostu nie ma i tyle.Koniec. Kropka. The End.
A ja, jak zawsze... nie umiejąca żyć spokojnie, nie umiejąca płynąć powoli na jeziorze, ja muszę nurtem rwącej rzeki... ja muszę namieszać. Muszę coś zrobić by zakłócić spokój, by mieć co przeżywać i czym się przejmować. Bo ja chcę chwytać życie za stopy, ale kiedy zaczynają boleć nadgarstki, kiedy pojawia się pierwszy problem, zastanawiam się, po co je łapałam? Trzeba było stać na ziemi i tylko obserwować jak leci. Peace 4eva...
Bo ja, tak jakby... chodzę z Ruairim. I to, tak jakby, był mój pomysł. Bo kiedy usłyszałam, iż Ciarin i Johnny proponowali Ruairiemu rzucić mnie dla Pauli (kiedy chodziliśmy na żarty, żeby wkurzyć Daniela), cóż.. szlak mnie trafił. Była zazdrość... bo nie chciałam by jakaś inna go miała. PIes ogrodnika? Po raz pierwszy pomyślałam, że tak nie może być... Bo on przecież coś do mnie ma... I ja chyba też? Prawda? No więc... tak jakby ze sobą jesteśmy, a ja zastanawiam się... czy to był dobry pomysł? Czy coś się zmieniło? Przyjemne uczucie kiedy wszyscy gratulują, kiedy on patrzy na ciebie w ten słodki sposób. Kiedy czeka po imprezie w szkole... Tylko, że... no właśnie. Tylko... Nie mogę się doczekać chwili sam na sam. Zobaczyć jak to jest... z nim. Z tą właściwą osobą. Którą znasz dobrze. Która nie jest wybrana na od tak, bo mam ochotę... Tylko, czy ta propozycja wczoraj nie była tak po prostu, bo mam ochotę? Porypana jestem... Gdy stoi niedaleko, mam ochotę podejść i doniego się przytulić... wsunąć dłonie do tylnych kieszeni jego jeansów, poczuć smak ust... Nie jest to pragnienie nie do opanowania, ale jest. Tylko ta jego nieśmiałość... Ta przepaść którą pomiędzy nami tworzy nieświadomie. Za dużo o sobie wiemy... za wiele nas łączy...
No i Ally... heh... Ally, Ally, Ally... On w moim koncie sali, ja pomiędzy jego nogami, bo tak cieplej, bo tak przyjemniej, bo John mnie zepchnął na Alliego, bo jego parzy kaloryfer, a moja kurtka chroni go od parzącego ciepła. Bo lubię bawić się jego włosami, bo lubię się z nim droczyć. Bo lubię słuchać jego iPoda. Bo lubię patrzeć mu w oczy. Bo jest to, czego chyba nie ma pomiędzy mną i Ruairim. A może to urok zakazanego owocu? Czegoś, co jest tak blisko,a zarazem tak daleko. Bo przytula Hanne, udaje, że nie chce mnie, a potem wyciąga ramiona ale ja już nie chcę. I takie droczenie "hate ya" a potem "i know u luv me". Wojna na ścierki, śmiech i te piękne orzechowe oczy. I wyrzuty sumienia... rpzecież jestem z Ruairim. A tak strasznie pragnę Alliego. Dlatego, że Ruairi nie siada obok mnie na lunchu (lata i wydurnia się z chłopakami). Bo to nie z nim, tylko z Paddym i Allym gadamy o tym jak to MCR ROCKS!!! Jak ich strasznie kochamy i która jest nasza ulubiona piosenka. Kiedy dźwięki gitary są jak ambrozja... Jak trudno zagrać ten kawałek... To nie z nim męczę Paddego by dał nam słuchawki, bo stęskniliśmy się za dawką MCR. Heh... nie ma go przy mnie, kiedy Paddy mówi "nigdy bym nie pomyślał, że jesteś tą z tych super rock chickk", to nie on przyznaję mu rację. Bo on jest taki nieśmiały... heh... To dopiero początek, może wpadne... może zakocham sie po uszy. Bo w końcu wybrał mnie... a nie Paule. Bo w końcu czekał na mnie... prawda? To ja.. ja jestem nieśmiała... dlatego potrzebuje kogoś kto tą nieśmiałość we mnie niszczy. Kto karze by ta prawdziwa mikia wyszła z ukrycia... Bo przy Allym nie mogę być nieśmiała... przy nim muszę być pewna siebie, bo kto inny droczyłby się z nim tak jak ja? Heh... Bo jest ich dwóch... ja jestem z jednym z nich, ale tak naprawdę, więcej czasu spędzam z Allym ( w szkole znaczy się, a ostatnio moim życiem tylko szkoła, bo często trzeba było zostawać na lekcjach). Ale to z Ruairim smsuje cały czas... Ally nigdy na smsy nie odpisuje... heh.. Czas pokaże... Prawda?
Nie płakaj... laleczko nie płakaj...
Bo ja... biegne... biegne co sił w nochach, do czegoś... wciąż, nieskończenie biegnę i szukam... tylko do końca nie wiem... czego..
Dzisiaj było grand finally naszej akcji. Pierwsze kalendarze sprzedane. Jak komp wróci od doktora to zeskanuje z kalendarza zdjęcia chłopaków :] Zobaczycie jakie piękności mam w klasie Social Outreach :P Do tego, moi drodzy, z projektem dostalismy się dalej. Jedziemy z nim do Dublina, na dwa dni. Sweet... I jedzie Ally i planujemy mieć pokoje obok siebie. Picie i imprezowanie całą noc :] Do dopiero w, podajże maju. Jedziemy też do Sligo na jeden dzionek... Dobrych kilka godzin w autobusie... Wieczór przemiły, po raz pierwszy nasza S.O. klasa była taka zgrana. Przecież z Chrisem w życiu bym nie gadała od tak... np. na temat koszuli. A tu proszę! Chciałabym, by ta noc trwała dłużej...
A co do mojego związku... dziewczyny nie są zadowolone. Obraziły się na niego (bo trochę nakłamał, ja się nie wtrącam, nie biorę stron). Hanna się już z nim pogodziła, ale cały dzień słuchałam, jaki to z niego kłamca, cham i w ogóle.. Dopiero zaczęłam z nim chodzić, a one już po nim jeżdżą :/ Fiona jest wkurwiona bo chodzi ze mną, a nie z jej najlepszą przyjaciółką. Nie przyzna się, ale ja to wiem. A Paula jest wspaniała :] trochę mnie wkurza, ale jest miła. Jak to przyjaciółka. Jego, przyjaciółka.
Co będzie to będzie...
Doll don't cry... don't cry...