tomorrow is a different day...
Trochę mnie tutaj nie było... Przepraszam, że nie zaglądam na wasze blogi. Poprawię się, obiecuję :] Tylko, że ostatnio tyle się dzieje... Pogubiłam się trochę. Jest dobrze, a zarazem źle. Jasno, ale coś lekko zasłania mi oczy. I widziałam Conora i jego dziewczynę... Taka podobna do mnie. Z wyglądu, z tej lekkiej niepewności w pewności siebie. I nie chcę tego niszczyć. Ten błysk w oczach kiedy na niego patrzyła, to coś... Ten blask, kiedy była przy nim. Takich rzeczy się nie niszczy. Takisz rzeczy nie można niszczyć. Nie wolno... Cieszę się iż nie pozwoliłam mu tego wszystkiego rzucić. I nie... nie rozmawiałam z nim. Chciałam, ale porwała mnie moja paczka. Moje GIRLZ(dziewczęta), a potem The Shadowplay. I wiecie... nie żałuje tego co było pomiędzy mną i Ciarinem. Nie żałuje tych dwóch wieczorów... Żałuje tylko, że tamtego wieczoru zadałam go głupie pytanie Paulowi... Bo teraz wiecie, jest gorzej niż kiedykolwiek wcześniej. Z Paulem się wszystko schrzaniło. Nawet nie wiem jak i kiedy. Co się stało. W jednej chwili jest świetnie, w drugiej... Ay... I wiecie? Już tak dalej nie mogę. Już się nie przejmuje. Bo mam już dość. Raz jest świetnie, zaraz potem chodzi naburmuszony. I nie chce pogadać. I wiem o co chodzi. I już mam dość. Nie muszę się z nim męczyć. W końcu mu przejdzie.
Ale wiecie... jest dobrze. Z moimi girlzami jestem bliżej niż kiedykolwiek. Mówię im o wszystkim, chyba po raz pierwszy od kąd je znam. I z Fioną sobie wszystko wyjaśniłyśmy. Jest świetnie. Tylko z tym Paulem coś nie tak...
I obserwuje jak Paula, ta słodka wariatka, podwala się do Ciarina. I widzę jak on na nią patrzy z rozbawieniem. I choć coś mnie kłuje, to a niech tam, niech będą oboje szczęśliwi. Ja też sobie kogoś znajdę... Bo wiecie... dobrze musi być...