luv me...
Czuję się jak narkoman na odwyku...
Nie myślę o nim już non stop, to coś prysło... tak jakby. Bo nadal patrzę na komórkę z nadzieją, że coś napisze. Nawet jeśli kiedy zapytał co teraz? Napisałam mu, że nie wiem czego chce... Przechodzę teraz przez trudne chwile (wkurwiona jestem na Fione i Ruairiego, ale tego mu nie tłumaczyłam) i nie przez niego i że poprostu muszę sobie zrobić przerwę... Powiedział
"take all the time you need..."
Hanna próbuje zasiać we mnie nienawiść do niego, żeby szybciej mi przeszło. I choć widząc jego szkolne zdjęcie mówię "dupek" wcale tak o nim nie myślę. Bo dla mnie on nadal jest Candy Boyem. I żałuje tej przerwy, ale tak trzeba. Nawet jeśli obawiam się, że po przerwie już nie będzie tak samo. Późnych, pikantnych smsów. Słodkiego dobranoc. Heh... Plus jest taki, iż znowu zaczęłam się rozglądać za facetami i szukać nowej ofiary. Trudno będzie... ale kiedy dół minie powrócę do siebie. Ktoś próbował dzisiaj się mnie zapytać o Jasona, nie wytrzymałam. Hanna też już nie może. Powiedziała im, żeby zajęli się swoim własnym życiem.
Będzie dobrze... kiedyś...
Optymizm musi powrócić, nawet jeśli myśląc coś mnie boli... tak ciężko jest. Trzeba było grać dalej... tylko, że wtedy mogłabym się jeszcze bardziej zakochać :(
Życie...