Mmmmm... może od tego zacznę...
Czarne rajstopy w grube paski, krótka czarna spódnica poszarpana u dołu. Obcisła czarno biała bluzka z czaszką z cekinów, długie czarne korale oplecione wokół lekko opalonej szyji. I dwa zalotne warkoczyki przewiązane dzieciną, czarną jak noc wstążką. Już dawno nie wyglądałam tak dobrze... nie czułam się tak dobrze. Wizualnie. Dieta podziałała moje drogie :] Choć Lee twierdzi, że pierdolę, bo dla niego zawsze jestem piękna :]
Kilka smsów z Lee... by wyszedł choć na 5min. Powiedział, że zobaczy... że marne szanse. Dziewczyny spojrzały na mnie siedząc w autobusie. Lisa wiedziała, że coś jest nie tak. Odmówiłam piwa Chrissiemu... potem nie chciałam flirtować z Davidem. Siadła mi na kolanach i zmusiła do rozmowy. Tia... "znudził się mną"... usłyszałam tylko "idiotka". Zaczęłam się śmiać, ta dziewczyna naprawde wie jak mi poprawić humor jednym słowem. "On po za tobą świata nie widzi... zobaczysz, wyjdzie.. a jak nie, w cholere z nim!".
Wyszłyśmy z autobusu. Lisa zaczęła się wydzierać. Odwracam się, a tam kto na mnie czeka? Lee :)
Wieczór przemiły... spotkanie z Michaelem z którym nie widziałam się od wieków! Wygłupy w trójkę. Lee z tyłu, Michael z przodu. Ogrzewanie Mikusi która marzła w spódniczce, zakończyło się tym, że chłopy zaczęły się obmacywać i piszczeć jak panienki. A potem się ganiać. Już dawno się tak nie śmiałam. Rozmowy bez sensu, ale wypowiadane takim tonem jakby to była wysoco filozoficzna rozmowa o życiu i śmierci ("a rano zrobię jajecznice" :P). I jak zwykle prędzej czy później doszliśmy do tematu Oisina. Już mi to nie przeszkadza, śmieję się i czuje lekkość. Naprawdę, to już przemineło... Cóż to za dzwine uczucie!
Michael: Słyszałem od Oisina, że jesteś niezła w te klocki.
Moi: To pewnie za nim ze mną zerwał co? Potem zmienił płytę... albo raczej sklep z zabawkami xD
Ml: Nadal się nadziwić nie mogę, że cię rzucił. Facet jest chyba ślepy.
Lee: Co nie? Naszczęście ja nie jestem. (Pocałunek w szyję... aj rozpłynąć się można).
Ml: To jak, niezła jest?
Lee: Najlepsza.
xD Oj faceci... oni tylko o jednym! Potem rozmowa o jakimś tam ich spólnym wyjeździe... Oisinowi nadal odbija. Taaa... Świetny mi kit wcisnął "pomiędzy mną a Lee nic się nie zmieniło... nadal jesteśmy przyjaciółmi tak jak byliśmy. Nie przeszkadza mi nic co on robi, tak samo jak i on nie wtrąca się w moje życie". Tiaaaa... A ja mam zielone uszy. (sprawdza w lustrze... nie! są normalne :P). W końcu odcięgnałam Lee od nich i poszliśmy na spacer... Chłop źle to zrozumiał. Myślał, że rozmowa o Oisinie źle na mnie wpłynęła... Kiedyś... może jeszcze tydzień temu by tak było. Wczoraj? Rozmawiałam o nim, jak o starym znajomym. Ja chciałam tylko chwilę prywatności :] Tylko jego i nikogo więcej :D Oj i było cudownie... Zabrał mnie w interesujące miejsce... dziwi mnie, że Oisin nigdy mnie tam nie zabrał. Zawsze nażekał na brak prywatności, kiedy Glentis jest przepełnione miejscami pełnymi prywatności :D Można z dala od wszystkich i nie na zawsze tej samej ławce w parku xD
Powoli go rozgryzam... z jednej strony jest to cholernie interesujące... Odkrywam w nim co raz to nowe rzeczy. To co wydawało mi się brakiem zainteresowania ostatnio wcale nim nie było... Dobrze... na początku zawsze trzyma się z boku... Pocałunki są... nieśmiałe. Tak, nieśmiałe, dopieto teraz to zauważyłam. Nie obejmuje... nie trzyma za dłoń. Bo ja taka przytulanka jestem, chciałabym non stop... wiem straaaszne. Ale po jakimś czasie się rozkręca. I wtedy już nie potrafi oderwać się ode mnie. I to ja muszę go odganiać. Bo czasem już zaczyna mu odbijać i słyszę tylko krzyki Lisy "on ci pożera ucho!" (swoją drogą mówiłam wam, że doprowadza mnie to ekstazy kiedy tak się bawi moim uchem? ay...). A jaki dumny wczoraj był... Jakiś chłopak z jego szkoły nas zaczepił. "To twoja lalka?" (przyznam wyglądałam jak mroczna laleczka haha). "Acha" Lee nie za bardzo wiedział jak zareagować. Czy się zacząć chwalić, czy może szybko odejść. Wie, że nie lubię kiedy faceci nazywają mnie lalkami. Mnie to bawiło. "Skąd ty ją wytrzasnąłeś?". Zaczął mnie oglądać jak zabawkę, a co mi tam :P powydurniać się można "Ze sklepu z zabawkami? Chcesz mnie obejrzeć?" Obróciłam się w okół własnej osi. Faceci zagwizdali, a ja zarzuciłam Lee ręcę za szyję i go pocałowałam. Szybko, namiętnie... Będą mieli o czym gadać... będę mieli czego mu zazdrościć.
Jeszcze jedna rzecz którą uwielbiam w Lee... pozwala mi być mną... Wariatką, flirciarą. Przy nim nie boję się, co on sobie o mnie pomyśli... Kocha mnie taką jaką jestem... Hugi z Michaelem... nie czułam wyrzutów sumienia, nie myślałam sobie "bosh wkurzy się". Flirtowaliśmy, ale to była czysta zabawa. Lee też się włączał i udawał, że się podwala do Michael'a. Był luzik i czysta zabawa. Z Oisinem tego nie było... Mówił, że nie jest zazdrosny, że mi ufa, ale też tego nie aprobował. Twierdził iż nie rozumie, dlaczego będąc z nim czuję potrzebę by flirtować z innymi facetami. Tylko, że u mnie flirt nie zawsze prowadzi do czegoś... do pocałunku do tyku. Często po prostu do śmiechu, wygłupów. Szaleństwa.
"Uwielbiam kiedy jesteś taka szalona..."
Dziewczyny... miałyście rację... Głupia byłam nawet myśląc o zdradzie... o zrywaniu z nim. O tym, że mną się znudził. Słodka idiotka czasem ze mnie xD