i wanna feel it again...
Muszę wam powiedzieć, że nowa praca jest wspaniała. Mała restauracyjka z irlandzkim i indyjskim jedzeniem. Wszyscy jak bliscy sobie przyjaciele, rodzina. Właścicielka bardziej jak koleżanka kelnerka/kucharz. Mały barek. Fajna atmosfera. Naprawdę, odetchnęłam. Wczoraj cały dzień w pracy, od 11 do 21. Po pracy miałam ochotę się tylko walnąć na łóżko i spać... spać... spać. Ale Lisa mnie namówiła bym z nią pojechała do Keary, na mini imprezę. Oisin też od dwóch dni prosił bym przyjechała. Pomyślałam sobie, że może dobrze by było tak się rozerwać, rozluźnić. W szczególności, że zła byłam na Marka. Nie przyjeżdża na weekend. Potrzebuje laboratorium i biblioteke by się przygotować do następnego egzaminu, a tutaj tego nie ma... Dobrze, rozumiem, dobrze, wiem, ale... to po co kazał mi brać piątek wolny? Heh...
Impreza u Keary była naprawdę mała. Nic z tych amerykańskich boom boom, bam bam, alco i seks wszędzie. Nie, tylko przyjaciele. Oczywiście, już na dzień dobry zastałam Oisina z głową w misce (czysta wódka, zły pomysł) i chłopaków próbujących go utrzymać przytomnego. Na początku mnie to bawiło, potem denerwowało. Kiedy chłopaki próbowali go wyprowadzić na dwór żeby nałykał się świerzego powietrza, odjechał w kuchni. No to co, posadzić go i próbować utrzymać w pozycji siedzącej. Kiedy się obudził, pierwsze co powiedział to moje imię. Dziwne... myślałam, że nawet nie zauważył, że jestem. Podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na tyle szyji, bawiąc się jego włosami. Zawsze go to relaksowało. Tym razem też podziałało. Złapał moją drugą dłoń i przyłożył do policzka. Wszyscy na mnie spojrzeli, jak zareaguję. Nic nie zrobiłam. Miałam ochotę pocałować go w czubek głowy. Mojego małego schorowanego chłopca. Skończyło się na tym, że siedziałam przy nim w salonie, okładałam mu twarz mokrym ręcznikiem i próbowałam namówić by wypił lekarstwo. Posłuchał. Tylko mnie. Kiedy nie chciał pić, patrzyłam mu w oczy i prosiłabym by zrobił to dla mnie. Wlepiał we mnie te swoje duże ciemne oczka, jak mały bezbronny szczeniaczek.
"skąd ty się w ogóle tu wzięłaś?"
"przyjechałam kiedy usnołeś"
"jak anioł"
Heh... Tego wieczora uświadomiłam sobie, że go kocham, ale nie jestem już w nim zakochana. Życie za niego bym oddała ale... nie ma już namiętności pomiędzy nami. Przyciągał mnie cały czas do siebie, opierał głowę o brzuch i przepraszał za wszystko. Uśmiechałam się tylko i mówiłam, że nie ma za co, głaszcząc po głowie. Co innego mogłam zrobić? Potem dostał drgawek z zimna, okryłam go swoją kurtką, potem kocem. Masowałam plecy (naprawdę pomaga). Siedziałam cały wieczór przy nim. Co chwilę brał mnie za rękę, szukał jakiego kolwiek kontaktu ze mną. Kiedy mu się polepszyło, położył mi rękę na kolanie i zaczął jechać wyżej. Wszyscy zszokowani, bo przed chwilą się ruszać nie mógł xD I teksty ' Oisin grzeczniej prosze!". Próbował mnie też pocałować, ale James złapał jego głowę w locie. "Połóż się Ois, połóż się...". Heh, rodzice Keary wrócili wcześniej do domu, trzeba było zadzwonić po matke Oisina. Oczywiście ja i James poszliśmy z nią rozmawiać. Oisin nie chciał odjechać bez przeproszenia mnie. Nie wiem dokładnie za co.
Kiedy wracaliśmy Lisa tylko spojrzała na mnie i zapytała "Co z Markiem?". Z Markiem kochani? Będzie co ma być... Do tanga trzeba dwojga, czy on będzie chciał tańczyć, zobaczymy... Ale Oisin to już tylko bliski przyjaciel. Nic więcej. Chciałabym po prostu być znowu tak szczęśliwa jak wtedy kiedy byłam z nim...