lil silly girl...
Nie lubię tego stanu zakochania. Nie pasuje mi on. Staję się za bardzo wrażliwa, otwarta na ból, na niepotrzebne zmartwienia. Myślę za dużo...
Napisałam smsa, nie odpisał...
Byłam na internecie całe popołudnie czekając na niego, nie było go...
Obejrzałam odcinek One Tree Hill, rozwaliłam się emocjonalnie.
Zostawiłam komputer włączony, ustawiłam MCR nową płytę na cały regulator (dobra nie na cały, ale głośno), ich piosenke Mama, potem I Don't Love You. Weszłam pod gorący prysznic. Zakochanie jest do dupy, jeśli ta druga osoba ciebie nie kocha. Albo kiedy nie wiesz co czuje i ta niepewność cię dobija. Tysiące myśli na minute. A może się skapnął... może zrozumiał dlaczego wczoraj wszystkie te pytania, te poważne rozmowy. Może się wystraszył? Musiałam schować głowę pod gorącą wodę, usłyszeć kojący szum. Uspokoić goniące serce, bo zaczyna pompować za dużo krwi i zalewać mi mózg.
Wyszłam z pod strumienia, owinięta ręcznikiem weszłam do pokoju. Na ekranie okienko... Mark.
Przepraszam...
Choć nie musiał... za nie odpisanie, a nie obecność...
Głupia naiwna dziewczynka
(a teraz wymiana piosenek, tak zwana edukacja muzyczna, rozmowy dziwnej treści i pewnie na koniec odrobina pikanteri i w cholere, jak tu go nie kochać...)