coz wen u r in luv notin else maters...
Kłótnie z matką, o to o tamto... Wiem, że jest im ciężko. Że sytuacja nowa. Że się martwią. Że się starają. Ale wystaczy, że matka ma zły dzień i padają przykre słowa i są zakazy. Nie ma mowy o chodzeni do klubów dla osób powyżej 18lat (matka nie wie, że wcześniej już w nich bywałam), włóczeniu się po pubach.
"prędzej czy później zorientuje się, że nie macie punktów styczności, że po klubach z nim nie będziesz chodziła bo jesteś za młoda, że różnica narazie za duża i cię zostawi, co ty myślisz, że ja życia nie znam?"
Nienawidzę kiedy tak mówi... że w nas nie wierzy. Kiedy ja wiem, że długo ze sobą będziemy. Bo tu nie chodzi o pociąg fizyczny, o wspólne imprezowanie i o to, że ja świetna Party Girl jestem. Że przyjaciele kochają, bo potrafię zaszaleć. Panna do pokazu. Tu chodzi o połączenie dusz... O to, że potrafimy po prostu siedzieć i rozmawiać i czuć się w pełni szczęśliwi. O to, że przy nim wszystkie smutki i zmartwienia odchodzą na bok. Damy radę z wszystkimi problemami, ważne, że jesteśmy razem... Rodzice w końcu zrozumieją.
W dłoni ściskam serduszko od niego, przymykam lekko oczy i widzę te jego piękne oczy, nieśmiały uśmiech... Tęsknie za nim strasznie, ale to przeciez nie tak długo... Tylko nie całe 2tygodnie, a potem ponad miesiąc razem.
Te jego pocałunki... tak nadzwyczajne, tak inne... takie nasze :] Na początku toczyliśmy prawdziwe bitwy, oboje dominatorzy. W końcu po wielu bitwach doszliśmy do kompromisu. On zrozumiał jak ja lubię, ja jak on i pozwalamy by nasze języki toczyły zgrany taniec...
I już nie mogę się doczekać, aż spojrzy na mnie tak, jak nikt inny nie patrzy, a nasze usta znowu zatopią się w długim pocałunku, dłonie odnajdą siebie nawzajem, a serca znowu poczują się w pełni szczęśliwe...
Jeszcze coś o czym ostatnio rozmawialiśmy z Markiem... Jak dziwne jest to, że najmniejszy ruch, krok w kierunku drugiej osoby może zmienić wszystko... Czy gdybym tamtego letniego wieczora nie zrobiła tego co zrobiłam, czy bylibyśmy razem? Przecież prawie w ogóle go nie znałam. Starszy brat Paula, przyjaciel Jasona. Tylko tyle o nim wiedziałam. Kilka razy porozmawialiśmy, to wszystko. A ja pchnięta niewidzialną ręką, podbiegłam do niego, nie patrząc na, że obserwuje mnie mnóstwo ludzi, jego przyjaciele którzy peszą tak wiele dziewczyn. Podbiegłam i tak po prostu pocałowałam w policzek. "jeśli będziesz grzeczny, to potem dostaniesz dłuższy pocałunek... spóźniony prezent urodzinowy".
"..pamiętasz?"
"jakże mógłbym zapomnieć... a pamiętasz nasz pierwszy pocałunek?"
"takich rzeczy się nie zapomina..."
Czy bylibyśmy razem gdybym wtedy tego nie zrobiła? Gdyby coś mi nie odbiło? Nie wiem... dziwne te nasze życie.