o ja idiotka...
Mój strach sam mnie dogonił. Udawałam, że niby nic mnie nie męczy, że niczego się już nie obawiam. Ale po jego dziwnym zachowaniu po jego imprezie urodzinowej (podczas której.. heh szkoda gadać. Mikuś zarzęła rzygać jak kot - alkohol plus wirus żołądka który mnie dopadł tej nocy, złe połączenie - krótko mowiąc, jego matka musiała mnie wziąć do domu), cóż po jego zachowaniu myślałam, że coś jest nie tak. Wspólny wieczor razem i love you too.. wypowiedziane przez jego miękkie usta uspokoiło moje demony.
Ale czy napewno?
Shut up, shut up, shut up...
Myślałam, że uciszyłam zdziczałe serce. Lecz dzisiejszej nocy miałam sen:
Byliśmy ze sobą. Niby. "Potrzebuje trochę wolności". Ja głupia zakochana. Dobra. Ze sobą, ale nie w związku. Dalej ze sobią sypiamy, spotykamy się. Raz u mnie, raz u niego. Śmiech jak za dawnych czasów, seks tak samo dobry. Tylko Kocham Cię brak. Oglądanie filmów, wypady na plaże, trzymające się ręcę. Tylko temat tabu, inne dziewczyny, te z którymi także może być (jest?).
Łzy na poduszcze.
"Może związek?" Brak odpowiedzi... Wiem, że nie chce, że jestem naiwna. Zakochana.
Budzę się. Poduszka mokra, policzki mokre. Przeczytałam smsy od niego, wszystkie z dnia poprzedniego. Uśmiechnęłam się, otarłam łzy. Kocha, tęskni, choć nie widzieliśmy się tylko dzień.. Jest dobrze. Nie płacz idiotko.
Alarm z ciążą też odwołany. Głupie kawały ludzi (a może w ciąży jesteś?) doprowadziły mnie do histerii, A CO JEŚLI?! Ale okres dostałam, więc alarm odwołany. Dzieci? Za kilka lat...kilkanaście? xD