lil tings...
Zmieniłam się, już nie jestem taką wariatką jak kiedyś. Dokładnie rok temu przez 7dni imprezowałam i chlałam. Teraz.. nie chce mi się. To już nie to samo. Rodzice ciągle pytają czy wszystko ok, rok temu podczas festiwalu nigdy nie było mnie w domu. Dzień, noc, na mieście. Szczerze, nie chcę tego powtarzać. Za dużo alkoholu, ża dużo głupich rzeczy wypowiedzianych i zrobionych. Od kąd jestem z Markiem uspokoiłam się, nie imprezuję już tyle, piję dużo mniej. On też się zmienił. Nie pije, nie zależy mu na szalonych wieczorach z chłopakami, piciem do rana itp itd. Często mnie zadziwia jak bardzo się zmienił przez ostatni rok. JAk oboje się zmieniliśmy.
W sobote imprezowałam z Hanną. Ale to już nie było to samo co rok temu... Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że już mnie nie podbiecało upijanie się byle czym. Ona się upiła szybko, ja już nie potrafię tak byle czym. Może dlatego, że piję częściej niż ona, ale w mniejszych ilościach. Teraz piję dla smaku, kilka i koniec. Nie zależy mi już na znajomościach kilku dniowych. Zagadywaniu obcych facetów, lub bycia zagadywaną. I wiecie co? Zauważyłam, że teraz, kiedy flirciara się budzi tylko przy Marku, zagadują mnie fajniejsi faceci. Kiedy w sobote stałam i czekałam na Marka, zagadał mnie miły chłopak. Nieśmiały, lecz lekko schalny, więc bardziej odważny. Zagadał bo stałam sama. Taka niewinna rozmowa, zero flirtu, tylko czyste zainteresowanie. Bo jest tutaj tylko na tydzień, zatrzymuje się w Holiday Housie rodziców kumpla. Pytanie, w którym pubie lubię pić? Gdzie dobre jedzenie? Na koniec, do zobaczenia. Ciepły uśmiech. Zero "a przytulisz?" "a pocałujesz?" "a dasz numer?".
Piliśmy z Jasonem, ponownie, wiecie? Dziwne..Mark ma tylu przyjaciół, ale coś ostatnio wychodzi jakoś tak, że pijemy z nim. Mi to nie przeszkadza, opowiadają tysiące przedziwnych prześmiesznych historii. Mark obejmuje mnie w pasie, całuję go w policzek. Jason nas obserwuje. "Kocham, go wiesz?" Mówię mu spojrzeniem. Wtedy nie patrzy już na mnie, tak jakoś... w JEGO sposób. Spojrzenie którego nie potrafię zrozumieć, ale też nie chcę... Mark przy nim się rozluźnia, co mnie jeszcze bardziej dziwi, bo przy nim jest śmialszy ze mną, niż przy innych kumplach. Wdaje się łatwiej we flirt, sam zaczepia. Rozum podpowiada, chce się popisać, pokazać, że jesteś jego. Ale to chyba nie to, wiecie? Choć Jason to taki dzieciak i dziwak... Mark przy nim najbardziej jest sobą. Może tak mi się tylko wydaje... może wypił więcej, nie wiem.
Za to co raz bardziej widzę, jakie miałam szczęście, że zamiast z Jasonem, jestem z Markiem. Że wtedy zachował się, jak się zachował. Tak jakby to on wepchnął mnie w jego ramiona. Nie pytajcie jak, trudno wytłumaczyć. Jason jest taki... niski xD i dziecinny, i w ogóle nie taki jak myślałam. Do tego ma lekko owłosioną klatę, a ja nie lubię tego u facetów. Mark ma idealnie gładką :] I umięśnioną... ale tak nie przesadzoną. Traktuje mnie jak księżniczkę, patrzy na mnie jak żaden facet wcześniej na mnie nie patrzył. I tak strasznie go kocham... Wiem, mało jego zalet wymieniłam, ale ile można ciągle o tym gadać xD
Choć ciekawa jestem jak bym zareagowała, gdyby wyszeptał do mnie
Sweet Cherry...
Lecz wiem, że tego nigdy nie zrobi i nie muszę się tego obawiać, ponieważ, kocha mnie jego przyjaciel, a na dziewczynę przyjaciela, można co najwyżej popatrzeć. Tyle.