let's take off our clothes... we look better...
Lookałam też dzisiaj na Marion Mc Que. Bardzo się zmieniła. Teraz zamiast blond włosów, ma czekoladowe. Utyła... a może to mi się tak wydaje. Już nie widzę w niej wroga... zagrożenia. Zagrożeniem nie jest coś, co się stacza na sam dół. Coś co pali i ma w pasie prawie, że dwa razy tyle co ty. I, że ja kiedyś byłam o nią zazdrosna? O tą laskę, która ma źle rozprowadzony samoopalacz? Wtedy byłam inna... niska samoocena, teraz jest mi jej żal. Na swój sposób. Robiła z siebie zimną sukę, super laskę... takie laski, się bierze za dziwki i jak dziwka skończyła. Żal mi jej i na swój sposób... nie czuje już złości, czy nie nawiści. Nie umiem się gniewać. Bo nie mam za co. Gdyby przyszło mi teraz do gadania z nią, pewnie byłabym miła. Choć jeszcze do nie dawna, była skończoną suką... Cóż, szybko przychodzi mi wybaczanie ;)
Ruari pokazał mi tekst swojej nowej piosenki na francuskim. Przez resztę lekcji, w ogóle nie słuchałam co babka gadała. Powiedział, że jestem pierwszą osobą która to czyta. Szczęka mi opadła... ta piosenka... jest piękna. Nazywa się "Middnight" czyli północ. O poszukiwaniu, gonitwie za miłością. Metafory, przenośnie... czysta poezja. Nie wiedziałam, że jest taki utalentowany... Czasami się zastanawiam, jak to możliwe, że do Ruariego mnie nie ciągnie bardziej niż do kumpla. Chłopak doskonały do związku... ale kumpel. Nic więcej. Dlaczego? Again... ja potrzebuje mocnego faceta, bad boya. A Ruari, to śmieszny bad boy. Spuści dyrciowy opony, zrobi kawał kumpliw, zostanie zawieszony, uchla się i zacznie do mnie wydzwaniać w środku nocy... pięknie pisze, rockman, dzisiaj był najlepiej ubrany z wszystkich chłopaków na roku. Może dlatego, że miał kurtkę podobną do ulubionej kurtki Artiego i coś mnie za serce złapało... Czarna, skurzana, nie wiem jak one się nazywają... takie jak na motor ;) Śliczna... i tak dobrze na nim leżała ;)
Opowiadałam wam, lub i nie, o tym, że Marii się strasznie podoba taki chłopak co ma 12lat. Pokazywała mi jego zdjęcie i ochów i achów nie było końca. Jaki on słodki! Gościu na serio jest słodki. Dzisiaj przytargała go do szkoły. Bo Maria ma śliczny głos i śpiewała, a on przygrywał jej na gitarze. Wiedziałam, że skądś znam ten sposób żucia gumy i te oczy... takie śliczne, ufne, duże, dziecięce... Chłopak jest przesłodki. Na serio, ale w chuja nie wiedziałam, kto jest tak samo słodki... jak co? Jak miś, którego chcesz do siebie przytulić. Bo to młodszy braciak Benniego! Skapnęłam się, kiedy się uśmiechnął. Normalnie, jak mała wersja Benniego! Kiedy stałam i za kulisami gadałam z Ruarim (przed tym jak poszłam do kibla), ja do niego "ty, a Paul to Benniego brat?" ten, że nie, "no co ty!". No ale ja do Paula "ty, Bennie to twój brat?" on na to "skąd wiedziałaś!" ja na to, że są jak dwie krople wody. On spojrzał na mnie, tak samo jak Bennie i powiedział sarkastycznie "tylko mi nie mów, że jestem tak samo słodki jak on, wy macie na jego punkcie jakąś obsesje!". Biedny dzieciak, pewnie nie byłam pierwszą ;) Jego braciak jest popularny. A Paul też był rozchytywany, jak miś. Każda laska chciała się nim zaopiekować. Ale to nie pedofilia, to kobieca nadopiekuńczość. Co innego kiedy wszystkie go obejmowały i się nim opiekowały, a co innego kiedy taki Duffy ładuje dzieku pod spódniczke łapy. Może dlatego, Noel zaczął się do mnie podwalać? Tylko, żę ja jak dziecko w ogóle nie wyglądam. Brian się śmiał, że gdyby mnie zabrał do dysko pubu, to pewnie mnie by wpuścili, a na jego podrobione ID nawet nie spojrzeli, tylko na pysk wyrzucili, hehe. No cóż, już bez makijażu wyglądam na 16 ;)