Super Value właśnie przed 15minutami, wzbogaciło się o dodatkowe euro3,50. I po cholere kupiłam ten krem do rąk, nie wiem. Bo ani firma specjalna, ani cena za świetna, ale kupiłam. Jak zakochana idiotka, a zakochana nie jestem. I sprytna takżę nie, ani on taki sprytny nie jest. Oboje, przed samymi sobą wyszliśmy na idiotów. Ciekawa jestem, czy on już do tego doszedł czy jeszcze nie. Zobaczył mnie, a ja jego. I automatycznie postanowiliśmy się minąć. Ja skręciłam w dział z kremami, on się rzucił na stoisko z gumami do żucia. I cóż miałam zrobić, żeby nie zrobić z siebie skończonej idiotki, chwyciłam za krem do rąk i wrzuciłam go do koszyka. Już lepiej zrobić z siebie idiotke, kupując krem za 3,50, niż za idiotkę, która specjalnie tam poszła tylko po to by zobaczyć pana Mc Brida. Tak... on uwielbia mi działać na nerwach. Może egoistycznie było by mówić, że ubiera się specjalnie tak, by obudzić we mnie to co siedzi głęboko. Kolejna niebieska bluzka, kolejna z firmy Fcuka, kolejna która wyglądała świetnie, nawet na nim. Moja ulubiona firma... mój ulubiony odcień błękitu tylko facet nie ten. On także zakupił niepotrzedny przedmiot. Gumę do żucia i rogalika. Gumę do żucia, tą samą można za pół ceny kupić w sklepie przy wejściu, a rogalik wczorajszy, w sklepiku przy wejściu sprzedają świerze. Albo mi się zdaje, albo kupował to wszystko tylko po to, by tak jak ja, nie zrobić z siebie idioty. A potem szłam z ojcem i z koszykiem i udawałam, że nie widzę jak, stojąc przy wejściu się na mnie patrzy. Że nie widzę, jak Michaelowi się szczęka nie zamyka. Tak przy okazji, to na reszcie zgolił tą beznadziejną brudkę. Z nią wyglądał, jak pijany chińczyk (Madelle, chyba pamiętasz jeszcze jego oczy). Skręciłam do sklepiku przy wejściu by popatrzeć na gazety. Ojciec się sprzeczał z moim braciakiem o kolejną nie potrzebną mu gazetę. Poszli, wraz z koszykiem(a raczej wózkiem), a ja udawałam, że oglądam gazety. Ale ja słuchałam. N. starał się, zmieniał temat, ale ciągle wracało to do mnie. Podpuszcali go, to było pewne. Przeszłam obok nich, N. westchnął. Wcale nie wyglądał już tak wspaniale. Włożył na tą cudowną bluzkę, czerwoną kurtkę. On ją uwielbiał, nosił ją wszędzie, a mnie ona zawsze wkurzała. "W czerwonym skarbie, jednak nie jest ci do twarzy", ale cóż nigdy nie usłyszał tego ode mnie osobiście. Odprowadzał mnie wzrokiem, jak zawsze, nie umie się kryć. Wpadłam na genialny pomysł. Powiedziałam, że odprowadzę wózek. Popychają go lekko, nawet nie raczyłam go spojrzeniem. Pchnęłam go tak, by poleciał mu pod nogi. Nie moja wina, że stał tuż obok składowni wózków. "A to suka" skomentował to Michael, Mc Bride nie skomentował tego a ni jednym słowem. Wsiadłam do samochodu, myślał, że nie widzę jak się wychyla za drzwi by zobaczyć czy już odjechałam. Ojciec w tym momencie powiedział "masz adoratora", nawet on zauważył! Ach ci faceci...
A teraz jadę na plażę i mam nadzieję, że już z siebie idiotki nie zrobię. Jedno jest pewne, na Noela już dzisiaj nie wpadne, bo gdy ja będe spacerowała, on będzie wyciskał z siebie 7poty na treningu. Heh... a wieczorem użyję kremu i zobaczę czy warto było go kupować. Ja i te moje pomysły...