Powróciły koszmary przeszłości... to chyba atak wrzodów żołądka. A ja chciałam tylko miłości... Spróbować czegoś nowego, ponownie wziąć sprawy w swoje ręce. Tendencje do komplikowania sobie życia - tak, to mogłabym mieć w swoim życiorysie. PRzeciez ja chciałam go tylko dotknąć... spróbować... zobaczyć czy warto się w nim zakochać. Czy w ogóle warto coś do niego czuć. Czy prawda musiała być mi aż tak mocno rzucona w twarz? Dlaczego musiała uderzyć mnie z taką siłą... Pewna osoba mówi, że nie taki jest Arron... poznałam Arrona dla publiki. Widzę, że jest mu głupio, widzę, że czuje się z tym źle. Ale przecież jest Niki. Nie przeprosi jakiejś laski, że ją obgaduje za plecami, przecież to nie honor, nie dla Nikiego... On wie, ze ja wiem... I nie wie co z tym fantem zrobić. Plus tej sytuacji jest jeden, zyskałam przyjaciela. Minus tej sytuacji jest taki, że straciłam 3kumpli, których miałam za fajnych chłopaków.
Dom dostał smsa. Nie ważne jak to wszystko potem wyszło na jaw. Dowiedziałam się od niego, że Niki, Adam i Arron wszystkim mówią, że mnie nie lubią. Niki wręcz nienawidzi. Tak... a więc prawda, że Niki jest dwulicowym chamem. Jakoś wcześniej w to nie wierzyłam... Ale Adam? Arron? Adam przecież uwielbia się ze mną sprzeczać, czasami jako jedyna rozumiem jego kawały, te bez słów. Wystarczy uśmiech, ruch głową i wiemy oboje o co chodzi. Arron? A co z naszymi wieczornymi rozmowami w pracy, kiedy był bez Nikiego. Sam przychodził coś zjęść, a ja robiłam mu kanapki. Tak przy okazji, skoro robi się 150, to oc tam jedna więcej. Jak się popażył szukałam wraz z nim sprayu do oparzeń suchych. Byłam przyjazna, dobra... wręcz chyba za bardzo. Nie rozumiem tego... To wszystko przez Nikiego. On coś do mnie ma i tak ich do mnie nastawił. Arron, co mnie zawsze dziwiło, zawsze wita się w szkole, na ulicy, uśmiecha się słodko. I tak... naturalnie. Dom twierdzi, że Arron wcale nie czuje do mnie nienawiści... wręcz przeciwinie. Widać, że mnie lubi. Ale przecież jest Niki. Jego przyjaciel... zdradliwa świnia która zawsze jest miła, taki sztuczny szczezozęb który wbił by ci nóż w plecy kiedy się odwrócisz. Arron dowiedział się pierwszy, przypadkiem. Sms wysłany pod zły numer... Nie wazne. Idiotka, ale sama nie wiem, czy nie lepiej, że on się pierwszy dowiedział, ze ja wiem. Dlatego było mu głupio... bo w smsie było zdziwienie... Niki wiedziałam już wczesniej, że jest skończonym **piiip***, ale Adam? i Arron? Ikilka innych słów poleciało, słów bólu i zdziwienia. Potem się zorientowałam, nie ten sms, nie to okno, nie ten numer. A wszystko dlatego, że chciałam zaoszczędzić odpisując z neta (ale mój numer zostaje). Drugi sms był już kierowany do niego... miał nie wiedzieć, ale się dowiedział. Żal, ból i wściekłość... 'Ty mnie nawet nie znasz, jak możesz mnie nienawidzić?!'. Łudziłam się, że nie będzie go w pracy. Weszliśmy na siebie przypadkiem. Zimna i okrutna... chyba taka właśnie byłam. Nie było go tam. Dla mnie, on nie istniał. Powietrze. Nie spuszczałam wzroku, po prostu wyłączyłam umysł. Nie zauważałam go. Widziałam, że czuł się z tym dziwnie. Nie było Adama, nie było Nikiego. Nie było kogoś, kto doda mu odwagi, kto mu powie co ma zrobić. Do jasnej cholery, Arron! Myślałam, że jesteś inny! Dojrzalszy niż te dzieciaki. Starszy o rok, a taki sam jak oni... zacofani o dwa lata. Albo jeszce niżej. Kilka rozmów jakby z zupełnie inną osobą. Tamta osoba chciałaby porozmawiać. Tamta osoba coś by się starała wyjaśnić. Tamtej osobie byłoby strasznie głupio, że tak się stało. I jest... ale potem pojawił się Niki. Szczezozęb, uśmiech i "panienka przodem". Automatycznie odpowiedziałam dzięki. Śpieszyłam się, nie patrzyłam kto się wita, kto otwiera drzwi. Potem... kolejne spotkanie. Otworzył drzwi, ale puścił je, choć stałam z ciężką tacą.
"a to tylko ty"
JAk nie wiele trzeba, żeby kurtyna opadła. Arron mu powiedział. A czego ja się kurwa spodziewałam? Że nie powie swojemu przyjacielowi? Że nie poinformuje swojego najlepszego qmpla, iż nazwałam go pieprzonym chujem? Tak... mieć w Nikim wroga jest ciężko. Ale miec we mnie wroga jeszcze ciężej. Niki się mnie troche boi. Mruczał coś pod nosem... bo oczywiście, stanowisko miałam przy barze, sekcja dla VIP-ów "bo ty się tak ładnie przentujesz". Stanowisko pierwsze, ukryte w pokoiku łączącym bar na sali, z salą. I Niki i Arron, non stop kręcący się pod nogami. Po raz kolejny, Arron mnie unikał. Tak jak ja jego. Zimna i okrutna, takiej mnie nie znałeś co? Za to Niki... on wiedział, i to go najbardziej wkurwiało. "Dziwka" rzucone w sufit, kiedy nie było menagerek i Lidki, matki Adama. Roześmiałam się do Ani, tylko tyle ma mi do powiedzenia? Adam... na sam koniec, spotkanie. Dziwne... jakby nigdy nic. I znowu ból w sercu. Te jego roześmiane, dziecięce oczy. Łyżka wrzucona nie do tego pojemnika "zawsze mi mówili, że do kosza się nie nadaję" i śmiech, a potem nie zrozumienie. Nie śmiałam się. Nawet się nie uśmiechnęłam. Zrozumiał to jako zmęczenie. Wszyscy już byli padnięci, grubo po północy, a tu jeszcze kupa roboty. Relaks po pracy. Najpierw do polaków do domu, potem spowrotem do hotelu przywitać nowego kucharza. Niki i Adam, jedno spojrzenie, i gdzieś uciekli. Arronowi coraz bardziej głupio... przechodząc obok mnie, znowu zaczął mówić przepraszam, sorry, excuse me... sory jeśli cię uderzyłem. Lód topniał, ale ból ciągle był. Jak on mógł... nawet jeśli to przez Nikiego. I Adam... jakby niczego nie świadom. Choć Niki mu napewno powiedział. Zabawa balonikami "ukradłem je, sasasasa". Adam... nie lepiej by było powiedzieć wprost? Po co ta zabawa... Jednak najbardziej bolały spojrzenia Arrona. Nie potrafił być agresywny, nie potrafił patrzeć na mnie z nienawiścią jak Niki (za tego chuja). On jedyny został do późna w pracy i potem pracował na głównym barze. Widział jak świetnie się bawię, jak się śmieje i wygłupiam. Z jego matką, z menagerką, z nowym kucharzem, Anią i resztą facetów. Jak potrafię się śmiać wraz z moim ojcem. Odwróciłam się i złapałam go na spojrzeniu. Na sekunde, dałam po sobie poznać, że to mnie boli... po tem znowu oczy zimne i okrutne. Nie, słaba nie jestem. Leje na was ciepłym moczem, jak mi poradził Remi (ten to jest świrus). Jeśli myślą, że będę płakać po kontach, to się mylą. Ich strata... jego strata.
CZy to tak zostawię? Nie. Nie mam zamiaru męczyć się z nimi w pracy. Mijać się z Arronem bez słowa, kiedy jesteśmy sami w spiżarni barowej. Nie mam zamiaru znosić tego napięcia... Pogadam sobie z Nikim, niech mnie zwyzywa od ostanich dziwek, ale będę cierpliwa. Niech mi powie, co on do mnie ma. CZemu tak nagle zmienił zdanie na mój temat i wmówił Arronowi i Adamowi niewiadomo co. Jeśli nie będzie chciał... wystarczy mi rozmowa z Arronem, lub Adamem. Albo z obojga osobno. Muszę zrzucić ten kamień z serca. Wolę wiedzieć wprost, co oni do mnie mają. I coś mi się wydaję, że usłyszę ciekawe wyjaśnienia. Bo nawet mojej matce nie chce się wierzyć, że Adam i Arron, aż tak strasznie mnie nie nawidzą... Bo to się w głowie nie mieści. Nie po ostatnim roku wspólnej pracy i rozmów... Qrwa... fajnie tak się dowiedzieć, że jest się dziwką, od kumpla, co nie? To skomplikowany łancuch... ciekawa jestem tyko, kto pierwszy zaczął. I czy to nie była jedna z zazdronych dziewczyn... heh...
A ja tylko chciałam miłości...