you'r nobody till somebody loves you...
Rozmawialiśmy wczoraj o wielu dość intymnych tematach. Mówiłam mu o rzeczach, o których nie mówiłam nikomu innemu. Może łatwiej, bo przez internet. Może łatwiej byłomu je zadać... Powiedział, że jeśli podczas jego wyjazdu, będę chciała z innym... jeśli to będzie dla mnie za dużo i już nie będę dawała rady, żebym do niego napisała... i po prostu zerwiemy ze sobą na ten czas. Nie widzę w tym sensu... Gdybym chciała, już dawno mogłabym z innym. Nie widzę go przez 5dni w tygodniu, wielu kusi. Ale ja nawet nie zwracam na nich uwagi. Odpędzam śmiechem. Lecz on o tym przecież nie wie... Więc mu powiedziałam, by go zapewnić. Byłam z nim szczera, nie wiem czy nie za szczera. Opowiedziałam mu o mojej niepewności w piątek. O tym, że kiedy się wygłupiałam z Lee, kiedy tańczyliśmy w erotyczny sposób... mogłam go pocałować. Wystarczyłoby, on by mnie nie odepchnął. Oisin to wiedział... Ale wtedy zrozumiałam, że nie chcę. Że to nie on. Fajnie jest się wygłupiać, ale to z Oisinem chcę być, jego chciałam całować. Kiedy zdecydowałam się, że chcę z nim chodzić, wiedziałam co robię. I nie żałuję... ani trochę. Napisał mi wiele pięknych słów... przez które jeszcze trudniej będzie nam sie rozstać.
Był z wieloma dziewczynami, w sprawach związku i intymności jest bardziej doświadczony niż ja. Wiem, on mnie z niczym nie popędza. Ale przecież jest tylko facetem...
6tygodni... zaczynając od jutra...