śmierć
Dopiero teraz znalazłam w sobie odwagę by w końcu o tym napisać. Te z was które mają bliskie sercu zwierzaki, zrozumieją moją rozpacz i ból...
W piątek mój florek (florysiałek, pan florysław, miłość mojego życia) został potrącony przez głupią listonoszkę, która chyba myśli, że jest w wyścigach. Biedaczysko wykrwawiło się w sekundy a ja w życiu tak nie płakałam. Cały weekend spędziłam w ramionach Marka płącząc. Moje psisko miało tylko 2latka :( Ciężko mi z tym... ale postanowiliśmy za radą przyjaciół kupić jak najszybciej nowego psa, bo inaczej zwariujemy. Dom już nie jest domem, jest za cichy, za smutny :(
Czuję się jakbym się cofnęła o 2lata, do życia bez tego małego promyka słońca latającego po domu. Ciężko mi, strasznie mi ciężko...