• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum 05 marca 2005


Prisoner...

Behind prison walls.
My head is screaming.
Behind prison gates
My love lies bleeding.
Behind prison keys
My hands are shaking
Behind prison doors
My heart is breaking
Behind prison cells
My eyes are crying
Behind prison bars
My soul is dying.

Znalazłam ten wiersz przypadkiem w książce od C.S.P.E. i poruszył moje serce...

05 marca 2005   Komentarze (3)

Zatrzymać pociąg, ja wysiadam...

Co do zarzutów mojej drogiej przyjaciółki, naty olszy. Może masz rację, że to nie fair by tak ją obgadywać, ale to może dlatego, że się tak na niej zawiodłam. Że zaczęła mnie irytować tymi karcącycmi spojrzeniami. Ty nie widzisz jej spojrzeń, ona mnie wpycha do tego samego worka co wszyscy inni ludzie. Jestem taka sama jak oni. Chodzę na wagary (Boże, RAZ!), gładę nogi na stoliku, śmieję się wraz z Charmain,  z nowego chłopaka-skończonego dupka, na 4roku. Umiem znaleść wspólny temat z każdym, nawet jeśli polegałby tylko na tym, czy do takiej i takiej bluzki będą pasować białe kozaki na wysokim obcasie. Ale podczas matmy już przesadziła. Obgaduję ją... by poczuć się lepiej. Bym zrozumiała, że jestem wartościowa i jedyna w swoim rodzaju, a nie taka jaka się czuję kiedy Gemma obdarza mnie jednymi z tych spojrzeń. A z Gemmą nidy nie byłam związana na śmierć i życie, bo gdybym była tak szybko bym się nie pogodziła z faktem, że ona już nie chce się ze mną przyjaźnić. Przyznaję, wczoraj mnie poniosło... ale na serio, wkurzyła mnie. Ciągle mnie wkurza tym swoim zachowaniem. Już nic nas nie łączy. I ten tekst podczas golfa, do Seamusa. Ja mu tlumaczę, dlaczego muszę wcześniej wyjść, a Gemma mi przerwała i powiedziała "słuchaj Seamus, ja nie wiem jak ona, ale ja wychodzę 15 po 13." Z taką pogardą w głosie. Bo ja nie mam zamiaru poświęcić klasy golfa dla H.Ecu. Bo ja postanowiłam, że zostanę o 20minut dłużej niż ona. Wszystko sobie obliczyłam i ustaliłam z panią Boyce. 15po mamy dzwonek, 25 wszyscy są w klasie (czyt. ostatni pojawia się Alan), przez następne 10minut wszyscy się usadzają i babka wszystkich ucisza. Więc takie głupoty mogłam sobie zaoszczędzić, w szczególności, że za te lekcje zapłaciłam 6dych eurasów. I w ogóle mam dosyć jego zachowania. Dlatego na breaku, gadam trochę z Yvonne i idę pogadać z Marion i resztą. To jest zaraz obok, za szybą. Gemma się wkurzyła za pierwszym razem kiedy sobie poszłam. Bo kiedyś razem chodziłyśmy gadać z Marion i Michelle, teraz się nawet nie zapytałam. Ale przeraszam, sama powiedziała "powinnyśmy mieć przyjaciół także spoza klasy". No to ja mam koleżanki, z poza klasy. Jest tak jak chciała, a ona nadal się na mnie wkurza. Niech się wkurza... "zatrzymać pociąg, ja wysiadam..."

Co do Alanka, cały dzień aż mną rzuca by iść do miasta. A nóż na niego wpadnę. Cóż... musiałam posprzątać dom, teraz czekają mnie jeszcze lekcje, więc nie wiem kiedy pójdę. Jutro pracuje, więc pierwszy raz od miesięcy pracę domową odrabiam w sobotę. Tragedia... Alan... heh... ja się obawiam natko, że on wcale a wcale w tym nie jest. Bo on może mnie po prostu lubić, a ja to źle odbieram... heh... boję się odrzucenia. Boję się, że historia się powtórzy...

05 marca 2005   Komentarze (1)

obym się tylko teraz, nie zakochała...

Do sali od H.Ecu. weszłam spokojnie, trochę wkurzona na Gemmę. Ale to nie ważne. Weszłam do klasy i miałam do wyboru, usiąść w pierwszej ławce z Keviną, albo w drugiej z Alanem. Usiadłam z Keviną. Dlaczego? Siobhain jakoś dziwnie się na mnie spojrzała, a potem na Alana i jak już opowiadałam Gandzi, ostatnio coś dziwnego się dzieje. Usłyszałam ułamek rozmowy między nią i Debbie "Alan wtedy.... szmer... a Michaela..." i ja w tym momencie się zapytałam, "a ja co?" i ta zamiast coś zmyślić powiedziała "sory, przejęzyczyłam się, chciałam powiedzieć Maria". Jasne, ale obie wlepiały we mnie oczka, strasznie podekscytowane. Ale to olałam. Tylko, że tego samego dnia, kiedy stałam pod byłą salą od w-f, wraz z Hanną, Alan stał oparty o zamknięty sklepik i gadał z .... Noelem! A musicie wiedzieć, że on ostatnio się rzadko z nimi gdzie kolwiek pokazuje. Ale to nie bylo najdziwniejsze, dziwne było to, że najpierw Alan coś nawijał i Noel na mnie lookał, potem Noel coś nawił i Alan na mnie lookał, a potem oboje coś nawijali i na mnie lookali. Więc postanowiłam, że nie będe wlewać oliwy do ognia i usiądę obok Keviny. Może sobie coś wymyśliłam, a może to ja jemu się podobam i Siobhain się skapnęła i dlatego powiedziała o tym jego byłej (bo Debbie ciąglę męczą wyrzuty sumienia i próbuje mu kogoś znaleść), ale ja nie chcę by cała szkoła trąbiła, że się w nim bujnęłam. Plotek mam już powyżej uszu. A pozory narazie trzeba zachować.

Wracając do tematu, siedziałam obok Keviny, ale oddaliłam się od mojego stolika, opierając się plecami o stolik Alana i podpierając nogi o stolik przedemną. Wszelkie notatki pisałam na kolanie. Chciałam choć troszeczkę się przybliżyć do Alana. Spojrzałam na niego i szeptem zapytałam "rozdała już zadania?" bo dzisiaj dostaliśmy nasze Task'i, czyli co będziemu musieli ugotować na egzaminie praktycznym. On na to "nie i zabroniła nam gadać pamiętasz?" ja na to "i nasz Alan się tym przejmuje?" "szczerze, to za gadanie z tobą..." i nie dokończył, bo babka nas zjechała. Dzisiaj miała być kompletna cisza... heh, szkoda, że nie dokończył ='( Kontynując moją niekończącą się opowieść, mój bidulek był chory. Nie miał humoru na dzienne wygłupy, więc w klasie na serio było cicho. Bawił się moim warkoczem (kłosem, wielbionym przez wszystkich od rana) i na serio, nie mógł się na niczym skupić. Trochę udawał, ale trochę też coś było nie tak. Po losowaniu naszych Tasków, powiedział babce po raz kolejny, że na serio źle się czuje. Ta, trochę mu nie ufajac, powiedziała by usiadł pod oknem, czyli zaraz obok mnie. Kevina była w łazience już od 5minut, i nie miała zamiaru powrócić do klasy, przez następne 10, więc ja sobie trochę z Alankiem pogadałam. "Na serio tak źle się czujesz?" tylko machnął głową i wziął łyka wody, wyglądał okropnie. "Na szczęście od tego się nie umiera" próbowałam go rozweselić, on, resztkami nie kończącego się poczucia humoru "nigdy nie wiadomo, może już jutro będziesz kupowała czarne ciuchy", spojrzałam na niego najcieplejszym wzrokiem na jaki mnie stać, i zaskakując samą siebie powiedziałam "płakalabym gdybyś umarł", na serio!! Ja tak powiedziałam! JA! On na to "nie płakałabyś, nikt stąd by za mną nie płakał" powiedział smutno, ale próbując dodać do tego odrobinę humoru. Miałam ochotę podejść i go przytulić, wyszeptać, iż z moich łez, moglo by się uzbierać całe jezioro ale... sami znacie na to odpowiedź. Kevina wróciła do klasy, pacnęła go w głowe trochę niedowierzając, że na serio jest chory. Ale ja go już widziałam udającego, teraz na serio, nie był sobą. Kolory zaczęły mu wracać po tej zimnej wodzie i powietrzu z okna. Kevina do niego, mazgrząc coś w zeszycie powiedziała "ur luv sick, aren't ya?" czyli, chorujesz z miłości, co nie? Uśmiechnął się "a żebyś wiedziała". "Oj zagoi się, zapomnisz o niej." Może mi się zdawało, ale w tym momencie spojrzał na mnie. Przez palce opatulające jego policzki. Pewnie jak zwykle, coś obie ubzdórałam.

Na matmie nie mogłam usiedzieć w miejscu. Miałam ochotę, pod pretekstem pójścia do kibla, pójść pogadać z Alankiem, bo on zamiast iść na matme, postanowił usiąść na głównym korytarzu. Babka gdy zobaczyła w jakim jest stanie, nawet nie protestowała. Kiedyś... kiedyś nie ruszałabym się z klasy, tylko dlatego, że nie chciałam przegapić Noela wracającego z nowej sali gimnastycznej. Teraz wisiało mi to. Po za tym, zazwyczaj nie wychodzę do łazienki podczas matmy, bo na to nie ma czasu. Jest to lekcja podczas której nie da się siedzieć i rozmyślać "a co gdyby tak teraz pójść do kibla i podmalować usta..." bo on nawija non stop i to bardzo interesujący sposób. Ale ja nie mogłam się skupić nawet na jego przemowie. Podniosłam rękę kiedy kazał nam zrobić zadanie na tablicy  i poszłam do łazienki. On tylko machnął głową, przecież taka uczennica jak ja nie idzie zapalić. Poszłam i udając także przed Alanem, że idę do kibla, spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Machnął główką i odpowiedział uśmiechem. No to się go zapytałam "ty to jesteś chory, czy udajesz?" on na to "po trochu z każdego" "czyli nie umrzesz? bo ja już myślałam o ślicznej czarnej sukience którą widziałam ostatno w Internationale..." On tylko się roześmiał. Poprawiłam mu humorek. W tym momencie usłyszałam pisk i spojrzałam w lewą stronę. Marion do mnie machała "kope lat!". Cholera, gdyby to nie była matma, tylko kolejny Irlandzki, znowu poszłabym na wagary. No i zaczęłyśmy gadać, zaraz doleciała do nas Kelly. Nie ćwiczyły na w-f i łaziły sobie po szkole. I Kelly patrzy na Alana "a temu pięknisiowi co znowu?" i poszła z nim gadać. My z Marion pokładałyśmy się ze śmiechu, a potem poszłyśmy do nich. Kelly wciskała mu kit, że umie prowadzić i ma samochód. Uwierzył jej! I ona zaoferowała, że go weźmie do domu. Bo to już ostatnia lekcja była i ostatnie 10minut. Alan chwycił za torbę i poszedł w kierunku drzwi ale spojrzał na mnie "Kelly... dlaczego one tak na mnie dziwnie patrzą!" zaczęłam się śmiać "Alan, ona by was obu zabiła w jej niewidzialnym samochodzie!".  Pogadaliśmy razem trochę i zmuszona zostałam by wrócić do klasy. Bo Burne może by nie zauważył, że mnie nie ma. Ale Chris albo Sean, którzy doskonale wiedziali kto tam siedzi, krzykneli by "gdzieś ty była tak długo!". Zawsze tak robią, show of'y jedne! Heh... obym się tylko teraz nie zakochała...

05 marca 2005   Komentarze (2)
Czarna-roza | Blogi