• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
25 26 27 28 29 30 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum 14 maja 2005


coś mnie wzięło na pisanie...

A za rok ma nastąpić wymiana szkół... 20osób pojedzie do Polski, potem 20osób z Polski przyjedzie do Irlandii. Połąnczenie mojego indywidualnego projektu, z projektem grupowym. O polsce, o Uni Europejskiej, o młodzieży i o tym, jak tak naprawdę, wcale tak bardzo nie różnimy się od siebie. Nie mogę się doczekać... wyjazdu. Tego, aż im pokaże jak wygląda mój kraj. I ta myśl... jak przyjemnie by było, wysiąść na lotnisku w Warszawie, zaciągnąć się mocno świerzym, polskim powietrzem i trzymać nerwowo za ramię mojego chłopaka... Alana. Nie wiem dlaczego akurat jego, ale on już od dawna siedział w mojej głowie. Powtarzałam sobie tylko, że nie jestem w jego typie, że on od kąd zerwał z Debbie, gustuje tylko w Maeve i tych panienkach... a tu proszę, myliłam się i to bardzo... Chciałabym móc, wam się pochwalić, pokazać wam ludzi z którymi chodzę na codzień do szkoły. Może, jesli wszystko pójdzie po dobrej myśli, spotkam się z którąś z was. Ciekawie będzie, w szkole rozmawiać po polsku. A może wręcz przeciwnie... sama, poznam kogoś. Jakiegoś chłopaka, który przyjedzie tutaj z projektu. Jednak najbardziej nie mogę się doczekać, tego luzu. By po raz pierwszy poczuć się między swoimi. Móc mówić w ojczystym języku, na ludzie, nie musząc myśleć o każdym zdaniu, czy gramatycznie i w ogóle dobrze to zabrzmi. Chodź raz poczuć prawdziwy luz... Nadchodzący rok, bedzie bardzo interesujący. Kto by pomyślał, że nasza szkoła aż tak się uprze by prowadzić ten projekt ze szkołą w Polsce. Od 2lat próbują, i teraz dopiero znaleźli szkołę ze sprzętem to wideokonferencji. Przypadkiem, w Strasburgu, podczas Euroscoly poznali grupe z polski. I nawiazał się kontatk. I teraz będzie kupa roboty... bo w końcu tylko ja i moja matka znamy polski i angielski. Heh... fajnie będzie...

I proszę, przeczytajcie notke pod spodem... ciekawa jestem waszego zdania =]

14 maja 2005   Komentarze (5)

złoty ptak leci wysoko, za sekundę umrze...

Nawiedził mnie stan dziwny... jakbym była uwięziona w ciasnym korytarzu, pomiedzy drzwiami do szczęścia i smutku. Nie mam klucza do żadnego z nich i nie wiem jak inaczej mogłabym otworzyć któreś z drzwi. Nerwowo poprawiam granatową, lekką sukienkę i czekam... czekam aż ktoś zauważy blask długich złocistych włosów, a potem samotnie stojącą dziewczynę o zagubionym wzroku. Nie, nie mam doła. Doła nie miałam już od dawna. Nie mam na niego czasu ani ochoty. Doła nie miałam... od kąd pożegnałam się z Noelem. Po raz ostatni. Zamknęłam już tą książkę, podarłam ją na kawałeczki, by kiedyś jako staruszka, doświadczona życiem, otworzyć niebieskie pudełko, przewiązane czarną wstążką i zobaczyć jaka ta miłość była naiwna. Spotkałam go dzisiaj... spojrzał na mnie, a ja na niego i nie poczułam niczego. Jego oczy są takie... szare... Szaro niebieskie, juz nie takie piękne. Już nie moje... i ja także jego nie jestem. Cieszę się, że to sobie wyjaśniliśmy. Bez słów, jednym spojrzeniem. Wystarczyło. Zakończyło wszystko. I jest dobrze...

Chciałabym poruszyć temat, którego poruszyć już dawno, czasu nie miałam. Mianowicie temat biseksualności, homoseksualności i ogólnie seksualności. Bez tych wszystkich kilku liter przed. Dziwi mnie świat naokoło. Krzyki "jakie to obrzydliwe". Jestem bardzo tolerancyjną osobą. Biseksualną, nie boję się do tego przyznać. Chyba... a może po prostu chciałabym wielu rzeczy spróbować... Chciałabym kiedyś spróbować jakby to było by być z kobietą. W Eire (moim opowiadaniu które piszę na www.pamietniki.bravo.pl gdzie znajdziecie mnie pod nickiem mikia) poruszyłam temat biseksualności i zagubienia wśród młodzieży. Szukania samego siebie, miłości wśród kobiet i w śród mężczyzn. Dla mnie nie ma w tym nic dziwnego, dla wielu ludzi wręcz przeciwnie. Widzą całujące się kobiety, uśmiecham się, tak sam jak uśmiecham się, kiedy widzę całującego się chłopaka i dziewczynę. Gdy widzę dwóch facetów trzymającyh się za rękę, całujących (raczej na filmach), nie widzę w tym nic dziwnego. Dla mnie to jest piękne, dowód, że miłość nie zna granic. Dziwi mnie także, że mężczyżni nie mają problemu z dwoma kobietami całującymi się na ulicy, ale mają problem, kiedy widzą dwóch facetów odbywających tą samą czynność. Nie rozumiem tego i już nie staram sie zrozumieć. Świat stacza się co raz bardziej, zabijamy to co inne, bojąc się zagrożenia. NAsz gatunek, wybił homoerectus, drugi gatunek człowieka. Dlaczego? Baliśmy się inności, inność = zagrożenie. I tak zostało. Niestety... Inny kolor skóry, inna orientacja seksualna. Gdy człowiek chodź pod jednym, malusieńkim względem jest inny, zostanie wyśmiany, obrzucony kamieniami. Może to ja jestem inna, dziwna, bo mnie rozumiem... nie rozumiem tej całej afery z rasismem, z potępianiem lesbijek i geyów. Chyba nigdy nie będę w stanie zrozumieć...

14 maja 2005   Komentarze (6)

"there r things i hav... there r things i...

Zazdrość nadal trwa. Myślałam, że mi przeszło. Zastanawiałam się, czy mnie szlak nie trafił tylko dlatego, że wcześniej był wolny i mogłam w każdej chwili się za niego wziąść. Teraz nie jest wolny i do tego chodzi z moją koleżanką i ja jej w drogę wchodzić nie będe. Chodź kto wie... mówią, że kiedy przychodzi do facetów, jestem prawdziwa suka (patrzcie odbijanie Noela Marion Mc Que, Briana Shonie itd.), boyfrienfstiller... Nie teraz. Jasne, mówię nie teraz a już planuje jak go sobie zakręcić wokół palca. Nie moje drogie... nie przeszło mi. Nie przeszło mi, chodź spędziłam wczoraj miły wieczór (oczywiście jak zwykle, w towarzystwie facetów). Miła rozmowa z Nikim, który okazał się gentelmenem i ukradł cząstke mojego serca otwierając mi drzwi, chodź to jemu się śpieszyło. Potem był cholernie przystojny chłopak, który siedział przy długim stoliku który obsługiwałam przez cały wieczór. Kolejny wychowany, gentelmen, a takich cholernie mało! I na serio... MIODZIO! Troszkę niski, ale szeroki w ramionach, cholerznie dobrze zbudowany... i jaki miły.... Ciągle się na mnie lookał, ale nie jakoś tak chamsko jak Noel, czy Owen i Donal ostatnio(taką scene mi wszkole wywalili, że heh...), tylko z takim  zaciekawieniem i uwielbiebiem... Jakby patrzył na żadki okaz kwiatu. Spodobało mi sie to cholernie. Kiedy opuściłam nóż na stół, podczas zbierania talerzy, zwyczajem Irlandzkim zaczełam przepraszać, za hałas, za bałagan i jeszcze nie wiem za co. A on lekko musnął moją dłoń (przypadkiem) i powiedział, że nie szkodzi, "Ur al rite". Kiedy się do niech uśmiechałam podczas przyjmowania zamówienia (zawsze się trza uśmiechać), odpowiedział uśmiechem i zwlekał z odpowiedzią. Kiedy przyniosłam Dessery, nawet nie spojrzał na swój truskawkowy sernik, tylko spojrzał mi w oczy. Ani razu nie wyczułam prowokacji, zaczepki, podrywu z jakim spotykam się na codzień. "It looks lovely" przeciągając słowa jak Owen dzisiaj... Oznaka, że wcale nie chodziło mu o sernik, ale próbował być taktowny. Jednego żałuje... że ta elegancja, ten takt nie pozwolił mu o zapytanie się o mój numer telefonu. lub czy może mam coś w planach przez weekend. Bo oni zostają na cały weekend, zjazd Cukrzyków... tak ten przystojniak jest cukrzykiem. Nie... obserwował mnie i widziałam, że chciał, ale nie mógł się odwarzyć. Ja nie mogłam.. zasada kelnerki, nie możesz podrywać klientów by nie mówili potem, że restauracja ma nachalne kelnerki, ale podrywaną możesz być, a kiedy oni są nachalni, ze szczezozębem w razie konieczności, gdy wszystkie miłe formy zawiodą, gdy nikt nie widzi, można przywalić ścierką. Dzisiaj znowu będzie... mam nadzieję, że przy tym samym stoliku siądą. Spodobał mi się... ale pewnie daleko mieszka. Heh...

Z Adamem, jego braciakiem i Paddym też sobie wczoraj pogadałam. Poszłam do baru trochę odpocząć i wyciągnąć z nich kilka informacji. Paddy do mnie, czy bym mu nie kupiła piwa. Ja, że nie mam kasy. On na to, ze on ma, ale czy mogłabym iść i mu kupić. I walnął tekst "po alkholu łatwiej się do mnie dobrać". Spojrzałam na Adama, ten podniósł oczy do sufitu "ty, czy on już pił?" "nie, o dziwo! Uwierzysz, piątek wieczór o on o 23 30 ani %nie miał." Paddy na serio myślał, że mi sprzedadzą piwo. Ta jasne, kiedy pracuje jego ciotka i zero młodziaków. Heh... przeceniają mnie chłopaki. Ta... dobrać się do Paddego. Do rudego głba, który po %wygląda jeszcze bardziej jak głupawy piesek. Adam też wygląda, jak złośliwe dziecko, tylko, że ja do niego mam słabość. Uzależniłam się już od naszego przekomarzania się i min podczas lekcji.

Jak widzicie... tylu facetów na codzień przechodzą tą samą ścieżką co ja. A ja budząc się dzisiaj rano, przed oczami znowu miałam jego twarz, kiedy jest zawstydzony, kiedy ukradkiem szuka jej wzorku by oboje mogli się zapewnić, że przejdą przez to razem. Przez okrzyki w szkole, przez chamskie komentarze. Ich i tak jest mało, bo to Alan, jeśli przestanie go to śmieszyć, to da prosto z pięści, a wiadomo, że Alanek jest najbardziej wysportowanym i najsilniejszym chłopakiem na roku. Heh... chciałabym, bym mogła go nazwać moim Alankiem... Kurwa... nie zakochałam się, ale pustka jest... i desperacja by się do niego dobrać, zdobyć jego serce. By był mój. Bo on do mnie ma jakąś słabość. To wiem napewno... Heh...

Teraz z innej beczki. Wczoraj rano pokłóciłam się z ojcem. Ostro, dobrze, że w drodzę do szkoły, bo nie wiem do czego by doszło, gdybym nie wysiadła z samochodu. Takiej kłótni nie mieliśmy już... od roku? O co nam poszło? O moją apaszkę na głowie, turkusowe koła i... uwaga uwaga, niebieską maskare! Raczej o makijaż, bo tatulek nawet nie wiedział, że to niebieski tusz. Wkurzył mnie. Opaski do włosów noszą już dziewczynki w mojego braciaka klasie. A to, że moja była w krzykliwych kolorach (czerń połąnczona z krzykliwym turkusem), Bosh, czym się różni krzykliwy turkus, od krzykliwego różu na głowach 9latek? Makijaż? U mnie dziewczyny z podkładem, cieniami i innymi dodatkami do szkoły przychodzą. A ja tylko tyle, że oczy pociągnę tuszem, korektorem zakryje cienie pod oczami i błyszczący się nos i pociągne usta błyszczykiem. Nic wielkiego. Ale kłótnia była... nagle wyszło z niego wszystko, co ostatnio siedziało. Przez cały dzień miałam czas by ochłonąć, kiedy przyszłam do pracy, ojciec dorwał mnie w małej szatni. Myślałam, że będzie awantura, a on mnie przytulił. Wyglądał jak mały przestraszony chłopiec. Przeprosił za dzisiaj rano, że on nie chciał, ale kiedy pomyśli, że jacyś inni faceci będą na mnie patrzeć to go szlak trafia... Zazdrosny jest, i jeszcze się nie przyzwyczaił do tego, że nie jestem małą dziewczynką. Przepraszał długo... a mi łzy w oczach stanęły. Jednak tatusiek jest kochany. Powiedział, że aż mało się nie popłakał, kiedy pomyślał, że teraz stracę do niego zaufanie, że się od siebie odsuniemy przez te jego wyskoki i że przestanę z nim rozmawiać, i nie będę mu już o niczym mówić. I, że on nie chce by tak się stało, tylko po prostu on się boi, że jak będę się wyróżniała i będę jeszcze śliczniej wyglądała, to mi ktoś krzywde zrobi... Bo ostatnio często mówił, że wyglądam jak idiotka w owym makijażu. Nazwał mnie takżę lolitką kiedy się wkurzył... ale za wszystko wczoraj przeprosił i nawet się nie awanturował gdy mnie zastał z chłopakami w barze pijacą colę (ale Adam się wydarł, że pije wódkę... dobrze, że ojciec nie zrozumiał, bo on z angielskim jeszcze taki obcykany nie jest). Powiedział tylko, że było zadzwonić by później przyjechał. Ta... a co ja próbowałam robić od 15minut? Tylko, że nikt nie odbierał! I jest teraz dobrze, i tatusiek obiecał, że nie będzie już się tak awanturował... Heh... tatusiek... kochany tatulek...

 

14 maja 2005   Komentarze (6)
Czarna-roza | Blogi