Zazdrość nadal trwa. Myślałam, że mi przeszło. Zastanawiałam się, czy mnie szlak nie trafił tylko dlatego, że wcześniej był wolny i mogłam w każdej chwili się za niego wziąść. Teraz nie jest wolny i do tego chodzi z moją koleżanką i ja jej w drogę wchodzić nie będe. Chodź kto wie... mówią, że kiedy przychodzi do facetów, jestem prawdziwa suka (patrzcie odbijanie Noela Marion Mc Que, Briana Shonie itd.), boyfrienfstiller... Nie teraz. Jasne, mówię nie teraz a już planuje jak go sobie zakręcić wokół palca. Nie moje drogie... nie przeszło mi. Nie przeszło mi, chodź spędziłam wczoraj miły wieczór (oczywiście jak zwykle, w towarzystwie facetów). Miła rozmowa z Nikim, który okazał się gentelmenem i ukradł cząstke mojego serca otwierając mi drzwi, chodź to jemu się śpieszyło. Potem był cholernie przystojny chłopak, który siedział przy długim stoliku który obsługiwałam przez cały wieczór. Kolejny wychowany, gentelmen, a takich cholernie mało! I na serio... MIODZIO! Troszkę niski, ale szeroki w ramionach, cholerznie dobrze zbudowany... i jaki miły.... Ciągle się na mnie lookał, ale nie jakoś tak chamsko jak Noel, czy Owen i Donal ostatnio(taką scene mi wszkole wywalili, że heh...), tylko z takim zaciekawieniem i uwielbiebiem... Jakby patrzył na żadki okaz kwiatu. Spodobało mi sie to cholernie. Kiedy opuściłam nóż na stół, podczas zbierania talerzy, zwyczajem Irlandzkim zaczełam przepraszać, za hałas, za bałagan i jeszcze nie wiem za co. A on lekko musnął moją dłoń (przypadkiem) i powiedział, że nie szkodzi, "Ur al rite". Kiedy się do niech uśmiechałam podczas przyjmowania zamówienia (zawsze się trza uśmiechać), odpowiedział uśmiechem i zwlekał z odpowiedzią. Kiedy przyniosłam Dessery, nawet nie spojrzał na swój truskawkowy sernik, tylko spojrzał mi w oczy. Ani razu nie wyczułam prowokacji, zaczepki, podrywu z jakim spotykam się na codzień. "It looks lovely" przeciągając słowa jak Owen dzisiaj... Oznaka, że wcale nie chodziło mu o sernik, ale próbował być taktowny. Jednego żałuje... że ta elegancja, ten takt nie pozwolił mu o zapytanie się o mój numer telefonu. lub czy może mam coś w planach przez weekend. Bo oni zostają na cały weekend, zjazd Cukrzyków... tak ten przystojniak jest cukrzykiem. Nie... obserwował mnie i widziałam, że chciał, ale nie mógł się odwarzyć. Ja nie mogłam.. zasada kelnerki, nie możesz podrywać klientów by nie mówili potem, że restauracja ma nachalne kelnerki, ale podrywaną możesz być, a kiedy oni są nachalni, ze szczezozębem w razie konieczności, gdy wszystkie miłe formy zawiodą, gdy nikt nie widzi, można przywalić ścierką. Dzisiaj znowu będzie... mam nadzieję, że przy tym samym stoliku siądą. Spodobał mi się... ale pewnie daleko mieszka. Heh...
Z Adamem, jego braciakiem i Paddym też sobie wczoraj pogadałam. Poszłam do baru trochę odpocząć i wyciągnąć z nich kilka informacji. Paddy do mnie, czy bym mu nie kupiła piwa. Ja, że nie mam kasy. On na to, ze on ma, ale czy mogłabym iść i mu kupić. I walnął tekst "po alkholu łatwiej się do mnie dobrać". Spojrzałam na Adama, ten podniósł oczy do sufitu "ty, czy on już pił?" "nie, o dziwo! Uwierzysz, piątek wieczór o on o 23 30 ani %nie miał." Paddy na serio myślał, że mi sprzedadzą piwo. Ta jasne, kiedy pracuje jego ciotka i zero młodziaków. Heh... przeceniają mnie chłopaki. Ta... dobrać się do Paddego. Do rudego głba, który po %wygląda jeszcze bardziej jak głupawy piesek. Adam też wygląda, jak złośliwe dziecko, tylko, że ja do niego mam słabość. Uzależniłam się już od naszego przekomarzania się i min podczas lekcji.
Jak widzicie... tylu facetów na codzień przechodzą tą samą ścieżką co ja. A ja budząc się dzisiaj rano, przed oczami znowu miałam jego twarz, kiedy jest zawstydzony, kiedy ukradkiem szuka jej wzorku by oboje mogli się zapewnić, że przejdą przez to razem. Przez okrzyki w szkole, przez chamskie komentarze. Ich i tak jest mało, bo to Alan, jeśli przestanie go to śmieszyć, to da prosto z pięści, a wiadomo, że Alanek jest najbardziej wysportowanym i najsilniejszym chłopakiem na roku. Heh... chciałabym, bym mogła go nazwać moim Alankiem... Kurwa... nie zakochałam się, ale pustka jest... i desperacja by się do niego dobrać, zdobyć jego serce. By był mój. Bo on do mnie ma jakąś słabość. To wiem napewno... Heh...
Teraz z innej beczki. Wczoraj rano pokłóciłam się z ojcem. Ostro, dobrze, że w drodzę do szkoły, bo nie wiem do czego by doszło, gdybym nie wysiadła z samochodu. Takiej kłótni nie mieliśmy już... od roku? O co nam poszło? O moją apaszkę na głowie, turkusowe koła i... uwaga uwaga, niebieską maskare! Raczej o makijaż, bo tatulek nawet nie wiedział, że to niebieski tusz. Wkurzył mnie. Opaski do włosów noszą już dziewczynki w mojego braciaka klasie. A to, że moja była w krzykliwych kolorach (czerń połąnczona z krzykliwym turkusem), Bosh, czym się różni krzykliwy turkus, od krzykliwego różu na głowach 9latek? Makijaż? U mnie dziewczyny z podkładem, cieniami i innymi dodatkami do szkoły przychodzą. A ja tylko tyle, że oczy pociągnę tuszem, korektorem zakryje cienie pod oczami i błyszczący się nos i pociągne usta błyszczykiem. Nic wielkiego. Ale kłótnia była... nagle wyszło z niego wszystko, co ostatnio siedziało. Przez cały dzień miałam czas by ochłonąć, kiedy przyszłam do pracy, ojciec dorwał mnie w małej szatni. Myślałam, że będzie awantura, a on mnie przytulił. Wyglądał jak mały przestraszony chłopiec. Przeprosił za dzisiaj rano, że on nie chciał, ale kiedy pomyśli, że jacyś inni faceci będą na mnie patrzeć to go szlak trafia... Zazdrosny jest, i jeszcze się nie przyzwyczaił do tego, że nie jestem małą dziewczynką. Przepraszał długo... a mi łzy w oczach stanęły. Jednak tatusiek jest kochany. Powiedział, że aż mało się nie popłakał, kiedy pomyślał, że teraz stracę do niego zaufanie, że się od siebie odsuniemy przez te jego wyskoki i że przestanę z nim rozmawiać, i nie będę mu już o niczym mówić. I, że on nie chce by tak się stało, tylko po prostu on się boi, że jak będę się wyróżniała i będę jeszcze śliczniej wyglądała, to mi ktoś krzywde zrobi... Bo ostatnio często mówił, że wyglądam jak idiotka w owym makijażu. Nazwał mnie takżę lolitką kiedy się wkurzył... ale za wszystko wczoraj przeprosił i nawet się nie awanturował gdy mnie zastał z chłopakami w barze pijacą colę (ale Adam się wydarł, że pije wódkę... dobrze, że ojciec nie zrozumiał, bo on z angielskim jeszcze taki obcykany nie jest). Powiedział tylko, że było zadzwonić by później przyjechał. Ta... a co ja próbowałam robić od 15minut? Tylko, że nikt nie odbierał! I jest teraz dobrze, i tatusiek obiecał, że nie będzie już się tak awanturował... Heh... tatusiek... kochany tatulek...