Śmieszny jest ten świat...
Miałam iść tam tylko na pół godziny. Spotkać się z nim, oddać mu te śmieszne drewniane koraliki które przesiąkły moimi perfumami... Ale gdy go zobaczyłam... nie mogłam. Usiadł obok mnie na ławce, wpatrywałam się przed siebie, na wode. Spotkaliśmy się na molu, z dala od ludzi... Zapadała po między nami co chwilę cisza... Śmieszne... bo przyszłam i chciałam z nim to skończyć. NIe męczyć się już. Nie chwytać się tonącego statku... Nie dałam rady... łzy napłynęły mi do oczu i zaczęłam się lekko trząść. Objął mnie ramieniem...
"ja... chyba nie chce tego kończyć..."
Nagle zaczęło padać, nie potrafiłam już powstrzymać łez... nie po tym co powiedział. Spojrzałam na niego, pierwszy raz tego wieczoru, tak naprawdę... I nie wiem jak to się stało ale zaczęliśmy się całować...
Potem już nie potrafiłam wyrwać się z jego objęć... i rozmawialiśmy... długo... Z pół godziny zrobiły się ponad 3... Damy sobie trochę czasu. Spróbujemy... nie jest tak jak dawniej... ale może, może któregoś dnia, będzie lepiej... Może znowu będzie mnie kochał tak jak kiedyś...