jęki ściętej głowy
Boję się... samej siebie. Kiedy mija etap ochoty chlipania w poduszkę i nadchodzi etap czarnej róży. Kiedy próbuje sobie uwodonić, że bez niego też potrafię. Kiedy jestem na niego zła i próbuje się na nim zemścić, choć przecież on i tak pewnie (miejmy nadzieję) się nigdy o tym nie dowie. I ochota by sięgnąć po komórkę i napisać do Lee... Przecież on odpisze od razu. Po tamtym piątku jego słabość się powiększyła... Niestety. Jakoś muszę sobie poprawić humor. A lodów miętowych już nie ma, czekolady nie tykam (schudłam o 5kilo... a teraz przytyłam o 1! przez czekoladę :/) traaaagedia. Pewnie skończy się na tym, że będę z kimś smsować... Wolałabym z moim kosmitą :/
Zaraz do znajomych matki babysittować ich dzieci. TRAAAAGEDIA. Za dużo czasu na myślenie, nic w telewizji. Miasto Aniołów ze sobą chyba wezmę i obejrzę po raz tysięczny. Poryczę trochę oglądając film (po raz kolejny kubeł lowód miętowych by się przydał) i mi się poprawi.
Matula pojechała do PL na 10dni u już mi jej brakuję... Jedyna kobieta z którą można się pośmiać ze strasznych głupot. Ma te swoje minusy, jak np. porządek w domu (dla mnie jest czysto, ale co tam... ja artysta jestem!) i czepianie się różnych głupot, ale tak chyba już mają rodzice. Oj co ja bym zrobiła by teraz być w Polsce... z dala od tego całego bałaganu. Ludu...
... muszę przestać siedzieć przy telefonie... i Aga proszę mi już więcej takich numerów nie robić! Tylko serce mi nie potrzebnie zaczyna się telepać!!!!