• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum 02 lutego 2005


"nobody dies a virgin, life screws us all..."-prawda,...

Przecież już sami wiecie, że u mikii albo cały dzień jest nudno, albo wszystko się dzieje na raz. A więc na matmie weszłam do klasy spóźniona jak zawsze a tu Forester (drugi nauczyciel od matmy, fajny ale surowy facet, uczy tych najmniej inteligentnych na naszym roku). Mina surowa. Wiedziałam o co chodzi. Wczoraj na matmie, Burne jak zwykle dawał nam notatki, a Sibhain wzięła Conora kome i wysłała smsa do Chrissego(tego z którym siedze na wych.), bo myślała, że on w domu jest. A on siedział na matmie u Forestera z włąnczoną komórką. Dostał smsa, Forester(tak apropo to mąż mafii) zabrał mu komórkę (takie są zasady w szkole) i zobaczył od kogo wiadomość. Od Conora, który od pierwszego roku ma z nim na pieńku. Heh... no i Forester wszedł do nas do klasy wczoraj i zabrał Conora na pogawędke. A dzisiaj znowu się pojawił, no więc pomyślałam, że to w sprawie Siobhain, że ktoś się wygadał. WIęc wyobraźcie sobie, jaki przeżyłam szok, kiedy rozejrzał się po klasie, wystawił rękę i jak Hilter wskazał po koleji na nas: Debbie, na zewnątrz, Maria, Charmain, Yvonne... Michaela... Catriona... i... Fiona. Wyszłyśmy w szoku, normalnie jak na ścięcie. Facet jak się wkurzy to ma taki głos, że włosy stają. Więc wyszłyśmy przestraszone, wszyscy się na nas gapili, co się dzieje. Forester został jeszcze w klasie, zamknął drzwi od klasy.  A my jedna przez drugą zaczęłyśmy się pytać "co się dzieje? po cholere nas wyciągnął?". Po chwili wyszła z klasy Siobhain, ale z takim opuźnieniem... nie nikt na nią nie mógł nakablować. No i wyszedł w końcu Forrester, my podenerwowane po napięcie w powietrzu było czuć jakby prąd raził nas wszystkie. I ten walnął tekst "Conor twierdzi, że jedna z was używała jego komy by wysłać smsa do Christophera, która to?" Siobhain od razu powiedziała, że to ona. Inna dziewka nic by nie powiedziała, ale ona jest na prawdę wporządku. Przyznała się, bo wiedziała, że żadna z nas na nią nie nakabluje, a nie chciała także nas wciągać w kłopoty. Biedna... tak ją zjechał, że się mało nie popłakała kiedy wróciła do klasy. A mną ciągle telepało, normalnie się tak nie denerwuje, żaden belfer mnie nie rusza. Ale on jedyny, jego spojrzenie potrafi być na prawdę miłe... ale kiedy się wkurzy, to gorsze od kary śmierci. Biedna Siobhain, na prawdę mi jej szkoda...

02 lutego 2005   Komentarze (3)

adoratorzy, a chuj z nimi...

 

Pamiętacie tego gościa o którym pisałam na poprzednim blogu? Dla tych którzy nie pamiętają, albo nie czytalimojego wcześniejszego bloga:

Seamus to taki wkurzający, brzydki, kurdupel. Który wszystkim gra na nerwach i wygląda jak listonosz Pat (pamiętacie tą bajkę? "Pat i kot, kot i pat, przyjaciele od lat"?). Kiedyś siedział tam gdzie my siedziemy na breaku i nas wkurwiał. Emme od ostatnich dziwek wyzywał i w ogóle, obrzydliwy jest. NA serio. Nikt go nie lubi, bo wszystkich wkurwia. Trochę mi go żal... Ale uwierzcie mi, taki gówniarz też by was wkurwiał. Kiedy skargi na niego do jego wychowawczyni nie działały, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. I to dokładnie "w swoje ręce". Wzięłam go za fraki i wyciłam za drzwi (bo my siedzimy w nieużywanym przejściu, który wygląda jak mały pokoik, taki malusieńki). Potem jeszcze dwa razy wrócił, ale w tedy chwytałam plecak i wyrzucałam za drzwi, grożąc, że pójdę po vice dyrcia. Polazł se w cholere. I wiecie co? DZisiaj były jego urodziny i ten chuj powiedział Tracey i Elayne(Tracey to jeszcze pół biedy, da się ją zmusić do siedzenia cicho, ale Elayne... heh...), że się we mnie buja. Przyznam, kiedy zaczął wygarniać Emmie za to, że mnie obraziła (tak naprawdę to mnei nie obraziła, po prostu nie mogła wymówić mojego nazwiska, jej to się często zdaża)ale nie ważne, wydarł się na nią. Potem do Gemmy kiedy ta wróciła oburzony powiedział co ta Emma na mój temat gadała. Tracey do mnei przyleciała i powiedziała, że powinnam mu dać pocałunek na urodziny (taka tradycja, Noelowi też niby miałam dać =P). Kazałam jej się odwalić i zamknąć jadaczkę bo na serio, nie wytrzymam. Boże, za coś mnie pokarał takimi adoratorami?!!! Najpierw Eithen, ten idiota który mi też się podobał, pożel się Boże, jacy ludzie są czasem ślepi!; potem Garry, ten mi się akurat nie podobał; Sean akurat był fajnym adoratorem ;) ; Dom który się okazał kompletnym, totalnym błędem; i teraz ten debil Seamus. Najlepiej było kiedy powiedziałam Marion, że on się we mnie buja. Ona do mnie "nie martw się, kiedyś się bujał we mnie i w Michelle i dzięki Bogu mu przeszło kiedy poznał ciebie". Pocieszające =P Potem stałam z Hanną i jej mówię, że jeśli wszystkim rozgada, że się we mnie buja to wezmę po poproszę jakiegoś gościa by dał mu wpierdol i się odwali. (Teraz mi trochę szkoda... za dobre mam serduszko, ale on mi na serio, obciachu narobi!!!). Hanna na to w śmiech "Mc Bride poproś!". Nie wiem skąd jej się to wzięło. Powiedziałam tylko "jasne, jego?! na serio będzie zazdrosny o takiego dziwaka". Potem musiałam iść... skąd jej się to wzięło, po proś Mc Bride'a. Z nią nie gadam tak jak z Gemmą, bo jakoś tak... nie chcę by wszyscy myśleli, że mam obsesje na jego punkcie. Kiedy go obgaduje to tylko z Gemmą i Catrioną, bo obie zawsze same zaczynają temat ;)

Mówię wam, jeśli ten gówniarz narobi mi obciachu to nie wiem co mu zrobię!!!

02 lutego 2005   Komentarze (3)

sny czyli kolejne przekleństwo panny mikii......

Ostatnio miewam porąbane sny. Wczoraj napisałam długą notkę, o tym jak to się przekonałam, że do Noela już nie czuję, komptne zero uczuć. Byłam o tym przekonana, w końcu na niego wpadłam w szkole i na serio, nic mnie nie ruszyło. Po prostu nic nie mówiąc, poszłam dalej. Ale jak już pisałam, ostatnio miewam porąbane sny. Do tej pory polegały na tym, że się kłóciłam z Noelem, dawałam mu w pysk albo coś w tym stylu. Czyli norma, ale wczorajszej nocy... heh. Jeśli to miało być echo moich uczuć, to sama już nie wiem co czuje i ten sen jest tego dowodem.

Zaczęło się od tego, że byliśmy na jakiejś sali pełnej małych korytarzyków na około. Ludzi było cholernie dużo, jak w kurniku. Jeden na drugim. Ja stałam z Marią, a za nami Bennie, Paddy, Duffy... i reszta. Noela tam nie było. I Maria zaczęła mnie popychać tak dla jaj, wleciałam na Benniego i tak się wszyscy na siebie popychali. Wtedy dyrcio zaczął gadać przez radiowęzęł i trochę ucichło. Myśleliśmy, że to nas będzie wywoływał do gabinetu za popychanie się między sobą, kiedy ogłosił, że wszyscy w tym roku zdali maturę. Ja już stałam trochę wmieszana w tłum, ale ciągle z chłopakami z Noela gangu, kiedy dyrcio powiedział, że 20osób zdało do Ramelton, najlepszego collegu w Angli(Ramelton to nazwa hotelu, ale wiecie jak to jest w snach). Noel był jednym z nich, ubrany elegancko, nie w bluzy z kapturem i jeansy. Po prostu jakoś tak widać było, że to już student. Obstawiony nowymi znajomymi z collegu, którzy także zdawali na tą samą uczelnie. Wszyscy zaczęli krzyczeć, tańczyć, śmiać się i cieszyć. Noel jakimś cudem znalazł się w powietrzu, na czyichś barach. Widziałam jak się ściska z Catrioną, która mu gratuluje. W tym samym momencie, jakiś chłopak bierze mnie na swoje bary, czy jak wolicie "na barana" jak to mówi mój ojczulek ;) zdaje mi się, że to ktoś Michaelo-Paddy podobny. Ciągle wpatrywałam się w Noela, który rozmawiał z Catrioną, ale ja wiedziałam o czym oni mówią, choć byli daleko. "Gdzie ona jest?" pokazała mu głową, po chwili, był przy mnie, niesiony przez tłum. Odsunął moje włosy i palcem przejechał po szyji. Wiedziałam, że go nienawidzę, że powinnam go odepchnąć. Ale tego nie zrobiłam... Jego usta zaczęły się zbliżać do moich i... się obudziłam. Pierdolony budzik...

Obawiałam się dzisiejszego dnia. Już tak czasem mam, sen który nawet kiedy o nim myślisz przyprawia cię o przyjemne dreszcze, a kiedy widzisz osobę z którą ten sen jest związany... heh, jest na prawdę ciężko na serduszku. Ale Noela nie widziałam od rana. Potem się skapnęłam, że mają praktyczny egzamin z Wood Worku. Mocki zaczynają się jutro (próbne). My próbnych w tym roku nie mamy, tak ogłosiło ministerstwo edukacji. Więc spoko, myślałam, że mi przeszło. Miałam dużo dużo więcej na głowie. Ale cóż... na lunchu poszłam poszukać MArion by jej coś powiedzieć ale zatrzymałąm się na głownym korytarzu by zobaczyć kogo tym razem opierdala dyrcio i za co. Szłam po woli, gapiąc się na zbiegowisko. Noel też się gapił i mało na siebie nie wlezliśmy... wyglądał... heh... dobrze wyglądał. Z rozczochranymi włosami, przypruszonymi drewnem, białe polo adidasa z takimi śmiesznymi granatowymi paskami po bokach. Ale te jego włoski, roztargniony wzrok... wyglądał tak nie pożadnie, że aż mną wstrząsneło. Ni w cholere mi nie przejdzie. Pociągać zawsze mnie będzie i kurwa, jakbym się nie starała, czego bym sobie nie mówiła, jaki by nie był, kocham te jego kości policzkowe, umięśnione ramiona, zaczepny uśmiech i przedewszystkim oczy. CZy go kocham? Oczywiście, żę nie. Ale kurwa, jest cholernie pociągający... Czy to źle, że ciągle tak uważam? Powiedzcie mi... czy to źle...?

02 lutego 2005   Komentarze (2)
Czarna-roza | Blogi