• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 31 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum 01 kwietnia 2005


Papież nie może umrzeć...

Cały dzień chodzę skołowana... Papież nie umrze, to za silny człowiek. Tacy jak oni nie umierają. On jeszcze ma rolę do odegrania, Bóg nie pozwoli mu tak szybko odejść, takim ludziom się nie pozwala. Ludzie się obawiają, że on dzisiaj w nocy umrze... a ja skądś wiem, że nie umrze. Kiedy wieczorem poszłam na spacer, można by powiedzieć, że rozmawiałam z Bogiem... i czuję głęboko w sercu, że Papież nie umrze. Jeszcze nam wszystkim pokarze, że wiara czyni cuda. Na onecie czytałam interesujący artykół... O Jezusie, Św. Piotrze i Papieżu... przeczytajcie. Chciałabym być teraz w Watykanie, chodź by wspierać Papieża nie trzeba stać z tymi tłumami ludźmi. To chyba pierwsza noc, kiedy cały świat duchowo, jest razem. Wszyscy się modlą w jednym celu... płaczą za jedną osobę, papież nie może umrzeć... po prostu nie może... Zapaliliście świeczkę? Ja zapaliłam, ale tutaj trzeba dużo wiecej nić jedną świeczkę... Czuję wyrzuty sumienia, kiedy ja się wczoraj świetnie bawiłam, Papież stracił przytomność... kiedy ja się śmiałam, on cierpiał... jak Jezus, za nas wszystkich...

01 kwietnia 2005   Komentarze (22)

męska swatka... i tym razem to już nie...

Trzeba cos wyjasnic. Ja z Ruairim juz gadalam, tzn. smsowalam. Wszystko sobie wytlumaczylismy, oboje od poczatku chcialismy byc przyjaciólkmi. Taka jest jego wersja ale po wczoraj juz sama nie wiem. Zreszta, ta rozmowa bardzo nam pomogla i juz gadamy na luzie. Zadnego bólu. ;)

Poszlam wczoraj na koncercik w hotelu, na rzecz szkoly mojego braciaka bo zbierali pieniadze na budowe dodatkowego budynku, a lokalnze zespoly zgodzily sie zagrac za darmoche. Poszlam z rodzicami, ale ci sie zmyli po godzinie. Ja zostalam. Nie których to zdziwi... innych nie. Bylam jedyna dziewka, na 20chlopaków. Z tego 5poszlo wcholere i sie strasznie cieszylam, bo to takie... debile.

Na początku siedziałam z rodzicami, bo The Cracked grali (Ciaran, Paddy, Dom i jako gość, Adam na perkusji). otem kiedy moi rodzice poszli do domu, a chłopaki postanowili, że trza iść pogadać z drugą grupą chłopaków, już tak zostaliśmy. Oni przysiadli się do naszego stolika. na początku siedziałam z brzegu obok Doma, potem obok Adama się z nim wydurniałam. A potem jakoś tak wylądowałam między Ciaranem, a PAddym. Ryan zawsze wydawał mi się taki... nadęty. HEhe, ale określenie. Może dlatego, że kumpluje się Conorem Carrem i tego typu chłopakami, a oni mi działają na nerwy. Tylko, że Ryan także blisko się kumpluje z Ruairim i tymi chłopakami. No i ten do mnie "a słyszałem, że ty ostatnio z Ruairim smsujesz". Roześmiałam się, taka reakcja nie oznacza nic, a zarazem wiele. On do mnie "I nawet nie przyszedł się przywitać! Zobacz, nawet na ciebie nie patrzy!" Spojrzałam na stolik obok (każdu mieścił po 10ludzi), bo nie wszyscy się pomieścili przy naszym. I tam siedział Ruairi, z ręką obandażowaną, hehe, ta rana to przeze mnie. Naprawiał sobie rower kiedy wysłałam do niego smsa, hehe. Biedaczysko. Nom i Ryan zaczął nas swatać. Ale miałam ubaw. Bawili się też moją komą, czytali smski itp itd. Adam przyniósł mini fajerwerki z serpentynami i puszczalismy je na siebie. Ryan nie nie odpuszczał. Fajnie mi sięz nim gadało. Oprócz tego, że Ruairi siedział cały czerwony i próbował nie słuchać tego co Ryan pierdolił (bo już się przesiadł do naszego stołu, obok Martina). Ja, że go nie shiftnę. I nie czyłam wyrzutów sumienia, bo sobie wszystko z Ruairim wytłumaczyliśmy, tylko, że oni o tym nie wiedzieli. Dom ciągle nam nie lookał. Był zazdrosny. Ryan wpadł na genialny pomysł "to shiftnij DOma!". "Daj se luzu, upijcie mnie najpierw, potem zobaczymy". Rayan pognał do baru, ale nie sprzedali mu alkoholu. PRacował Niki i Adama starszy braciak, Erin. Nif(menagerka hotelu) latała po sali, a ci wiedzieli, że jeśli sprzedadzą piwo osobom które nawet nie wyglądają na 18, to wylecą na zbity pysk. No więc Ryan zaczał próbować inaczej. Ciągle proponował mi, bym się z nim zamieniła na miejsca, albo z Martinem. Ale mi się podobało miejsce gdzie siedziałam. No to Ciaran się wydarł "Ruairi, chcesz się zamienić na miejsca?". I tak cały wieczór. Ludzi nie było za dużo, sami znajomi. Więc było to trochę jak prywatna impreza. Nif, menagerka się zalała w trupa i wyciągnęła mnie na parkiet. Chciałą mnie sparować, więc wyciągnęła też Ciarana. Potem Nila, bo ciaran uciekł. Potem znowu Ciarana i Ruairiego. No i ja tańczyłam z Ciaranem - jeśli można tak to nazwać, oboje pokładaliśmy się ze śmiechu, bo Ruairi tańczył z Niamh i nie wiedział co robić. Ona go obściskiwała, całowała o policzkach i w ogóle. Potem chłopaki jej uciekli i ja z nią tańczyłam. Wyrwijcie się z ramion pijanej szefowej. Ta mnie wycalowała po policzkach i powiedziała "przepraszam, ale tańcz ze mną! nie zostawiaj mnie samej, zrobię sobie obciach!". Obciach? Już się wszyscy przyzwyczaili, że Niamh w pracy jest surowa i nerwowa, ale po kilku % jest zupełnie inną laską. Nie iwem którą wolę... strasznie nachalna była ;)

A najlepsza była akcja, kiedy nagle wstałam i postanowiłam iść się odświerzyć. Chwyciłam za torebkę i idę przez salę w stronę damskich łazienek, i słyszę gwizdy i wycie chłopaków . "Go Girl!". Wracam i tak samo, wszyscy się na mnie gapili a ja im pokazałam środkowy palec to tylko zwiększyło wycie. I wiecie co usłyszałam od chłopaków, a dokładnie od Ryana? "kurwa, nie wiedzieliśmy, że z ciebie taka ostra laska". Na to  Adam "w cholere, powinniście obok niej usiąść na Artcie kiedy jej coś nie wyjdzie, ślicznie jej wtedy lata języczek". I wszyscy w ryk. Dochodzę do wniosku, że Domowi na serio jeszcze ze mną nie przyszło, Ruairiemu na serio się podobam, ale nic więcej, Martin też coś do mnie ma (dziwnie się na mnie gapił), a Ryan jest na serio spoko. Był też "mały Bennie" (Paul Benniego brat) ale poszedł wcześnie, bo Bennie po niego przyjechał (chłopak ma dopiero 12lat) i poszliśmy go odprowadzić, i zostałam okryta czyjąć kurtką. Nie wiem czyją, bo któryś ją na mnie rzucił. Już nie dochodziłam czyja, chyba Martina... Potem po prostu rzuciłam ją na stolik. Niamh postawiła mi bacardiego, nie wiedziałąm czy przyjąć, bo wiecie... ale dziewczyny z którymi pracuje (tylko że one mają po 20kilka lat) powiedziały, że ona i tak niczego nie pamięta następnego dnia. WIęc się napiłam, hehe.

Teraz smsuje z Ruairim i Ryanem. Ryan to cholerna swatka... a Ruairi jedzie do szpitala jutro na prześwietlenie ręki bo go cholernie boli. Biedaczysko...

 

01 kwietnia 2005   Komentarze (5)

czy widziałeś mych oczu cień... łez ślad?...

Chyba muszę zacząć od tego snu... o Ruairim i wczorajszym wieczorku później. Muszę go opisać póki jeszcze jest świerzy, bo dopiero co wstałam...

Wszystko działo się podczas parady. Ja szłam z moją nauczycielką od Artu i ona powiedziała "leć" i ja się uniosłam w powietrzu. Kolejna nowa moc... umiałam latać, jako jedyna. Ludzie patrzyli na mnie z niedowierzaniem. PRzychodziło mi to z trudem, unoszenie się coraz wyżej w szczególności było trudne. Leciałam za tłumem, obniżyłam lot i zaczęłam się wydurniać z Ciaranem i chłopakami(efekt wczorajszego koncertu). Leciałam tak z tłumem, bawiłam się, jak motyl. Zauważyłam Noela z chłopakami, on też mnie zauważył i nie zareagował tak jak reszta, z niedowierzaniem. Był zaskoczony, coś o mnie powiedział chłopakom. Przeleciałam z tłumem nad nimi. Potem latałam bo jakichś dziwnych miejscach, a na koniec wyrwałam Hanne i poszłyśmy spowrotem do miasta. Noel spojrzał na mnie i powiedział "nie no, tam gdzieś są sznurki" odwróciła się i do niego podleciałam. "To czysta magia". "Tak jak z miłością? tam gdzieś są sznurki". Przybliżyłam się i podałam mu swoje dłonie "zobacz sam". Nie było nienawiści, ta sytacja była wolna od jakich kolwiek negatywnych uczuć. Tak jak kiedyś... jak gdyby niczego wcześniej nie było. Zaczął dotykać moich dłoni, rąk, przejechał rąką po pasie. Ja tylko patrzyłam na niego z anielskim spokojem. "Masz coś w butach, do nóg przywiązanego". Wyciągnęłam do niego długą nogę w czarnej szpilce, chciał dotknąć, przełknął ślinę. "Sprawdzaj". W moim głosie nie było żadnego wyzwania, spokój i... rozbawienie? Dotykał szpilki, ale nie sprawdzał. Spojrzał na mnie tak jak kiedyś... przed tym wszystkim. "Ja wiem, że to już wszystko minęło. Moglibyśmy tak gadać, przyjaciele, ale... ja jestem chłopak z Brutenportu". A ja jak się okazało, tylko tyle chciałam. Byśmy mogli normalnie gadać, tak jak ja potrafię z CIaranem i tymi chłopakami. Chciałam móc się znowu z nim śmiać... jako kumple, jak kiedyś... na koszu. Spojrzalam na niego z bólem. "sory mała". Jego głos był taki... kojący, przyjacielski, pełny skruchy. Odfrunęlam kawałek i wpatrywałam się w coś za nim, on odszedł, a ja na coś czekałam. Później on wyszedł z tego budynku i powiedział "chick..." ale ja odleciałam, już się nie odwracałam. Uniosłam się wysoko, uciekłam od wszystkich. Tam znalazłam ukojenie... było mi dobrze, tak lekko... pogodziłam się z tym. Jaka ja się czułam wolna... silna... byłam po prostu sobą... I ten Noel... brakuje mi tego kogoś... z kosza. Nie tego Noela którego widzę na codzień. Jakie to dziwne, że aż taki był inny, kiedy byłam normalną laską. Do tego o 2roki niżej. Zwykła małolata z którą można spoko pogadać. A potem... stałam się TĄ polką...heh... te sny... już dawno nie było o Noelie (dokładnie od niedzieli).

01 kwietnia 2005   Komentarze (1)
Czarna-roza | Blogi