• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum styczeń 2005, strona 3


< 1 2 3 4 >

kłopoty w raju

Wczoraj nie było prądu, już miałam nadzieję, że nie będzie dzisiaj szkoły... z powodu sztormu. Nawet starzy ludzie nie pamiętają takiego sztormu jak ten. 120mile na godzine, tak napierdalał wiatr. Heh... prąd wysiadł, ale wrócił rano. Więc poszłam do szkółki. Oczywiście te chamówy zostawiły mnie samą! Yvonne, Brid, Tracey, Hannah, wszystkie postanowiły, że nie idą do szkoły, bo u nich w domu prądu nie ma. Nie mam zielonego pojęcia co to ma do wsiadania do autobusu, ale dobra tam. Tak całkowicie sama nie byłam, ale Hazel i Emma Ward... heh, no wiecie, nie dość, że drugo klasistki, to ja się znimi kumpluje tylko ze względu na Yvonne. No ale sobie z Catrioną pogadałam. Siedzę na lunchu i przyszła do mnie Catriona.

-Słuchaj, jakim cudem Chris jest w szkole, a reszty tych debili nie ma.

Zapytałam, bo rzeczywiście, dziwne to było.

-Jak to nie ma, są, tylko, że twojego skarba i Duffego matki przywiozły. Debile, myśleli, że uda im się ominąć szkołę.

Oczywiście nie mogła usiedzieć na miejscu więc stanęła przedemną i zaczęła skakać z nogi na nogę. Ona na serio, jakieś prochy chyba bierze, ciągle musi się ruszać, albo gadać. Tak samo jak MArion no i ja bardzo często, ale nie non stop tak jak one! Nom więc się jej pytam, no bo przecież ona z Chrisem ciągle nawija jak najęta

-Ty a jakim cudem, on teraz chodzi z Charlesem i nimi.

No i kobitką wstąrzsnęło i powiedziała.

-O tym chamie to mi w ogóle nic nie mów.

Uśmiechnęłam się, kiedy odwróciła się i odeszła. Catrina, heh, obraziła się na Chrisa, kurcze, aż miło popatrzeć jak się wkurza. Kiedy zniknęła za zakrętem, zapytałam Siobhain "a im o co poszło?" kiedy kobitka wróciła szybkim krokiem i powiedziała.

-Nawet nie pytaj dlaczego! Debil pierdolony, normalnie aż mi się rzygać chce. Mówię ci, że ja się kiedyś z nim umawiałam, przecież to beznadziejne, i brzydkie beztalencie jest!

No i mi opowiedziała, jak to się sprztyknęli na jakiś głupi temat i on ją nazwał głupią suką, czego nie zrobił od... jakiegoś roku. A ja się dziwiłam, że ona tak długo z nim wytrzymuje. Teraz widać, że Chris nie umie przynajmniej dla jednej dziewczyny być miły. Heh, ten Chris...

 

12 stycznia 2005   Komentarze (1)

I forgot why I even loved u...

Dlaczego... dlaczego ja muszę sobie zadawać to pytanie? Dlaczego ja, a nie kto inny? Dlaczego... dlaczego z tych wszystkich dziewczyn ciągle ciągniesz to właśnie ze mną? Dlaczego... dlaczego ja jestem tą naiwną dziewczyną która uwierzyła dzisiaj, że dałeś sobie spokój? Hmmm... sama sobie odpowiem, bo Polka ładniej wyglądała na jego liście, niż jakaś tam laska, której i tak nikt nie zna, do póki on nie zacznie jej upokorzać. Dlaczego? "Bo z tobą jest ciekawiej, krzyczysz i w góle, już przestań sobie zawracać nim głowę". Jaka Gemma jest szczęśliwa, jej nigdy żaden chłopak tak nie zaczepiał.

Weszłam taka szczęśliwa do szkoły. Nowy top, imitacja szkolnego polo, obcisła, ale nadal z kołnieżykiem i guziczkami (6 z tego tylko zapięte 2;). Czarny żemyk na szyji i słońce(naszyjnik) zwracające uwagę na mój dekolt. Pofalowane włosy, które w końcu odzyskały jasny złoty i zdrowy odcień. Tak, dobrze jest czuć się piekną. Kiedy nie przyłapałam Noela na żadnych spojrzeniach, byłam pewna, że już mu przeszło. Bo skoro Chris nie mógł się opanować na w-f, to Noel na prawdę się posunął do przodu, bo odwrócił głowę i zaczął gadać z Duffym kiedy przechodziłam niedaleko nich w sportowych biodrówkach nike i nowej krótkiej bluzeczce. Chris wybałuszył oczy i powiedział głośno "chłopaki ja spadam na w-f" jakby chciał powiedzieć "co ja tu jeszcze robię?" i poleciał ze mną na sale gimnastyczną. Wyprzedził mnie i popisując się otworzył drzwi.

-Pierwszy.

Wygłupialiśmy się przez cały w-f, a potem się na mnie niby obraził no bo wygraliśmy z jego drużyną 16:4 w hokeja bieganego. Fajnie było, wolę tego nowego Chrisa. ;)

Heh, szczęście szczęściem, ale trochę mi mina zrzędła kiedy mi Gemma przypomniała, że zostawia mnie samą na cały tydzień. Pół wtorku, środa, czwartek i piątek, bez niej. Bo chamówa jedzie do Dublina ze swoim projektem z Bussinesu. W PIĄTEK! W piątek jest pierwsza lekcja golfa, ja sama?! I 18chłopaków. No przesadzam, 10, ale ciągle... No dobra jakoś to będzie, będę nawijała z Ruarim, ale ciągle... ja chcę GEMMĘ!!! Ale trudno... heh niech będzie jak ma być. Tak sobie mówiąc wychodziłam z łazienki, po przeczesaniu włosów i poprawieniu ust błyszczykiem. Gemma się zmyła do domu na Lunch. Wredna dziewucha... prawie cały tydzień... Pogadałam z dziewczynami i Yvonne mi przypomniała, że chciałam iść wcześniej do sali od ARtu. Więc ruszyłam dupsko za piętnaście i poszłam. Wracając(o czywiście babki jeszcze nie było), westchnęłam na widok Noela i Duffego powrotu no i całego tego ich "Brutenporckiego gangu". Ale sobie przypomniałam, że ten dupek nawet na mnie nie spojrzał kiedy wracałam do szkoły, Bennie do mnie powiedział siema, ale Noel nawet nie zezował. Nie żebym żałowała! Na serio, cieszyłam się. Na reszczcie spokój. Ale znacie moje szczęście. heh... po co ja wzdychałam, niby w duszy, tak nie widocznie, ale ciągle... wywowałam wilka z lasu. No właśnie wilka który się ukrywał w... tym chamie Damianie! Wiem, że to wszystko Noel uknuł, wiem, bo znam Damiana. Za wielki z niego idiota by te wszystkie teksty sam wymyślać, i zresztą to nie jego styl. To Noel bawi się słowami, to jego styl gadki. Przechodzę obok nich, Noel zawla przejście, Jedno ramię oparte o ramę drzwi(cholera, strasznie urusł, tylko kiedy? Nie pamiętam żeby sięgał aż tak wysoko bym prawie w ogóle nie musiała się schylać pod jego ramieniem), z butelką w drugiej, a naprzeciwko niego Duffy rozłożony jak król, on nie stał, on leżał na tej ścianie. Z obojętnym wzrokiem przechodzocąc obok Noela, odsunęłam delikatnie butelkę którą trzymał w lewej dłoni tak, by mi nie pobrudziła spodni ("Lucozade, tylko dla odjechanych sportowców"-tv reklama) a jego jakby poraziło. Dotknęłam butelkę! Nie jego rękę, jestem tego pewna, bo dotykałam ją jak najmniej się da kiedy obok niego przechodziłam. Ale on płynny ruchem nachylił się jeszcze bardziej, jakgdyby chciał złożyć pocałunek na mojej szyji(która była zakryta długimi włosami, ale próbował już kiedyś ten numer na koszu, kiedy miałam odkrytą szyję). Niby normalny ruch, ale on się nie krył, że był mną zainteresowany. Damian na to.

"Mc Bride, there is ur lady, give her the X-mas kiss."

CZyli

"Mc Bride, masz tu swoją damę, daj jej Świątecznego Całusa". N. nie odpowiedział wpatrując się we mnie jak sroka w gnat, wiem bo się odwróciłam, jest gorzej niż myślałam! On na serio chciał odstawić całą tą szobkę z Świąteczno-urodzinowym całusem. A HA! Mnie tam nie było! Byłam w Dublinie! Tylko, że teraz chłop się napalił dla publiki. Aktor pieprzony, powinien dostać oskara. Chciałam mu wykrzyczeć "NIE JESTEM JUŻ TAKA NAIWNA WIĘC SPIERDALAJ Z TYMI UŚMIESZKAMI! NIE OBCHODZISZ MNIE JUŻ NIC!" Ale oczywiście, tak jak miałam go olewać to go olałam. GEMMA jak możesz mi to robić! On się ciebie boi, a ciebie nie będzie... życia nie będę miała. Znowu się zaczyna, co następne? Znowu powie, że mu dogodziłam? Że się cudownie liże? Co znowu? Że go wykorzystałam? To wszystko już było, aż boję się spodziewać co on znowu wymyśli... jestem już tym zmęczona... na serio. A czemu on się boi Gemmy? Bo jej nie zna, a Chris się jej boi, kurcze, jedyna laska która go olewa kompletnie i uważa za ostatnie gówno. To, że ja się z nim kumpluje, to już wyczyn, bo ja z nim nie chodzę... kurcze... wiem, skomplikowane to, sama się już gupię... Ale taka jest Irlandia. Ciekawa jestem jak odebrała by zachowanie w Polsce, osoba z zagranicy. Irlandii lub Anglii np.? Pewnie też dziwnie... heh... różyczka sobie idzie. Wypisałam co myślę i teraz nie będę się już przejmować Noela zachowaniem. Niech cham robi co chce, ja to z siebie wyrzuciłam i już nie będę do tego wracać. DO tego w końcu jest ten blog... by wyrzucić te myśli ;)

10 stycznia 2005   Komentarze (4)

Król wierności...

"W pokoju o sześciu uciekających mi ścianach,

O niecenzuralnej bieli,

Widzę tylko krwią wypisane imiona,

Które podążają za ścianami,

łupnięcię za łupnięciem obsacasa ostrego jak sztylet,

którym spuszczasz swym ofiarom krew

i malujesz arcydzieła.

Amelia, Marcelina, Irysa,

Jak pięknie wygląda ich krew na bielutkim prześcieradle,

Na królewskim łożu,

na którym odbywasz taniec ze swoją nową kochanką

w takt krzyku Rosaliny, twojej wielkiej miłości

Którą zastąpiła twa nowa Julia

której krwią jeszcze nie zbrukałeś,

podłogi w naszym salonie..."

08 stycznia 2005   Komentarze (1)

Niegrzeczne telefony....

Po obiadku ojczulek zaciągnął mnie do domku na zewnątrz bym mu pomogła skręcić jego własnego projektu, wysuwany blad na klawiature. Ponieważ uwielbiam takie papranie się w drewnie, gwoździach itp. zgodziłam się od razu. Kiedy przyszło do montowania, zziajana szukałam odpowiedniej wielkości gwoździ. I usłyszałam dzwonek mojej komórki, rzuciłam gwoździe i poleciałam jej szukać. Wyświetlał się i znikał "Privet number", ciekawe kto to. Odbieram z wiertarką w drugiej ręce (na baterie, mini zakupiona specjalnie dla mnie ;) )

"Skarbie, powinnaś mnie zobaczyć w tych ciuszkach..."

Nawet nie wiecie jaką miałam ochotę pobawić się w seks telefon, ostatnim razem dzwonił do mnie Noel z zamiarem owego rozbierania przez telefon. Ale to było wieki temu. Więc znacie mnie, lubię się wydurniać, a wiedziałam, że znam skądś ten głos. Michael, Garryy, Eyman... któryś z nich. Brutenporcki akcent. Już chciałam podniecającym głosem odpowiedzieć kiedy ojczulek się wydarł "kończ tą rozmowę i pomóż mi". Z samej góry i zaczął wiercić.  Rozłąnczyłam się i poleciałam mu pomuc katować biurko. Co za debil dzwoni o 21, kiedy zawsze jest coś do roboty. Noel zawsze dzwonił około 23-24, kiedy leżałam w łóżku, albo po prostu miałam chwilę dla siebie. Wtedy się zabawialiśmy, a tak musiałam bez słowa się rozłąnczyć i lecieć na górę. No i już cham nie zadzwonił, jego strata.

Ale wiecie, to nie był dosłownie Seks telefon, tylko takie "niemoralne propozycje" i pierdolenie gościa w stylu"i teraz rozpinam spodnie, mam na sobie chamsko czerwone bokserki" a ja na to ściągaj dalej. I ja tak ciągle gadam, ściagaj dalej albo a jakiej firmy, albo żeby bardziej opisywał jak ściąga tą koszule. A potem kiedy on się pyta co ja mam na sobie odpowiadam "tylko czerwoną bieliznę" albo "tylko czarną bieliznę". Po jakimś czasie zaczynam sobie z niego jaja robić i się rozłąnczam kończąc "i królika na głowie". Heh, szkoda, że tym razem nie było tak wesoło... heh...

08 stycznia 2005   Komentarze (2)

Przekleństwo przekleństwa...

"Brocząc nogami w kałużach łez,

Nigdy nie odwracasz się w tył.

Nigdy nie patrzysz na twarze kwiatów,

Których płatki brutalnie zraniłeś.

Mnie zraniłeś,

I zostawić chciałeś.

Lecz się zatrułeś,

Trucizną kolców czarnej róży.

Przekleństwem jesteś

I jako przekleństwo zginiesz,

Nigdy nie zaznając smaku spełnionej miłości

W morzu łez swych ofiar..."

 

05 stycznia 2005   Komentarze (1)

Mordercze myśli

Zastanawiam się, co się ze mną dzieje... Znowu mam za dużo czasu na myślenie. Za dużo słów, za dużo myśli, za dużo tematów nie poruszonych... Samotność boli... zabija... myśli mordują... Nie mam jak się wyrwać, za oknem leje, wieje, kolejny zimowy Irlandzki sztorm. Już nie wytrzymuję... Chyba wskoczę pod kocyk, i poczytam książkę... ale już nawet czytać mi się nie chce. Wczoraj miałam kryzys, pytałam sama siebie, czy jestem ładna. A mi się to nie zdaża. Od razu sama na siebie nakrzyczałam, że nie można się wpędzać w kompleksy. Wiecie co, mi się zdaje, że ludzie którzy wariują to albo mają za dużo wolnego czasu, albo za mało... Idę, za nim na serio zwariuję i zacznę pisać o rzeczach nie istotnych.

05 stycznia 2005   Komentarze (1)

krople łez udeżające o szybe...

05 stycznia 2005   Komentarze (1)

potok nic nie znaczących słów...

W myślach odbyłam wędrówkę w tył. Odwróciłam się po raz kolejny i spojrzałam na to, co zostawiłam za sobą. Cały rok kłótni, przykrych i miłych słów, czas łez i uśmiechu... Jednak miło minął mi ten czas. Postanowienia? Nie bawię się już w postanowienia. Postanawiamy sobie coś i już w lutym o tym zapominamy. Ci silniejsi wybierają jeden punkt i się niego trzymają, ale jeden, a nie dwadzieścia pięć, z listy trzydziestu. Pomyślałam sobie, że nie warto rzucać słów na wiatr, zrobię to bo tak powinnam. Bo wszyscy inni mają jakieś postanowienia to i ja powinnam jakieś mieć. Ja postanowień się trzymam, tych które "postanowiłam" sobie miedzy sylwestrem 04 i 05, i jestem szczęśliwa. Szczęśliwa z tego, że udało mi się przestać jeść po 20 i od teraz juz nawet nie mam apetytu o tej porze, nawet kiedy widzę jedzenie. Z tego, że udało mi się zmienić znowu na tą silną mikię. Z tego, że nie dałam po sobie jeździć, wyszkoliłam nasze szkolne kundle, słynne pieski z Brutenportu na tyle, że od nie których usłyszałam "sorry" słowo dla nich nie znane, ale ja ich  go naczyłam. Nie jestem zadowolona z moich wyników w szkole, zawsze może być lepiej. Ale już sobie kiedyś postanowiałam, po prawie się z tego, poprawie z tamtego. Ja sobie nie będę postanawiać, ja to po prostu wykonam, jako obowiązek a nie wolną wole. Bo ja nie "mogę", ja wręcz muszę.

Tak wkraczam w nowy rok, silniejsza, zmieniona, ja, panna mikia, wasza nowa, czarna różyczka.

01 stycznia 2005   Komentarze (1)

Sylwek, alkochol i późne smsy

Zdjęcie z Londynu po wybiciu północy (w Polsce juz 1:00)

Na Sylwka przyjechali do nas znajomi z Tiperary. Polska lekarka z dwójką córek, pomyślałam sobie, że będzie fajnie poznać jeszcze jakąś polke mieszkającą w Irlandii, choć ona mieszka dopiero od nie dawna. Wcześniej już rozmawiałyśmy przez telefon i tłumaczyłam jej trochę zachowanie w Irlandii. Wkurza mnie troche, szczerze mówiąc. Ale wytrzymam z nią przez te 3dni. Z takim nastawieniem będzie jej trudno. Śmieje się z Irlandczyków i ich beznadziejnej natury, ciągle mówi jak ją wkurzają tym, że się dużo pytają. Ja wiem, często komentuje nature Irlanczyków, ale jej się wszystko w nich nie podoba i wszystko jest beznadziejne. Ich wspaniałe cechy gościnności, bycia przyjacielskim i tym, że interesują się twoim życiem, chcą się dużo nauczyć o twoim kraju, traktuje jako "Głupie i beznadziejne zachowanie". Już tego nie komentuje, ale już teraz widać, że będzie jej ciężko. Irlandczycy nie lubią agesji, nie są do niej przyzwyczajeni, do nich trzeba spokojnie, zimnie, stanowczo, ale nie agresywnie. A ona z tego co opowiada, tak agresywnie się właśnie zachowuje.

Oj co ja tam piszę o takich głupotach. O Sylwku trzeba pisać! Z Neta wysłałam smski z życzeniam Noworocznymi do wszystkich osób w mojej książce z numerami w komie, które wydają mi się na tyle bliskie, że należały im się te życzenia. A więc było ich trochę, z tego jednego smsa wysłałam do Ruariego, bo wiedziałam, że on sobie od razu nie pomyśli, że ja na niego lece, wie, że jesteśmy kumplami i w przeciwieństwie do Domnicka na nic więcej nie liczy. Ustawiłam tak, by wysłały się równie o północy. Tak mi było łatwiej, bo mam 300darmowych smsów z neta, miesięcznie i i tak wykorzystałam tylko 20 w grudniu... hehe. 

Ten Sylwek był cienki. W tym roku, zamiast się uchlać winem musującym (potocznie tutaj zwanym "szampanem" ale i tak najlepszego piłam w hotelu!) upiłam się Bacardi Breezerem, nie pamietaj już ile wypiłam butelek. Biedna mikia, przecież ja normalnie nie pije, ale to było pyszne! Jeśli jaki kolwiek alkhol będę piła w przyszłości, do Bardi Breezer Watermelon (arbuzowy), albo Pineapple(ananasowy). Trochę podpita poszłam spać o 3nad ranem, choć może około 4... już sama nie pamiętam, pamięć mi szwankuje. Słuchałam muzyki do późna i czytałam książkę. No ale około 1 zaczęły przychodzić smsy z podziękowaniam i txt w stylu "Same to u" i thanx. Było ich dużo, no ale dostaje smska od Ruariego "Rite bac at ya baby!" zaczęłam ryć ze śmiechu, to pewnie przez ten alkohol... w następnym smsie ta sama treść i podpis "been out drinkin" trochę pomieszał słówka, to se także popiliśmy, hehe. Chłopaki kiedyś tak się uchlali, że zaczęli się całować, jak mi to Ruari opowiadał na w-fie(oboje nie ćwiczyliśmy) to kładłam się ze śmiechu. Wysłał mi jeszce 10smsów i dwa razy zmienił treść, może trzy, i po kolei dostałam smski o tej samej treści. On się na serio uchlał. Po tem zaczął do mnie dzwonić, ale ja nie byłam w stanie odebrać, choć szczerze nie chciało mi się wstać, po koma mi spadła na ziemie. A ten i tak krótko dzwonił, pewnie znowu tak się uchlali, że mieli zamiar proponować mi spotkanko w pubie. JAsne, mnie by może i wpuścili, bo ostatnio facet sprzedał mi Barardi Breezera i nie prosił po ID, ale wtedy byłam z matką w Pubie, Gemma i jej matką, więc alkohol był dla nich. No więc tak wyglądał mój sylwek.

Za to w dzień było ciekawie, ale to wcześniej opisałam i mi notę szlak trafił bo to cholerstwo kazało mi się znowu rejestrować. Miałam mały wyskok z Ovenem, który kiedy stałam prze kasie, a on obok mnie przechodził chciał mi przejechać łapką po udzie(miałam na sobie spódnicę w ten ziąb!) ale ja cwana, znam za dobrze ten numer zwany "a la Ross" i także "przypadkiem" dostał po łapach. Faceci... za dużo sobie pozwalają! Gary to tak zaczął się z jego zaskoczonej miny ryć, że i mi się udzieliło. A Oven wkurzony i zmieszany spieprzył ode mnie jak najdalej, może nie umie czytać moich spojrzeń tak jak Noel, ale to spojrzenie zrozumiał. Kiedy mikia jest wkurzona... oooo lepiej trzymać się z daleka.

Szczęśliwego Nowego roku wszystkim życzę!

01 stycznia 2005   Dodaj komentarz
< 1 2 3 4 >
Czarna-roza | Blogi