• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum listopad 2005, strona 1


< 1 2 3 >

Don't ya wish your girlfriend woz hot like...

"...czyżbyś była aniołem?"

 "Niestety, tylko kobietą."

 "Anioły nie powinny kłamać."

 "Cóż, są wyjątki."

Poranna zmiana w pracy. Przespane 5godzin. Mogłobyć mniej, gdybym została w hotelu na "drinka". Nie wiem jak się zwlekłam z łóżka, doczołgałam do łazienki i przedewszystkim, jak się umalowałam. Dopiero mocna, czarna kawa postawiła mnie na nogi. Do pracy weszłam już świerza, uśmiechnięta... i jak się potem dowiedziałam, piękna. Tak jak wczorajszy dzień był tragiczny i pod koniec chciało mi się już płakać... dzisiaj wszystko się wyjaśniło, dzisiaj wszystko było... wspaniałe. I jak tu nie być optymistką? Poranek jak każdy inny. Oprócz pewnych wypadków, wszystko ciągnęło się wolno, spokojnie... Jedna para weszła, dostała herbatę i kawę, zjadła śniadanie wyszła. Druga para, znowu, herbata, kawka, jedzenie i poszło. Lecz kiedy ja pracuję, zawsze coś musi się wydażyć. Podnoszę wzrok, przedemną 4młodych facetów. Uśmiech na ciemno-różowych ustach, nieopanowany, zalotny. Aż się chciało zagryść wargę. Jeden z nich był prawie, że równy mojemu ideałowi. Spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się. Jego kumple od początku nie odrywali ode mnie wzroku. Caren pod nosem przeklęła i też się uśmiechnęła.

"Chłopaki, chyba właśnie dzisiaj spotkaliśmy dwie najpiękniejsze dziewczyny w tym mieście". Tani podryw, pokiwałam głową jak na małe dziecko. Uśmiechnęłam się jak do małego chłopca. Caren uciekła do kuchni. Ja taka nie jestem. Nie spłoszycie mnie chłopcy. Dwóch o kruczoczarnych włosach, jeden blondynek i jeden wysoki, nie za piękny, ale też nie brzydki, taki nijaki... z całej 4najmniej pociągający. Czyżbym was zaskoczyła mówiąć, że on najwięcej gadał? Wzięłam do ręki czerwony długopis, przyzwyczajona do tego typu spojrzeń.

Kelnereczka: can i have your room number please?
On: OO7, babe.

Kolejny poblażliwy uśmiech. Ich śmiech i komentarze szkoda, że wczoraj do nas nie wpadłaś. Prawie, że idealny facet przeprosił za kolegów. Nieśmiały, wychwany? Kolejny cwany facet. Poleciałam na to. Kolejne podrywy, pytanie kawy czy herbaty? i odp tylko jeśli z tobą piękna. Już dawno nie mieliśmy takich klientów. Podałam herbatę, komplementy, pytanie czy się do nich dołączę. A potem Facet Prawie, że Idealny spojrzał na mnie swoimi pięknymi niebieskimi oczami. Dla niego mogłabym być aniołem. Dla niego, mogłabym wiele. Spojrzenia, gdy ich mijałam, jaki ona ma piękny uśmiech. Karcenie samej siebie, przestań się do nich uśmiechać, przestań odpowiadać na zalotne spojrzenia. Wbijanie paznokci w dłoń by nie uśmiechnąć się gdy ideał zaczął śpiewać "Don't Ya wish your girlfriends woz hot jst like her". Czekali by się ze mną pożegnać. Don't Cha tuż nad uchem.  W końcu poszli, zaczął się ruch, a ja już nie miałam okazji by się uśmiechnąć. Scysja z babą z recepcji, która jest tylko recepcjonistką, a ważni się jakby była menagerką hotelą. :\ Z mgłą przed oczami leciałam bo ta się darła, że klienci czekają w wejściu. Stanęłam tuż przed nimi. Wrócili po szklaneczkę wody. Wysoki bajerant i Pan Prawie, że Idealny. Dwie? Niech będą dwie. Obiecali, że przyjdą się pożegnać za nim wyjadą.

Bajerant: Gdzie się wczoraj bawiłaś wieczorem?
Kelnereczka: Pracowałam.
Bajerant: A więc byłaś grzeczna. Ja byłem bardzo niegrzeczny.
Kelnereczka: Bad Boy...
Pan Prawie, że Idealny: Byłem gorszy. Diabeł i Anioł...
Kelnereczka: Keep Dreamin'...

Gdybyśmy byli na barze i byłby wieczór, któregoś ramię już dawno oplatałoby mnie w pasie. To właśnie taki typ facetów. Typ który mnie cholernie pociąga. Znowu zapieprz, kolejna scysja z tą głupią babą. W końcu sobie poszła, ludzie się wynieśli. Oparłam się o stojak z winami, wzięłam głęboki wdech. Wrzody naprawdę kiedyś mnie wykończą...

Excuse Me...

Podniosłam głowę, podniosłam powieki i dmuchnięciem pozbyłam się kosmka włosów z przed oczu. Spóźniony klient. Uśmiechnęłam się ładnie, tak jak trzeba, sprawdziłam czy jedzenie jeszcze ciepłe, zrobiłam herbaty. Niby mam przerwę, niby 15minut temu przestaliśmy wydawać śniadania, ale co tam. Miły był, wychowany, przystojny. Facet pod 30. Akcent z Północnej Irlandii, przed nim pewnie kilka godzin jazdy samochodem. Krótka, kulturalna rozmowa. Na temat wczorajszej imprezy, alkoholu i jego braku (była mała afera, bo w Irlandzkim barze Guinessa zabrakło :P). Na temat wypadku w Belfaście i ślicznej pogody na dworze. Dobrze od czasu do czasu porozmawiać z kulturalną osobą. Wróciłam z mlekiem. Uśmiech który już tyle razy dzisiaj widziałam. Widzę, że już poznałeś naszą ślicznotkę. Przepiękna jest co nie? Obiecał, że wróci i wrócił. Siedział rozparty w krześle, przy stoliku. A więc to także jego kumpel. Trochę starszy od nich... Szkoda tylko, że bajerant, nie Ideał.

Kulturalny facet( kolejny cwaniak, który mnie podszedł): Dasz mi swój numer?
Kelnereczka: Przykro mi, ale nie.
Bajerant: a mnie dasz?
Kelnereczka (czemu by się nie zabawić): może...
Bajerant: Usiądziesz z nami?
Kelnereczka: Teraz jestem w pracy, ale może po pracy.
Bajerant: I taka mi się podobasz jeszcze bardziej.

Prawda jest taka, że wszystkie miałyśmy przerwę, a Caren właśnie w tej chwili przygotowywała tosty dla nas, byśmy i my mogły zjeść brekfasta. Spokojnie mogłam z nimi usiąść, ale wolałam grać trudną do zdobycia. Grać... ja taka jestem. :] Udawałam, że coś robię. Jego uśmiech i głośne komentarze. Potem przyszedł on, oparty o duże okno z głową lekko opuszczoną. Delikatny, piękny uśmiech. "Don't Cha...". Krótka rozmowa z nimi wszystkimi. Potem problem i prośba pomocy. Który z nich najlepiej się ubiera. Pan Ideał oczywiście. Luźne jeansowe bojówki, superowa bluzka która oplatała jego cholernie seksowne mięśnie. Pożegnanie, wyciągnięta w moją stronę komórka. I błąd... czemu nie dałam mu swojego numeru? Nawet jeśli to Bajerant zapytał, bo żaden inny się nie odważył. Caren mnie skarciła... Jestem za porządna. Nie powinno się dawać numeru klientom... to nie etycznę "głupia, było olać etykę". Smak grejfruta w ustach i wysłanie całusa w ich stronę gdy odjeżdżali samochodem. Obiecali, że wrócą... nie wiem dlaczego, ale im wierzę. Następnym razem rzeczywiście, oleję etykę. Bo aż szkoda... heh... jestem za porządna. Lecz niedługo ktoś mnie złamie... Wystarczy jeden wybryk i ta dziecięca mądrość odejdzie. A wtedy... bosh...

Don't Cha...

Potem pytania, czemu nie przyszłam wczoraj wieczorem, czemu się z nimi nie napiłam. Może dlatego, że moje oczy nie chciały patrzeć jak Orla wisi na Aaronie, jak wpycha mu język w usta, po pijaku. Może dlatego, że 2godziny snu to za mało. 5to już i tak malutko. Może dlatego, że Arusia nie było i nie miałabym kogo kokietować? Może właśnie dlatego, że wszyscy byli by sparowani... a ja sama? I tylko sms "wszystkiego najlepszego doll". Na tyle mnie stać. Odsunęłam się od Orli... cóż, zdaża się.

Don't Cha...!

13 listopada 2005   Komentarze (5)

Make me an Ice Cream :P

Jestem nie do tego świata. I ja się dziwię, że nie mam faceta? First Sirius Lady, kofana, masz rację. Pozwól, że cię zacytuję ... młodszych ci wspanialsi szukają dziewictwa, a u starszych ci gorsi w ogóle sexu..." Kofana... świętą masz, rację. Mówiłam wczoraj, że zachowanie chłopaków w szkole, jest chore. Winie ich, do cholery, a to się powinno winić te dzieciaki! Małe dziewczynki. Fe! Wczoraj późnym wieczorem się dowiedziałam, że nie tylko Alan się lizał z 12latką (no dobra, dziewczyna nie długo skończy 13lat) i nie tylko ją obmacał, ale jeszcze ta mu zrobiła loda. Najśmieszniejsze jest to, że Alan nawet jej nie prosił, laska sama aż się do tego rwała. Może gdyby to była inna dziewczynka, nie uwierzyłabym. Ale po tej małej dziwce, wszystkiego można się spodziewać. Bosh... ja w jej wieku latałam za starszymi, ale ludzie! jeśli jakieś lody były mi w głowie, to tylko miętowe! Ja nawet teraz, w wieku 15lat nie robiłam nigdy loda i w najbliższym czasie nie mam zamiaru. Alan się tłumaczy, że był kompletnie zalany. Wierzę, on zawsze jest kompletnie zalany. Chyba, że mu na jakiejś lasce zależy i to on musi się o nią postarać. Wtedy tylko kilka na pewność siebie :]

Co do drugiej części twojego komentarza i cytatu który tutaj umieściłam. Też się zgadzam! Bo wiecie co, Aaron przespał się z Orlą. Nie rusza mnie to. Powiedział mi dzisiaj Paul, jego dobry kumpel. Przyjaciel Adama i Nikiego, nie wiem czy przyjacielem nazwałby go Aaron. Mamuśka zakupiła Aaronowi paczkę kondzi, a ostatnio zniknął jeden. Kiedy zapytany przez Nikiego gdzie tego kondzia wcięło, Aaron oblał się rumieńcem i jak idiota odpowiedział "nie wiem". I już wszyscy wiedzieli. Oczywiście ten się zapiera, ale skoro Adam twierdzi, że oni z Orlą nie raz zostali przyłapani na... ekhm... no to chyba można być pewnym, że Aaronek już prawiczkiem nie jest. Pogratulować Orli rozdziewiczenia naszego Węgielka. Ja chyba na serio jestem jakaś staromodna, czy coś. W wieku 12lat nie robiłam lodów, a faceci którzy mnie pociągają szukają dziewczyn które zaspokoją ich seksualnie :/ I weź sobie znajdź takiego dojrzałego... skoro im wszystkim tylko jedno w głowie. Heh... To nie tak, że z tym mam zamiar czekać do ślubu. Bo wiem doskonale, że nie wytrzymam. Ale jeśli miałabym to robić z chłopakiem, to tylko z takim którego kocham i z którym już trochę jestem... Choć tak naprawdę, to Bóg jeden wie, co ze mnie wyrośnie :P

Doszłam także do wniosku, że starzy na serio lecą na nasze dziewictwo. I chyba najlepszym sposobem samoobrony jest powiedzieć, że już nie jesteś dziewicą :] Choć to może obrucić się przeciwko tobie i facet wręcz przeciwnie, będzie jeszcze bardziej tobą zainteresowany. Więc... wiecie co, najlepiej, trzymać się od nich z daleka. W ogóle udawać, że nie istnieją. Tym którym to się uda, zapłace 400euro. Bo mnie napewno się nie uda.

Jestem na głodzie. Tak moje drogie, na cholernym głodzie. Przeraża mnie to. Mówią na to burza hormonów. Pewnie tak. Ale ja jestem jak kurna, pies gdy widzi sukę która ma cieczkę. I taką straszną mam ochotę na starszego faceta. Na doświadczone usta i dłonie. Bo ja chyba nadal czekam na tego faceta, który przyprze mnie do ściany i brutalnie pocałuje. Którego dłonie dokładnie by wiedziały czego szukają, a usta nie błąkały się. I w cholerę, brakuje mi Arka... Nie wiedziałam, że kiedykolwiek to napiszę :/ A kiedy mi Mario powiedział, że zostają na święta, serce mi podskoczyło ze szczęścia. CZyli mam czas... czyli, w cholere... czuję, że coś będzie. Bo jak nie to zwariuje. Jestem na cholernym głodzie... potrzebuję faceta... a kiedy jestem na głodzie... zazwyczaj kończę robiąc coś głupiego :/ Potrzebuję faceta... Ay...

12 listopada 2005   Komentarze (6)

Don't Cha...

Bosh... nie mogę uwierzyć w to co się z tym światem dzieje. Albo inaczej, co się dzieje z facetami z mojego roku! Dzisiaj doszłam do wniosku, że ja jestem dla nich za stara! To, że co drugi miał romansik z jakąś małolatą, to wiem. 3klasistki, norma, zawsze się umawiali z o rok młodszymi, 2klasistki, dobra... ujdzie. Ale pierwszo?! Cholera, o 4lata młodsze? Przecież to dziewczynki! 12latki!!! Cóż... powaleni są. Choć przyznam, wszystko co było łatwe i nagie, zostało wykorzystane :] Kiedy dzisiaj Eyman zapytał się mnie czy shiftnę Alana, odpowiedziałam "wiesz, ja chyba jestem dla niego za stara" i odeszłam śmiejąc się. Pedofile jebane :P Jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, by 4klasista lizał się z pierwszą, po prostu nie etyczne! Ale cóż... nasz rocznik łamie wszystkie reguły =/ A potem się faceci dziwią, że my wolimy 20latetnich facetów Przepraszam, to to samo! 12latki, wolą 16-17latków, 15latki wolą 20latków! Świat wyraca sie do góry nogami. Skoro ich pociągają małe, płaskie i w ogóle... to proszę bardzo :] Tylko mnie się to wydaje troche... chore?

Dzionek przemiły. Nie wiem kiedy zleciał. A lunch... aż się uśmiech na ustach pojawia. Uśmiech którego nie mogę powstrzymać. Nie wiem co widzę w Alim, ale w nim jest coś takiego... Ten jego charakter, ja potrzebuję takiego faceta... Właśnie takiego jak on. Siadłam w moim ukochanym kącie, on przy swoim ukochanym karolyferze zabierając mi kawałek ławki na którym trzymałam rozłożone nogi. Chamstwo! Musiałam nogi podsunąć pod siebie. Mnie było wygodnie, ale Aliemu nie. W końcu na jęczenie Aliego, że wbijam mu buty w udo i że jestem jędza bo robie to specjalnie (ta jasne), Ashley powiedziała bym mu położyła nogi na kolanach. Tak oboje będziemy zadowoleni. Wcześniej to ona tak siedziała, ale już jej się znudziło. Dobrze, że Ashley ma chłopaka i ma 19lat bo inaczej byłabym o Aliego zazdrosna :P Uśmiechem przyzwolił mi, bym położyła na nim moje długaśne nogi. Nawet nie wiecie jak było przyjemnie.   Ali wyjął zapaliczkę z kieszeni (znowu) ale tym razem nie próbował mi podpalić spodni (uczy się na własnych błedach) tylko jeździł nią po moim kolanie, łaskocząc mnie. Na początku nie mógł go znaleść (nie wiem jakim cudem) i wzniósł okrzyk "jakie ty masz chude nogi! nie mogę twojego kolana znaleść!". Ja, naiwna dziewczynka zastanawiałam się po co mu moje kolano. A więc łaskotał mnie to w jedno to w drugie, a ja cicho chichotałam. Dzięki Bogu, nie umiem chichotać jak mała dziewczynka :P Ali spojrzał na mnie, bawił się świetnie "patrzcie, Michaela się podnieca!". Gdybym ja mu tak jeździła zapalniczką, też by się podniecił :P Potem rysował jakieś znaki na moim udzie, mówiąć, że słoży mnie w ofierze diablu. I tak przez pół godziny bawił sie moimi nogami. Bawił się też w lekarza i robił mi masaż kolana :P Nie pytajcie :P Było cholernie przyjemnie. (powtarzam się). Myślę, że coś może być. Bo to takie uwielbienie przez nienawiść. Kłócimy się i droczymy ciągle, ale kofamy się :] hehe :P

Mniejsza o facetach. Dochodzę do wniosku, że moja klasa jest wspaniała :] Jak zawsze, klasa w której jestem ma najlepsze osoby na roku :P Nie ma klasy, żebyśmy się z jakiegoś powody nie śmiali. Dzisiaj zaczęliśmy Chemie (dzięki Bogu, bo Biola już mi się znudziła), a naucielka od Chemi jest zajebista :] Zaczęliśmy gadać o Viagrze i jak została odkryta :P albo raczej jej skutki uboczne. Wtedy wyrwał się Chris Walsh

"Od Viagry można umrzeć! Taki facet w  Meancrana umarł bo przedawkował. Przez tydzień nie mogli zamknąć trumny!"

Popłakałam się ze śmiechu. Chris może i jest show manem, ale w cholere, jak on już jakiś tekst walnie, to poszczać się można. Ponieważ zostali z Alanem rozłączeni (bo Alan strzelił jakiś głupi tekst i wten sposób miał być ukarany) na pół klasy wydzierali do siebie teksty. W ten sposób dowiedziałam się, że Chris kręci z Marią. Skąd to ja wiedziałam, że prędzej czy później skończą się liżąc na kanapie w dyskotece? Chyba już kiedyś pisałam, że każda dziewczyna która z Chrisem siedzi na lekcji, posadzona tak przez nauczycielke, w końcu skończy z nim kręcąc? Są oczywiście wyjątki, czyli kiedy siedzi z dziewczynami które są dla niego za brzydkie :P za ciche :P albo są to takie, które się tylko kują i nigdzie nie chodzą :P a więc nie ma szans by się Chris do nich zaczął zalecać. Chris z Alanem zaczęli sobie dogryzać, który się liże z mniejszą laską, a który z underaged. Faceci i te ich popisy :] Nawet babka miała ubaw :] No i muszę przyznać, że dopiero listopad a my już jesteśmy bardzo zgrani. :] Heh... fajny ten dzionek był :]

Be happy...

 

 

 

10 listopada 2005   Komentarze (5)

shut up... don't SAY u luv me... MAKE luv...

Nie będę pisać o pojebanych dniach w szkole i o tym, jak to robimy wszystko i nic. Ani o tym, że czas mi przepływa przez palce. Albo, że wczoraj zrobiłam z siebie idiotkę wywnętrzając się przed facetem. Albo jak to dzisiaj zapieprzałam na boisku, mam kontuzję nagarstka (po raz tysięczny w mojej karierze sportowej :P) , albo np. że skakałam na dmuchanym zamku-górze z 10powalonych ludzi, takich jak ja, jak to się spieliśmy na samą górę, a potem wszyscy spiep... się na sam dół. Nie wiem kto pierwszy poleciał i kto pociągnął kogo, ale wiem, że wylądowałam na Aaronie i Ciarinie, a na mnie Adam, Niki i Paula. Jeśli mówimy o Aaronie to powiem tylko tyle, że jebie mnie już ten gościu. Dobra, bawiliśmy się razem świetnie, ale tak jakby nie razem... Schodząc z zamku, w mokrych skarpetkach przejechaliśmy się po wykładzinie szukając swoich butów i w pewnym momencie nogi mi się rozjechały na boki i zawisłam na jego swetrze, a on mnie podtrzymał, ale kurcze... znowu tak... pusto. Ta pustka w jego oczach mnie wkurwia. Albo inaczej, wkurwiała. Teraz mnie nie rusza :] Bo już nie chcę nic od niego. Nie on dla mnie, nie ja dla niego.

Nie... nie napiszę o tym wszystkim co się dzisiaj działo, ani o ciąży mojej kumpeli(w żartach), kłótni kto jest ojcem. O podpalaniu i psikaniu się perfuami... o zbiorowym gwałcie i ukrywaniu się przed dyrciem. O zbitej szybie i panicznym śmiechu.

Nie moi drodzy... ja napiszę o tęsknocie... o tym, że boję się o samą siebie. Bo ja gdy widzę faceta, nie myślę już, jakby było fajnie gdyby mnie przytulił, spojrzał w oczy... wyszeptał kocham cię. Jakby to było trzymać go za rękę, spacerować i rozmawiać. Leżeć na łóżku i miętosić w dłoni jego koszulę. Śmiać się tak z niczego. Słyszeć kocham cię. Ja gdy widzę faceta, zastanawiam się jakby to było czuć smak jego ust. Zastanawiam się, czy umiałby mnie dotykać. Gdy widzę faceta, patrze na niego jak na zdobycz jedno wieczorową. I dostaje szału. Bo tu już nie chodzi o Areczka, już to zrozumiałam. Tu chodzi o jakiekolwiek faceta, na którego lecę i który byłby w stanie pozbawić mnie tej tęsknoty. Bo ja już nie chcę tulania się w szkole, szturchania i droczenia. Bo ja chcę czegoś dojrzalszego. Może dlatego tak mnie ciągnie do starszych facetów? Boję się, na prawdę, boję się o siebie. "Powiedz rodzicom, że jedziesz na wycieczkę :] i przyjedź do mnie", gdybym miała 17lat, 18, wsiadłabym w autobus i pewnie już bym u niego była. I pewnie zrobiłabym coś głupiego, taki romansik kilku dniowy. Propozycji tyle, a ja nie mogę ich przyjąć. Bo jestem mądrą dziewczynką. Tylko gdyby był taki na miejscu... nie wiem, czy już taka mądra bym była.

I sen... tęsknie... za przyjacielem. Tęsknie za Adrianem. Łzy pod powiekami... ślady łez na policzku... kiedyś. Bo to co mi się sniło, jest nie możliwe. Bo on tak po prostu nie wyśle smsa, nie napisze na gg. Bo on... zniknął... i wiem, że już nie wróci... Nie patrz w przeszłość... tylko, że ja mu obiecałam, że nigdy o nim nie zapomnę... powiedział, że kocha... a takich rzeczy się nie zapomina... heh...

 

09 listopada 2005   Komentarze (5)

łzy w świetle słońca, są jak krople...

Zagryzam delikatnie wargę i przymykam oczy. Widok uśmiechniętych twarzy, oczu zwilżonymi łzami, ta wiara i miłość w ich oczach. Dla wielu ludzi z mojego roku spotkanie z N.E.T. ( National Evangelization Team)  na retreat było od tak, by nie siedzieć w szkole i się nie kuć. Na początku tylko poznanie się. Śmiech i krótka rozmowa. Zabawa... a potem wyszedł Adrian i opowiedział nam swoją historię... w jaki sposób on znowu uwierzył w Boga. Nie... nie było to prawienie kazań, tak trzeba, a tak nie. To nie byli nawiedzeni ludzie... W oczach każdego z nich widziałam, że oni naprawdę wierzą. Wcale nie tacy starsi... 19, 20 lat. Ludzie tacy jak my. Misjonarze z kanady. Uuu... brzmi poważnie. Ludzie w chabitach, albo biednie ubrani, z jedną małą torbą na plecach. Mówią ci "grzeszniku musisz się zmienić! Ja o to głoszę słowo Boże...". Nic bardziej mylnego... Ludzie którzy widzieli wiele. Wychowani w Chicago, w stanach, z przeróżnych miejsc w Canadzie, Australii. Chcieli poczuć się bliżej Boga, poznać ludzi takich jak oni. Pokazać innym, co to wiara. Ludzie tacy jak my... Im wystarczy ciepłe i suche łóżko i jedzenie. Ze sobą mogą mieć tylko jedną walizkę i torbę. I tak wędrują po Canadzie, wyruszają do innych krajów. Przez kilka miesięcy z tą samą grupą ludzi z którymi po pewnym czasie zaprzyjaźniasz się... stajesz się nierozłączny. Ludzie którzy wierzą w to co ty. Przerwa pomiędzy szkołą, a studiami. Głoszą słowo Boże. W Rapie, kawałach, sztuczkach magicznych, krótkich przedstawieniach, w kabarecie. Potem poprzez swoje własne doświadczenie... opowiedzenie swojej historii. Łzy w ich oczach... a potem szybki uśmiech. "Wiara, że ktoś był przy mnie, kiedy wszystkich straciłam... tylko dzięki jemu, jestem teraz z wami".

To co mówili, dało mi dużo do myślenia. Spojrzałam w tył... kiedy byłam sama, rozmowa z Tym Na Górze :P mi pomogła. Ciągle z nim rozmawiam... sama o tym nie wiedząc. Nie umiem się modlić, wyrzucać w powietrze słowa formułki wyuczonej na lekcji religii. Oni mi pokazali, że tak nie trzeba. Czasem samo uczucie, tego ciepła, łzy piekące pod powiekami... Czasem to jest silniejsze od modlitwy. Kiedy siedzieliśmy w małych grupach, porozrzucani po różnych pomieszczeniach w centrum młodzieżowym, wszyscy byli cicho. Wszystkie dziewczyny... nie chciały mówić. Nie chciały rozmawiać. "Strata czasu". Ja wiedziałam, o czym Hanna mówi. Może to był jej akcent, jej śliczny głos, szczery śmiech i jej zdenerwowanie... Może to sprawiło iż pragnęłam ją bliżej poznać. Zrozumieć... Ona rozumiała mnie. Reszta nie rozumiałą... Strata czasu... Otworzyłam się... "ja wierzę...". Wspomnienia i łzy w oczach. Co się ze mną działo? Już dawno tak się nie czułam... Tak łatwo nie wzruszyłam... Ale coś było w powietrzu. Coś co czuli tylko ci, którzy chcieli czuć. Potem poszliśmy do kościoła... po jednej osobie w ławce. Muzyka... "możecie się pomodlić, tradycyjnie, tak jak was nauczono w kościele; możecie po prostu porozmawiać z Bogiem, z Jezusem; albo po porostu wsłuchać się w treść piosenek, zróbcie jak chcecie, tylko proszę, nie przeszkadzajcie innym...". Uśmiechnęłam się do Andiego, odpowiedział ślicznym uśmiechem. Przymknęłam oczy, szybko zaczęły piec. Nie wiem gdzie ten czas zleciał... wpadłam w jakiś delikatny stopień medytacji. Liderzy, czyli ludzie z N.E.T., siadali z indywidualnymi osobami i modlili się wraz z nimi i za nich. Ja byłam ostatnia... Hanna przyszła do mnie z Cler, ponieważ byłam ostatnia zabrały mnie do cichego miejsca, gdzie mogłyśmy się razem pomodlić. Małego pomieszczenia gdzie przebiera się ksiądz. Uklęknełyśmy w trójkę, Cler położyła dłoń na hanny ramieniu, Hanna położyła swoją dłoń na moim. Przymknęłyśmy oczy i Hanna modliła się głośno. Dziękowała Bogu za to, że się spotkałyśmy, że miałyśmy szanse się poznać, znaleśc kogoś kto rozumie. Heh... za mój uśmiech, szczerość i za to, że jestem taka otwarta. Za piękne serce... Łza popłynęła po moim policzku. Za to samo dziękowałam Bogu podczas medytacji. Przytuliłyśmy się "Thank you." W jej oczach też były łzy. Szczęście... tak się nazywa to uczucie w środku. Potem wymieniłyśmy się mailami. Poczułam, że to chyba jest, co chciałabym robić po szkole... Po kościele większość ludzi pobiegła w deszczu do autobusów. Mała grupa po deszczu pobiegła spowrotem do budynku młodzieżowego by pomóc posprzątać salę. Dla mnie to była tylko wymówka, chciałam jeszcze chwilę pogadać z grupą. Nasz nowy ksiądz dołączył do naszej kończącej modlitwy, a potem grania w nogę :P tak dla jaj. Kiedy staliśmy i się żegnaliśmy, ks. Nigel zapytał czy chciałabym to robić w przyszłości. Czyżby czytał w moich myślach "nie wiem ojcze, ale czuję, że to chyba coś dla mnie". Uśmiechnął się "moim zdaniem pasowałabyś idealnie". Nawet nie wiedział, jaka ważna dla mnie była jego opinia. Uwielbiamy sobie dogryzać podczas religii, w szczególności wtedy, kiedy drugie nie potrafi się przyznać do błędu. Może wyjadę do Canady i dołączę do N.E.T. Kto wie? Już dla samego poznania fajnych ludzi i faktu, że robisz coś ważnego; warto. :] O to oni, N.E.T. Ta dziewczyna, pierwsza z lewej, w pierwszym rzędzie z przodu do Hanna. Ta z czarnymi włosami w ostatnim rzędzie, to Kelly. A drugi od lewej w środkowym rzędzie to Andy :P Cholernie fajny chłopak :] z takim mogłabym być :P I muszę wam powiedzieć, że kiedy się widzi ludzi z dużego świata, a nie z tej wiochy w której jestem, widać wielką różnice. Inne spojrzenie na świat, inne marzenia. Oni chcą i będą czymś. Zupełnnie inni... faceci to już w ogóle. Nie rozumcie mnie źle, ale irlandzcy faceci... to trzeba tu mieszkać by mnie zrozumieć.

Po raz kolejny cieszę się, że mam paczkę. Ubaw na lunchu mieliśmy po pachy, kiedy chłopaki pokombinowali, nastękali się i znaleźli wtyczkę od dwóch samochodzików dla dzieci :P takich co jak się przycisk naciska to się bujają w przód i w tył. Pierwszy który wsiadł do zielonego samochodziku był kofany wariat czyli Ruairi. Potem była scena ze SCARY.MOVIE4, w roli głównej Fiona S. (moja dobra kumpela z byłej klasy), a roli drugo planowej Biały traktor! Do you wanna have a ride, do you wanna have a ride, do you wanna have a ride on the tractor?! Tak, to jest piosenka tytułowa. Potem była scena ŚWIRÓW3.1/4 czyli Wszyscy chcemy się przejechać na traktorze! Ach te dzieciaczki... Ten z lewej to Daire, w biały to Ryan, Ruairiego przyjaciel. A ten pośrodku to jakiś debil który się przyplątał z ulicy :P a tak na serio, taki tam dupek :P

Co do wczoraj... spędziłam go miło sama z Ruairm :] ogladając Gothica i 7deadly sins. Potem rozmawialiśmy...długo... myślę, że ten facet byłby w stanie mnie w sobie rozkochać... gdyby się tylko postarał :]

A Aruś wyjeżdża już jutro na urlop. Myślę, że to się skończy. To coś w jego oczach. Tutaj jestem echem tego co miał w polsce. POjedzie tam, spotka przyjaciół, wyrwie jakąś ładną polkę. Po co mu ja? Wyżyje się i wróci :] Cóż... życie :]

07 listopada 2005   Komentarze (4)

Kobieta, grzech w pełnej okazałości...

Cholera, ja to mam pomysły :] Zwali mi się do chałupy cała moja paczka, a ja co? Całą noc nie spałam, jadę na tabletkach przeciwbólowych, bo oczywiście okres dostałam! Ja wam mówię kofane, to jest pokuta za grzech Ewy. Niby podczas Chrzcin zostajemy rozgrzeszone, ale to jest właśnie ta pokuta miesięczna! Ludu... I wiecie co? W ogóle nie czuję potrzeby wypindżenia się. Dżinsy, normalna bluzka i łapciochy w króliczki. Potem jakiś horrorek i główka oparta o męskie ramie. Może nawet policzek wtulony w czyjegoś t-shirta i mocno przymrużone oczy podczas krwawej sceny. I żadnego alkoholu! Po pierwsze, alkohol by mnie zabił przy ilości i sile tabletek jakie biorę (lekarz mi wyraźnie powiedział, że mnie alkohol albo jedna tabletka więcej niż zapisał, zabije :P). Po drugie nie chcę zbierać trupów z podłogi i już na pewno nie chcę przetrawionych i zwróconych resztek jedzenia! A FE!

A polsa tv siadła, talerz od cyfry nam sie rozpierdolił... co ja biedna zrobię, no co? Rzucę się z mostu... z liną przywiązaną do nóg :] Yuuuuuupiiiii...

[gdzieś tam w dole wodospadu...]

06 listopada 2005   Komentarze (7)

IT'S NOT A FASHION STATEMENT, IT'S A FUCKING...

...black is the kiss the touch of a serpent son... it ain't the mark or the scar that makes you the one...

Zakupiłam prześliczną kurtkę...  kolejne pieniądze wyciągnięte z bankomatu. Koniec... ostatnia zakupiona przeze mnie rzecz. A wszystko po to by się podobać samej siebie... by się podobać facetom. I jebie narzucany mi styl i jebie wszystko i wszystkich. Jestem inna i tego nie zmienię... "she's a crazy polish girl, you know Corina? a pretty polish girl". Jestem inna... czyżby właśnie nie to pociagało pana Noela? Pana Duffego, Conora, pana Daniela, albo raczej panów Danielów dwóch, czyżby to nie było właśnie to, co tak pociąga facetów? Co pociąga Arka... Ta inność? Ten brak przesłodzonego różu. Te zielone oczy pociągnięte szarym cieniem i czarną kreską? Ten idealny układający się t-shirt z napisem rebel, ciemne jeansy i trampki. MCR dudniący ze słuchawek. Zielony cekinowy kwiat wpięty w koka, jedna z moich fryzór do pracy... zielony, kolor moich oczu... nie róż... Nie chcę się zmieniać, nie chcę być taka jak lalki na ulicy. Jak laski za którymi szaleją faceci... Zapytacię jaką kurtkę sobie kupiłam? Biało, czarno, czerwoną kurtkę, motorówkę. Szkoda, że nie ze skóry, ale na taką jak ma Niki mnie nie stać. Co tam będę wam opisywać. Zrobiłam zdjęcie, jako takie, bo samej sobie trudno się robi zdjęcia :P O to moje ŚLICZNOŚCI na mnie, choć uwierzcie mi w realu to jest dopiero coś :P Leży idealnie. A to tył mojego CUDA, już nie na mnie :P Poszłam do hoteliku bo miałam kilka spraw do załatwienia i przy okazji chciałam się pochwalić tatkowi i Corince kurteczką. Ojciec, że fajna "ale czy ona nie jest dla faceta?" roześmiałam się, nie widział jej na mnie. To damska wersja tej kurtki!!! Corina była zauroczona "jak zwykle, oryginalna" :P Arek nie widząc z daleka podszedł do nas żeby zobaczyć o co tyle szumu. "czyż nie jest śliczna?". Nareszcie... uśmiechnął się tak jak wczoraj, a zarazem tak... poważniej. "Wypasiona, teraz tylko motor i dajemy" :P moja odp

No tak, teraz tylko znajdę sobie faceta z motorem.

On:

po co ci facet, kup sobie motor. Co nie Rysiu? Ja też kupie sobie ścigacza i będziemy z Miśką dawać po Dungloe, co o tym myślisz Rysiek?

Heh, cieszę się, że mają taki dobry kontakt. Poradziłam ojcu, żeby zaczął już strugać dla nas dwie trumny. "Ja jeżdżę bezpiecznie", taa... ale ja nie :P Taki inny przy moim ojcu... tylko w spojrzeniach coś było... ale nie przy Rysiu :] Przy Rysiu zarywów nie będzie... tylko kiedy znowu nie będzie Rysia? Heh... cóż... kiedyś w końcu Rysia nie będzie :P Zazdrosnego ojca :P Szturchnęłam go kilka razy, obdarowałam prześlicznym uśmiechem wybłyszczykowanymi ustami. Lookaj chłopcze, patrz chłopsze... daj mi  trochę czasu, a kompletnie mi odbije i będziesz mój... nie ważne co mówią inni... będziesz...

A jutro imprezka u mnie w domu. Miało być WELL COME BACK PARTY dla Hanny, która dzisiaj miała wrócić ze szkocji. Właśnie... miała. Pozpraszałam dziewczyny, Ruairi chłopaków. Ale główka mi podpowiedziała by zadzwonić do Hannny i sprawdzić czy już wróciła. Koma wyłączona... dziwne. DZwonię na domowy, odbiera jej matka "ale Hanna nie wraca do środy"... środy...ŚRODY!!!! Ale i tak będzie fajnie. Pooglądamy DVD, powydurniamy się jak zawsze. Będzie Fiona i Joanne i Bóg tylko wie ilu facetów. Ruairi ma pozapraszać i jak widzę, niby nikt nie może, a potem wszyscy się zwalą i będę miała pół roku! Cóż... przed 10 muszą się wynieść, bo mój ojciec wraca z pracy :P Oj, ciekawie będzie... z moją paczką :P

...say goodbye to all the heart you break... and all tbe cyanide you drunk..."

I dostałam zadanie od mojej siostry duchowej z Koszalina. Mam rozkochać i zjeść serce pewnego Karola. Zrobię to z przyjemnością, takich przystojniaków jak on lubię najbardziej :] Mniaaam [oblizuje usta]...

 

 

05 listopada 2005   Komentarze (4)

Dangerous romance...

In a midle of a gun fight, in centre of a restaurant, the say come with your arms rised high... well they neva gonna get me...

W tle leci My Chemical Romance (zaraziłam się od madelle), uśmiecham się sama do siebie i żałuję... żałuję, że nie siedzę teraz w barze. Wieczór w pracy który jak zwykle stawia na nogi, a zarazem odbiera sił. Dzisiejszego wieczoru na kuchni pracował Arek, Konrad (jak ja już go dawno nie widziałam!) i Corinka moja kofana. Ojciec w domku pilnował braciszka. Jeśli Aruś szczerzy zęby kiedy ojca nie ma, to mieszanka jego i Konrada kiedy ojca nie ma, jest zabójcza! Aruś nagle stał się strasznie pewny siebie, w końcu miał kumpla któremu tez podobały się małolaty. Tak, Konrado poprosił mnie o numer Lisy. Powiedziałam, że nie dam. Kiedy mnie ślicznie poprosił, powiedziałam, że zapytam się jej najpierw czy mogę. Wiedziałam doskonale, że powie nie. Ona ma 15lat, on 22. Ona ma chłopaka (jemu to nie przeszkadza). Wariat! Corina do niego "Lisa ma tyle co Michaela! Umówiłbyś się z nią?" Konradowi nawet powieka nie drgnęła "Yea". Bosh... Wariat.  Lisa ma chłopaka!!! Cóż, numerku nie dostał :] Wiecie, śmiechy chichy, spoko. Ale kiedy okrążyli mnie kiedy wpierdalałam zupę i wpatrywali się jak sroka w gnat, lekko się wkurwiłam, a zarazem speszyłam. O co im łazi? Arek do mnie "co tam? co powiesz?". Co mam powiedzieć, wpierdalam zupę z bułką! Uśmiechał się do mnie od ucha do ucha, aż nie mógł tego opanować. I weś tu w spokoju jedz zupę, kiedy wpatruje się w ciebie dwóch facetów, z tego jeden z szczerzozębem, a drugi śmiejący się jak chichotka (on tak ma, ciągle się ryje pod nosem).

"Maleńka, wiesz, że wcale nie jesteś taka mała?" ulubiony tekst Arka. A i jeszcze "tak? a nie wyglądasz". Tak, na początku była złośliwośc, jak zwykle. I głupi śmiech Konrada. Oj, chłopcy. Potem Aruś odważył się na więcej, na komplementy. Aż mnie to zaskoczyło. "Wyglądasz przepięknie" i ruchami podkręślił dokładnie co mu się podoba. Wpadłam do Coriny "ty, mam coś na bluzce?" spojrzała na mnie "nie kochana, wszystko jest perfect." Od kiedy Aruś prawi mi komplementy na temat mojego biustu? 8 Nie mogłam opanować uśmiechu, kiedy patrzył na mnie (kiedy tylko weszłam do kuchni) i wietrzył zęby. Wariat... i dziwny tekst... że on musi pogadać z moim ojcem na mój temat. Zapytałam się, co takiego zrobiłam, on na to, że nic, nie o tym chce z nim pogadać. Już mu ojciec kazał wrócić za 5lat. 5lat... ja chcę go teraz :P

I know u like me... i know you do... I know you want it, it's easy to see...

Te je go podchody, popisywanie się... tego mi trzeba. Takiego podrywu, takiego cwaniarstwa. Zapytałam się ich, ile latek by mi dali, gdyby nie wiedzieli, że mam tylko 15. Odp Konrada

"20, może nawet 22" <= przesadził, ale w końcu to Konrad, on ma powalony umysł

Odp Arka

"18 po kilku piwach, może nawet więcej niż 20".

Uśmiech na ustach, odeszłam śmiejąc się pod nosem. Pamiętam ich minę, jego i Maria, kiedy Remi im powiedział, że mam tylko 15lat. Po 2tygodniach podwalania sie do mnie, Remi powiedział im, że jaja sobie robił. Ojciec ich ZAPEWNIŁ w tym, że są dla mnie za starzy. Cóz, Arkowi to chyba nie przeszkadza :] gdyby tylko nie ten ojciec wciąż mnie pilnujący.

I jak się o mnie skarb troszczył "uważaj, talerze gorące". Wcześniej dostawałam jakąś złośliwą odpowiedź. Nie myślcie sobie, że wpatruję się w niego, jak mała, zakochana dziewczynka. Bo starszy facet zwrócił na mnie uwagę. Nie... ja lubię zwodzić  facetów. On do mnie "jaka ty śliczna jesteś" ja na to "a ty ślicznie kłamiesz". I ciarki na skórze, kiedy przechodząc obok siebie, otarliśmy się barkami "nie rozpychaj się tak". Znowu uśmiech. Na około pełno miejsca, ale oczywiście specjalnie stanął tuż pod moim noskiem, a ja specjalnie przeszłam tak by się o niego otrzeć. Propozycja picia z nimi wieczorem, "ale przecież odprowadzimy cię do domku, oj ale chodź...". Cóż, wiedziałam, że nie ma szans. A wiedziałam, że gdybym została... cóż :] Na pewno byśmy nie gadali. Heh.... wiecie co jest najśmieszniejsze? Nie wyobrażam nas sobie w związku, ja po prostu bym z nim nie wytrzmała. Mam ochotę na przygodę, na niego... nic więcej. Jak w tym śnie. Ale tym razem nie na seks :] z tym jeszcze się powstrzymam. :]

Ojjojoj... co to będzie moi drodzy? Czy dostanę to czego chcę? Zobaczymy...

 

05 listopada 2005   Komentarze (3)

we belong together...

Kilka dni nieobecności... kłótnia, mała obrażona dziewczynka... porzucona, odsunięta nie kochana... zaraz potem kilka smsów od tej samej osoby... uśmiech na ustach, nie ma to jak pocieszenie faceta który cię kocha. Nawet jeśli nie przyzna się do tego sam. Ach ten Ruairi... Potem smsy od Neila. Stęsknił się za naszymi kłótniami. A przez chwilę myślałam, że on naprawdę mnie nie lubi... 15smsów i doszłam do tego, co się stanie 15 grudnia (bo powiedział, że coś mi się stanie). On mnie zamorduje... Cóż... skoro zostało mi tylko 40dni, czyli 960 godzin muszę się wziąść za gwałcenie facetów, w końcu zostało mi tylko 57600minut życia! Heh... ci moi wariaci... I już się nie gniewam i już nie jestem zła i szczerze? Doczekać się nie mogę poniedziałku :] Powrotu do szkoły.

Jestem szczęśliwa... oczy się śmieją, zagryzam wargę ze szczęścia. Co się wydażyło? Nic... choć tak wiele. Płyta od przyjaciela z polski... 17minut filmiku o ich pobycie w Irlandii. Łzy w oczach i wspomnienia... 4dni, a tak się wszyscy do siebie zbliżyliśmy. Heh...

Ciepło w sercu... chciałabym przymknąć powieki i znowu śnić, tak jak śniłam dzisiaj w nocy. Niby takie głupie... ale pełne miłości, namiętności, uczucia... Dla was pewnie głupie... dla mnie... podnoszące na duchu. Nie oczekuję, że to przeczytacie, piszę to tylko dla samej siebie... By jeszcze przez chwilę móc śnić...

 Cisza... głowa oparta o ramię przyjaciółki, na około ludzie pogrążeni w czytaniu, paleniu papierosa... Drewniane ławy, ściany... Osoba dzieląca mnie i jego wstaje i wychodzi, nogi podkulone pod siebie rozprostowywuje na ławce. Sukienka podjeżdża lekko do góry, łapie go na wzroku. Pragnienie tak straszne, by mnie dotknął... Spragniona dotyku dojrzałego faceta takiego jak on, dotyku jego szorstkiego policzka na skórze. W jego oczach i po powstrzymywaniu się by na mnie nie patrzeć, widzę, że chce tego samego.  Facet wyglądał jak Jude Law (proszę się nie śmiać), ale aktorem nie był. Sen jak scenariusz jakiegoś filmu. Dzieli nas tak wiele, z dwóch światów. On, ten który chwilę wczęśniej rozmawiał z panienkami wyglądających jak młode dziwki. Nie uśmiechający się, zamyślony, znudzony, a tak pociągający. Elegancki, modny... Facet za którym wzdychają wszystkie kobiety, a on jakby znudzony tym faktem, nawet nie zwraca na nie uwagi. Kilka szybkich słów, jakby musiał. Teraz siedział tuż obok. Jednodniowy zarost dodający mu tej pikanteri... Wyprostowuję prawą nogę by było mi wygodniej. Słońce odbija się od mojej młodej i świerzej skóry. Nie mogę go mieć... on nie może mieć mnie. Za młoda, jakby to wyglądało... Przez niechcący trącam go czubkiem sandała. Przymykam oczy, kiedy kładzie dłoń na mojej stopie, palcem gładzi nagą kostkę, z pod przymrużonych powiek, widzę, że się zastanawia... A potem już tylko jedwabie, łoże, ciemność i smak jego ust... Szybkie zapinanie płaszcza, szybkie kroki przez asfalt. Cisza. Po robocie. Uparta ja, uparty on. Silni... oboje dostaliśmy czego chcieliśmy i co? Koniec? Wykorzystana, zraniona? Nie. Biegnę za nim... uparta... łapie go za dłoń, patrzę w oczy. Usta się nie uśmiechają, nigdy się nie uśmiechają... ale oczy.. tak... Do ręki dostaję worek białego proszku. "To ty masz mnie znaleść". Mój diler... tylko czy narkotykowy? pytanie "gdzie", odpowaidam mu coś i odchodzi uśmiechając się lekko. Dostałam czego chciałam. Potem list, znalazł następną. I widok jak w wskakuje do wody za piękną kobietą. Jak jego usta wypowiadają słodkie słowa, jej cichy śmiech. Podrywacz... Casanova... Znalazł starszą ode mnie tylko o kilka lat. Dojrzalsza... Łapie ją w swoje duże dłonie, obejmuje w tali, którą pewnie mógłby objąć samymi dłońmi. Jest piękna, jeszcze piękniejsza niż ja. Zaciąga ją gdzieś... uśmiecha się do niej, sztuczny uśmiech, by ją zdobyć... Nie czuję nic, nawet kiedy wiem, że robią tą... Nie on będzie następny... Potem patrzę na siebie stojącą na brzegu tego jeziora, wpatrujących się w nich... widzę samą siebie przez ekran telewizora. To był film... ale echo uczucia pozostaje...budzę się.

Uśmiech na ustach, patrzę na księżyć za oknem i znowu opadam na poduszkę. Kolejny sen, plaża... gorące słońce... Wysportowany facet o kruczoczarnych włosach. Atakuje mnie od tyłu, szybkimi ruchami wyuczonymi na kursie samo obrony, uwalniam mu się. Śmiejemy się oboje. Znowu wiezi mnie, nie mogę uciec.... nie tym razem. Reszta siedząca na ręcznikach, grająca w siadkówke śmieje się z nas. Kładzie mnie na piasku i przytrzymuje nogami. Co teraz? Podchodzi do nas prowadzący programu, wypowiadam imię chłopaka o kruczoczarnych włosach, mojego ideała... podnosi mnie z piasku i przyciąga do siebie. Patrzę mu w oczy, prowadzący wręcza nam kopertę. Młody mężczyzna uśmiechający się szczerze od ucha do ucha. On też to zauważył. To coś, co przed chwilą wybuchnęło pomiędzy mną i tym chłopakiem. Obok stoi dziewczyna o krótkich ciemno brązowych włosach. Nienawiść w jej oczach aż kłuje. Ona także dostaje kopertę. Wyjazd na weekend do hotelu, prywatny basen, kolacja... (wszystko w mignięciach, ja wam to składam do kupy :P). Ona ma jechać jako przyzwoitka (nie pytajcie), aż jej damy kartkę Dissmissed (nie kapuje o co w tym wszystkim chodziło więc nie pytajcie, to sen). On uśmiecha się do mnie ciepło, obejmuje lewym ramieniem w pasie. Nagle stoimy na zimnej marmurowej posadzce w hotelu. Przytulam sie do jego białego t-shirta, umięśnionej piersi, czuję się bezpieczna. Przydzielają nas zadania, mój ideał dzieli nas na dwie grupy, tak będzie szybciej "szkoda, że nie mogę zostać z tobą" wypowiadają moje usta. Podnoszę lekko głowę, to napięcie, ta potrzeba smaku jego ust. Patrzę mu w oczy, rozchylam lekko usta, pewna, że zaraz mnie pocałuje, a on mówi coś, wiem, że nie chcę. CZyżbym odebrała źle jego sygnały? Idiotka. Delikatnie wysuwam się z jego ramion, uśmiech gaśnie. Jestem silna... dam radę, ale boli... Biorę do ręki plakaty i zaczynam je przyklejać na ścianach hotelu, podchodzi i pyta czy wszystko w porządku. Nic nie jest wporządku. Uśmiecham się sztucznie i odchodzę. Idzie za mną... Przyciąga do siebie, to przyjemne uczucie... kocha... kocha... KOCHA! Całuje, a ja czuję w całym ciele to przyjemne ciepło. Po raz pierwszy czułam sie tak wspaniele. Choć to był sen... Gdy się obudziłam, zrozumiałam, że gdzieś tam musi ktoś taki być. Ktoś kto pokocha, w czyich ramionach poczuje się bezpieczna i nie będę musiała się martwić o nic... Skąd się biorą sny? Mówią, że plecą je anioły... Moje... napewno :]

04 listopada 2005   Komentarze (3)

let her be loved...

A mnie ciągle śmiać się chce. Jaki dziwny jest ten świat. Jaki dziwny jest ten los, który jednak pcha nas do przodu. I pcha innych na nas. Rozmawiałam wczoraj na gg z dwoma bardzo bliskimi mi dziewczynami. Z jedną z nich rozmawiałyśmy dlaczego nie mogę być z Ruairim. Zrozumiała mnie doskonale. Poczułam się o niebo lepiej. Nareszcie ktoś kto nie nazywa mnie bezduszną, zimną kobietą! (nawet suką!) Tak, to właśnie usłyszałam od Fiony. Na odwet "to czemu sama go nie shiftniesz?!" usłyszałam tylko "bo on ze mną nie chce, tylko z tobą!". Cóż... a ch... panicz śliczny :P mnie to. Gdybym miała się lizać z każdym który chce, to bym musiała sobie drugi język przyszyć (słowa madelle :P). Co poradzisz, takie życie.

Melodyjkia powiadamiająca mnie o smsie, zaraz po tem melodyjka powiadamiająca o tym, że ktoś się dobija do mojej komórki. Cóż, jedno spojrzenie na ekranik, "Fiona New", świetnie. Odbieram

Yes Sexy

Hmm... od kiedy Fiona mówi do mnie sexy? I od kiedy ma męski głos... Ciaran? A może Osin? Wrzaski, szarpanina, słyszałam trzy po trzy. Coś tam o Ruairim, chyba, że mnie chce... czy tam pragnie. No difference... Potem jeszcze głośniejsze wrzaski, chyba ta osoba się przewróciła. Znudzona się rozłączyłam. Przeczytałam smsa.

Sexy Ruairi cie pragnie! wiesz że to prawda, przyżeka że myśli o tobie za każdym razem kiedy zdejmuje z siebie ciuchy!

Świry... a pod spodem zdjęcie, ci to mają kurna pomysły gdy się uchleją. A ten DEBIL już w szczególności. Odpisałam, że skoro tak na mnie leci, to czemu nic na ten temat nie zrobi? Oprócz jego kumpli wydzwaniających do mnie i pytających czy go nie shiftnę? Dat's jst not good enough. Well, co poradzisz, facet nie dla mnie.

Po tym smsie, rozmowa z moim drugim kofanie, rozmowie o tym smsie. Kolejna osoba która mnie poparła iż nie powinnam z nim być. On nie jest dla mnie.

Doszłam także do wniosku, że pewnie skończę z jakimś przystojnym chamem. Czyli chamsko przystojnym mężczyzną. Oj ludu, jestem przeklęta. Bo spójrzcie. Taki Ruairi, podczas dyskoteki, stoi obok i tańczy i choć wszyscy wiedzą, że na mnie leci, nic nie zrobi. Nawet się nie powydurnia próbując mnie poderwać. A taki Conor? Wystarczyło, że dłonią przejechał po udzie, objął w pasie, przyciągnął ciasno do swojego ciała. Mocny zapach wody po goleniu i byłabym jego, gdyby tylko nie chodził z Deb, ale z jakąś nieznaną mi laską która szczerze... mogłaby równie dobrze nie istnieć. JEstem okrutna, bo nie szkodzę tylko tym dziewczynom, na których mi zależy. Taki podryw jest mi potrzebny, a nie takie zaloty których, na serio, ja nie widzę! "Zobacz jak on na ciebie patrzy!". Szczerze, ja niczego nie widzę? Co innego spojrzenia Alana, które sprawiają, że ciarki mi chodzą po plecach. Spojrzenia innych facetów. I tekst który wcale mi nie pomógł... choć ta osoba chciała dobrze

Ty nie możesz być jego najlepszą przyjaciółką. Bo nie można kochać swojej przyjaciółki, tak jak on kocha ciebie. Wtedy to już nie jest przyjaźń, rozumiesz?

Rozumiem... przecież własnie dlatego nie mówię mu o moich facetach... bo wiem, że by go to bolało. Ale boli mnie to, że mnie już co raz mniej mówi. Nie będziemy razem... nigdy. Mogłabym mu dać przelotny romans. Tylko, że po takim jednym wieczorze, po lizaniu się, już nic nigdy nie było by takie samo. Nie chcę potem patrzeć na niego jak na chłopaka z którym całowałam się bez uczucia. Nie jestem prostytutką by oddawać się innym. Ani Matką Teresą, by dawać siebie, kosztem swojego serca i szacunku do samej siebie. Dlatego, przykro mi, ale kolejny facet pójdzie na bok... A tak łatwo mnie w sobie rozkochać... wystarczy tylko wiedzieć jak... wystarczy odnaleść ten specjalny guziczek...

Pozwólcie mi być kochaną i nie każcie dawać niczego w zamian... Nic nie obiecuję, nic nie daję... ale jeśli oni kochają, niech kochają. Bo w kobietę nie powinno się rzucać kamieniami, tylko płatkami róż... Nie zdzierać z niej szat, tylko stroić ją w jedwabie. Pozwólcie mi być kochaną... o nic więcej nie proszę...

02 listopada 2005   Komentarze (5)
< 1 2 3 >
Czarna-roza | Blogi