• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 31 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Archiwum wrzesień 2006, strona 1


< 1 2 >

Ironia losu... i moje spieprzone serce...

Los nam płata figle, wiecie? To złośliwa świnia... Smsy z Allim (z tych chłopem co raz gorzej... depreche nie długo złapie heh) "mam nadzieję, że twój wieczór będzie lepszy niż mój... że twoje serce nie cierpi tak jak moje, że potrafisz zapomnieć...". Śmieszne... bo nie potrafii. Bo cierpi... bo wieczór był tragiczny... Spotkałam Oisina i jego paczkę. Rozmawiało nam się świetnie, uwielbiam tych ludzi... te dziewczyny. Oisin... był wspaniały. Ja zachowywałam się jak idiotka. Chciałam zagłuszyć myśli i uczucia... Udawałam, że już nic do niego nie mam. Rozmawialiśmy... normalnie. Jak przyjaciele. Potem z Lisą spotkałyśmy Shana, poszliśmy się przejść po alko.... ale nic nie kupiliśmy. Wracając trzymałyśmy go za ręce, za nim się zorientowałam Lisa zostawiła nas samych. Kiedy przechodziliśmy obok Oisina, spuścił wzrok. Nie chciał na to patrzeć. Zaczęliśmy się z Shanem przytulać... (nie martwcie się, z dala od Oisina). NIe miałam ochoty. Stał przedemną boski facet, laski patrzyły na mnie zazdrosne jak cholera... a ja nie chciałam. Kiedy zapytał się, czy się z nim prześpie (wolna chata) wyśmiałam go... Był pijany, gadał głupoty. "Przynajmniej zrób mi loda". Powiedziałam, żeby się odwalił. Przepraszał... powiedział, że mnie tylko sprawdzał. Wcale mnei nie zna... usłyszał krótkie spierdalaj. Wróciłam do moich ludzi, moich kumpelek z roku. NIe mogłam na to patrzeć... płakały, kłóciły się... Paula złamała serce Paulowi... Jakiś debil zaczął się do mnie dobierać... wyszłam z dyskoteki. MIałam tego wszystkiego dość... Wróciłam do Oisina i reszty. Spojrzał na mnie zmartwiony i zapytał czy wszystko wporządku. Czy chcę pogadać... Jedna z jego przyjaciółek wiedziała, że nadal coś do niego mam... Poradziła bym mu po prostu powiedziała... Nie potrafiłam... bo po co? Było mi zimno... smutno... trzęsłam się strasznie. Spojrzał na mnie tymi swoimi dużymi ciemnymi oczami "dobrze się czujesz?"... "przytul mnie...". Przytulił i czułam się jak najszczęśliwsza osoba na ziemi. Tulił długo, mocno... ciepło. Oderwałam się od niego... byłam przerażona. Tym co się działo.. na co sobie pozwalałam. Serce mi topniało... Kez odciągnęła mnie na bok. "Powiedz mu... albo po prostu mi się wypłacz". Nie chciałam płakać... Kiedy wróciłyśmy znowu mnie przytulił... i tulił długo... Nie chciał bym od niego odchodziła. W końcu musiałam... autobus czekał... a ja miałam taką straszną nadzieję, że mnie pocałuje....

Owen usiadł obok mnie w autobusie. Przytulił, ogrzał... o nic nie pytał. Zachował się jak przyjaciel. Wiedziałam, że chciał bym go pocałowała... ale nie byłam wstanie. Zrozumiał... Napisałam Oisinowi smsa... "Wiem, że nie muszę ci tego mówić... ale chcę... Nie jestem łatwa, tak jak mówią. To wszystko kłamstwa... Pomiędzy mną i Shanem do niczego nie doszło... głównie dlatego, że ciągle cię kocham.... nie byłam wstanie...". Potem sobie uświadomiłam co zrobiłam... drugi sms "zapomnij o tym... idiotka ze mnie, nie powinnam była ci tego mówić... nie teraz kiedy tak dobrze nam idzie bycie przyjaciółmi...". Zadzwonił do mnie z komórki Kez... "nie mam kredytu, a to koma Kez, więc nie mogę za długo gadać... zadzwonię do ciebie jak zdobędę kasę... wtedy o tym pogadamy dobrze? i nie martw się... zawsze będziemy przyjaciółmi..." nie byłam wstanie nic powiedzieć, bałam się, że się popłaczę... a ja nigdy nie płaczę... "wszystko wporządku? zadzwonie do ciebie... obiecuję...". Heh... gdyby nie Owen, rozkleiłabym się kompletnie... Nie wiem co to wszystko oznacza... nie wiem co się wydaży... co nas czeka. Wiem jedno... nawet jeśli on mi powie, że kocha mnie tylko jak przyjaciółkę, nie chcę innych facetów. Czułam to przez tydzień... od ostatniej soboty... i nie chcę nikogo. Chcę być sama... Chyba tego właśnie mi potrzeba... i po raz pierwszy, na prawdę nie mam ochoty na męski dotyk. Koniec... na jakiś czas.

Ja to mam spierdolone serce...

16 września 2006   Komentarze (6)

i cn't fall in luv with u if luvin u means...

Słońce, ciepły powiew wiatru, biel koszul, zieleń trawy... szałeńczy śmiech i bieg bosych stóp, gdzieś zgubione buty... Męskie ramiona oplatające mnie w pasie i podnoszące ku górze. "Złapałem cię"... Jak dzieci... Łapiemy ostatnie uśmiechy lata... Bo zaraz szaliki, płaszcze, ciemne wieczory i nauka. Nie myślimy jeszcze o tym. Opadnięcie na trawę szalonych ciał. Wpychanie do ciasteczek do ust, o krzyk "jestem na diecie" nie powstrzymuje Allego. Potem zabawa jego długimi włosami. Wiele osób twierdzi, że coś nas łączy... są dziewczyny które okazują mi swoją zazdrość. Najdziwniejsze jest to, że nie czuję do niego nic więcej niż do przyjaciela.

Taniec na trawie do muzyki z mp4 Alliego (ma takie małe głośniczki xD). Kocham takie ciepłe dni... kiedy chce się po prostu szaleć. Kiedy jest tak dobrze... nikt się nie kłóci, nikt nie bije, nikt nie wyzywa. Wszyscy są szczęśliwi. BO nie pada, bo nie wieje... bo w Irlandii nie ma takich dni za wiele.

Brakuje mi jednego, zakochania. Motylków w brzuchu, rozmarzonego spojrzenia, głupiego uśmiechu na samą myśl o nim... I tak patrząc w chmury, przypominają mi się chwilę z Oisinem. I to ja na niego patrzyłam... jak patrzył na mnie. Myślę, że on mnie kochał... na swój sposób. I wierzę mu, że mnie nadal kocha. Ale nie jest we mnie zakochany... Dlatego tak trudno jest mu się przełamać... Dlatego tak go zabolało, kiedy dowiedział się, że jestem z innymi.

Czasami wydaję mi się, że tylko ty mnie rozumiesz... To z ust Alliego znaczy dla mnie dużo więcej, niż z ust jakiej kolwiek innej osoby... Przynajmniej dla niego coś znaczę...

Zapowiada się przyjemny wieczór. Znowu styl rock chick, czarna pocięta bluzka, czarny krzyżyk z czarnego srebra. Czarna kreska w okół oczu... I zobaczę się z Lee... ciekawa jestem jak zareaguje kiedy mnie zobaczy z Shanem. Jak zareaguje Oisin... Tak apropo, to dowiedziałam się, że Lee mnie widział tamtego wieczoru... Nie rozumiem dlaczego nie potrzedł. Dlaczego mnie unikał... Heh... nie rozumiem facetów.

A w Hannie odezwała się zazdrość. Shane przybił gwóźdź do trumny. Kiedy Lisa po przeczytaniu dzisiejszych smsów od Shana rzuciła mi się na szyję i okrzyknęła "uuuuuuuuuuu luuuuucky biiiiiiiiitch!", Hanna usunęla się na bok. Zapytana potem dlaczego uciekła, powiedziała, że ma już dość tych wszystkich facetów z Glentis. Heh... ma rację... nie będę już jej nic o nich mówić. Rozumiem ją... ona od kąd zerwała z Mathew z nikim nie była... :/ Nie podoba jej się też fakt, że zbliżyłyśmy się tak z Lisą. Ona jej nigdy nie lubiła. Heh... przejdzie jej z czasem... Wytłumaczyłam jej co miałam wytłumaczyć, już się męczyć więcej nie będę...

Łyk zimnego jabłkowo-miętowego soku... jak dobrze mieć polski sklep w Irlandii :D

15 września 2006   Komentarze (5)

100% men...

Jak już widać po tytule, jest to notka czysto o facetach bez żadnych filozoficznych przemyśleń. Tylko coś co musiałam wyrzuć z głowy :]

*

Wiecie już chyba wszystkie, że  u mnie nie ma tak, by facetów w ogóle nie było. Ale to dobrze... bo to moje promyki które pomagają mi się uśmiechać. Pociągnął za kosmyk włosa, wsadzą do ucha słuchawkę od mp3 i karzą zgadywać co to za piosenka i czyja. Rozśmieszą kiedy źle... przegonią cię po domu... Tiak... faceci :] Mój narkotyk.

Artur przyjechał na tydzień. Ach wspomnienia. Bo to taki mój starszy braciszek (przyszywany). Stęskniłam się za nim... :)

Rano sms od Stevena... Siedziałam przez jakiś czas zszokowana. Nie odzywał się do mnie od kąd Oisin mnie rzucił... Teraz nareszcie dowiedziałam się dlaczego... Jego (była) dziewczyna zabroniła mu wszelakich kontaktów ze mną. Z wielu powodów. Niech się s... wypcha. Dobrze, że ją rzucił, bo jeśli ta druga osoba zabrania ci kontaktu z przyjaciółmi, to powiedzcie mi, warta jest zachodu? Cały dzień smsujemy... brakowało mi go, wiecie? Dobrze, że już wrócił... Wyjaśniliśmy sobie wszystko. I jest gud :D

Smsy od Shana podczas Historii Sztuki. Że nic dzisiaj specjalnie nie robiliśmy, wdałam się w długą rozmowę z Lisą. Nagle ciekawskie pytanie Char

Char: Z Kim smsujesz?
Mikuś: z Shanem.
Char: TYM SHANEM?!
Mikuś: Tia... (lekko z siebie dumna)
Lisa: Ty to masz kurwa szczeście... co tylko odzyskasz wolność, to do drzwi puka chodząca boskość.

Muszę przyznać im rację... Shane jest boski. Ale nie wiem czy do czegoś dojdzie. Co ma być to będzie. Narazie dobrze mi się z nim gada, czym jestem mile zaskoczona. Zawsze go miałam za chodzącego bad boya, który o niczym innym nie myśli tylko o tym jak zdobyć trafkę i alkohola. Ludu... jak strasznie się myliłam. On takiego tylko zgrywa ale wie, że przy mnie nie musi. Miło, że przy mnie faceci czują, że mogą być sobą... Tylko powiedzcie mi dlaczego w takim razie, żaden nie wytrzymuje ze mną za długo? heh...

Codzienne rozmowy z Markiem i smsy jeśli nie możemy pogadać na necie... Pokłuciliśmy się kilka dni temu. Kiedy przepraszał, usłyszałam od niego, iż uważa, że jestem wspaniałą dziewczyną i oryginalną... jakich nie wiele. Heh... wiecie... mogłabym kiedyś z nim być... Myślę, że pasowalibyśmy do siebie. Ale jeszcze nie teraz... oboje o tym wiemy.

I ostatni chłopiak... Ally. Bardzo się do siebie przybliżyliśmy. Co wieczór rozmowy na necie do późna... W szkole też potrafimy przesiedzieć i przegadać całą przerwę na temat jakiegoś zespołu. A że oboje jesteśmy uparci to często się sprzeczamy :P Oboje jednak się uczymy, kiedy odpuścić. Zadziwia mnie co raz bardziej. Podoba mu się takie nie wyparzone coś. Dziewczyna która zachowuję się jak dzieciak non stop... Do związku toż to się nie nadaje. To nie to czego Ally potrzebuje. On potrzebuje... no właśnie, takiej Mags. Jego byłej :/ heh... może zmiana mu dobrze zrobi.

 

13 września 2006   Komentarze (7)

let me close ma eyes n forget im alife...

Heh... może lepiej nie będę opowiadać całego sobotniego wieczoru. Napisze w skrócie i jak najmniej. Głównie dlatego, że wstydzę się własnej głupoty i pijaństwa. Głównie głupoty...

* Zerwałam z Lee... Olał mnie w sobotni wieczór... Znudził się mną i nie mówcie, że sobie to wymyśliłam, bo tak naprawdę jest. Cóż trudno... Kiedy motyla już się złapie i zamknie w słoiku z dziurkami, nagle zaczyna nam się nudzić patrzenie na niego... Lepiej w końcu smakuje to, co zaraz ucieknie... za czym trzeba gonić z szaleńczym biciem serca. Cóż... trudno...

* Przystojniak w bluzse "jestem Lesbijką". Krótka rozmowa, jego ramiona... dużo alkoholu. Pocałunek. Odpłynęłam... Zafascynowana kolczykiem w języku... zabrał mnie gdzieś. Wszystko było wporządku do póki nie wracaliśmy z parku. "tak apropo to pewnie zaraz mnie przeszukają, bo dileruje". Za nim zdążyłam od niego odejść zatrzymała nas policja... Przeszukali nas. Geeeeenialnie. Nic na nim nie znalezli, ale ponieważ byłam nieletnia musiałam wsiąść w taksówkę i jechać do domu. Było coś około 3... nie no, nie ma to jak spędzić wieczór z dilerem... Najśmiesznie było to, że my większość czasu rozmawialiśmy... Oprócz kilku wydażeń... naprawdę, wydawał się wporządku :/

*Głupia, głupia, głupia... Zamiast spędzić wieczór z Bennim, porządnym facetem za którym szaleją laski, ja wybrałam dilera... Niech mnie ktoś trzaśnie po łbie!

Teraz przez jakiś czas będę sama... Do następnego wyjścia. Nie będę też nikogo na miejsce Lee szukać... Lepiej mi samej.

Smsy codziennie z MArkiem i rozmowy na necie... Siedzi teraz w Dublinie, może jak wróci to się spotkamy. Pożyjemy zobaczymy... Narazie nawiązuje się przyjemna przyjaźń. Mark to taka lepsza wersja Jasona... Dojrzalsza wersja. Nauczyłam się jednego... nie angażuję się już emocjonalnie. Nie tak głęboko jak kiedyś... NIe warto się zakochiwać od tak... by kogoś mieć. Kiedyś jeszcze się zakocham...

Zeszłą sobotę wymazuję z pamięci... Nie chcę o niej pamiętać. Ani o tym chłopaku... heh...

11 września 2006   Komentarze (9)

Feelin' Good...

It's a new day... a new life... feelin' good...

Dni płyną miło... Wstaję rano, wciskam się w mundurek, lekki makijaż, dobiór biżuteri, opanowanie moich długaśnych włosów. Wariactwo w szkole, zakuwanie (czasami usypianie). Do domu. Lekki ból głowy... obiadek, zakuwanie, necik do późnej pory i w przerwach ołówek, albo książka w ręku ;) Nie długo zeskanuje i pokażę wam moje nowe dzieła :]

Weekend już tuż tuż. Czarna spódnica nie może się doczekać aż pójdzie w tany. Jedziemy z wszystkimi moimi kobietkami :D będzie paaaaarty! :P trzeba się jakoś odprężyć po tygodniu kucia. Nocuję u Lisy, więc pewnie przegadamy do rana :] Będę musiała tylko uważać, by przed nią nie pokazać, że podoba mi się jej starszy brat :P Facet też na mnie leci (sam mi o tym powiedział, choć trzeba wziąć pod uwagę, że był pod wpływem alkoholu). Cóż, on jest zajęty i ja jestem zajęta. I choć jemu to nie przeszkadza, to nie ma o czym kolwiek mowy. Tylko, że jeśli Lisa się dowie, że nawet w najmniejszym stopniu uważam, że jej brat jest pociągający... bosh, koniec! Nigdy nie przestanie mi dokuczać :P

Co do Lee... to nie jest zakochanie. Ale postanowiłam niczego nie robić. Nie zrywać. Żyć chwilą. I tak na żadne inne romanse nie mam czasu. Spotykamy się co weekend, smsujemy. Starczy. Na wielkie miłoście ani nie mam ochoty, ani nie jestem gotowa. Też nie czas na nie... Taki układ jest najlepszy. Kto wie... może z czasem stracę dla niego głowę. Się zobaczy :] Teraz czuję się szczęśliwa w jego ramionach. Te chwile mnie naładowywują na tydzień :] i tak z weekendu do weekendu...

Tiaaak... brak czasu i zagubienie szkolne znowu się zacząło. Witaj Edukacjo :P

07 września 2006   Komentarze (7)

z dziennika kapitan Black Rose ;)

Kolejny dzień w tej mojej prześlicznej szkółce :) Szkoła co raz bardziej mnie przeraża. Albo bardziej to co mnie czeka za dwa lata. Mikuś chce się ustawić dobrze na przyszłość. Wszystko zdać jak najlepiej, na jak najwyższym poziomie. Na maturce same A i B mają być... tiaa tylko, że na to już teraz trzeba zacząć pracować. Wybrałam historię, jako jeden z moich przedmiotów maturalnych. W klasie jest 19osób. Gościu już teraz mówi, że odpadną przynajmniej 3. Prawdopodobnie 5. Nie spodziewa się by w klasie zostało więcej niż 12osób. Pocieszające, prawda? Zobaczymy... Ja na pewno nie odpadnę, bo o dziwo przez ostatnie kilka lat dostałam fioła na punkcie historii. Matma tak samo, drugi dzień szkoły, a nasza klasa już gna z tematem. No cóż... skoro się dostało do najwyższej klasy to teraz gnaj jak koń wyścigowy! Ale Matme zawsze lubiłam, jak już mówiłam. Atmosfera fajna, bo to prawie taka sama klasa jak 2lata temu, tylko, że mniejsza. I nasz ukochany nauczyciel...

Ukochana nauczycielka od Artu też nas przeraziła ilością pracy przez następne dwa lata. Cóż, byłam na to z góry przygotowana. Portfolio zaczęłam już w wakacje. W dwa lata powinnam się wyrobić... (oby!). Swoją drogą jestem ciekawa ile osób z tej klasy odpadnie... Kiedy się stres zacznie to rzeczywiście ludzie zaczną zmieniać klasy. Ja ze swojego wyboru jestem zadowolona i nie mam zamiaru zmieniać. A wybór na następne lata jest taki.

Historia

Francuski (klasa zaawansowana)

Art

Accountin (czyli księgowość, wybrałam to z przymusu, na chuj mi to potrzebne nie wiem, ale punkty na studia łatwo złapie. Do wyboru miałam Geogre - nienawidzę, lub Biolę która już mi w ogóle nie potrzebna, zamiłowania nie mam, więc po cholere mi tak ciężki przedmiot nie wiem, no i jeszcze inżynierstwo ale nie ma mowy, w to się nie pcham)

A
ngielski (klasa zaawansowana, a jak :D maturkę jak z języka ojczystego mam zamiar zdać lepiej od większości irlandczyków hie hie)

Matma (klasa zaawansowana)

LCVP (nawet nie pytajcie za długo by tłumaczyć)

i zastanawiam się nad muzyką... ale nie wiem czy dam radę bo jakoś jeszcze gitarki tej mojej genialnie nie oswoiłam :P No i kucia i tak będę miała wystarczająco dużo :P

*

Co do miłostek, to pewien małolat zaczął do mnie znowu zarywać. Śmiesznie jest obserwować tego 14letniego chłopca (który jest ode mnie o głowe wyższy, co przy moim wzroście jest szokujące) jak mnie próbuje zbajerować xD Przynajminej śmiesznie jest. Tacy chłopcy są przesłodcy :]

Z Domem i Allym moja przyjaźń z dnia na dzień się pogłębia. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę :D

I późno wieczorne rozmowy z Markiem... heh... Będę silna :] Wiem doskonale, że w momencie kiedy obejmą mnie ramiona Lee reszta świata już nie będzię się liczyć... Szkoda, że tak zakochana nie potrafię być cały czas... nie tylko krótkotrwale co każdy weekend... heh...

05 września 2006   Komentarze (6)

już nie przechodzą mnie dreszcze... już...

Pierwszy dzień w szkole... Hmm... dziwne uczucia. Z jednej strony brakowało mi tego całego szkolnego zamieszania, z drugiej... Tęskno mi za wakacjami :/ No ale cóż, spowrotem do nauki kochani. Teraz tylko ślęczenie nad książkami i ostre kucie... tak to właśnie mnie czeka przez następne dwa lata. Postanowiłam, że w tym roku koniec z lenistwem i odwalaniem wszystko w ostatniech chwili i od tak, żeby przeszło. O nie, czas zakuwania!!!

Dopiero teraz zauważyłam jak się pozmieniało... Jak bardzo się zmieniłam. Pełno osób zaczęło mnie ściskać choć widzieliśmy się kilka tygodni temu. Z niektórymi w zeszły wekend. W szczególności faceci xD tylu kumpli Mikuś zyskała ;) Z Domem jest jak kiedyś... Dobrzy przyjaciele. Rozumiemy się świetnie. Siedzimy obok siebie na matmie xD Mam na niego dobry wpływ :P zmusiłam go, żeby kontynuował Matmę na najwyższym poziomie ze mną :P Dom i Ally już się zapisują u mnie na korki z matmy xD ludziska, ja jeszcze nie wiem czy sama dam radę :P (dobra dobra, wiadomo, że dam, bo ja matematyczna kujonka jestem :P).

Pierwszy raz jest tak mi dobrze... Mam przyjaciół... wspaniałego chłopaka. Nareszcie czuję się prawdziwie doceniana i potrzebna :)

Tuliłam dzisiaj długo Alliego... Nie które idiotki już zaczynąją szeptać po kątach, że coś nas łączy... Tylko dlatego, że go objęłam i szeptałam mu do ucha... a potem siedzieliśmy razem, jego głowa oparta o moje ramię. Niech se myślą co chcą... Ally przechodzi teraz przez ciężkie chwile, potrzebuje przyjaciółki. Wiem jak to jest... też złamano mi serce. Też mnie porzucono... nie tak dawno.

Jutro spowrotem do tego bałaganu którego zwą szkołą... Mam tylko jedną nadzieję, że zmienię klasę z angielskiego. Bo jeśli znowu będę musiała być z tym samym debilem, to normalnie podetnę się pod kolankami... Nawet moja matka uważa, że ang. z nim to strata czasu. A ona baaaaaaardzo rzadko wyraża się źle o nauczycielach. Facet mnie nie cierpi, ja nie cierpię jego. Koniec opowieści.... zapowiada się ciekawy rok :]

04 września 2006   Komentarze (7)

Mmmmm... może od tego zacznę...

Czarne rajstopy w grube paski, krótka czarna spódnica poszarpana u dołu. Obcisła czarno biała bluzka z czaszką z cekinów, długie czarne korale oplecione wokół lekko opalonej szyji. I dwa zalotne warkoczyki przewiązane dzieciną, czarną jak noc wstążką. Już dawno nie wyglądałam tak dobrze... nie czułam się tak dobrze. Wizualnie. Dieta podziałała moje drogie :] Choć Lee twierdzi, że pierdolę, bo dla niego zawsze jestem piękna :]

Kilka smsów z Lee... by wyszedł choć na 5min. Powiedział, że zobaczy... że marne szanse. Dziewczyny spojrzały na mnie siedząc w autobusie. Lisa wiedziała, że coś jest nie tak. Odmówiłam piwa Chrissiemu... potem nie chciałam flirtować z Davidem. Siadła mi na kolanach i zmusiła do rozmowy. Tia... "znudził się mną"... usłyszałam tylko "idiotka". Zaczęłam się śmiać, ta dziewczyna naprawde wie jak mi poprawić humor jednym słowem. "On po za tobą świata nie widzi... zobaczysz, wyjdzie.. a jak nie, w cholere z nim!".
Wyszłyśmy z autobusu. Lisa zaczęła się wydzierać. Odwracam się, a tam kto na mnie czeka? Lee :)

Wieczór przemiły... spotkanie z Michaelem z którym nie widziałam się od wieków! Wygłupy w trójkę. Lee z tyłu, Michael z przodu. Ogrzewanie Mikusi która marzła w spódniczce, zakończyło się tym, że chłopy zaczęły się obmacywać i piszczeć jak panienki. A potem się ganiać. Już dawno się tak nie śmiałam. Rozmowy bez sensu, ale wypowiadane takim tonem jakby to była wysoco filozoficzna rozmowa o życiu i śmierci ("a rano zrobię jajecznice" :P). I jak zwykle prędzej czy później doszliśmy do tematu Oisina. Już mi to nie przeszkadza, śmieję się i czuje lekkość. Naprawdę, to już przemineło... Cóż to za dzwine uczucie!

Michael: Słyszałem od Oisina, że jesteś niezła w te klocki.
Moi: To pewnie za nim ze mną zerwał co? Potem zmienił płytę... albo raczej sklep z zabawkami xD
Ml: Nadal się nadziwić nie mogę, że cię rzucił. Facet jest chyba ślepy.
Lee: Co nie? Naszczęście ja nie jestem. (Pocałunek w szyję... aj rozpłynąć się można).
Ml: To jak, niezła jest?
Lee: Najlepsza.

xD Oj faceci... oni tylko o jednym! Potem rozmowa o jakimś tam ich spólnym wyjeździe... Oisinowi nadal odbija. Taaa... Świetny mi kit wcisnął "pomiędzy mną a Lee nic się nie zmieniło... nadal jesteśmy przyjaciółmi tak jak byliśmy. Nie przeszkadza mi nic co on robi, tak samo jak i on nie wtrąca się w moje życie". Tiaaaa... A ja mam zielone uszy. (sprawdza w lustrze... nie! są normalne :P). W końcu odcięgnałam Lee od nich i poszliśmy na spacer... Chłop źle to zrozumiał. Myślał, że rozmowa o Oisinie źle na mnie wpłynęła... Kiedyś... może jeszcze tydzień temu by tak było. Wczoraj? Rozmawiałam o nim, jak o starym znajomym. Ja chciałam tylko chwilę prywatności :] Tylko jego i nikogo więcej :D Oj i było cudownie... Zabrał mnie w interesujące miejsce... dziwi mnie, że Oisin nigdy mnie tam nie zabrał. Zawsze nażekał na brak prywatności, kiedy Glentis jest przepełnione miejscami pełnymi prywatności :D Można z dala od wszystkich i nie na zawsze tej samej ławce w parku xD

Powoli go rozgryzam... z jednej strony jest to cholernie interesujące... Odkrywam w nim co raz to nowe rzeczy. To co wydawało mi się brakiem zainteresowania ostatnio wcale nim nie było... Dobrze... na początku zawsze trzyma się z boku... Pocałunki są... nieśmiałe. Tak, nieśmiałe, dopieto teraz to zauważyłam. Nie obejmuje... nie trzyma za dłoń. Bo ja taka przytulanka jestem, chciałabym non stop... wiem straaaszne. Ale po jakimś czasie się rozkręca. I wtedy już nie potrafi oderwać się ode mnie. I to ja muszę go odganiać. Bo czasem już zaczyna mu odbijać i słyszę tylko krzyki Lisy "on ci pożera ucho!" (swoją drogą mówiłam wam, że doprowadza mnie to ekstazy kiedy tak się bawi moim uchem? ay...). A jaki dumny wczoraj był... Jakiś chłopak z jego szkoły nas zaczepił. "To twoja lalka?" (przyznam wyglądałam jak mroczna laleczka haha). "Acha" Lee nie za bardzo wiedział jak zareagować. Czy się zacząć chwalić, czy może szybko odejść. Wie, że nie lubię kiedy faceci nazywają mnie lalkami. Mnie to bawiło. "Skąd ty ją wytrzasnąłeś?". Zaczął mnie oglądać jak zabawkę, a co mi tam :P powydurniać się można "Ze sklepu z zabawkami? Chcesz mnie obejrzeć?" Obróciłam się w okół własnej osi. Faceci zagwizdali, a ja zarzuciłam Lee ręcę za szyję i go pocałowałam. Szybko, namiętnie... Będą mieli o czym gadać... będę mieli czego mu zazdrościć.

Jeszcze jedna rzecz którą uwielbiam w Lee... pozwala mi być mną... Wariatką, flirciarą. Przy nim nie boję się, co on sobie o mnie pomyśli... Kocha mnie taką jaką jestem... Hugi z Michaelem... nie czułam wyrzutów sumienia, nie myślałam sobie "bosh wkurzy się". Flirtowaliśmy, ale to była czysta zabawa. Lee też się włączał i udawał, że się podwala do Michael'a. Był luzik i czysta zabawa. Z Oisinem tego nie było... Mówił, że nie jest zazdrosny, że mi ufa, ale też tego nie aprobował. Twierdził iż nie rozumie, dlaczego będąc z nim czuję potrzebę by flirtować z innymi facetami. Tylko, że u mnie flirt nie zawsze prowadzi do czegoś... do pocałunku do tyku. Często po prostu do śmiechu, wygłupów. Szaleństwa.

"Uwielbiam kiedy jesteś taka szalona..."

Dziewczyny... miałyście rację... Głupia byłam nawet myśląc o zdradzie... o zrywaniu z nim. O tym, że mną się znudził. Słodka idiotka czasem ze mnie xD

02 września 2006   Komentarze (6)

de last time we laughed n connected dat way......

Czuję się jak nowa... Myślę, że ten ostatni weekend był mi potrzebny... Te wszystkie rozmowy. Bo... oddycham już inaczej. Myślę o Oisinie inaczej. Nadzieja wygasła, myślę realistycznie...

Znajomość z Markiem ograniczam do rozmów i flirtu... Wstydząc się strasznie przyznać się muszę, że zastanawiałam się nad zdradzeniem Lee... Ale nie, tego bym mu nie była wstanie zrobić. Jednak mi na Lee zależy... Nie wiem dlaczego, ale wolę się nie chwalić wszystkim, że chodzę z Lee. Lepiej jest tak jak jest. Nikt nic nie wie, nikt nic nie mówi. Jest dobrze...

Jutro napiszę coś dłuższego... dzisiaj już nie mam siły. W pokoju nowe mebelki, pod domem dwie czarne torby pełne śmieci i starych rzeczy. Pożegnałam się z tamtą Michalinką... małą dziewczynką. Z głupimi miłostkami. Śmiałam się głośno patrząc na zdjęcie Noela. Widziałam go podczas festiwalu wiecie? Boże... co ja widziałam w tym chłopaku... Toż to chłam ostatni!!!! W ogóle już nie mój typ...

A na msn wyżala mi się Ally... wspaniały chłopak wiecie? I dumna jestem mając go za przyjaciela... A kiedy mi napisał, że czuje, że tylko mnie i jej (jego byłej i jestem pewna, że nie długo obecnej, dziewczynie) może powiedzieć o swoich sekretach i marzeniach... już dawno nie czułam się tak szczęśliwa. I doceniania... i chciana...

01 września 2006   Komentarze (7)
< 1 2 >
Czarna-roza | Blogi