• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Siostrzane dusze
    • Among the dead
    • calaja
    • InnaM
    • karotka
    • Lupus
    • Malena
    • Myje Gary
    • Rybniczanka
    • serducho
    • verqa
    • xyz

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Najnowsze wpisy, strona 58


< 1 2 ... 57 58 59 >

Niegrzeczne telefony....

Po obiadku ojczulek zaciągnął mnie do domku na zewnątrz bym mu pomogła skręcić jego własnego projektu, wysuwany blad na klawiature. Ponieważ uwielbiam takie papranie się w drewnie, gwoździach itp. zgodziłam się od razu. Kiedy przyszło do montowania, zziajana szukałam odpowiedniej wielkości gwoździ. I usłyszałam dzwonek mojej komórki, rzuciłam gwoździe i poleciałam jej szukać. Wyświetlał się i znikał "Privet number", ciekawe kto to. Odbieram z wiertarką w drugiej ręce (na baterie, mini zakupiona specjalnie dla mnie ;) )

"Skarbie, powinnaś mnie zobaczyć w tych ciuszkach..."

Nawet nie wiecie jaką miałam ochotę pobawić się w seks telefon, ostatnim razem dzwonił do mnie Noel z zamiarem owego rozbierania przez telefon. Ale to było wieki temu. Więc znacie mnie, lubię się wydurniać, a wiedziałam, że znam skądś ten głos. Michael, Garryy, Eyman... któryś z nich. Brutenporcki akcent. Już chciałam podniecającym głosem odpowiedzieć kiedy ojczulek się wydarł "kończ tą rozmowę i pomóż mi". Z samej góry i zaczął wiercić.  Rozłąnczyłam się i poleciałam mu pomuc katować biurko. Co za debil dzwoni o 21, kiedy zawsze jest coś do roboty. Noel zawsze dzwonił około 23-24, kiedy leżałam w łóżku, albo po prostu miałam chwilę dla siebie. Wtedy się zabawialiśmy, a tak musiałam bez słowa się rozłąnczyć i lecieć na górę. No i już cham nie zadzwonił, jego strata.

Ale wiecie, to nie był dosłownie Seks telefon, tylko takie "niemoralne propozycje" i pierdolenie gościa w stylu"i teraz rozpinam spodnie, mam na sobie chamsko czerwone bokserki" a ja na to ściągaj dalej. I ja tak ciągle gadam, ściagaj dalej albo a jakiej firmy, albo żeby bardziej opisywał jak ściąga tą koszule. A potem kiedy on się pyta co ja mam na sobie odpowiadam "tylko czerwoną bieliznę" albo "tylko czarną bieliznę". Po jakimś czasie zaczynam sobie z niego jaja robić i się rozłąnczam kończąc "i królika na głowie". Heh, szkoda, że tym razem nie było tak wesoło... heh...

08 stycznia 2005   Komentarze (2)

Przekleństwo przekleństwa...

"Brocząc nogami w kałużach łez,

Nigdy nie odwracasz się w tył.

Nigdy nie patrzysz na twarze kwiatów,

Których płatki brutalnie zraniłeś.

Mnie zraniłeś,

I zostawić chciałeś.

Lecz się zatrułeś,

Trucizną kolców czarnej róży.

Przekleństwem jesteś

I jako przekleństwo zginiesz,

Nigdy nie zaznając smaku spełnionej miłości

W morzu łez swych ofiar..."

 

05 stycznia 2005   Komentarze (1)

Mordercze myśli

Zastanawiam się, co się ze mną dzieje... Znowu mam za dużo czasu na myślenie. Za dużo słów, za dużo myśli, za dużo tematów nie poruszonych... Samotność boli... zabija... myśli mordują... Nie mam jak się wyrwać, za oknem leje, wieje, kolejny zimowy Irlandzki sztorm. Już nie wytrzymuję... Chyba wskoczę pod kocyk, i poczytam książkę... ale już nawet czytać mi się nie chce. Wczoraj miałam kryzys, pytałam sama siebie, czy jestem ładna. A mi się to nie zdaża. Od razu sama na siebie nakrzyczałam, że nie można się wpędzać w kompleksy. Wiecie co, mi się zdaje, że ludzie którzy wariują to albo mają za dużo wolnego czasu, albo za mało... Idę, za nim na serio zwariuję i zacznę pisać o rzeczach nie istotnych.

05 stycznia 2005   Komentarze (1)

krople łez udeżające o szybe...

05 stycznia 2005   Komentarze (1)

potok nic nie znaczących słów...

W myślach odbyłam wędrówkę w tył. Odwróciłam się po raz kolejny i spojrzałam na to, co zostawiłam za sobą. Cały rok kłótni, przykrych i miłych słów, czas łez i uśmiechu... Jednak miło minął mi ten czas. Postanowienia? Nie bawię się już w postanowienia. Postanawiamy sobie coś i już w lutym o tym zapominamy. Ci silniejsi wybierają jeden punkt i się niego trzymają, ale jeden, a nie dwadzieścia pięć, z listy trzydziestu. Pomyślałam sobie, że nie warto rzucać słów na wiatr, zrobię to bo tak powinnam. Bo wszyscy inni mają jakieś postanowienia to i ja powinnam jakieś mieć. Ja postanowień się trzymam, tych które "postanowiłam" sobie miedzy sylwestrem 04 i 05, i jestem szczęśliwa. Szczęśliwa z tego, że udało mi się przestać jeść po 20 i od teraz juz nawet nie mam apetytu o tej porze, nawet kiedy widzę jedzenie. Z tego, że udało mi się zmienić znowu na tą silną mikię. Z tego, że nie dałam po sobie jeździć, wyszkoliłam nasze szkolne kundle, słynne pieski z Brutenportu na tyle, że od nie których usłyszałam "sorry" słowo dla nich nie znane, ale ja ich  go naczyłam. Nie jestem zadowolona z moich wyników w szkole, zawsze może być lepiej. Ale już sobie kiedyś postanowiałam, po prawie się z tego, poprawie z tamtego. Ja sobie nie będę postanawiać, ja to po prostu wykonam, jako obowiązek a nie wolną wole. Bo ja nie "mogę", ja wręcz muszę.

Tak wkraczam w nowy rok, silniejsza, zmieniona, ja, panna mikia, wasza nowa, czarna różyczka.

01 stycznia 2005   Komentarze (1)

Sylwek, alkochol i późne smsy

Zdjęcie z Londynu po wybiciu północy (w Polsce juz 1:00)

Na Sylwka przyjechali do nas znajomi z Tiperary. Polska lekarka z dwójką córek, pomyślałam sobie, że będzie fajnie poznać jeszcze jakąś polke mieszkającą w Irlandii, choć ona mieszka dopiero od nie dawna. Wcześniej już rozmawiałyśmy przez telefon i tłumaczyłam jej trochę zachowanie w Irlandii. Wkurza mnie troche, szczerze mówiąc. Ale wytrzymam z nią przez te 3dni. Z takim nastawieniem będzie jej trudno. Śmieje się z Irlandczyków i ich beznadziejnej natury, ciągle mówi jak ją wkurzają tym, że się dużo pytają. Ja wiem, często komentuje nature Irlanczyków, ale jej się wszystko w nich nie podoba i wszystko jest beznadziejne. Ich wspaniałe cechy gościnności, bycia przyjacielskim i tym, że interesują się twoim życiem, chcą się dużo nauczyć o twoim kraju, traktuje jako "Głupie i beznadziejne zachowanie". Już tego nie komentuje, ale już teraz widać, że będzie jej ciężko. Irlandczycy nie lubią agesji, nie są do niej przyzwyczajeni, do nich trzeba spokojnie, zimnie, stanowczo, ale nie agresywnie. A ona z tego co opowiada, tak agresywnie się właśnie zachowuje.

Oj co ja tam piszę o takich głupotach. O Sylwku trzeba pisać! Z Neta wysłałam smski z życzeniam Noworocznymi do wszystkich osób w mojej książce z numerami w komie, które wydają mi się na tyle bliskie, że należały im się te życzenia. A więc było ich trochę, z tego jednego smsa wysłałam do Ruariego, bo wiedziałam, że on sobie od razu nie pomyśli, że ja na niego lece, wie, że jesteśmy kumplami i w przeciwieństwie do Domnicka na nic więcej nie liczy. Ustawiłam tak, by wysłały się równie o północy. Tak mi było łatwiej, bo mam 300darmowych smsów z neta, miesięcznie i i tak wykorzystałam tylko 20 w grudniu... hehe. 

Ten Sylwek był cienki. W tym roku, zamiast się uchlać winem musującym (potocznie tutaj zwanym "szampanem" ale i tak najlepszego piłam w hotelu!) upiłam się Bacardi Breezerem, nie pamietaj już ile wypiłam butelek. Biedna mikia, przecież ja normalnie nie pije, ale to było pyszne! Jeśli jaki kolwiek alkhol będę piła w przyszłości, do Bardi Breezer Watermelon (arbuzowy), albo Pineapple(ananasowy). Trochę podpita poszłam spać o 3nad ranem, choć może około 4... już sama nie pamiętam, pamięć mi szwankuje. Słuchałam muzyki do późna i czytałam książkę. No ale około 1 zaczęły przychodzić smsy z podziękowaniam i txt w stylu "Same to u" i thanx. Było ich dużo, no ale dostaje smska od Ruariego "Rite bac at ya baby!" zaczęłam ryć ze śmiechu, to pewnie przez ten alkohol... w następnym smsie ta sama treść i podpis "been out drinkin" trochę pomieszał słówka, to se także popiliśmy, hehe. Chłopaki kiedyś tak się uchlali, że zaczęli się całować, jak mi to Ruari opowiadał na w-fie(oboje nie ćwiczyliśmy) to kładłam się ze śmiechu. Wysłał mi jeszce 10smsów i dwa razy zmienił treść, może trzy, i po kolei dostałam smski o tej samej treści. On się na serio uchlał. Po tem zaczął do mnie dzwonić, ale ja nie byłam w stanie odebrać, choć szczerze nie chciało mi się wstać, po koma mi spadła na ziemie. A ten i tak krótko dzwonił, pewnie znowu tak się uchlali, że mieli zamiar proponować mi spotkanko w pubie. JAsne, mnie by może i wpuścili, bo ostatnio facet sprzedał mi Barardi Breezera i nie prosił po ID, ale wtedy byłam z matką w Pubie, Gemma i jej matką, więc alkohol był dla nich. No więc tak wyglądał mój sylwek.

Za to w dzień było ciekawie, ale to wcześniej opisałam i mi notę szlak trafił bo to cholerstwo kazało mi się znowu rejestrować. Miałam mały wyskok z Ovenem, który kiedy stałam prze kasie, a on obok mnie przechodził chciał mi przejechać łapką po udzie(miałam na sobie spódnicę w ten ziąb!) ale ja cwana, znam za dobrze ten numer zwany "a la Ross" i także "przypadkiem" dostał po łapach. Faceci... za dużo sobie pozwalają! Gary to tak zaczął się z jego zaskoczonej miny ryć, że i mi się udzieliło. A Oven wkurzony i zmieszany spieprzył ode mnie jak najdalej, może nie umie czytać moich spojrzeń tak jak Noel, ale to spojrzenie zrozumiał. Kiedy mikia jest wkurzona... oooo lepiej trzymać się z daleka.

Szczęśliwego Nowego roku wszystkim życzę!

01 stycznia 2005   Dodaj komentarz

krzywda wyrządzona przez rodziców...

Rozmawiałam sobie z mamą i mama do mnie mówi.

-Znasz Erica?

Ja w śmiech, doskonale wiedziała, że znam Erica. Młody chłopak, pracuje na basenie w hotelu tym samym w którym pracują moi rodzice. Cholernie miły, przystojny i w ogóle. Po tym jak ostatnio na basen mnie wpuścił za darmoche (bo ja niby pracownik, ale doskonale wiedział, że kasują pracowników o 50%mniej) mama mi dokuczała, że mu się spodobałam. Może to i prawda, bo obserował mnie cały czas, uśmiechał się. Wtedy basen miałam cały dla siebie. Ale cóż, Eric, czarna owca w rodzinie. Trudno być takim jak on, w rodzinie prawników i geniuszy. Z prywatnej szkoły go wyrzucili i powiedzieli, że nie ma sensu by do niej chodził. Problemy z nauką spowodowane nadpopudliwością, ale rodzice, zamiast się nim zająć, leczyć, bo przecież to choroba! doszli do wniosku, że to łobuz, czarna owca. I proszę jak taki miły chłopak skończył... Mama mi opowiedziała do czego doszło dzisiaj... Teraz jej wierzę, że on jest chory psychicznie. I ja nie mówię tego, by go obrazić. Pod taką presją rodziny, też bym się załamała psychicznie. Kiedy przyszły na basen, z Anne Marie, zastały go pociętego. Dłonie, ramiona, szyja, plecy, cały we krwi. Szyba wybita. Na pytanie co się stało, on że nie wie. Nie zauważył rozcięć, przejmował się małym rozcięciem na palcu, które zrobił sobie wcześniej zachaczając o kant szafki. I ciągle powtarzał, że to nic. Mama twierdzi, że był naćpany. Zadzwoniły po karteke, ale jego już nie było. Uciekł, bez kurtki, niczego. Rodzice go zostawili na Wigilie i pojechali na Cube, niby ma te 25lat, ale samemu? Na święta? No to zrobił imprezę, po domno zalał się w trupa, ale w Irlandii to norma. Wierzę, że bierze narkotyki... kto by wytrzymał z taką rodziną... którzy cię pchają abyś został kimś kim chcą byś był. On nie zostanie prawnikiem, lekarzem, nie będzie pracował w banku, bo jest chory! Z nadpopugliwością... zresztą, to nie jest jego marzenie, to jest ich marzenie. I proszę bardzo, chłopak marnuje sobie życie, jest chory psychicznie, zwariował. On nawet nie zauważył, że rozwalił tą szybę, zapomniał o tym. Nie powiecie mi, że to normalne? Biedny Erick... żal mi go...

30 grudnia 2004   Komentarze (2)

Życie...

Przez jakiś czas moja stronka będzie "niedorobiona" gdyż dopiero uczę się obsługiwać html. Mam nadzieję, iż rozumiecie.                                      

Byłam dzisiaj na spacerze. Szłam chodnikiem miasta i patrzyłam na lampki świąteczne, na ludzi gnających w samochodach na rodzinną kolację w jednej z restauracji lub hoteli. Wraz z nagłym impulsem postanowiłam przejść przez ulicę, w tak małym miasteczku jak to, nie ma pasów. Nagle usłyszałam trąbnięcie, coś niespotykanego w tym kraju (Irlandii dla tych którzy jeszcze mnie nie znają). Tutaj byłby to rodzaj przywitania się, ale nie w takim rytmie. Odwróciłam głowę, kiedyś serce by mi podskoczyło i zatańczyło kankana, przepłynęłaby fala ciepła na widok jego oczu. Ale nie teraz, nawet to, że prowadził strasznie seksowny samochów(nie wiem jak samochód może być seksowny, ale jest) granatowe BMW. Mój mały x-mas boy skończył 17lat, powiedziałabym kiedyś. Heh, skończył ale prowadził beznadziejnie. Uśmiechnął się do mnie słodko, podniosłam oczy ku niebu i odeszłam. Ale trąbniecię nie ustępowało, słyszałam je kilka razy dzisiaj. Kiedy przejeżdżał, a potem popisujać sie niedaleko mojego domu, szybkością. Żeby się tylko nie rozbił pomyślałam, za dużo pogrzebów odbyło się w tym roku, za dużo młodych ludzi umarło. Dwa samobójstwa tydzień temu, w miście dwie godziny stąd. Samóbujstwo syna znajomych, który się powiesił w Dublinie. 3chłopaków w wypadku samochodowym, spowodowanym szybką jazdą po kilku piwach. Dlaczego ludzie tak się zachowują? By poczuć przypływ adrenaliny? Popisać się przed kolegami, panienkami... Dlaczego odbierają sobie życie? Zawsze jest jakaś iskierka nadzieji, jak źle by nie było... Zawsze jest nadzieja... gwiazdka na niebie dla tej jedynej osoby... Łezka się kręci w oku. O to przemyślenia noworoczne, podczas Martwych dni, panny miki. Czarnej różyczki szukającej swojego ogrodnika... Kto zbierze ustami rosę z mych delikatnych płatków...

28 grudnia 2004   Dodaj komentarz

i znowu od początku

Ach te początki. Ten blog jest moim noworocznym postanowieniem. Większość z was(albo wszyscy) którzy czytacię tą notkę, wiecie jaka jestem i znacie moją przeszłość. Moją pierwszą miłość. Ale nawinie to brzmi, niestety, ale tak było. Tym blogiem chcę zakończyć moją nieszczęsną miłość. Jeśli będę pisała o nim, to jak o draniu, nadajać mu imię na które zasługuje. Choć już nic do niego nie czuje, postanowiłam zakopać tamte wspomnienia. Oczywiście mnie znacie, tak naprawdę skopiujuję sobie tego bloga, by kiedyś zasiąść z kupkiem kawy i śmiać się z samej siebie. Taka już jestem, całuje was wszystkich. Wasza panna mikia, czyli Czarna różyczka.

27 grudnia 2004   Komentarze (1)
< 1 2 ... 57 58 59 >
Czarna-roza | Blogi