• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Siostrzane dusze
    • Among the dead
    • calaja
    • InnaM
    • karotka
    • Lupus
    • Malena
    • Myje Gary
    • Rybniczanka
    • serducho
    • verqa
    • xyz

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Najnowsze wpisy, strona 10


< 1 2 ... 9 10 11 12 13 ... 58 59 >

sweet n spicy...

Życia mija słodko i zarazem pikantnie, jak jabłecznik z cynamonem który smakuję najlepiej gdy jedzony przy ciepłym kominku, z kocem w kratę na kolanach i psiaku śpiącym przy nogach. W kącie pokoju duża żywa choinka, za oknem nieustający deszcz (ach ta deszczowa Irlandia). A w sercu ciepło jakiego nie było już dawno. W komórce co drugi sms od niego... Rodzice co raz mniej drażliwi, co raz bardziej przychylni.

"Rozumiem was całkowicie... ale mamuśka, co jeśli to ten? Na dłużej, na poważnie, przy mnie nie ważne co się wydarzy? Może to jest przelotna miłostka, może zaraz się skończy... ale co jeśli nie? Czy mam po prostu stać i patrzeć jak najwspanialsze momenty w moim życiu przechodzą mi koło nosa?"

"Masz rację... tylko wiesz, daj nam czasu by się przyzwyczaić."

*

Pierwszego kwietnia jedziemy z Markiem na koncert My Chemical Romance (co mi przypomniało, że muszę w końcu kupić te cholerne bilety!!!!). Rodzice się zgodzili. Jestem w ciężkim szoku. Żadnych, a co jeśli... ale... bo... Prosta odpowiedź "odwiezie cię spowrotem do Iwony? pod same drzwi? jak tak to dobra". YEAY!!!!!!!!!!!!

*

Wczorajszy wieczór - rodzice na imprezie, młody w łóżku, ja, Hanna i butelka Fat Froga i Mickey Finns Apple (mniaaaam). Potem rozmowa telefoniczna z Markiem która zaczęła się o 2 skończyła grubo po 4 :P Nasze głupie pijane gadanie, jego słodkie komplementy... Tęsknie za nim :( Za tym jego śmiechem w najmniej oczekiwanych momentach. I tak, są rzeczy których smaku nie zna, o dziwo a jednak tak jest. Więc nie tylko ja jestem jego małą uczenicą, ale i on potrafi być gliną pod moimi palcami. Ucze go smaku tego nie dobrego, tego niegrzecznego, tego nie do pomyślenia i już nie mogę się doczekać aż znowu trochę 'pouczymy' się razem.

"żarty żartami, ale ty wiesz, że ja chcę poczekać? To nie tak, że nie jestem gotowa, bo jestem. Ale chcę by to był TEN moment, TO miejsce... bo wiem, że facet napewno odpowiedni. Chcę być pewna, że wszystko jest tak jak być powinno..."

"wiem i uwierz w to co ci teraz powiem, z tobą mógłbym czekać wieczność... naprawdę trudno było mi to powiedzieć, nie wiem, może tak po prostu mają faceci, ale chcę być z tobą i tylko z tobą. I jeśli to oznacza przerwe od seksu, będzie to jedna z najcudowniejszych przerw w moim życiu"

"no wieczności czekać nie będziesz musiał. Potrzebuje tylko trochę czasu... Jakiś czas związku, nie chcę od razu skakać w głęboką wodę. A przerwa też przyjemna może być :] w końcu są inne sposoby... ;)"

"to w tobie uwielbiam, nie jesteś pusta jak inne... masz swoje zasady... nawet nie wiesz jak strasznie za tobą tęsknie..."

Uwierzcie mi kochane... wiem i to aż za dobrze!

xD

10 grudnia 2006   Komentarze (5)

coz wen u r in luv notin else maters...

Kłótnie z matką, o to o tamto... Wiem, że jest im ciężko. Że sytuacja nowa. Że się martwią. Że się starają. Ale wystaczy, że matka ma zły dzień i padają przykre słowa i są zakazy. Nie ma mowy o chodzeni do klubów dla osób powyżej 18lat (matka nie wie, że wcześniej już w nich bywałam), włóczeniu się po pubach.

"prędzej czy później zorientuje się, że nie macie punktów styczności, że po klubach z nim nie będziesz chodziła bo jesteś za młoda, że różnica narazie za duża i cię zostawi, co ty myślisz, że ja życia nie znam?"

Nienawidzę kiedy tak mówi... że w nas nie wierzy. Kiedy ja wiem, że długo ze sobą będziemy. Bo tu nie chodzi o pociąg fizyczny, o wspólne imprezowanie i o to, że ja świetna Party Girl jestem. Że przyjaciele kochają, bo potrafię zaszaleć. Panna do pokazu. Tu chodzi o połączenie dusz... O to, że potrafimy po prostu siedzieć i rozmawiać i czuć się w pełni szczęśliwi. O to, że przy nim wszystkie smutki i zmartwienia odchodzą na bok. Damy radę z wszystkimi problemami, ważne, że jesteśmy razem... Rodzice w końcu zrozumieją.

W dłoni ściskam serduszko od niego, przymykam lekko oczy i widzę te jego piękne oczy, nieśmiały uśmiech... Tęsknie za nim strasznie, ale to przeciez nie tak długo... Tylko nie całe 2tygodnie, a potem ponad miesiąc razem.

Te jego pocałunki... tak nadzwyczajne, tak inne... takie nasze :] Na początku toczyliśmy prawdziwe bitwy, oboje dominatorzy. W końcu po wielu bitwach doszliśmy do kompromisu. On zrozumiał jak ja lubię, ja jak on i pozwalamy by nasze języki toczyły zgrany taniec...

I już nie mogę się doczekać, aż spojrzy na mnie tak, jak nikt inny nie patrzy, a nasze usta znowu zatopią się w długim pocałunku, dłonie odnajdą siebie nawzajem, a serca znowu poczują się w pełni szczęśliwe...

Jeszcze coś o czym ostatnio rozmawialiśmy z Markiem... Jak dziwne jest to, że najmniejszy ruch, krok w kierunku drugiej osoby może zmienić wszystko... Czy gdybym tamtego letniego wieczora nie zrobiła tego co zrobiłam, czy bylibyśmy razem? Przecież prawie w ogóle go nie znałam. Starszy brat Paula, przyjaciel Jasona. Tylko tyle o nim wiedziałam. Kilka razy porozmawialiśmy, to wszystko. A ja pchnięta niewidzialną ręką, podbiegłam do niego, nie patrząc na, że obserwuje mnie mnóstwo ludzi, jego przyjaciele którzy peszą tak wiele dziewczyn. Podbiegłam i tak po prostu pocałowałam w policzek. "jeśli będziesz grzeczny, to potem dostaniesz dłuższy pocałunek... spóźniony prezent urodzinowy".

"..pamiętasz?"

"jakże mógłbym zapomnieć... a pamiętasz nasz pierwszy pocałunek?"

"takich rzeczy się nie zapomina..."

Czy bylibyśmy razem gdybym wtedy tego nie zrobiła? Gdyby coś mi nie odbiło? Nie wiem... dziwne te nasze życie.

05 grudnia 2006   Komentarze (4)

without you im nothing...

Pojechał... 3cudowne dni. Nie znikający z ust uśmiech. Jego piękne oczy, śmiech w najmniej oczekiwanych momentach.
Na skórze nadal wspomnienie jego dotyku, ust które całowały kilkanaście minut temu. Na policzkach łzy... Może tylko 5dni... a może aż 2tygodnie. W piątek dni otwarte u niego na uniwersytecie. Mieszka w akademiku, mogłabym pojechać ze szkołą i zniknąć na 3godziny. Nauczycielka by nie zauważyła, zresztą jej to wisi co my robimy przez te 3godziny. Pytanie czy nas zabierze...

Heh... Nawet nie wiecie jak tęsknie... A to tylko 20minut... Przeze mnie się spóźnił na spotkanie z Adrianem, przyjacielem którego miał odebrać i mieli jechać spowrotem do Dublina. Nie chciałam go puścić, on nie chciał iść. On nie chciał wypuścić mnie ze swoich ramion, ja nie chciałam przestać go całować. Doszło do momentu kiedy staliśmy na środku pokoju, pocałunek na pożegnanie który okazał się po raz kolejny czymś więcej. Zaczęłam już zdejmować jego koszulkę (propozycja jego dłoni) kiedy sobie uświadomiłam, gdzie my z tym idziemy. On od już pół godziny powinien być w drodze... 

"Musisz jechać..."

I łzy w oczach. Jego ramiona, moja twarz skryta w jego koszulce, pocałunek we włosy i szept do ucha "to tylko 11dni i będę znowu z tobą.." 11dni bez jego pocałunków, bez jego dotyku, bez jego ramion i pocałunków na dobranoc. 11 dni bez jego śmiechu, jego obecność. Bez zapachu wody kołońskiej którą nadal czuję na dłoniach...

Nienawidzę rozstań i nienawidzę płaczliwej siebie...

03 grudnia 2006   Komentarze (2)

evry time we kiss i swear i could fly...

Poznaj moich rodziców zaliczone. Rodzice się uparli bym go wyciągnęła z samochodu, żeby go poznali. Oczywiście sytuacja niezręczna, lekko wkurzająca, rodzice walili głupie teksty a Mark widziałam, że strasznie się stresuje. Miałam ochotę strzelić sobie w łeb. Obcasy non stop skierowane w stronę drzwi, żebyśmy mogli jak najszybciej wsiąść do samochodu i pojechać. No ale mamy to za sobą. Dobre wrażenie wyparł na rodzicach, jemu też moi starzy się podobają. Nawet powiedział, że jak wróci na święta, to przyjdzie na dłużej z nimi pogadać. Żeby zobaczyli jaki jest naprawdę i że na serio mu na mnie zależy. Uf... a już myślałam, że zeświruje mi, nie którzy faceci reagują dziwnie na samo zdanie "poznaj moich rodziców". No powiedzcie mi, jak go tu cholera nie kochać :D

Pojechaliśmy na film Tynacious D, oboje uśmialiśmy się jak norki. Ale Mark jak zwykle w swej śmiałości, strasznie nieśmiały. Kiedy już nie wytrzymywałam siedząc obok niego zaczęłam lekko ocierać swoją nogę o jego, wiem, że kręci go to strasznie xD Już wcześniej wypróbowane! Dłonią odnalazł moją i zaczął lekko gładzić jej wnętrze. Od razu zrobiło mi się gorąco. Wystarczy tylko jego delikatny dotyk, a już jestem w niebie.

Potem malutka fioletowa torebeczka, a w środku czarne serduszko na łańcuszku. Takie piękne, takie... moje :] Zna mnie lepiej niż jaki kolwiek facet wcześniej.

Po raz kolejny, moja propozycja by pojechać nad jezioro. Niestety przejeżdzając przez Dungloe (miasteczko w którym mieszkam) zatrzymał nas Paul, przyjaciel Marka. Miała to być chwila, gadali przez wieki. My w Marka samochodzie, Paul w samochodzie obok. Okienka w dół i gadu gadu... Ja chciałam nad jezioro... Ręką zaczęłam gładzić wnętrze jego uda wędrując coraz wyżej. Tylko ja zauważyłam jak próbował nie okazać na twarzy co ja wyprawiam i jak mu jest przyjemnie. Paul niczego nie zauważył. Mark nie wytrzymał "Stary, zadzwonie do ciebie za godzine i wtedy pojedziemy na piwo czy coś". Bo za godzine miał mnie odstawić do domu. Gdy tylko zamknął okno uśmiechnął się do mnie złowieszczo

"okropna jesteś wiesz?"

Wiem xD

A dzisiaj wolna chałupa przez kilka godzin, mam nadzieję, że uda mu się przyjechać. Bo już dzisiaj wieczorem jedzie spowrotem do Dublina :( 2tygodnie bez niego, musi się ciężko kuć do egzaminów. Ale po egzaminach będzie miał miesiąc wolnego, już ja mu spokoju nie dam :D

03 grudnia 2006   Komentarze (1)

mogłabym umrzeć z miłości...

Od pierwszego grudnia chciałam się trzymać z daleka. Poranna gastroskopia przerażała mnie strasznie. Zapewnienia matki, Hanny i nawet Marka, że wszystko będzie wporządku, że to nie boli i że wyniki na pewno będą pozytywne nie poprawiało mi humoru. Ale cóż pojechałam, narkozy odmówiłam bo po cholere mam siedzieć w szpitalu przez 2godziny kiedy mogę wyjść po 10minutach? Lekarz w lekkim zdziwieniu, bo irlandzczycy to kraj histeryków, nie to co ja silna polka. Rachu ciachu i po krzyku. Tutaj, to nie co w polsce. Gastroskopie robi się w szpitalu, po zabiegu wiozą się na łóżku na salę i tam leżysz aż oprzytomniejesz. Mnie zawiózł seksowny pielęgniarz :D mówię wam, chodząca boskość. Dał szklankę wody bo było mi słabo. Podobno norma, w końcu odruchy wymiotne miałam cały czas, ale nie miałam czym wymiotować, organizm sam siebie powoli wykańczał. Łyk wody i do łazienki... teraz już miałam czym :P Nie zdążyłam spowrotem do łóżka i ziuuum... nogi mi się ugieły. Pan chodzące cudo chwycił mnie w pasie i pomógł się położyć. Po 10minutach wszystko było wporzo. Poleżałam, pogadaliśmy o różnych sprawach i pojechałyśmy z mamą zjęść prawdziwe, irlandzie śniadanie które od razu postawiło mnie na nogi :D

Godziny zakupów, praca... ale dopiero wieczórem sprawił, że zasypiałam z szerokim uśmiechem na ustach... Mark odebrał mnie po pracy, tak jak obiecał. Jeździliśmy samochodem po mięście i rozmawialiśmy słuchając Stair way 2heaven i innych piosenek wypalonych na składance wykonanej przez jego samego. Naprawdę bardzo dobrze nam się gadało, jak zawsze, ale przez ostatni tydzień nic nie robiliśmy tylko gadaliśmy, teraz miałam ochotę na coś zupełnie innego.

"Jest jakieś ciche miejsce, gdzie moglibyśmy pojechać?" 

Załapał od razu. Pojechaliśmy za miasto, nad jezioro. Gdzieś, gdzie nie byłam nigdy i nawet nie wiedziałam, że takie miejsce istnieje. My... woda... gwiazdy.. Tylko, że mało z tego widziałam. Od razu zaproponowałam tylne siedzenie. Nie, grzeczną dziewczynką nie jestem. Za bardzo się stękniłam za jego dotykiem, za jego ciałem. Po raz pierwszy byliśmy zupełnie sami, w ciepłym miejscu, tylko my, ukryci przed całym światem. I on mnie do niczego nie namawiał, nie zmuszał, niczego nie insynuował. Wręcz przeciwnie, był nie pewny na ile powinien, na ile wypada i czy go źle nie zrozumiem. To ja insunowałam, namawiałam... to ja położyłam mu dłoń na udzie i pozwoliłam by zaszalał. Dziewuchy uwirzcie mi, tak dobrze mi nie było chyba z nikim. Pod względem emocjonalnym i fizycznym. Nie potrafię tego opisać, słów mi brakuje... Heh, ale nie martwcie się, dziewicą nadal jestem i raczej przez jakiś czas zostanę. Nawet jeśli wiem, że jestem gotowa i są chwilę, tak jak wczoraj, że tylko resztkami umysłu się powstrzymywałam (silne są te resztki umysłu, strasznie) to i tak dziewicą przez jakiś czas zostanę. Tak jak sobie obiecałam, przynajmniej 4-6 miesięcy związku, do mojej 17. No i przedewszystkim do póki nie będę na pigułce, bo przez nerwy "ciąża nie ciąża" przechodzić nie chcę. Za dużo się nauczyłam na przykładzie Joanne.

Rodzice świrują. Matka na zakupach cały dzień gadała tylko o Marku i o tym jak to on jest za stary. Wczoraj miało być pół godziny, matka pozwoliła ma na godzine. 11.30to odpowiednia pora dla młodej pannicy. Rozumiem ich, ale z drugiej strony... wykańcza mnie to. To tylko 4lata, dla nich to strasznie dużo. Bo ja mam TE CHOLERNE 16LAT. Nie patrzą na to, że 16 i pół, że wedłóg psychologów mentalnie mam 19. Dla tego nie potrafię sobie znaleść faceta w swoim wieku, dlatego jestem jaka jestem. Matka to wie i rozumie, ale nie mam 19lat... Ja się normalnie w świecie przez nich wykończe...

I przy zmysłach trzyma mnie tylko myśl, że wieczorem się z nim zobaczę. Pojedziemy do kina, potem coś zjęść i będzie piknie :D I prawdopodobnie znowu dłonie będą mi szaleć, będzie prośba o cichy zakamarek, a potem zaparowane szyby. Odcisk dłoni (zabawmy się w Titanic) a potem "M+M =  <3" napisane przez niego na szybie... i jak go tu nie kochać?

02 grudnia 2006   Komentarze (3)

beloved...

Powiedziałam rodzicom w niedziele. Nie pisałam od wtedy bo chciałam zobaczyć jak się sprawy potoczą. Toczą się w miarę dobrze. Ojciec od początku świrował, ale on świrowałby nawet jeśli chłopak by był w moim wieku. Za bardzo się martwi o swoją małą dziewczynkę. Matka wzięła to na spokój, broniła mnie itp. itd. Ale teraz też już z lekka zaczyna świrować. Pytania w stylu 1000do...

jakie studia?

kim są jego rodzice?

praca?

samochód?

dobrze cię traktuje?

oj miśka miśka nie wiem czy on nie jest dla ciebie za stary...

macie chociaż jakieś wspólne tematy?

oj miśka miśka...

czyta książki? Ogląda Fraisera? Weź mi tutaj oczy nie mydlij...

oj miśka miśka... nie wiem jak to z wami będzie...

Ale do kina razem puszczają (tak tak w sobote!) i nie mają nic przeciwko, żeby mnie odbierał z pracy i odwoził do domu. I ufają mi. Więc jest dobrze kochani :] A jak go poznają (jeszcze nie teraz) to go pokochają :D Przynajmniej mam taką nadzieję :/

 

28 listopada 2006   Komentarze (5)

i woz nobody till i became somebody to you......

Zakochuję się w nim co raz bardziej. Z nim mogę być szczera, szczere zadawać pytania... Kolejna rozmowa do 3.30 nad ranem.. tym razem na necie. Przeprosił za to, że był taki zimny, tłumaczeń wiele. Choć tłumaczyć się nie musiał. I był tak słodki i ciepły jak chyba nie był nigdy... I kupił mi prezent, wiecie? Tylko z tego wszystkiego zapomniał mi dać :P Czarne serduszko... jak dobrze mnie zna. W piątek przyjeżdza z Dublina i ma zamiar mnie porwać po pracy (ie. odwieść ale coś mi się wydaje, że 5minutowa podróż do domu będzie trwała nieco dłużej :P). W sobote możliwe, że też gdzieś mnie zabierze :P Już się nie mogę doczekać xD

A zeszyt od angielskiego pokryty w jego imieniu... Odpłynęłam ostatnio i nawet nie zauważyłam kiedy tylna okładka była cała w "Mark". To zupełnie nie w moim stylu wypisywać takie rzeczy. Nawet kiedy byłam z Oisinem tak źle nie było 8

Moi: przez ciebie nie mogę się skupić na nauce...
On: Tell me about it... podczas wszystkich wykładów myślę tylko o tobie... ale nie mam nic przeciwko :D
Moi: całą okładkę od zeszytu od ang mam w twoim imieniu... jest ze mną źle :P wiesz, że ja nie z tych!
On: to jeszcze nie tak źle, ja w środku zdań łapie się na tym, że piszę twoje imie! Musiałem całą pracę przepisywać!

Mój mały naukowiec... Studiuje Science, więc jeśli się zdecyduje iść na lekarza to jescze 3lata w szkole. Rok przerwy bo egzaminach w tym roku by się zdecydować co dalej... Pracować, czy studiować? Ja bym nie miała nic przeciwko mieć chłopaka lekarza :D Do tego skończylibyśmy studia w tym samym czasie xD

No patrzcie na tą żałosną małą dziewczynką, już planuje przyszłość za 3lata...

In luv or wat?

26 listopada 2006   Komentarze (2)

do siebie co raz bliżej nam...

Dublin... Cały dzień spędzony razem... Ja, Mark, Hanna i Dom. Dwie pary i godziny zakupów, śmiechu i chichu xD i oczywiście wzdychania facetów. Tak źle jednak nie mieli, bo pozwalałyśmy im się odłączyć od nas i same łaziłyśmy po sklepach. Potem ja z Markiem poszliśmy szukać Hannie prezentu, a Hanna z Domem poszła szukać mnie prezentu :P I muszę wam powiedzieć prawdę, przez każdą sekundę bycia z nim miałam ochotę zaciągnąć go w jakąś ciemną uliczkę i wykorzystać fizycznie :D Niestety jak się dzisiaj dowiedziałam, Mark to nie z tych. Na dzień dobry dostałam tylko huga, żadnego całusa nic. Przez cały dzień ani jednego pocałunku. Naprawdę doprowadzało mnie to do szału. Nie jestem zła, bo pocałunek na dowidzenia, za nim wsiadłam w autobus do domu, był wart całej tej męki i sprawił, że kiedy siadłam w autokarze chciało mi się płakać. Już tęskniłam... Do tego nie do końca byłam pewna, czy to po prostu jego nieśmiałość sprawiła, że nawet mnie nie przytulił, ani nie trzymał za ręke, czy może coś jest nie tak... Jednak nieśmiałość. On nie lubi obnosić się z uczuciami na środku ulicy, w tłumie osób. Ja wychowana jestem w mieście, więc nawet wolę... Przynajmniej w mieście pozostajesz anonimowy. A w Donegalu, jak się całowaliśmy podczas Halloween, to oczywiście wszyscy następnego dnia wiedzieli, nawet jeśli byliśmy w "cichym" ale niestety nie odludnym miejscu... Trochę mi jednak smutno było... Kiedy czekaliśmy na autobus, przysunęłam się do niego, każdym milimetrem ciała prosiłam by objął, by pocałował przynajmniej w czubek nosa. By spojrzał na mnie tak, jak patrzy kiedy jesteśmy sami... Nic... Hanna zauważyła od razu w co gram i się strasznie dziwiła, że to nie podziałało... Zawsze działa. Bo Mikuś zawsze dostaje to czego chce... Teraz jest inaczej. Szanuję to i cóż, może narazie chodzenia za rączkę nie będzie i przytulania na przystanku, ale ważne jest to co jest w sercu prawda?

A w sercu musi być wiele, jeśli po całym dniu spędzonym razem, zadzwonił do mnie jak już dojechałam do domu. Po tym jak mu napisałam smsa i zapytałam czy wszystko wporządku... Gadaliśmy przez 2godziny i nawet nie zauważyliśmy kiedy to zleciało. Gadaliśmy o wszystkim, od mojego głupiutkiego psiaka (który dopadł ładowarkę od mojej komy xD) do ciąży Joanne i tego jak strasznie się o nią martwię. Dowiedziałam się także, że na 21urodziny nie chce wielkiej imprezy (tutaj 21 są ważniejsze od 18 urodzin), tylko bliskich przyjaciół, trochę alkoholu i mnie :D Tiak, ale jego urodziny są dopiero w lipcu :P Ciekawa jestem czy tak długo ze sobą będziemy... Choć w tej chwili czuję, że chciałabym z nim być zawsze. Tak jakbym znalazła swoją drugą połowę... Może za młoda jestem by o tym mówić, może mówię o miłości za wcześnie, ale jestem pewna tego co nas łączy. I chyba tylko to się liczy, prawda?

25 listopada 2006   Komentarze (3)

giv me a daily dose of your love...

Wyrzuty sumienia o których muszę zapomnieć... Przeraża mnie to, jak łatwo mogłam wszystko zniszczyć. Dla ładnej buzi, dla delikatnych rąk... wszystko tylko dlatego, że byłam pijana. Bo on był przy mnie, bo on się starał. Rozmowa z Lisą dzisiaj mnie zapewniła o tym jak o mało nie pozwoliłam mojej głupocie zabrać mi kogoś tak wspaniałego...

"Wiesz, że jeśli kiedykolwiek go zdradzisz lub zranisz, on ci tego nie wybaczy?"

Nigdy go nie zdradzę... i nie zranię. On jest za słodki, za wspaniały. I nadal nie mogę uwierzyć, że jesteśmy razem. Że w piątek będę mogła tak po prostu się w niego wtulić, pocałować te jego boskie usta i powiedzieć, że za nim tęskniłam. Każde wspomnienie pocałunku przyprawia mnie o dreszcze, każde z nich tak cudowne...

"Zasługujesz na kogoś takiego jak on"

Czasem się zastanawiam czy napewno... Jak kolwiek trudno i źle by nie było, jestem pewna, że chcę z nim być...

Każda minuta przepełniona myślami o nim... Zastanawiam się tylko, czy on o mnie też tyle myśli...?

22 listopada 2006   Komentarze (6)

Smile like u mean it...

W odpowiedzi na wasze komentarze:

Co do Saoirse, nic nie będzie :] facet już mnie znudził. Za dużo szumu w okół jego osoby. Jest za popularny, za piękny, za doskonały. Gdzieś musi być luka i gdybym chciała to bym szybko ją znalazła :]

Co do jego uczuć, to ja się nimi nie bawię. Już na samym początku znajomości powiedziałam mu, że mam chłopaka. Możemy być przyjaciółmi, ale niczym więcej. Nie bawię się nim, sprawy postawiłam jasno. A że on z jakiegoś dziwnego powodu chcę ciągle próbować, niech próbuje :] Przecież nie przywiążę go do karolyfera i mu nie zabronie xD

Z Markiem wszystko jest TAK. Mądry, z planami na przyszłość. Dużo czyta, ogląda Frasiera (matka by go pokochała xD) i w ogóle... Jest na 99% tak. Tylko... ma 20lat. Ja 16. I nie ważne jak jestem dojrzała psychicznie i jak on mnie dobrze traktuje. To wszystko jest nie ważne, bo moi rodzice od razu go skreślą. Na ostatnim roku studiów, ja na przed ostatnim roku Secondary School. Nie no, to wszystko można by było obgadać i w ogóle... Ale tu chodzi o seks. Mark szanuje moje decyzje, jest naprawdę wspaniały. Jeśli nie chcę, nie będzie mnie namawiał, nie będzie poruszał tego tematu. Sęk w tym, że ja chcę... Z nim. Z nikimim innym. Chcę by to on był moim pierwszym, by on mnie nauczył co i jak. By on mnie dotykał tak jak żaden inny wcześniej... Lecz wiem doskonale, że rodzice go nie zaakceptują... przynajmniej nie narazie. Bo 20letni chłopak = potrzeby seksualne, na które jestem za młoda (według mojej matki, mój ojciec radził bym zaczęła brać pigułke, matka jest mocno przeciwko temu).

W piątek jadę do niego do Dublina. Nie do końca do niego... Uniwerek plastyczny na który chcę iść ma dni otwarte w piątek. Jedziemy z dziewczynami i Domnickiem (znanym jako Domdom i Dom) chłopakiem Hanny. Obeznam się co i jak z animacją i czy są jakieś inne kierunki które by mnie interesowały i robimy wypad spowrotem do centrum :] Tam spotkam się z moim kochaniem, który się urywa z laboratorium dla mnie :P Po raz kolejny och i ach...

a przez tego ktosia nie potrafię się skupić na lekcjach i myślę ciągle o tym co mi powiedział wczoraj wieczorem... I o tym jak wszystko się cudownie zmieniło od kąd oficjalnie jesteśmy ze sobą. I jak wszystko jest jasne. Wiadomo, łatwo nie będzie, ale będzie pięknie :]

p.s. podoba się nowy szablon?

 

20 listopada 2006   Komentarze (5)
< 1 2 ... 9 10 11 12 13 ... 58 59 >
Czarna-roza | Blogi