• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Siostrzane dusze
    • Among the dead
    • calaja
    • InnaM
    • karotka
    • Lupus
    • Malena
    • Myje Gary
    • Rybniczanka
    • serducho
    • verqa
    • xyz

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Najnowsze wpisy, strona 55


< 1 2 ... 54 55 56 57 58 59 >

khm... sometimes u hav 2 consider other options...-Chrisa...

Poszłam sobie dzisiaj na spacerek, z diskmenem w kieszeni, cieplutkiej bluzie z kapturem poszłam joggować. Do joggowałam aż do sklepu z gazetami, w którym dzisiaj o dziwo pracowała Catriona i tam już zostałam. Z mojego joggowania nici, bo przecież, nikt lepiej nie zna plotek niż ona! Przegadałyśmy z... półtorej godziny? Ludzie wchodzili, wychodzili, a my mysiałyśmy w tym momencie przerywać rozmowę. Ona to jest na serio, powalona, w pozytywnym znaczeniu tego słowa ;) Z Chrisem to już na serio, się zjadają, jeden na drugiego skacze non stop. Nom i ja myślałam, że Chris to tak z prawie każdą panienką na naszym roku. A tu hehe, okazało się, że on to w gębie mocny, ale co do czynów... na naszym roku, to tylko Imer i Catriona, dwa razy się lizali i to aż rok temu. Obie się nim zabawiły i go zostawiły gdy im się znudził. Nom ale ostatnio niby Chris wyrwał jakąś super panienkę... hehe, nich mi teraz z czymś wyjedzie, to już ja mu dam, mam na niego haka. Bo widzicie, on się lizał z dziewką która okazała się być... lezbijką. Tylko tyle, że była na tyle pijana, by nie zauważyć, że to facet. No ale Chris mówił, że przecież kiedy nie ma się z kim umawiać, nie jest się nikim zainteresowanym, to trzeba wziąć pod uwagę inne opcje. No to on wziął. Kiedy się pokłócił z Catrioną powiedział do niej "a ty kiedy się ostatnio z kimś lizałaś?" a jej to w ogóle nie ruszyło, wyjechała do niego z tekstem "nie no, powinnam tak jak ty, co ty zdesperowany jesteś czy jak?". Hehe, niech mi teraz z czymś wyjedzie to wyjadę z takim małym, niewinnym zdankiem "a jak tam Alis?". Wkurzy się tak, że HEJ!  Ja na serio podejrzewam, że on ciągle coś do Catriony... to niby już rok od kąd oni się spotykali w piątki, na shiftnięcia, ale on ciągle do niej coś. Inaczej nie zaczepiał by jej ciągle, dał by sobie luzu.

Powiedziałam jej, jaki z Noela dupek. Ona do mnie "no bo to wkońcu kuzyni, zapatrzeni w siebie debile, którzy uważają, że wszystkie do nich coś mają". I wpadła na pomysł, że kiedy w końcu mnie rodzice puszczą, to pójdziemy razem do Noela i Chrisa i zaczniem się do nich podwalać. A potem zrobimy ich w konia ;P Oni oczekują tańca, a potem wiecie, jak to z takimi nachalnymi laskami. A my wyrwiemy jakichś innych gości i ich olejemy ;) Ale mówię wam, czego ja się nasłuchałam ;) Plotek, plotek i jeszcze raz tony plotek ;)

30 stycznia 2005   Komentarze (4)

"Bo jesteś Słowianką"

A wszystko to dlatego, że... jestem Słowianką. Wszystko co się dzieje w moim życiu, od kąd tu przyjechałam, spowodowane jest tym, że jestem Słowianką... "Bo jesteś Słowianką!" powiedziała, mi wczoraj moja matula. Wszystkie moje problemy, nienawiść... to wszystko przez ostatnie lata, były spowodowane tym, że jestem Słowianką. Bo jestem inna, zupełnie innej urody, urody Słowiańskiej. Nawet nie wiecie, jak pięknie to brzmi. "Jesteś Słowianką". Nie wiem dlaczego, ale Słowianki kojarzą mi się, z polami przenicy, długimi warkoczami i tym naturalnym pięknem. "Bo jesteś Słowianką" to powód zmartwień mojego ojca.

"Jesteś piękną dziewczyną, inną niż te tutaj. Inność aż od ciebie bije. Pojedziesz na tą dyskoteke, i co? Wchodzi na salę, piękna dziewczyna która od razu przyciąga na siebie uwagę. Faceci rzucają swoje laski, zwyczajne, które widzą na codzień. Pragną czegoś nowego, i ty jesteś tą nowością. Ja się po prostu boję, że ktoś cię skrzywdzi...". Mama spojrzała na mnie ciepło i powiedziała "jesteś Słowianką... dziewczyny zaczną ci zazdrościć, jak ty sobie dasz z tym radę?". Spokojnie odpowiedziałam "zazdrościły mi na pierwszym roku, zazdrościły na drugim, zazdroszczą teraz, kiedy jesteśmy na trzecim. Kilka więcej dziewczyn nie robi różnicy". Mój ojciec ciągle powtarzał, że faceci rzucą dla mnie swoje dziewczyny, a te się mszczą. Niech się mszczą. Aż tak piękna nie jestem... Ale inność jest jak blask, przyćmiewa reszte. Inność... dlaczego te suki mnie nienawidzą? "Bo jesteś Słowianką"... jestem Słowianką i... kocham bycie Polką.

Dziwi mnie to wszystko... dziwią mnie ostatnie lata. Nigdy nie uważałam się za piękną. Zawsze miałam kompleksy, a potem przyszeł wiek w którym z kaczątka, wyrósł łabądź. Teraz na każdym kroku, słyszę "ale ona urosła, jaka się z niej laska zrobiła!". "Jaka ona piękna!" "jak ona mądrze wygląda!". Kiedyś zaczepiła mnie przemiła kobieta, chyba zna moich rodziców, sama nie wiem. Właścicielka kwiaciarni. Spojrzała na mnie i powiedziała "jak ty elegancko wyglądasz! I te piękne włosy..." Zaczyna mnie to peszyć. Czy ja naprawdę jestem taka piękna? Inność... to ta inność... nic dziwnego, że Polki są uważane za najpiękniejsze kobiety świata. Jesteśmy inne i dlatego piękne... "Jesteś Słowianką..." Pamiętajcie o tym, wszystkie jesteśmy piękne, wystarczy znaleść w sobie to piękno. Kiedy sama uważasz się za piękną, wszyscy jakgdyby odbierali twoje myśli.

Moja babcia, ciągle ma nadzieję, że zostanę modelką. Nie, przykro mi. Fajnie jest parodiować przed ludźmi w sukienkach, uśmiechać się do kamer, poruszać lekko biodrami i stawiać powoli kroki w szpilkach. Przyjemne jest wrażenie, że jesteś uwielbiana przez wszystkich, ale ja pięknem nie chce zdobywać świata. Dwa pokazy mody, takiej w małym miasteczku, dla ludźki których znam, przysługa dla hotelu. Tyle, nie będe pisać do gazet, nie będe jeździć na Castingi. Ojczulek mówi, że gdybym chciała to ze mną pojedzie. JA nie chcę... nie czuję się aż tak piękna... Nie chcę byście mieli wrażenie, że jestem zapatrzoną w siebie kobietą, bo ostatnio ciągle zadaje sobie pytanie czy ja na prawdę jestem taka ładna. Patrzę na siebie w lustrze i czuję się piękna, patrze na zdjęcia i czuję się okropnie... Nienawidzę zdjęć...

Ale skoro, jestem taka piękna... skoro powtarząją mi to wszyscy na każdym kroku, skoro oglądają się za mną faceci, dlaczego ja jeszcze nie znalazłam chłopaka dla siebie... dlaczego nie znalazłam osoby z którą bym chciała być blisko... dlaczego... jestem sama....

29 stycznia 2005   Komentarze (5)

ach ci kochani ojcowie...

Rozmawiałam z ojczulkiem dzisiaj, nom i potem się dołąnczyła matula. Rozmowa na temat... dyskoteki. Kilka dni temu zapytałam się, czy mnie puszczą w Walentynki. Padła odpowiedź nie, nie ciągnęłam już tematu. ALe mojego ojca to męczy, to że ja nigdzie nie wychodzę. Tzn. na żadne imprezy. Bo tutaj wszyscy tylko do Lime Light chodzą. A do troszeczkę daleko... Mama mówi, że męczy go to już od dawna, ale że on jeszcze nie jest gotowy by jego córuchna poszła w świat. Ciągle na ten temat gadamy, czyli na temat facetów, seksu, alkoholu, narkotyków i ogólnie, na temat odkucieńst tego świata.  Mój ojczulek jest spoko, serio. Może trochę walnięty na moim punkcie, ale wolę takiego ojca który się przejmuje niż ojca którego wisi czy jego córka zajdzie w ciążę w wieku 16 lat, czy 18 czy może 20. A więc skończyło się na tym, że jeszcze w tym roku szkolnym mnie puści. Tylko zobaczymy kiedy, jeszcze nie na Walentynki, ale na pewno przed albo po egzaminach. Na imprezę, podczas której żega się 5roczniaków. I na tą impre to ja muszę iść, trzeba pożegnać koleżanki, no i może też kolegów ;)  Hehe. No ale dobra, doszło do tego, że dowiedziałam się iż:

1) rodzice mi ufają, wiedzą, że jestem mądra itp. a jeszcze nie dawno matula mi nie ufała

2) nie będe musiała czekać wieczności aż wkońcu pozwolą mi pójść w tańce

3) ojciec na serio się przejmuje, tak bardzo, że aż go uściskałam, dobrze czuć się kochaną...

A więc jestem szczęśliwa, tylko tego wszystkiego jest jeden minus... Z Gemmą do Lime Light nie pójdę, ona nie lubi dyskotek. To nie w jej stylu, powiedziała, że po jej trupie ktoś ją tam zobaczy... szkoda, bo tak super byśmy się razem bawiły. Ale zawsze są inne dziewczyny, choć z żadną nie jestem tak blisko jak z nią... heh... trudno.

I dziewczyny pamiętajcie, kiedy nie wiadomo o co facetowi chodzi, chodzi im o seks. Kiedy niby wiadomo o co facetowi chodzi, to i tak chodzi mu o seks. Gdy mówi "jesteśmy przyjaciółmi/kumplami" chodzi im o seks, ale dopiero za jakiś czas. Co kolwiek facet by nie powiedział, chodzi mu o seks. Im tylko jedno w głowie, nom. Gadałam z tatą przez.... hmm... półtorej godziny? I gdyby się nie zaczał jesgo serial, to dalej by gadał. Mówię wam, oboje z rodzicami zaczęli mi swoją młodość opowiadać. Serio, kurcze, ci to sobie szaleli jako młodzież, teraz wiem po kim mam taki temperamencik ;) Choć tatko jest trochę czasem wkurzający, to jednak... nie patrząc na nasze sprzeczki i awantury, kochany się pogodził z faktem, że jego córuchna urosła. Kochany tatulek...

 

29 stycznia 2005   Komentarze (5)

I'm different... i'm a black angel...

Dlaczego nie jestem w jego typie? Bo on woli dziewczyny z gangu Catriony. Takie co na siema obejmą w pasie, pocałują w policzek i połaskoczą. Takie co nawet kiedy z nimi jesteś przyjaciółmi, same ci się pchają pod rączki. Otwarte, wyluzowane, nic ich nie rusza. Dla mnie dotyk, pocałunek... to coś specjalnego, coś do łąnczy dwie osoby. Może nie którym wyda się to dziwne... może to dlatego, że nigdy nie miałam chłopaka. Ale cóż... nie potrafię tak, nie jestem aż tak otwarta. Ja je lubię, Catrionę, Danielle, Imer, Maeve, nawet Ana'ę. Zazdroszczę im tego luzu... A Alan lubi takie laski, i cóż, tak już jest. Raz spróbował czegoś innego, raz tak na poważnie. Była Debbie, mądrzejsza, inna... cichsza, taka co się przy wszystkich nie wiesza na szyji. Ale co z tego, jeśli dziewczyna, przemiła, na prawdę ją lubię, ale nie umie powiedzieć Nie? Z każdym chłopakiem już się umawiała, każdy już ją zaliczył. Jak nie masz z kim się umówić w piątek wieczorem, umów się z Debbie. I wtedy nadeszła miłość. Debbie i Alan, Alan i Debbie. Wszyscy wiedzieli, że są zakochani. Alan porzucił swój typ dziewczyny, ona porzuciła swój typ chłopaka. To takie dziwne... porządna dziewczyna, która nie pije i nie pali, i on, buntownik z wyboru. Kochał ją... oj jak on ją kochał... pamiętam, że byłam zazdrosna, że mnie tak Noel nie kocha. Iż nie potrafi tak jak Alan, olać wszystkich swoich kumpli, wszystkich ludzi i tak po prostu okazać, że kocha. Alanowi wisiało co sobie ludzie myślą, któryś z kumpli się z niego nabijał, dostawał w morde. A Alan ma piękne mięśnie. I co? Pewnego piątkowego wieczora, wchodzi na dyskoteke i kogo widzi? Debbie, ślicznie ubraną, umalowaną, Debbie, z innym chłopakiem, na oczach wszystkich, starszy, z Dublina, czemu nie. Lizali się, a Debbie nic nie ruszyło. Co z tego, że nie chodzili ze sobą oficjalnie? Ważne było, że byli ze sobą, że był jej wierny... ale nie, nie dała rady. Sparzył się... i teraz? Maeve w tym tygodniu, Imer w następnym, możę Danielle niedługo? Podają sobie z Walshem panienki, i pewnie też z Colmem. No i jeszcze pewnie są też panienki z Glentis, kumpele Catriony. Żeby nudno nie było...

Przyznam się, chłop mi się podoba... ale jak na razie, nie planuje niczego. Może w przyszłym roku... może kiedy już zacznę jeździć na tą cholerną dyskotekę, po jednym piwie... może w tedy się odwarze, i sama go poderwę. I to tak, jak nigdy nie byłam wstanie poderwać Noela. Chwycę go za rękę, wyciągnę na parkiet... i niech się dzieje wola Boża. Ale to w przyszłym roku... teraz trzeba będzie popracować nad przyjaźnią, a kto wie, może nie będę musiała aż tak się starać? ;) =* 4all

28 stycznia 2005   Komentarze (3)

dotyk... to doprowadzające do szaleństwa...

Wiecie, doszłam do wniosku, że Alan nie kumpluje się ze mną tylko ze względu na Gemme... No bo wiecie, oni się kumplują od dawna. Ona mu pomaga i w ogóle... on ją strasznie lubi. I ja myślałam, że on taki dla mnie miły jest, bo on z Gemmą chcę być bliżej... no wiecie o co mi chodzi. Ale to nie tak. Okazało się, tzn. sama do szłam do takiego wniosku, że to nie tak... Że jednak i na mnie mu zależy ;) Wiem, że to głupie, ale czasem mamy takie głupie myśli... Gemma mnie wyśmiała kiedy jej to powiedziałam na H.Ecu (kiedy nie słyszał) bo dzisiaj gotowaliśmy i mogliśmy gadać. Nom i ona do mnie "wiesz, a ja myślałam, że on tak do nas lgnie, z twojego powodu". Hehe, no i proszę, nie jestem jedyna która ma jakieś wątlpliwości.

Ale wracając do Alana, to żałuje, że nie jestem w jego typie... on jest prześmieszny. I w ogóle, taki jakiś... inny niż jego kumple. I z tobą pogada i się pośmieje i się przejmie i... w ogóle. Dzisiaj na H.Ecu kiedy babka tłumaczyła nam po raz tysięczy, jak kroić warzywa/owoce, by przynajmniej 4kostki zmieściły się na łyżeczce deserowej, ja trochę za późno podeszłam i się go pytam "o czym ona gada" "jak kroić marchewkę, ale jestem pewny, że ty wiesz jak to się robi, tylko ja jestem taki debil, że nie umiem". Roześmiałam się, ale on całkiem poważnie wskazał mi jego marchewkę, no trochę za duże kostki, ale widziałam gorsze wypadki. No i zaczęliśmy szeptem(Gemma do nas dołąnczyła) się wygłupiać. Potem kiedy znowu babka nam pokazywal coś przy innym stoisku, staneliśmy blisko siebie i zaczął mi palcem jeździć od łokcia wdół, bo miałam powinięte rękawy, czułam jak mi ciarki przechodzą po palach. Jakie to dziwne uczucie... ocierać się o przystojengo mężczyzne... bo potem przestał mi palcej jeździć, ale ciągle się wiercił... ładnie pachniał, muszę przyznać... oj dobra, nie myślcie sobie, że się zabujałam. Ale jakoś tak... potem był taki miły i w ogóle pogadałam sobie troche z nim. Heh... po prostu żałuje, że... nie jestem w jego typie. Bo mało tu takich chłopaków.

28 stycznia 2005   Komentarze (3)

Who's de man? He's de man! He's de best golf...

Dzionek minął mi ślicznie. ;) Z Noelem miałam mało do czynienia i jestem z tego zadowolona. Tzn. gdy weszłam do szkoły jakoś tak dziwnie na mnie patrzył, ale on na mnie ostatnio ciągle dziwnie patrzy, więc przestałam się przejmować. Miał na sobie białą bluzę i jeansy, biel jednak pasuje mu do twarzy, muszę przyznać. Bardziej niż Chrisowi, a on chuj wie dlaczego, nosi tylko białe bluzy... choć czy ja wiem... oni się ubierają podobnie, tylko tyle, że Noela ciuchy są o dwa rozmiary większe ;) No ale jakoś tak dziwnie... już w ogóle przestał mnie interesić, nawet to co ma na sobie. Bo to Gemma mi wskazała palcem na Chrisa i Noela i powiedziała "a ci to, w tym samym sklepie się ubierają czy jak?". Ona jest prześmieszna ;) I to ja niby mam obsesje na punkcie tych dwóch gości ;) A potem kiedy stałyśmy pod sekretariatem i czekałyśmy na resztę chłopaków, aż wezmą swoje kije, Noel stał nie daleko z Benniem, kilka kroczków ode mnie. Nom i do nas podeszła Catriona i mówi "Golf dzisiaj dziewczyny?" "no, idealna dzisiaj pogada na partyjke golfa"odpowiedziałam(za oknem lało jak scebra. Gemma na to "no słoneczko świeci..." A Catriona oparłą się o jeden z kiji który jej podałyśmy i gładząc bródkę jak Bennie powiedziała "no i ta bryza nadchodząca z nad morza, idealna na świerzo ogoloną bródkę", zaczęłam gładzić moją brodę "no, tak dzisiaj rano przy goleniu się zastanawiałem, czy by tutaj w golfa nie zagrać, ten wiatr odświerza skóre". No i Catriona, mówie wam, kompletnie jej odbiło, podrapała się po kroczu(udając Chrisa, ten to się ciągle na w-f drapie, faceci w ogóle nie umieją się zachować! choć ojczulek mówi, że jakby i mi cos takiego wisiało, to też bym się drapała, bo to zwariować można, dzięki Bogu nie jestem facetem ;p ) i powiedziała "wiecie, mi to te lekcie nie potrzebne, ja to jestem mistrzem w golfa, nie ma lepszych, normalnie jestem zajebisty, nie ma lepszego chuja ode mnie". Myślałam, że się poszczam, Noel się chyba obraził, bo oderwał się od kaloryfera(a już myślałam, że się przykleił) i poszedł do kibla. A Bennie do Catriony, głaszcząc się po bródce(na kilka centymertów) "chyba uraziłaś jego ego". Nie no, cholera, ego, jego EGO!!! hehe, uraziła jego ego, a to dobre...

Golf był udany, co ja gadam, cholernie udany! Już dawno się tak nie ubawiłam i zreleksowałam!!! Z Gemmą się wygłupiałyśmy i w ogóle, co tu dużo gadać, było super! Nom a Chris i reszta naszych kochanych golfiarzy którzy są w drugiej grupie, tej bardziej zaawansowanej, przyszli jak zwykle 10minut wcześniej i siedzieli na górze, w galeri i się na nas gapili. No wiec ja z Gemmą, zaczęłam sobie jaja robić. Oni nas nie mogli słyszeć, więc szczerzyłyśmy do nich zęby i do siebie mówiłyśmy"

 "Boże jak ja ich kocham!" - ja, "normalnie miłością prawdziwą!"-Gemma, "A chris jest taki przystojny, że normalnie go zgwałce"-ja, "nie no, ja go zgwałce!"-Gemma.

Potem zaczęłyśmy dalej grać i mi się śmiać chciało, skupić się nie mogłam, bo czułam ich wzrok na sobie (tak się skupić nie mogłam, że uderzyłam piłeczkę najlepiej od samego początku nauki) i śpiewałam sobie coś pod nosem, sama nie myśląc co. Gemma do mnie "ty dobre to, zaśpiewaj jeszcze raz!". Ja ostatnio lubię udawać powalone chealledarki(jak kolwiek to się pisze) no i piosenka którą nuciłąm pod nosem (a raczej hasło)

"Who's de man? He's de man! He's de best golf player we ever had! GOOOOO WAAAALSH!!!"

Dobre co nie?? a to go Walsh to kiedy uderzałam piłęczkę =P No a potem jak się już skończyła nasza lekcja, zaczęli do nas machać główkami. I ja zaczęłam udawać Elayne i inne idiotki, co Gemma szybko załapała i zaczęłyśmy podskakiwać jak powalone i machać łapami mówiąc słodkim głosikiem "O Mój Boże, o Mój Boże, on do mnie pomachał! O mój Boże! on na mnie na serio leci! Nie no mówię ci, on na mnie, no leci!". I wiecie, taki pisk i ciągle "o Mój Boże". Mówię wam, jaki miałyśmy ubaw. A te cioty, debile myślały, że my tak na serio. O ja cie... jacy oni ciemni są... Tzn. Chris wiedział, że my sobie jaja robimy. Ale Ten drugi, Chistropher Mc Monygle i Jogh Gillespie-Noela najlepszy przyjaciel od golfa, myśleli, że my tak na serio. I zaczęli nas przedrzeźniać schodząc po schodach i myśleli, że ich nie słyszymy. Chris zszedł na dół pierwszy a my mu się w twarz roześmiałyśmy i krzyknęłyśmy "LOOOOSERS!!!" I wracając do szkoły się pokładałyśmy ze śmiechu. Ale z nich zapatrzeni w siebie, DEBILE!

28 stycznia 2005   Komentarze (3)

Voila!

Chłopaki dzisiaj pojechali na mecz, zremisowali, dzięki czemu Gorman ich nie rozszarpał. Tyle godzin treningu, a tu remis... gdzie są te lata zwycięstwa za zwycięstwem? Hmm...

No ale Bennie został w szkole. Siedzimy sobie z Gemmą obok klasy od Francuskiego i siada obok nas Michelle, Marion nigdy nie umie usiedzieć na miejscu więc stała przedemną. Wydało się, że Gemma ma taki sam szalik jak Michelle(one wszystkie szaliki mają takie same i sobie ciągle dokuczają, że jedna ściąga od drugiej). Nom i ja do Marion "jak tam twoja miłość" ona się uśmiecha i mówi "ciiii", bo Bennie stał nie daleko. To ja do niej "ale nie ten, twoja nowa miłość" ona na mnie patrzy, nie ma zielonego pojęcia o czym mówię. Ktoś napisał-Michelle się zapiera, żę to nie ona, na ławce w sali od francuskiego, tak gdzie ja siedzę z Gemmą(i one też) "Marion woz ere luv in Donal". No więc ta się pyta kto, ja na to "Donal". Ona w ryk, Michelle oczywiście zagadana z Gemmą. Więc do niej mówię "ty wiesz kto jest chłoptasiem Marion?" Ta się wydarła "no przecież Bennie", a ten w naszą stronę się odwrócił i mrugnął do mnie gadając dalej z Ovenem. Oboje nie pojechali na mecz, bo nie byli na ostatnich treningach. Wiecie co... ja wiem, że to trochę... zboczone. Ale Bennie ma do jasnej... cholernie DUŻEGO. Ledwo mu się w spodniach mieści, serio. Coś mu się ze spodniami od mundurka stało i nosi dresy... i ON mu się ledwo mieści. Taki niski, a ma takiego dużego... Dobra już kończę temat... ja to mam myśli... jak to Gemma mówi "jesteś gorsza od Noela!", a skad ona wie co oni sobie mówią, kiedy nikt nie słyszy;)

Jutro dzień bez mudnruka, mikia się wypindży i oczka chłopaczkom wyjdą. Do tego kolejna lekcja golfa mnie czeka ;) lecę bo braciak chce oglądać Spidermana2, =* 4all

27 stycznia 2005   Komentarze (5)

chyba właśnie nadszedł czas, zwany "za...

No ale w moim życiu, nie może być normalnie. Gdyby to był koniec, to by była norma. Ale u mnie jak już się dzień z panem Noelem zacznie to się na jednym nie skończy. Ide sobie korytarzykiem, on obok mnie przechodzi i w ostatniej chwili się uchylił tak by mnie nie uderzyć, ludzie, jaki się z niego gigant zrobił! Albo to ja się kurcze! Ramie miał na wysokości mojego policzka! Byłam w takim szoku, że heh... od teraz noszę buty na obcasie do szkoły ;) bo poczułam się taka malutka... Nom ale Gemma się wkurzyla "mało ci nie przywalił! kilka cm i byś dostała!" a ja na to "i bym mu oddała" ;). Zwrócić na sibie uwagę chciał, to było zaplonowane, czytam z niego jak z otwartej książki ;) Śmieszy mnie to, on się stara tak z tym nie okazywać, ale się nie da. JA wszystko widzę ;) Nom a potem, na rozczarowanie pana Noela, poszłam do miasta. I nie było już lookania kiedy stoją w kolejce. Za to po szkółce, myślałam, że cham już poszedł do tego autobusu. Tzn. nawet o nim nie myślałam, po prostu jasne jest, że Noela już się w szkole spodziewać nie ma co. Nom i stoję z Gemmą, bo dzisiaj do domku na piechtę szłam, a Gemma miała lekcjie muzyki za 15minut. I idą... tłumem, Noel i jego kumple. Oprócz Duffego, ten to robi Study, więc stał nie daleko nas od dawna. Ten wesolutki "gbórek"(cofnęłam to już, ale nie wiem jak go w takim razie nazywać, bo nawet Gemma nie wie jak on się nazywa) miał na sobie fartuch, taki specjalny od Woodworku. No tak, powinnam się domyślić, że skoro ja będę po szkole pracować nad moim projektem z Artu(ale to dopiero w lutym) to i oni pewnie zostają po szkole by skończyć swoje prace z Woodworku... czy ja już pisałam, że Noel pracuje nad śliczną drewnianą łodką z motorkiem? Muszę przyznać, ma chłopak talent... Wiem, bo pokazywał Chrisowi kiedyś na przerwie, a Chris mu zabrał i latał po korytarzy drąc się "a o to nowa zabawka Noela, nigdy nie wyrósł z bawienia się statkami". Nie byłą jeszcze skończona, dopiero zaczęta... ale jednak... śliczna. No ale dobra tam. Z Gemmą przeszłyśmy się w tą i z powrtoem ja ryjąc ze śmiechu, bo kiedy zobaczyłam kilku z nich w granatowych fartuchach, to pierwsze co mi przyszło do głowy, to to że właśnie wrócili z naszej szkolnej kuchni, bo my mamy takie same fartuchy, tylko bez specjalnej podszewki. Nom a potem wróciłyśmy do Debbie i Gemmy plecaka (miałam Gemme odpytać z nut, nie pytajcie o co chodziło, bo godzine można by było tłumaczyć) nom i Noel stanął tak, że jak patrzyłam na Gemme, to jego główka była tuż nad jej uchem(stał schylony, niestety nie skurczył się...). I co na nią patrzyłam, to łapałam go na spojrzeniu. Więc z Gemmą zaczęłyśmy sie tym faktem bawić "nie którym to na serio, nie do twarzy w fartuchu" "nie, na serio, dobrze, że go nie noszą" "no, przynajmniej wiedzą, kiedy fartucha nie zakładać. Ale serio, faceci nie potrafią się ubrąć." gemma na to "tak, w szczególności kiedy im mówisz, by nie nosili czerwonego koloru a oni jak na złość". Noel dzisiaj znowu na treningu miał na sobie czerwone ciuchy, TRAGEDIA!!!". A jemu tylko uszka się brzybliżały, może to go nauczy, ubierania się porządnie! W końcu przyszedł czas na Gemme, Noel już kilka minut wcześniej poszedł z resztą spowrotem do klasy, a ja rzegnając się z Gemmą poszłam do domku. I idę sobie chodniczkiem, wychodząc ze szkoły i słyszę walenie. Myślałam, że mi się zdaje, ale ktoś tłucze w okno. NO to patrzę w stronę... sali od woodworku. Noel stoi i do mnie macha jak najęty, co jemu? A walił jak gdyby się paliło... odbiło mu na starość czy jak? A może powinnem powiedzieć "na wysokość". I wiecie co? Miał na sobie ten fartuch, wyglądał jak kwoczka domowa ;) Ciekawa jestem co mu kurwa odbiło. Cały dzień miał okazję mnie poderwać, czy coś. Kiedy siedzieliśmy przez 35minut w jednej klasie, kiedy mijaliśmy się w korytarzu, kiedy wchodziłam do szkoły, kiedy stał tuż za Gemmą, ale nie. Musiała nas dzielić szyba, on się jakiś nieśmiały zrobił, czy jak? Śmieszny to on jest, ale i dziwny...

No i jeszcze jedno. Wiecie co, nie ma to jak koleżanki. Wracam sobie ze lunchu do szkoły. Idę z Hannah i Ashling i gadamy o tym, jak jeszcze w pierwszej klasie dzień w dzień, oglądałyśmy chłopaków jak grają. Byłyśmy ich wiernymi fankami. Teraz tam gdzie my, stały tego roczne pierwszoroczniaki. Mówię do Hannah "tak, my też tak stałyśmy, do póki nie uświadomiłyśmy sobie, jacy do beznadziejni debile". Szłyśmy powolutku, nie odrywałam wzroku od boiska, z góry jest świetny widok. Nie widziałam Noela, choć to nie jego szukałam wzrokiem, szukałam Benniego i Alana, podobno mieli nowe koszuli Manchesteru. I wtedy Hannad do mnie "to Mc Bride co nie?" kiwnęłam głową, stał tuż pod nami i wyrzucał piłkę(czerwony strój Man U, totalna klęska!) Hannah na to "Jesus, ale z niego dupek". Nie ma to jak koleżanki, które na każdrym kroku zapewniają cię, że to dupek i debil, nawet jeśli już pół roku temu... nie więcej niż to, powiedziałaś im, że ci na nim nie zależy. Nawet jeśli, trzeba podkreślić, że to jest, skończony debil. Kochane koleżanki, nie ma to jak wsparcie grupowe... ;)

26 stycznia 2005   Komentarze (4)

shake it, pop it, drink it & enjoy it!

Dzisiejsza notka będzie trochę długa, bo i dużo się działo. Hm... od czego by tu zacząć... Od Irlandzkiego. Tak od tego trzeba zacząć. Podchodzę pod salę od komputerów, środa, ie mamy w sali informatycznej i robimy co chcemy. Tara stoi przed klasą, a w środku jest pełno ludzi(zdziwiona bo w naszej klasie jest tylko 9osób). A co tam, wchodzę. Zobaczyłam, że Liam już siedzi przy kompie i nagle słyszę za sobą "sorki mała" przesuwam się, a do klasy wchodzi Duffy. Patrzę, o kurwa, normalnie zapowiada się interesująca lekcja. ;) Duffy, Noel, Paddy, Chris Mc Monigal(tak śmieszny kumpel Noela, gra w golfa, bardzo fajny) i kilka lasek które nawet lubię. No i jeszcze jeden gościu, ten co pracuje w Copie sportowym, ten co go nazwałam groźnym gbórem. COFAM TO!!! Jest strasznie fajny i miły. Kiedy wstałam i poszłam po mój zeszyt od anglika (siedziałam przy kompie z którego miałam świetny widok na całą klasę), on usiadł przy moim komputerze. NO i ja podeszłam, nie chciało mi się kłócić, a i obojętne mi było przy jakim komputerze siedzę, i zabrałam moją kurtkę. A on się zerwał "o sorry, to twój komputer, siadaj, ja sobie usiądę przy tym obok." Ja mówię, że nie ma sprawy, no bo przecież to oni musieli skończyć swoje C.V. i projekty do collegu. Ale on "nie no, siadaj tutaj,  cham nie jestem." I tak fajnie się uśmiechnął. Gdyby to był Noel, albo Duffy to bym usłyszała tekst "sory lalka, takie jest życie". Kurcze, jednak nie wszyscy to skończone debile.

Siadłam sobie bokiem do komputera, opierając nogi o puste krzesło obok i gadałam sobie z Martninem albo robiłam sobie jaja z Joe do którego siedziałam bokiem. Ten to jest prawdziwy tuman, idiota, na serio, ciemny jak noc. I do tego głuchy jak pień! A on sobie nawet nie zdaje sprawy kiedy ktoś sobie z niego robi jaja. Nie żeby to była jakaś gnębiona sierota, tylko taki pajac. No i kiedy Steven próbował rzucić w niego kulką papierową (z papieru po czekoladzie kieszonkowego rozmiaru), trafił we mnie. Udałam wkurzoną "oż ty! tak chcesz się bawić?" i rzuciłam z całej siły, hehe... nie trafiłam w niego. Ale z całą siłą, walnęłam Noela w głowę. Bo on siedział tyłem do Stevena, a Steven przodem do mnie. Wkurwiony się odwrócił "Steven, odwal się" "ale to nie ja, to Joe! jak ty kurwa myślisz, że dałbym radę z taką siłą ci przywalić, że aż klasnęło? ty siedziesz kilka centymetwó ode mnie ciemnoto!" "Joe ty skurwielu, ja tu pracować próbuję, drukarka mi siada, a ty we mnie rzucasz? chcesz wpierdol?" Myślałam, że wybuchnę śmiechem. Martin to się pokładał. Duffy który siedział nie daleko i wszystko widział, nic nie mówił, tylko próbował się nie śmiać.

-To ona!

Joe próbował się bronić, ja spojrzałam jakgdybym nie wiedziała o oczym mowa. "Ja? Odwal się Joe, uczę się". Myślałam, że Duffy mnie wyda, albo ten kumpel Noela-ten co go miałam za gbóra, ale nie, Duffy powiedział "daj se luzu, widzisz, że to gówniarz". No ale potem znowu Steven we mnie walnął. Kilka razy trafiłam w niego, potem się uchylił, a Noel właśnie wstał i znowu dostał.

"dobra mam tego już kurwa dość, zaraz ci wpierdole!"

-Ale to nie ja, to Michaela!

-Odpieprzcie się ode mnie dobrze? Jak kogoś winić to mnie.

On tylko na mnie spojrzał, chyba nie wierzył, że to ja. Albo nie chciał się przyznać, jeszcze bym mu wmówiła że ma obsesje, a taki miałam zamiar. Paddy który usiadł obok Duffego, się wkurzył, "możecie się zamknąć? Próbuję to skończyć pisać, zarywamy anglika, zapomnieliście? i przestań się Mc Bride jej czepiać tylko kurwa pisz, bo potem się nie wyrobisz z zaległościami." Zrezygnowany usiadł, a potem ciągle na mnie lookał, ale ja udawałam, że czytam i poprawiam błędy w moim wypracowaniu. Ale nie mogłam się skupić. Duffy ciągle na mnie lookał, w stylu "ja wszystko widziałem", i ciale coś gadał do Paddego. Noel próbował się kryć z tymi spojrzeniami, oj on jest prześmieszny. Drukarka nie chciała drukować, Steven do nas(próbował mu pomóc). Ale ani rusz. Noel zaimponował mi, znajomością komputera, wiedział jak podłąnczyć drukarkę i wiedział jak instalnąć jej opragromowanie.. A uwierzcie mi, w tej dziurze, ciągle trawa era PS2. Neta mało osób ma w domu. No ale popełniał jeden błąd w kółko, pomogłabym mu... gdyby był kimś innym. Szkoda mi się go zrobiło, skakał, dwoił się, troił, próbował na wiele sposobów. I tak wyglądał... jakoś tak... nie żebym coś do niego czuła. Ta klasa mi uświadomiła, że mi przeszło. Nie było ciepła, nie było podniecenia, był tylko ubaw. Ale po prostu, widziałam, że jest załamany. Na końcu języka miałam "Mc Bride, sprawdź czy nie ma innych dodanych drukarek i którą ma..." no wiecie, takie informatyczne gadanie. Już dwa razy otwierałam usta by to powiedzieć... ale nie mogłam. Pomyśli sobie, że ja ciągle coś. Za chiny bym się nie przyznała, że go obserwowałam, że wiem jaki błąd popełnia. Heh... gdyby to był Duffy, kto kolwiek inny. Wstałabym i powiedziała "ciemnoto, popełniasz w kółko ten sam błąd, daj mi myszkę" i zrobiła to za niego. Ale nie z Noelem... sam fakt, że musiałabym się nad nim nachylić... nie, jeszcze nie teraz... może nigdy... po prostu mi jeszcze nie wolno. Skomplikowane to, ale chyba rozumiecie?

Potem Noel zapisał wszystko na dyskietke, bo facet powiedział, że wydrukują to potem na innym komputrze. Nie miał czasu mu pomóc. Noel zrezgnowany, ale w dobrym humorze(on cholernie rzadko jest przygnębiony) usiadł obok Duffego, identycznie jak ja, tylko twarzą do mnie. Oparty o ścianę(ja o drugie krzesło) z nogami na krześle Duffego(ja obecnie na krześle Tary, bo siadła obok mnie) gadającego z Duffym i lookającego na mnie co chwilę (ja:gadając z Tarą o Artcie, lookając na niego). Dziwiło mnie to, że choć miał wiele okazji, z niczym nie wyskoczył. Damien też nic, a kiedy zapytałam "co to?" kiedy grzebał w folderach szukając swojego wytłumaczył mi, że to chodzi o ich praktyki, muszą opisać co im się podobało, a co nie i czy chcieliby kierować swoją karierę w tym kierunku. Noel czytał swoje na głos facetowi "hey, a tu co mam napisać?" facet:"czy ci się podobało" "acha, czyli, że mnie ta praca tak nudziła, że prawie usnąłem i za chuja już tak nie wrócę?? "facet:w bardziej kulturalny sposób, to, zresztą, praca adwokacka nie jest taka okropna, nie przesadzaj" "zależy dla kogo". No to teraz wiem, że Noel nie nadaje się na adwokata. ;) No a potem Noel z Duffym robili sobie jaja z Tary. Ona ich nie słyszała, albo udawała, że nie słyszy. Ale ja tak... "Tara, czemu nie bzykasz się teraz ze Stevenem?"-Duffy. Heh... dziwka ma za swoje, liże się z kim popadnie, a potem faceci nie mają do niej szacunku...

26 stycznia 2005   Dodaj komentarz

bitch fight

Dni mi jakoś tak przepływają przez palcę, nawet nie wiem kiedy już się kończą. Dzisiaj na angliku dostaliśmy zadanie by napisać wypracowanie na temat "Life is good"(życie jest piękne). Treść do wolna, oby była jak kolwiek związana z tytułem. Moje wypracowanie jest o pięknej dziewczynie, której matka umarła na raka, gdy miała 6lat. Prześladowana w szkole, bita, poniżana, za swoje piękno. Za to, że faceci się za nią oglądają. Opisuje ona swoją historie, nauczycielce od angielskiego, jedynej bratniej duszy, która kazała im napisać wypracowanie "Life is good". Tego samego dnia, kiedy pisała to wypracowanie, miała zamiar popełnić samobójstwo, ale na koniec znalazła zdjęcie swojej matki i doszła do wniosku, że może jednak warto żyć... że może jednak... życie jest piękne... ;) Na trzy strony A4 powinien być zadowolny ;)

A w szkółce, nawet ciekawie. Cały dzień oczywiście, żyłam tym wypacowaniem bo wiedziałam co dokładnie napisać. Tak mnie natchnęło, że starałam się by nie zapomnieć. I w ogóle, usiedzieć na miejscu cały dzień nie mogłam. I wiecie co? Przegapiłam bójkę suk. Moja kumpela z klasy, Lisa biła się z Paulą (młodszą siostrą Amandy, dwie dziwki, należało jej się), tak ją stłukła, że dziewczyna cała w błocie ledwo się docząłgała do szkoły. I ja to przegapiłam! Nie no tragedia. Ale potem na Science, nie mogłam usiedzieć i poszłam do kibelka. I przechodzę obok Noela klasy, która czekała na swojego belfra od Chemii. I Noelowi coś się nie spodobało i się rzucił na gościa przed nim. Normalnie siłą go Oven od tego gościa odciągał. Noel jest na serio silny... już raz widziałam jak się bił, uwierzcie mi, istny diabeł. A ja stałam z oczami jak spodki, Michelle do mnie "cholera, będą się lali, jak nie dzisiaj to jutro!". Nie no znowu... to już nudne. Brutenport przeciwko Luchaniur, ile można... już rok temu podali sobie ręce i się pogodzili. I znowu zaczną się chece z chodzeniem tylko po jednej stronie ulicy podczas lunchu(w moim przypadku po stronie chłopaków Brutenportu, bo z tamtąd jest większość moich kumpli z klasy, albo z okolic.) Cóż, muszę przyznać, Noel jest cholernie pociągający kiedy mu się tak oczka świecą. Istny szatan. Choć największe muskuły ma Alan, ostatnio mi pokazywał, szczęka mi opadła. I rzucił palenie! Dla piłki nożnej, Gorman powiedział, że rzuca albo wylatuje z drużyny. Tak samo Duffy, dlatego od niego nie śmierdziało petami, kiedy na niego dzisiaj wpadłam... ładnie pachniał...

W piątek dzień bez mudurka, ciekawie będzie. ;) Zobaczymy w co się mikia ubierze, zobaczymy...

p.s. zdjątka wyśle jutro, Asiu podaj mi swojego e-maila.

25 stycznia 2005   Komentarze (3)
< 1 2 ... 54 55 56 57 58 59 >
Czarna-roza | Blogi