Dzisiejsza notka będzie trochę długa, bo i dużo się działo. Hm... od czego by tu zacząć... Od Irlandzkiego. Tak od tego trzeba zacząć. Podchodzę pod salę od komputerów, środa, ie mamy w sali informatycznej i robimy co chcemy. Tara stoi przed klasą, a w środku jest pełno ludzi(zdziwiona bo w naszej klasie jest tylko 9osób). A co tam, wchodzę. Zobaczyłam, że Liam już siedzi przy kompie i nagle słyszę za sobą "sorki mała" przesuwam się, a do klasy wchodzi Duffy. Patrzę, o kurwa, normalnie zapowiada się interesująca lekcja. ;) Duffy, Noel, Paddy, Chris Mc Monigal(tak śmieszny kumpel Noela, gra w golfa, bardzo fajny) i kilka lasek które nawet lubię. No i jeszcze jeden gościu, ten co pracuje w Copie sportowym, ten co go nazwałam groźnym gbórem. COFAM TO!!! Jest strasznie fajny i miły. Kiedy wstałam i poszłam po mój zeszyt od anglika (siedziałam przy kompie z którego miałam świetny widok na całą klasę), on usiadł przy moim komputerze. NO i ja podeszłam, nie chciało mi się kłócić, a i obojętne mi było przy jakim komputerze siedzę, i zabrałam moją kurtkę. A on się zerwał "o sorry, to twój komputer, siadaj, ja sobie usiądę przy tym obok." Ja mówię, że nie ma sprawy, no bo przecież to oni musieli skończyć swoje C.V. i projekty do collegu. Ale on "nie no, siadaj tutaj, cham nie jestem." I tak fajnie się uśmiechnął. Gdyby to był Noel, albo Duffy to bym usłyszała tekst "sory lalka, takie jest życie". Kurcze, jednak nie wszyscy to skończone debile.
Siadłam sobie bokiem do komputera, opierając nogi o puste krzesło obok i gadałam sobie z Martninem albo robiłam sobie jaja z Joe do którego siedziałam bokiem. Ten to jest prawdziwy tuman, idiota, na serio, ciemny jak noc. I do tego głuchy jak pień! A on sobie nawet nie zdaje sprawy kiedy ktoś sobie z niego robi jaja. Nie żeby to była jakaś gnębiona sierota, tylko taki pajac. No i kiedy Steven próbował rzucić w niego kulką papierową (z papieru po czekoladzie kieszonkowego rozmiaru), trafił we mnie. Udałam wkurzoną "oż ty! tak chcesz się bawić?" i rzuciłam z całej siły, hehe... nie trafiłam w niego. Ale z całą siłą, walnęłam Noela w głowę. Bo on siedział tyłem do Stevena, a Steven przodem do mnie. Wkurwiony się odwrócił "Steven, odwal się" "ale to nie ja, to Joe! jak ty kurwa myślisz, że dałbym radę z taką siłą ci przywalić, że aż klasnęło? ty siedziesz kilka centymetwó ode mnie ciemnoto!" "Joe ty skurwielu, ja tu pracować próbuję, drukarka mi siada, a ty we mnie rzucasz? chcesz wpierdol?" Myślałam, że wybuchnę śmiechem. Martin to się pokładał. Duffy który siedział nie daleko i wszystko widział, nic nie mówił, tylko próbował się nie śmiać.
-To ona!
Joe próbował się bronić, ja spojrzałam jakgdybym nie wiedziała o oczym mowa. "Ja? Odwal się Joe, uczę się". Myślałam, że Duffy mnie wyda, albo ten kumpel Noela-ten co go miałam za gbóra, ale nie, Duffy powiedział "daj se luzu, widzisz, że to gówniarz". No ale potem znowu Steven we mnie walnął. Kilka razy trafiłam w niego, potem się uchylił, a Noel właśnie wstał i znowu dostał.
"dobra mam tego już kurwa dość, zaraz ci wpierdole!"
-Ale to nie ja, to Michaela!
-Odpieprzcie się ode mnie dobrze? Jak kogoś winić to mnie.
On tylko na mnie spojrzał, chyba nie wierzył, że to ja. Albo nie chciał się przyznać, jeszcze bym mu wmówiła że ma obsesje, a taki miałam zamiar. Paddy który usiadł obok Duffego, się wkurzył, "możecie się zamknąć? Próbuję to skończyć pisać, zarywamy anglika, zapomnieliście? i przestań się Mc Bride jej czepiać tylko kurwa pisz, bo potem się nie wyrobisz z zaległościami." Zrezygnowany usiadł, a potem ciągle na mnie lookał, ale ja udawałam, że czytam i poprawiam błędy w moim wypracowaniu. Ale nie mogłam się skupić. Duffy ciągle na mnie lookał, w stylu "ja wszystko widziałem", i ciale coś gadał do Paddego. Noel próbował się kryć z tymi spojrzeniami, oj on jest prześmieszny. Drukarka nie chciała drukować, Steven do nas(próbował mu pomóc). Ale ani rusz. Noel zaimponował mi, znajomością komputera, wiedział jak podłąnczyć drukarkę i wiedział jak instalnąć jej opragromowanie.. A uwierzcie mi, w tej dziurze, ciągle trawa era PS2. Neta mało osób ma w domu. No ale popełniał jeden błąd w kółko, pomogłabym mu... gdyby był kimś innym. Szkoda mi się go zrobiło, skakał, dwoił się, troił, próbował na wiele sposobów. I tak wyglądał... jakoś tak... nie żebym coś do niego czuła. Ta klasa mi uświadomiła, że mi przeszło. Nie było ciepła, nie było podniecenia, był tylko ubaw. Ale po prostu, widziałam, że jest załamany. Na końcu języka miałam "Mc Bride, sprawdź czy nie ma innych dodanych drukarek i którą ma..." no wiecie, takie informatyczne gadanie. Już dwa razy otwierałam usta by to powiedzieć... ale nie mogłam. Pomyśli sobie, że ja ciągle coś. Za chiny bym się nie przyznała, że go obserwowałam, że wiem jaki błąd popełnia. Heh... gdyby to był Duffy, kto kolwiek inny. Wstałabym i powiedziała "ciemnoto, popełniasz w kółko ten sam błąd, daj mi myszkę" i zrobiła to za niego. Ale nie z Noelem... sam fakt, że musiałabym się nad nim nachylić... nie, jeszcze nie teraz... może nigdy... po prostu mi jeszcze nie wolno. Skomplikowane to, ale chyba rozumiecie?
Potem Noel zapisał wszystko na dyskietke, bo facet powiedział, że wydrukują to potem na innym komputrze. Nie miał czasu mu pomóc. Noel zrezgnowany, ale w dobrym humorze(on cholernie rzadko jest przygnębiony) usiadł obok Duffego, identycznie jak ja, tylko twarzą do mnie. Oparty o ścianę(ja o drugie krzesło) z nogami na krześle Duffego(ja obecnie na krześle Tary, bo siadła obok mnie) gadającego z Duffym i lookającego na mnie co chwilę (ja:gadając z Tarą o Artcie, lookając na niego). Dziwiło mnie to, że choć miał wiele okazji, z niczym nie wyskoczył. Damien też nic, a kiedy zapytałam "co to?" kiedy grzebał w folderach szukając swojego wytłumaczył mi, że to chodzi o ich praktyki, muszą opisać co im się podobało, a co nie i czy chcieliby kierować swoją karierę w tym kierunku. Noel czytał swoje na głos facetowi "hey, a tu co mam napisać?" facet:"czy ci się podobało" "acha, czyli, że mnie ta praca tak nudziła, że prawie usnąłem i za chuja już tak nie wrócę?? "facet:w bardziej kulturalny sposób, to, zresztą, praca adwokacka nie jest taka okropna, nie przesadzaj" "zależy dla kogo". No to teraz wiem, że Noel nie nadaje się na adwokata. ;) No a potem Noel z Duffym robili sobie jaja z Tary. Ona ich nie słyszała, albo udawała, że nie słyszy. Ale ja tak... "Tara, czemu nie bzykasz się teraz ze Stevenem?"-Duffy. Heh... dziwka ma za swoje, liże się z kim popadnie, a potem faceci nie mają do niej szacunku...