• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Siostrzane dusze
    • Among the dead
    • calaja
    • InnaM
    • karotka
    • Lupus
    • Malena
    • Myje Gary
    • Rybniczanka
    • serducho
    • verqa
    • xyz

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Najnowsze wpisy, strona 53


< 1 2 ... 52 53 54 55 56 ... 58 59 >

At the house of tradegy...

Co do Gemmy... Zmieniła się. Jakaś jest taka... dziwna. Mało mówi, drażliwa jest. Powiedziałabym, że ma okres czy coś. Ale tak jest od dwóch tygodni. Myślałam, że może coś źle powiedziałam. Więc się jej zapytałam, zapytałam się tydzień temu, zapytałam się wczoraj. Denerwuje się egzaminami, spoko, ale próbny z Science już był, a do Junior Certu zostało 117 dni. NA serio, czym tu się denerwować? Kobieta bez uczenia się, dostaje przynajmniej 90% w egzaminie. Ja bez uczenia się dostaje 45% widzicie różnice? I ja się nie denerwuje, zdam jak zdam. Matura będzie ważniejsza. Kiedyś się non stop spotykałyśmy, w każdy piątek. Teraz ja proponuje by do mnie wpadła, pooglądamy filmy, to ona na to, że nie wie czy będzie mogła. Gdyby chciała, to by mogła! Ale koniec, nie będę jej zmuszać. Chciałam się z nią spotkać przez ferie, to powiedziała, że nie wie, bo pewnie bedzie z matką jeździła. Cholera, nie to nie. A w szkole, siedziałyśmy w trójkę, ja, Gemma i Hannah, na breaku i wiecie co ona zrobiła? Wyjęła książkę i zaczęła czytać. W porządku, chcę się wyalienować, proszę bardzo. Nie jest jedyną osobą z którą mogę się przyjaźnić. Boli mnie to, że tak się ode mnie odwróciła. Bo co? Chcę iść na dyskoteke? Wyszaleć się? Odprężyć? Bo nie jestem kolejną osobą, którą będą wszyscy brali za dziwaka? Kujona? Przecież Gemma była lubiana. Ale teraz zamiast śmiać się z chłopakami i rzucać papierowymi kulkami jak ja, patrzy na nich z pretensjami i dalej robi lekcje. Zamiast śmiać się wraz z Alanem z jego kawałów, gadać z dziewczynami na H.Ecu i po prostu się rozluźnić, to ona czyta książkę. I na koniec powiedziała, że dzisiejszy dzień to była strata czasu. STRATA CZASU!!! Ja w życiu się tak nie ubawiłam na wolnym angliku, potem podwójnym na luzie H.Ecu. i na wolnej matmie.

A kiedy chcę z nią szczerze pogadać, jak przyjaciółka z przyjaciółką, oburza się i mówi "dziękuje bardzo, za to, że komentujesz moje zachowanie i stan humoru" oczywiście, używa specjalnie jakichś wyszukanych słów, żeby mnie wkurzyć. Kiedyś lubiłam kiedy używała takich wielkich słów, ale teraz widzę, że ona po prostu chcę pokazać, że jest dziwaczką. Mówi w języku którzy prości ludzie nie rozumieją i kiedy żartując mówią "co pierdolisz? albo ja jestem ciemna, albo ty za mądra", oburza się. TO żarty! Mam już tego dość, lubię ją, nie spotkałam tu jeszcze osoby z którą bym się tak dobrze rozumiała, ale teraz wyrósł jakiś mur którego ja nie potrafię rozbić. Próbuję, ale ona się wkurza. Pytam się, czemu tak panikuje i koniecznie musi jechać do domu na lunchu odpowiada "przepraszam! ale to moja prywatna sprawa!". Wystarczyło by powiedzieć "top sekret" mrugając, albo po prostu powiedzieć "kobiece problemy", jeśli ma okres i musi wziąć tabletke. Ale ja zapomniałam, że tutaj to wielkie tabu. Chuj z tym tabu, chciałabym mieć takie przyjaciółki jak Catriona. Żadnych tabu, psiapsióły które skoczyłyby za sobą w ogień. W dzienniczkach sobie rozpisują w żartach "Ana nie przyszłą do szkoły, z powodu okresu, tak ją brzuch napierdalał, że nie dała rady doczłapać do autobusu, proszę szanownego dyrektora o wybaczenie itp. itd.". Wygłupy, czyste wygłupy, ale Gemma podnosi oczy do góry. Kiedyś była bardziej na luzie... a teraz? Jak gdyby chciałą być sama. Wszczędzie jeździ z matką, załatwić jakieś papiery, do fryzjera dwie godziny stąd. Jej matka nie pracująca, taki typ jeżdzący. A co innego ma robić, siedząc w domu z matką i ciotką, w wieku 40lat. Gemmy ojciec jest architektem i jeździ po kraju wracając na weekendy. Kasy mają po uszy, więc matka może sobie jeździć całymi dniami. Ale Gemma moim skromnym zdaniem jest już w takim wieku, kiedy zaczyna się jeździć ze znajomymi a nie z matką. Heh... cóż, Gemma lubi się obnosić z tym, że jest inna. Że jest w jakimś sensie lepsza i to się źle skończy. Na prawdę źle...

Jakoś mi tak ciężko... smutno, że ta nasza przyjaźń się rozpada. Wiem, muszę z nią pogadać. Ale niby kiedy? W szkole nie będę tak przy wszystkich, bo u nas same gumowe uszy. Przez telefon? To tak obleśnie, ale chyba będę musiała. Heh...

11 lutego 2005   Komentarze (2)

Jego wzrok, jego usta, jego perfumy... (reklama...

A w chuja, nigdzie dzisiaj nie idę. Ashling chora, ma gorączke, Hannah ledwo mówi, grozi jej grypa. Tracey nie wie czy idzie, ale z nią to ja bym nie chodziła, bo ta idzie z Elayne, dziwka jakich mało. A tak to nie mam z kim się zabrać, a rodzice mnie nie puszczą autobusem(za daleko). Więc idziemy w następny piątek, bo to kolejna wielka noc. Znowu wszyscy idą. Yvonne myślałam, że dzisiaj uduszę "ty nie martw się, za tydzień pójdziecie, my też idziemy znowu za tydzień, a i Noel z chłopakami wybierają się także za tydzień." Ja zaskoczona, wykrztusić z siebie słowa nie mogłam "po cholere mi to mówisz?". "A sama nie wiem, jakoś tak pomyślałam, że chciałabyś wiedzieć". Wybiłam jej to z głowy i powiedziałam, że inny gościu mi się teraz podoba. To się zaczęło, kto, jak, kiedy? Nie powiedziałam, ale tak dla waszej wiadomości... Alanek zaczął mi się podobać. Ale PODOBAĆ! Nie bujnęłam się, już nie jestem tą kochliwą mikią. Więc idziemy za tydzień, a ja przez ten tydzień pójdę do fryzjera(wybieram sie od 2miesięcy), na zakupy i może do kosmetyczki...

Na podwójnym H.Ec. mieliśmy się uczuć, z zamkniętymi książkami siedzieliśmy i babka zadawała pytanie każdej osobie, takie powtórzenie na luzie. Ms Boyce jest przemiła. Niziutka, troszeczkę pulchnitka 25latka, która nie umie się na nikogo gniewać. Wystarczy, że Alan sie do niej uśmiechnie i już się rumieni i uśmiecha. I z tego powodu, uczniowie po niej chodzą, żal mi jej czasami... No ale wracając do tematu, przesadziła Alana trochę dalej od naszej ławki, ale czego by nie zrobiła, mikia i tak się tak obróci, by móc się na niego patrzeć. Nom i z Alanem wymieniliśmy spojrzenia i babka zadała mi pytanie, wytęrzając mózgownice, zastanowiłam się i jej odpowiedziałam (właściwości żelaza) i słyszę jak mnie Alan woła szeptem. Patrzę co on wyprawia, a on sobie podwinął rękawy koszuli i pokazał jakie ma mięśnie. Ostatnio pokazywał przez podwijania krótkiego rękawka. Myślałam, że tam wysiąde. Jakie on ma ciało... znowu mi ślinka zaczęła lecieć(teraz pisząc to). Cholernie mnie ten cham pociąga. Ramiona ma takie, że aż chce się dotykać... I babka go nakrzyczała, ale i jej się podobało, widać było. Nom i go ochrzaniła, że nigdy jej nie słucha, Alan skruszony powiedział "przepraszam, mogę panią przytulić w ramach przeprosin?". Babka zaczęła się śmiać i zrobią się czerwona. "Alan, przestań". A Danielle na to "a wie pani, ile dziewczyn by chciało by Alan je przytulił? szczęściara z pani". Ja np. bym chciała... hehe ;) Siedziałam sobie bokiem w ławce i obserwowałam całą klasę. Już nitk nie czekał aż babka zapyta by jakaś osoba odpowiedziała, na jej pytanie. Kto wiedział odpowiadał. Fajnie było, tak na luzie... jak w rodzinie ;) Gemma-o jej zachowaniu napiszę później, uznała, że ta cała klasa nie ma sensu i otworzyła książkę i zaczeła czytać. Na koniec dnia powiedziała, że to była strata czasu! Nie zgadzam się, powtórzyliśmy strasznie dużo materiału, a to, że wiele osób nie słuchało, a chuj z nimi.

I Alan... wielka zagadka. Looka na mnie ciągle, ale nie tak wyzywająco, ani się z tym nie kryjąc, jak gdyby mnie obserwował. Może za tydzień go wyrwe, jeśli znowu go starzy puszczą. Cholera... szkoda, że dzisiaj nie idę... Alan... Alan... Alan... podobał mi się przed wakacjami. Casey się w nim bujała i chyba nadal buja, ale teraz to on sobie robi z niej jaja. Nie współczuje, wkurzająca suka się z niej zrobiła. I do tego strasznie nachalna, ja bym już jej nie wiem co zrobiła... udusiła przy wszystkich. No ale wtedy o nim gadała non stop i z nim gadałam w szkole, czy się z nią umówi itp... a jeszcze wcześniej, męczył mnie na temat Noela, a jeszcze wczesniej na temat Seana. Dochodzę do wniosku, że gdy tylko się pojawił jakiś chłopak z którym albo plotki głosiły, że chodzę, albo, że on się we mnie buja i był to jeden z jego kumpli, on wszystko załatwiał. On ze mną gadał... czy się z nim umówię(z obiektem mych westchnień, Noelem, albo Seanem, albo jeszcze wcześniej... Paulem? już nie pamiętam), potrafił pytać 200razy dziennie. Odpłaciłam mu tym samym, męczyłam czy się umówi z Casey. Kiedyś nawet gotowaliśmy, ale wtedy się na niego wkurwiłam, bo spalił mięso, a kiedy kazałam mu się zając makaronem to i makaron spalił. Cóż był zakochany w Debbie... musiałam mu to wybaczyć. Wpatrywał się w nią jak w obrazek... chciałabym by i we mnie się ktoś tak wpatrywał... Obecnie, nie wpatruje się w żadną laskę, Catriona twierdzi, że się bawi jakimiś dziwkami z Glentis, ale to takie lizanie na odwal się, z nudów. CAtriona to źródło informacji, wszystko wie o wszystkich. Kopalnia złota ;) Czasem myślę, że między mną i Alanem mogło by coś być... ale co raz częściej dochodzę do wniosku, że marne szanse... heh... kto wie co będzie w niedalekiej przyszłości? Bo ja byłam pewna, dwa lata temu, że już na 3roku będę miała chłopaka. A tu co? Gówno, nawet się na serio z żadnym nie całowałam. Po prostu żaden nie wydawał mi się... warty? Z byle dupkiem nie mam zamiaru się lizać... A z Alanem... bardzo chętnie ;)

 

11 lutego 2005   Komentarze (3)

"Szok Szoku Roku" czyli program z serii -...

Dzionek minął szybko i przedewszystkim wesoło ;) Na lunchu poszłam do sali od Artu, a że po lunchu mieliśmy dłuższą wolną matmę (przesunął nam się plan lekcji i jedną lekcje mamy która trwa 25minut, a druga po lunchu 45) i się pytnęłam babki, czy mogę przyjść na matmie, jeśli mnie belfer na zastępstwie puści. Zgodziła się. A że samej mi się nie chciało tam siedzieć to pytnęłam Catriony czy chce iść, ta, że jasne, że tak, ale jeszcze Siobhain powinnyśmy wziąć. Nie no spoko, facet kazał nam notkę od Toland(belferki od Artu) przynieść, że do niej idziemy, a nie na wagary. No więc wyszłyśmy w trójkę z klasy i poszłyśmy po notkę, po drodzę dopadła nas Fiona i Charmain i powiedziała, że one też chcą. I oczywiście one czekały na zewnątrz a ja robiłam słodkie oczka do nauczycielki i prosiłam by nam wszystkim notkę napisała. Catriona stwierdziła, że mnie babka najbardziej lubi, no więc co tam. I tak ze mnie jednej, zrobiło się coś około 8osób, bo jeszcze o jedną Fionę poprosiłam i o Christophera(takiego chłopaka co się kumpluje tylko z dziewczynami, jest nawet spoko, ale strasznie... jak baba ;) . Ale przynajmniej cicho było i dużo zrobiłam. Z Catriną sobie pogadałyśmy i potem w ciszy pracowałyśmy. Szkoda, że nie jesteśmy w tej samej klasie, śmiesznie by było =P.

Całą Geografię i Anglika ryczałam ze śmiechu. Najpierw z Ruarim, kiedy na zmianę z O'Dea, Ruarim i Charlotte(dzisiaj była strasznie miła i przyjazna) graliśmy w papier, nożyce kamień. A babka odwrócona do nas tyłem dawała nam notatki, więc ja jedyna je spisywałam i w przerwach z nimi grałam, a Ruari pisał wypracowanie z anglika (którego Gorman i tak nie sprawdził). A na angliku Gorman jak zawsze robił sobie ze wszystkich jaja. Mieliśmy tylko 15minut anglika bo lekcje dzisiaj skrócili i mogliśmy robić lekcje. Nom i on wziął od Any jej kalendarzo-dzienniczek szkolny i Brian(taki gościu na moim roku, pije pali i pewnie też ćpa) wydarł się, żeby popatrzył na stronę z usprawiedliwieniami(których nikt nie używa). I Gorman z uśmiechem na ustach przekartkował na sam tył i zaczał czytać. Na widok jego miny wszyscy zaczęli ryć ze śmiechu a Ana położyła głowę na ławce i zaczęła się histerycznie śmiać. Co kolwiek tam było napisane (coś na temat bzykania się z Markiem Forkerem, Gorman jest jego trenerem) ten się uśmiechnął i powiedział "to dlatego on taki padnięty jest na treningach, kto tam wie, co wy wyprawiacie w przebieralni". Mówię wam, mało się nie posikałam, a ten to ciągnął. Gorman uwielbia tak Anę wkurzać i w ogóle, ten jego sarkazm, nie wiem czy on umie w ogóle inaczej gadać. Potem robił sobie jaja z innych osób, z Gemmą zrezygnowałuśmy z odrabiania lekcji i po prostu słuchałyśmy co on gada. On jest jak Wojewódzki i nawet podobnie wyglądają ;)

A Noelowi coś odbiło, rano za mną zagwizdał, potem kiedy obok niego przechodziłam na lunchu, zaczął coś do mnie gadać! A chuj go wie co tam pierdolił pod nosem, bo się odwróciłam tak jak gdybym go nie słyszała. Jeśli chciał zwrócić na siebie uwagę, to coś mu nie wyszło, bo nic nie usłyszałam. Po szkółcę spracerowałam do domciu na moich długich nóżkach, nom i jakoś tak wyszło, że szłam za Owenem i Garym, bo oni do Super Vale do pracy leźli. I te debile co chwilę się odwracały, serio, ja się niby nie skapnęłam, że z mojego powodu się odwracali. Już nie wiem co bardziej obciachowe, kij zamiast kręgosłupa jak Noel, czy obrotowe główki. Nom ale słyszę jak Tea pot, z kimś gada. Nom i skręcam do pawilony palaczy(taki między dwoma domami, z krzaczastymi płotami) i patrzę, a tam... NIKI!!!! Palący! Nom i ja do niego "Niki, papieroski, nie ładnie nie ładnie, zawiodłam się na tobie", a on do mnie "ty zawsze wiesz kiedy się pojawić, chcesz zapalić?". I zaczął się śmiać, wie, że ja na pety zawsze odpowiem "NIE". Nom i pogadałam sobie trochę, aż te dwa debile zniknęły mi z pola widzenia i poszłam do domku. Trochę świerzego powietrza poprawiło mi humorek, w ogóle jestem w świetnym humoru od rana;)

10 lutego 2005   Komentarze (4)

Środa popielcowa

"Z prochu powstałeś i w proch się obrucisz".

Za to co się dzisiaj w kościele działo, w piekle cała nasa klasa będzie się wypalać do końca naszych dni. Jako najlepiej wychowana i inteligentna klasa na naszym roku (ta jasne) i w ogóle, niby tacy świetni jesteśmy, zostaliśmy posadzeni w pierwszych ławkach naprzeciwko ołtarza. Nie no, tak nie można. Zawsze siadają tam piąto klasiści, ale nie. Na naszą klasę zostawili nam dwie malutkie ławeczki (im dalej w tył, tym są szersze) więc siedzieliśmy w takim ścisku, że ruszyć się nie dało. Ci szczęściarze chichotali kiedy nas obserwowali, jak siadamy i ten strach w naszych oczach... był na pewno widoczny. Nom i tak sobie siedzimy, po cichu, jak to w kościele, kiedy przychodi kolej na Chrisa by przeczytał jednen z Listów do Korytian(czy któryś z tych listów), bo go wrobiłyśmy dzisiaj podczas religii. Żadna z nas nie chciała czytać, więc powiedziałyśmy, że on pewnie by chciał, zamiast dziewczyny i chłopaka, pójdzie dwóch chłopaków bo jemu nawet makijaż nie potrzebny (Seana słowa =p) no i tak Chris, który uwielbia kiedy wszyscy się na niego gapią, zaczął czytać. A ja szepnęłam do Fiony "tak niewyraźnie gada, że przydałyby się napisy pod spodem, to jakiś nowy język czy jak?", Sean który siedział przedmną pochwycił i powiedział "To Walshowy język dla świętoszków" i całe dwie ławki, moja i jego przed nami, telepała się od śmiechu, ale oczywiście, w kościele nie można, więc nic nie było słuchać, tylko my wyglądaliśmy jakgdybyśmy padaczki dostali. I w ogóle, nie wiedzieliśmy kiedy już klękać, a kiedy jeszcze nie, kiedy wstawać(był moment, że wszyscy stali a my siedzieliśmy) i w ogóle obciach na całego. No ale przynajmniej śmiesznie było. Potem jak wszyscy wracali z komuni mijali mnie(wylądowałam na końcu ławki po komuni, z samego środka!!!) i zauważyłam(już wczęśniej, kiedy ksiądz palcem umoczonym w olejku i popiele mazał nam krzyż na czole), że Noela nie ma. Dziwne... bardzo dziwne... nom i najpierw minął mnie Dunal i się jakoś tak dziwnie na mnie spojrzał, potem Oven to samo, i tak reszta. Noel nadal coś im o mnie gada, bo oni tak ciągle. I wiecie co się okazało po mszy? Noel robił za prefekta!!! Jeden z nich się rozchorował i brakowało im jednej osoby która by pilnowała pożadku w kościele, to Paddy zaproponował Noela. Jego? ale miałam polewkę po mszy =P Z chrisa też sobie robiliśmy jaja, gapił się cały czas na Catrione która wystawiała mu język. Zakochani świata poza sobą nie widzą...

 

 

ppppp.s. mam prośbę, czy każda osoba która czyta mojego blogaska, mogłaby zostawić po sobie malusieński ślad? uśmieszek nawet, chciałabym wiedzieć ile z was czyta irytujące skrobanie pióra mikii...

09 lutego 2005   Komentarze (9)

Panceake Day i postępy w terapi Noela...

Od rana jadę na panceakach, no ale jak dzień panceakowy to dzień panceakowy. A więc od rana wsuwam górę paceaków polanych syropem klonowym, nie wiem czy się zmieszcze w spodnie w piątek ;) Łaziłam dzisiaj trochę po mieście, tragedia, nie ma niczego w moim stylu. Trzeba będzie pojechać przed następną dysko do Derry na wielkie zapupy. Idę w mojej punck rockowej bluzce która ma odsłonięte ramiona, czarno-wściekło-różowa. Z napisami "open all nite" "bad girl" itp., biodrówki 3/4 i trza będzie wykombinować odjazdowy pasek i czarne bootsy, może Gemma porzyczy, a jak nie to założę moje odjazdowe białe buciki ;)

Dzisiaj w szkółce cicho było jak zwykkle do lunchu. Wszyscy gadają o piątkowym wieczorze i pierwszy raz czuję się wtajemniczona. Do Hanny jadę o 19, wyprosuje moje dwumetrowe włosy ;) O 22 pójdziemy w tango. Z Yvonne spotkamy się o 23, bo one się spóźnią (one czyli Yvonne i jej gang Glentisowy, znam wszystkie laski). Trochę mi żal Gemmy, bo zawsze byłam tą która także siedziała w domu i gdzies razem szłyśmy. Ale ona nie chce iść, a mi zależy na tym wyjściu. Heh, ale ona nie jest na mnie zła, nawet próbuje mi pomóc z dobiorem stroju. Na spódniczkę jeszcze za zimno....

Nom, a kiedy wracałyśmy, Alan nas mijał z Tarą, spojrzałam na nich obu i gdy obok nas przeszli (Alan machnął mi główką, odpowiedziałam uśmiechem) roześmiałam się. Tara sięgała mu gdzieś tak zaraz nad łokciem. Ona jak wymalowana 12letnia dziewczynka wygląda i taki ma głosik. Mam nadzieję, że nie szli na papierosa, bo obiecał mi, że przestanie palić! (Tzn. podobno już przestał jakiś czas temu). Potem weszłyśmy do szkoły tylnym wejściem jak zawsze i tak jak zawsze wejście było zawalone Noela gangiem, a ten zamiast podtrzymywać ścianę jak zawsze, podtrzymywał drugie drzwi więc musiałam się koło niego przecisnąć. Gadał z Marion Mc Que(tą suką co udawała jego dziewczynę) i powiedział do niej "o, jest moja piękna ex" patrząc na mnie. Posuwamy się w terapi do przodu, już nie jestem jego laleczką, dziewczyną ani panienką, teraz jestem jego "ex". My nawet ze sobą jednego dnia nie chodziliśmy, ale od tego ma terapeutę, by mu wybić urojenia z głowy ;) No więc niech mu będzie, już wolę być jego ex niż lalką. I co mu z tą suką odbiło już drugi raz mnie nie weźmie na zazdrość "bo on się z nią lizał" zaczną rozpuszczać plotki, a niech się liże z tym nałogowym kominem, śmierdzi od niej na kilometr i to on mi mówił, że pety go odrzucają, przecież on Duffego namawiał by rzucił. No ale co tam, wisi mi to.

Po drodzę do Artu zatrzymała mnie Marion (moja kumpela) i zaczęłyśmy gadać. Mówię wam, płakałam ze śmiechu wraz z Michelle kiedy Marion sobie uświadomiła, że szfy w spodniach jej puściły i ma dziurę. Mało się nie poszczałam! Nie było jej widać, ale Marion wyprawiała takie miny i tak się darła, że mówię wam, nie wytrzymałybyście ;) Nom a potem podeszła do nas Marion Mc Que, jak ja jej nie lubię. No ale Michelle jest z nią i Keri na tzw. "siema". Tak jak ja z Aną, mi suka nic nie zrobiła więc nic do niej nie mam. I Mc Que też jest mi obojętna, teraz już tak. CZuję się od niej lepsza a i ona się mnie trochę boi. Już nie jest starszą dziewczyną, teraz jest zwykłą suką dla mnie i nie boję się jej to okazywać. Oddała zapaliczke Kelly(takiej innej, Michelle kumpeli) i trochę postała gadając z nami. Marion się uspokoiła i tak trochę niezręcznie się zrobiło, bo wszystkie milczały i tylko AnneMarion(ta moja kumpela) i Michelle z nią gadały, a nas tam było z.... sześć. Gdyby Mc Que miała zamiar teraz coś kręcić z Noelem, żebym była zazdrosna to by potem do nas nie podeszła i nie gadała. To po prostu nie w jej stylu. Ale jak od niej jechało... myślałam, że się uduszę. Na serio, smród taki, że aż na wymioty bierze. Tragedia. DZiewczyny na dysko idą w sobotę, dla tych powyżej 18, wpuszą je. Mnie też by wpuścili, ale ojciec by mnie w życiu nie puścił. Michelle chciała Marion wyciągnąc w ten piątek, skoro ja idę, ale ta oświadczyła, że w życiu nie pójdzie tam gdzie dzieciaki z jej roku. Jeśli znowu zobaczy Duffego albo któregoś z nich ładujących łapy pod spódniczki dziwkom z Glentis które wyglądają jak 17latki a mają po 12lat, to się zrzyga (wielki błąd Duffego, shiftnął 12latkę, AnneMarion w życiu mu tego nie wybaczy). Zresztą, ich znajomi z Glentis i którzy są na studiach chodzą w soboty. Trudno, miałam nadzieję, że razem poszalejemy. Ale jak się AnneMarion na koniec przyznała, ona pracuje, tylko, że nie chciała się przyznać, że się w piątek dała władować do pracy w fastfoodzie. Ona to jest prześmieszna kręci, kręci i na koniec i tak mówi prawdę ;) lecę się kuć, =*

08 lutego 2005   Komentarze (5)

ojciec

Pokłóciłam się z ojcem. Jak zawsze o to samo. O malowanie paznokci (blady fiolet, ale mi w ogóle nie wolno), malowanie rzęs (zero makijażu do szkoły) i jak to on się obawia, że nie nadaję się na wyjścia samej. Tego mi jeszcze brakowało! Potem się pokłócił z matką ("kochanie, czy muszę pracować tą bluzkę- mama, "a skąd ja mam kurwa wiedieć -tata). CHyba znowu tarczyca zaczęła źle pracować, niech ja tylko znajdę te jego tabletki, już wolę naćpanego ojca który chodzi i śpiewa niż zdołowanego który się wszystkich o wszystko czepia. Dzięki Bogu pracuje w piątek, bo nie mam zamiaru na dysko iść ubrana jak zakonnica, ;) Idę oglądać O.C. Rodzice poszli na Staff party (też bym poszła gdyby to nie było w ciągu szkolnych nocy i gdyby było z kim Wojtka zostawić) i mogę robić co chcę. =* 4all

07 lutego 2005   Komentarze (2)

spojrzenia... ach te przeklęte spojrzenia...

Ten kto wie, co się dzieje w głowie tego debila, dostanie ode mnie bilion dollarów. Weszłam do szkoły i już nie mogłam się doczekać, aż powiem Hannie, że idę na dyscko. Nom i przechodzę obok Noela, który od kąd przekroczyłam drzwi szkoły, wpatrywał się we mnie jakoś dziwnie. Ale nie na moją twarz, tylko nieco niżej. I słyszę "o tym ci mówiłem, patrz jak ona porusza biodrami". Bennie na to "uuuu, tak to powinny się poruszać laski". JA nie macham tyłkiem! Tzn. Yvonne mi powiedziała, że gdyby uważali, że macham tyłkiem jak idiotka to inaczej by to sformułowali. No więc dobra, chodzę jak chodzę, to się podobno nazywa... "z gracją", tak chodzę z gracją, to rodzinne, mam to po babce ;) Ale wiecie, że ja do dzisiaj nie wiedziałam? Gemma do mnie "nie no chłopak ma rację, machasz bioderkami". Nom ale morał jest jeden, Noel się na serio musi mi przypatrywać, żę zauważył taki szczegół ;)

Na lunchu poszłyśmy do miasta i kiedy wracałyśmy do szkoły, przed nami szedł Noel i jego gang i między innymi Alan. Ten to ma ciałko... Nom i Debbie do mnie doleciała(szły za mną) i mówi "w piątek wieczorem? przybij piąstki!", przybiłyśmy, a ona do Alana się drze "Alan, chodź tutaj!". Wszyscy się odwrócili, a Noelowi puścił kij w gardle i odwrócił tą sztywną główkę. Normalnie każdy inny olał by pewnie, ale nie Alan. Dalej się przyjaźni z Debbie choć go w końcu zdradziła. Alan podszedł i się tak fajnie uśmiechnął "jak leci dziewczyny?". Debbie uśmiechając się, tym słynnym ciepłym dla wszystkich uśmiechem wygadała się "nasza koleżanka idzie na dysko w piątek, chciałeś nowej laski to masz". On się tylko uśmiechnął, może mi się zdawało ale chyba był trochę zmieszany. "No to laski, zobaczymy się w Lime Lite". Mrugnął do nas i od szedł, odwrócił się  w moją stronę kiedy doszedł do Noela i powiedział (słyszałam, bo on się wydarł!), wlepiając we mnie oczka "ty miałeś racje" i gwizdnął. Co oni mają do tego poruszania w taki a nie inny sposób biodrami. Ale mówię wam, jaką Noel miał minę kiedy usłyszał, że idę w piątek do Lime Lite... co ja bym dała by to ująć na zdjęciu. Po tem jeden przez drugiego się popisywał, Noel podrzucał wysoko butelką(bo oni szli przed nami) i ją łapał w locie, a Alan ciągle któregoś chłopaka popychał tak, by wpadł w błoto. Stary numer, ale śmieszny, kiedy widzisz jak ktoś leci w kałuże ;) Potem przez reszte dnia, Alan jakoś tak fajnie się do mnie uśmiechał. Już mi przeszła ta fascynacja, ale nadal uważam, że jest cholernie przystojny ;) A kiedy wychodziłam ze szkoły, znowu lazł za mną Noel i ten jego gang. On na serio mnei prześladuje! I co? Gapili się na moje biodra (Gemma mi powiedziała), normalnie kiedyś go.... nie wiem co, poćwiartuje!!!

07 lutego 2005   Komentarze (5)

IDĘ!!!!!!!

Kochani ogłaszam publicznie, że idę na dysko w piątęk!!!! Wy nie macie zielonego pojęcia jak ja się ciesze! JEszcze rano ojciec mi powiedział, że w życiu mnie nie puści, może w następnym roku, ale to także może! No to co miałam zrobić, wiedziałam, że z nim nie ma co się kłócić. Po 15minutach zaczał się łamać, popdytywał z kim bym pojechała, bo on pracuje itp. Bo autobusem to on mnie w życiu nie puści. No to mu powiedziałam, że Hannah zaproponowała, że mnie weźmie. No i tak po wolutku się łamał. No i przy kolacji zaczął wypytywać i tłumaczyć się, że jemu jest ciężko i że on będzie się strasznie denerwował i będzie cierpiał cały wieczór, jeśli ja pojadę i że on chce bym o tym wiedziała. Wzięłam go uściskałam to powieział "ty mnie tutaj nie ściskaj i nie całuj, jeszcze nie powiedziałem, że jedziesz". Ale jadę!!! Mama mi przechwilą powiedziała. JAAAAAAAAAAAAAAADĘĘĘĘĘĘĘ!!!! Już nie mogę się doczekać, a w ciągu tygodnia wyciagnę mamę na zakupy. Bo wtedy jeśli ona pomoże mi wybrać ciuch, to ojciec nie będzię mógł się czepiać, bo matka zatwierdziła decyzję ubioru ;)Nom, a matula jest bardzo pomocna podczas zakupów =D

Pomyślałam sobie, że jednak spęłni się moje marzenie. By pójść na dysko, kiedy jeszcze Noel będzie chodził do naszej szkoły. To moje stare marzenie, pamietam jak szlak mnie trafiał kiedy dziewczyny mi mówiły, że tańczył z jakąś dziewką, a nie ze mną. Teraz mi to już wisi, wyrwę jakiegoś innego gościa, ale... jednak zostaje ta iskierka obawy, że może jednak tego wieczoru nie spieprzy doboru ciuchów i odbije mu coś na mój widok, kiedy sobie uświadomi, że może pozwolić sobie na coś więcej niż uśmiechy, bo w końcu jest noc i jesteśmy w dyskotece i... i nie dam rady mu odmówić. No ale to tylko obawy, które tak naprawdę nie mają sensu, bo ja już nic do niego nie czuję. I na pewno nie będzie tak jak podczas wakacji kiedy zobaczyłam go w tym granatowym serku... nie, tak nie będzie. Bo on nie będzie jedynym przystojnym facetem na sali, w końcu to duża dyskoteka na naszą szkołę i na Glentis i Filcare ;) Ludzi jak w cholere, a świerzego mięsa... jeszcze więcej ;)

06 lutego 2005   Komentarze (4)

Pzemyślenia panny miki, czyli czarnej-różyczki......

Jeszcze z ojcem nie gadałam, a już się przejmuję, że nie mam w co się ubrać. Tzn. mam wszystko tylko nie mam jakieś wystarczająco wyzywającej i błyszczącej bluzki ;) Nie no żartuje, nie będę zakładać bluzki która wygląda jak pasek materiału tylko coś bardziej w moim stylu, ale nadal, potrzebuje czegoś nowego. Chcę wyglądać szałowo (podkreślam, jeszcze nie gadałam z ojcem ;p) 

Byłam dzisiaj na długim spacerku po plaży, a potem ojczulek pokazał mi śliczny dom, który stoi na sprzedaż, od roku. Oczy mi wylazły... zakochałam się w nim od razu. Przez okna wpatrywałam się urzeczona na salon, z pięknym, potężnym kominkiem, kuchnią jak marzenie, jak na filmach, z ogrodem z przodu i dość sporym ogrodem z tyłu. Mama pojedzie się w tygodniu dowiedzieć ile kosztuje, bo oczywiście kiedy wróciła z pracy pojechałam z nią, jej pokazać ten dom. Pewnie go nie kupimy, pewnie będzie drogi... Jest duży, w dobrej okolicy, z widokiem na zatokę, ale tą część w której zawsze jest woda i w ogóle jest jakiś taki... ciepły, urokliwy. Chciałabym w nim zamieszkać... na serio bym chciała. Bo ten obecny dom wynajmujemy, a rodzice chcą coś na dłużej. No ale zobaczymy...

Podczas tego spacerku, po plaży, a potem po wrzosowiskach(tymczasem zielonych, to jeszcze nie czas na wrzosy) wyciszyłam się i poczułam, że tego było mi trzeba. Samotności i ciszy, towarzystwa fal i ich pieśni, mew i poruszających się przy powiewach wiatru, długich traw. Uspokoiłam się i napełniłam serce siłą. Jakoś to będzie, życie przecież nie jest takie złe... jestem wieczną, niepoprawną optymistką. Nie wolno myśleć o tym co było, choć ja lubię wracać do przeszłości, sama nie wiem dlaczego. Lubię wspominać kłótnie z Noelem, te wszystkie plotki, było wesoło, a innymi czasy dołująco. Ale nigdy przez niego nie płakałam, jestem z siebie dumna. Przez facetów nie warto płakać.           Z plażę wracałam w struchach deszczu, jakie to dziwne, pokachałam ten irlandzki deszcz, silny wiatr, teraz odgłos wiatru i kropel deszczu jak kołysanka układa mnie do snu, pokochałam Irlandię i... się w niej odnalazłam...

05 lutego 2005   Komentarze (3)

WALENTYNKI!!!! w walentynki prawdopodobnie...

Nie no, tego już za dużo na moją głowę! Gadam sobie z mamą i mama mówi

-Chyba będą chcieli byś pracowała w Walentynki, ale ty przecież chciałaś jechać na dysko.

Ja zszkowona nie wiedziałam co powiedzieć.

-A puścicie mnie?

-A gadałaś z ojcem? No i co z pracą?

-No ale praca w sobotę, a dysko w piątek. Mogę iść?

Wpadłam w panikę, bo się nie spodziewałam pozwolenia. Ojciec mówił, że puści ale jeszcze nie teraz. Gdy tylko wróci to z nim pogadam. Ale ja nie mam w co się ubrać! A na zakupy w ciągu tygodnia... kiedy ja kurwa znajdę czas? Może coś znajdę w tej zakurzonej szafie, ale czy to się nada na dysko? heh, trza będzie głęboko kopać. Wiem jakie spodnie itp. ale bluzka! Bo spódnicy na taką okazję nie mam. Już panikuje, a ojciec jeszcze nie pozwolił. No ale matkę mam po swojej stronie! A ojciec... jeśli ładnie go ubłagam! O ja cie, ja muszę sobie znaleść jakieś ciuchy... I może będę miała okację by wyrwać Alana! Nareszcie!!!! Co do Alana, to to przemyślałam, on mi się tylko podoba, nic po zatym. To ten sen tak mi namieszał w głowie, ja na serio mam coś nie tak z głową. hehe, ja cie... mam nadzięję, że mnie puszczą!!!  Wasza słynna Słowianka pokaże na co ją stać ;)

05 lutego 2005   Komentarze (6)
< 1 2 ... 52 53 54 55 56 ... 58 59 >
Czarna-roza | Blogi