• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Siostrzane dusze
    • Among the dead
    • calaja
    • InnaM
    • karotka
    • Lupus
    • Malena
    • Myje Gary
    • Rybniczanka
    • serducho
    • verqa
    • xyz

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Najnowsze wpisy, strona 54


< 1 2 ... 53 54 55 56 57 58 59 >

poranki, ach te słynne poranki...

Poranki, ach te poraneczki. Z samego rana miałam mieć klajfe na francuskim. Postanowiłam, że przed lekcją i tak nie będę się kuć, bo teraz to już nie ma sensu. Kułam się całą noc z francuskiego i z H.Ecu. i już więcej nie przyjme. Więc zostawiłam Gemme które i tak nic nie mówiła, z głową w notatkach i poszłam odprowadzić Hannę pod klasę od geogry. Usiadłam z nią bo wiedziałam, że Gemma, która przez cały ostatni tydzień była nerwowa i w ogóle, jak gdyby na szpilkach siedziała cały czas, nie była w humorze do rozmów. Nom i siedzimy sobie z Hanną z idealnym widokiem na wszystkie kolejki 5roczniaków, którzy czekali aż ich imiona zostały odhaczone. Kiedy jedna z klas już została odchaczona i poszli, miałam idealny widok na klasę Marion. Nom i gadałam z Hanną w ogóle nie zwracając uwagi na Noela kiedy zauważyłam, że nie może się opanować i ciągle spogląda w moją stronę. Ale z pełnym obrotem główki w bok. Normalnie to by była norma, można by powiedzieć, że gapi się na Duffego (oni są najwyraźniej w dwóch różnych klasach, bo Duffy kilka minut temu stał tuż obok mnie) ale jego klasa już była odhaczona i on stał z drugiej strony holu. I ciągle na mnie lookał, a w jego oczach i ruchach widziałam, że stara się opanować. I choć było mi przyjemnie, to żałowałam, że to nie Alan... heh... Potem kiedy postanowiłam, że idę do Gemmy bo się jeszcze obrazi i wstałam, Noel zareagował na to, jak gdyby patyk połknął. Głowę sztywno przywrócił na swoje miejsce i patrzył się przed siebie tak bym Broń Boże nie skapnęła się, że on się na mnie gapi. Choć jest dobrym aktorem, to tym razem emocję dały góre i chłopak nie wiedział co ma robić. Spanikował, hehe. Na serio, stał sztywno, jak nie on. A co jeśli nawet podobam się Alanowi, ale nigdy nie odważy się na nic, przez tego debila? Nie... to nie w jego stylu. Choć cudzych lasek się nie wyrywa, to on doskonale wie, że to co Noel gadał to pierdolenie zapatrzonego w siebie debila. heh...

Mi ciągle jest żal, że Alan tak na mnie nie patrzy... po tym śnie... heh, ja chyba coś do niego jednak mam...

04 lutego 2005   Komentarze (3)

sny, tym razem nie o nim...

Śniłam dziś po raz kolejny. I pierwszy raz od dawna, nie był on o Noelie. A sen wyglądał o tak (nie pytajcie się, jakim cudem je pamiętam, bo sama nie wiem... chyba to przez to, że nie pozwalam temu przyjemnemu uczuciu odejść, trzymam go jak najdłużej się da)

Byłam na lotnisku, wszystko jak to w snach było porąbane. Szedł za mną Alan i zadawał głupie pytania, w stylu dlaczego pani zajmuje tyle miejsc itp. Bo ja zajmowałam komuś pięć krzeseł. Ja sarkastycznie odpowiadałam, aż w końcu odwróciłam się i powiedziałam "po co się o to wszystko pytasz Alan?". On się spiął, bo nie spodziewał się, że się skapnę, że to on. Potem kilka razy obok mnie przechodził z torbami, jak gdybyśmy się nie znali. W końcu kiedy obojętnym wzrokiem patrzyłam na wielkie okno, ukucnął obok mnie, tak by mógł mi spojrzeć w oczy i się przywitał. Już nie pamiętam co mówiliśmy, o czymś długo rozmawialiśmy. Tak nieśmiale, bojąc się okazać co na prawdę czujemy. Potem siedzieliśmy razem, nie wiem czy ciągle na lotnisku, czy już w samolocie. Obejmował mnie czule ramieniem, a ja się wtulałam w jego ciepłe i potężne ciało i czułam się taka bezpieczna, było nam razem tak dobrze. On zanurzał się w moich włosach tak, że czułam powiewy jego ciepłego oddechu. Cieszyłam się, że podczas startowaniu będzie ze mną, bo wiedziałam, że będzie bolało(zawsze mnie bolą uszy podczas startowania). I choć było mi trochę smutno, że nie leci ze mną na Ibizę, tylko rozstaniemy się w Glasgow, w którym przesiądę się do innego samoloty, a on tam zostanie, to byłam szczęśliwa. Czule słożył pocałunek na moich złotych włosach, a ja się poczułam... jak mała dziewczynka która nie musi się o nic martwić. On był przy mnie, obejmował mnie władczym ramieniem i wiedziałam, że od teraz wszystko będzie dobrze. Było mi tak dobrze... już dawno się tak dobrze nie czułam. Chciałabym by mogło być tak naprawdę... A w szkole echo tego snu, cały dzień mnie męczyło i żałowałam, że tak jak Noel rano(o tym potem) nie pożerał mnie wzrokiem. Chciałabym by on był tym, który się stara o moje spojrzenie... heh. A podczas H.Ecu nie mieliśmy czasu na spojrzenia, na uśmiechu lub pogawędkę, bo mieliśmy próbne z H.Ecu.

Wiecie czego ja się obawiam, że ja się zakocham i się okażę, że on do mnie nic nie czuje. Boję się odrzucenia, boję się tego tak strasznie... tak okropnie, że boję się zakochać, w kim kolwiek...

04 lutego 2005   Komentarze (4)

informacje różnego tematu

Nato kochana, ja od kąd poznałam Noela, od kiedy straciłam dla niego moje serduszko, nie kochałam nikogo innego. Dojrzałam na tyle, by się nie zakochiwać w pierwszym lepszym chłopaku. A w Alanie się nie zakochałam. Podoba mi się i tyle. I jakoś wcześniej za dużo o nim nie pisałam ;)

Mysiu... Alana pewnie widziałaś, tylko nie specjalnie zwracałam wtedy na niego uwagę. Tzn. na pewno ci go pokazałam, ale wtedy... wtedy, przecież sama wiesz, że ja ciągle coś do Noela czułam. Alan... wysoki, umięśniony (bardziej niż Noel i Chris razem wzięci), ale nie jakiś napakowany, po prostu tak zbudowany. Bary ma jak cholera, a ciałko... tylko schrupać. Włoski ciemne blond (a więc odbiega od mojego typu faceta). Ale on mi się nie podoba, z powodu swojego wyglądu, bardziej jego charakter mnie pociąga. W przeciwieństwie do Noela. U niego ciało przyciąga, a charakter odpycha.

Kas... wiesz dlaczego, ty zapomniałaś już o Radku? Czemu już nic nie czujesz? Bo najlepszym lekarstwem na niechcianą miłość, jest nowa miłość. Ja nie chcę na siłę szukać miłości, a obawiam się, że tak właśnie teraz jest. Sama wyolbżymiam swoje uczucia.

Spojrzenia zawsze umiałam czytać. Oczka, drganie ust, automatyczne reakcje, spuszczanie główy. Noel mnie tego nauczył. On żadko mówi to co myśli. To jego ciało mówi za niego.

A tak już z innej beczki, Chris się nadal buja w Catrionie ;) Nie wierzyła mi, ale dzisiaj uwierzyła. Wczoraj na hiście Chris, znalazł u Chrissego nowy numer Catriony i tak się podniecił, że myślałam, że to ktoś inny przedemną siedzi. I w ogóle, kiedy ktoś o niej mówi, to nim rzuca. No to ładnie, ta jest na niego wkurzona od jakiegoś... miesiąca. Non stop się kłócą, a on się w niej bujnął. A mówiłam, jej kto się czubi ten się lubi, to mi powiedziała, że zobaczymy kiedy ona go zadźga ołówkiem, czy będzie go opłakiwać ;)

04 lutego 2005   Komentarze (1)

dziwne spojrzenia, w wykonaniu zupełnie...

Tak... te spojrzenia... lecz nie były to spojrzenia Noela. On na serio już mnie nie rusza. Może wczoraj, ale to takie chwilowe. Chris też potrafi mnie czasem ruszyć, a przecież nigdy go nie kochałam.

Nie, te spojrzenia, z samego rana, zmyły wspomnienie chamskiego tekstu Noela. Na H.Ec., pierwsza lekcja rano, siedziałam trochę taka... jedną nogą w innym świecie. Sprawdzaliśmy i poprawialiśmy stare papiery egzaminacyjne które mieliśmy zrobić na dzisiaj. I ja, jak zawsze siedziałam w tej samej ławce, oparta o ścianę opierając nogi o krzesło Gemmy. Biegałam oczami po klasie i przyłapałam się, że za każdym razem kończę spojrzeniem na Alana. I kiedy zrządzeniem losu, spotykał się nasz wzrok, on jak gdyby go unikał. Odwracał wzrok, lub patrzył na podłogę. To nie były te spojrzenia, którymi dzielił się ze mną kiedyś. Nie te wyzywające, rozśmieszające, kiedy mu się nudziło. Tych spojrzeń już dawno nie było. Nie... to były ciche spojrzenia, które uciekały gdy zostały przyłapane na gorącym uczunku. To były te spojrzenia, których ja miałam nie zobaczyć. Ale widziałam je i w końcu się do niego uśmiechnęłam delikatnie. Zrobił taką dziwną zaskoczoną minkę i po chwili odwrócił wzrok. Sama już nie wiem, czy to moje urojenia, czy ja po prostu chciałabym, by tak było. Ale przez reszte lekcji, kiedy zrobiło się już trochę głośniej, gadał jak najęty z Damianem(takim na moim roku) i ciągle lookał na mnie. Tak jakby mówili o mnie. Heh... może sobie to wymyśliłam, ale ostatnio stał się jakiś taki... inny. Swoje spojrzenia kierował do mnie, nie do Gemmy, swój uśmiech, ruch główką na przywitanie, tak jakby był kierowany w moją stronę.

A kiedy na lunchu tak dla wygłupu nagle zaczął się szamotać z Paulem, kilka razy złapałam jego spojrzenie. Może to był przypadek, a może popisywał się po to, bym ja to widziała. Bym ja się śmiała... bo nie było tam Maeve, ani żadnej innej tego typu laski. Sama nie wiem... nie chcę żyć fantazją, ani snem. Choć raz chciałabym mieć pewność... ale wiem, że to niemożliwe.

03 lutego 2005   Komentarze (5)

"nobody dies a virgin, life screws us all..."-prawda,...

Przecież już sami wiecie, że u mikii albo cały dzień jest nudno, albo wszystko się dzieje na raz. A więc na matmie weszłam do klasy spóźniona jak zawsze a tu Forester (drugi nauczyciel od matmy, fajny ale surowy facet, uczy tych najmniej inteligentnych na naszym roku). Mina surowa. Wiedziałam o co chodzi. Wczoraj na matmie, Burne jak zwykle dawał nam notatki, a Sibhain wzięła Conora kome i wysłała smsa do Chrissego(tego z którym siedze na wych.), bo myślała, że on w domu jest. A on siedział na matmie u Forestera z włąnczoną komórką. Dostał smsa, Forester(tak apropo to mąż mafii) zabrał mu komórkę (takie są zasady w szkole) i zobaczył od kogo wiadomość. Od Conora, który od pierwszego roku ma z nim na pieńku. Heh... no i Forester wszedł do nas do klasy wczoraj i zabrał Conora na pogawędke. A dzisiaj znowu się pojawił, no więc pomyślałam, że to w sprawie Siobhain, że ktoś się wygadał. WIęc wyobraźcie sobie, jaki przeżyłam szok, kiedy rozejrzał się po klasie, wystawił rękę i jak Hilter wskazał po koleji na nas: Debbie, na zewnątrz, Maria, Charmain, Yvonne... Michaela... Catriona... i... Fiona. Wyszłyśmy w szoku, normalnie jak na ścięcie. Facet jak się wkurzy to ma taki głos, że włosy stają. Więc wyszłyśmy przestraszone, wszyscy się na nas gapili, co się dzieje. Forester został jeszcze w klasie, zamknął drzwi od klasy.  A my jedna przez drugą zaczęłyśmy się pytać "co się dzieje? po cholere nas wyciągnął?". Po chwili wyszła z klasy Siobhain, ale z takim opuźnieniem... nie nikt na nią nie mógł nakablować. No i wyszedł w końcu Forrester, my podenerwowane po napięcie w powietrzu było czuć jakby prąd raził nas wszystkie. I ten walnął tekst "Conor twierdzi, że jedna z was używała jego komy by wysłać smsa do Christophera, która to?" Siobhain od razu powiedziała, że to ona. Inna dziewka nic by nie powiedziała, ale ona jest na prawdę wporządku. Przyznała się, bo wiedziała, że żadna z nas na nią nie nakabluje, a nie chciała także nas wciągać w kłopoty. Biedna... tak ją zjechał, że się mało nie popłakała kiedy wróciła do klasy. A mną ciągle telepało, normalnie się tak nie denerwuje, żaden belfer mnie nie rusza. Ale on jedyny, jego spojrzenie potrafi być na prawdę miłe... ale kiedy się wkurzy, to gorsze od kary śmierci. Biedna Siobhain, na prawdę mi jej szkoda...

02 lutego 2005   Komentarze (3)

adoratorzy, a chuj z nimi...

 

Pamiętacie tego gościa o którym pisałam na poprzednim blogu? Dla tych którzy nie pamiętają, albo nie czytalimojego wcześniejszego bloga:

Seamus to taki wkurzający, brzydki, kurdupel. Który wszystkim gra na nerwach i wygląda jak listonosz Pat (pamiętacie tą bajkę? "Pat i kot, kot i pat, przyjaciele od lat"?). Kiedyś siedział tam gdzie my siedziemy na breaku i nas wkurwiał. Emme od ostatnich dziwek wyzywał i w ogóle, obrzydliwy jest. NA serio. Nikt go nie lubi, bo wszystkich wkurwia. Trochę mi go żal... Ale uwierzcie mi, taki gówniarz też by was wkurwiał. Kiedy skargi na niego do jego wychowawczyni nie działały, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. I to dokładnie "w swoje ręce". Wzięłam go za fraki i wyciłam za drzwi (bo my siedzimy w nieużywanym przejściu, który wygląda jak mały pokoik, taki malusieńki). Potem jeszcze dwa razy wrócił, ale w tedy chwytałam plecak i wyrzucałam za drzwi, grożąc, że pójdę po vice dyrcia. Polazł se w cholere. I wiecie co? DZisiaj były jego urodziny i ten chuj powiedział Tracey i Elayne(Tracey to jeszcze pół biedy, da się ją zmusić do siedzenia cicho, ale Elayne... heh...), że się we mnie buja. Przyznam, kiedy zaczął wygarniać Emmie za to, że mnie obraziła (tak naprawdę to mnei nie obraziła, po prostu nie mogła wymówić mojego nazwiska, jej to się często zdaża)ale nie ważne, wydarł się na nią. Potem do Gemmy kiedy ta wróciła oburzony powiedział co ta Emma na mój temat gadała. Tracey do mnei przyleciała i powiedziała, że powinnam mu dać pocałunek na urodziny (taka tradycja, Noelowi też niby miałam dać =P). Kazałam jej się odwalić i zamknąć jadaczkę bo na serio, nie wytrzymam. Boże, za coś mnie pokarał takimi adoratorami?!!! Najpierw Eithen, ten idiota który mi też się podobał, pożel się Boże, jacy ludzie są czasem ślepi!; potem Garry, ten mi się akurat nie podobał; Sean akurat był fajnym adoratorem ;) ; Dom który się okazał kompletnym, totalnym błędem; i teraz ten debil Seamus. Najlepiej było kiedy powiedziałam Marion, że on się we mnie buja. Ona do mnie "nie martw się, kiedyś się bujał we mnie i w Michelle i dzięki Bogu mu przeszło kiedy poznał ciebie". Pocieszające =P Potem stałam z Hanną i jej mówię, że jeśli wszystkim rozgada, że się we mnie buja to wezmę po poproszę jakiegoś gościa by dał mu wpierdol i się odwali. (Teraz mi trochę szkoda... za dobre mam serduszko, ale on mi na serio, obciachu narobi!!!). Hanna na to w śmiech "Mc Bride poproś!". Nie wiem skąd jej się to wzięło. Powiedziałam tylko "jasne, jego?! na serio będzie zazdrosny o takiego dziwaka". Potem musiałam iść... skąd jej się to wzięło, po proś Mc Bride'a. Z nią nie gadam tak jak z Gemmą, bo jakoś tak... nie chcę by wszyscy myśleli, że mam obsesje na jego punkcie. Kiedy go obgaduje to tylko z Gemmą i Catrioną, bo obie zawsze same zaczynają temat ;)

Mówię wam, jeśli ten gówniarz narobi mi obciachu to nie wiem co mu zrobię!!!

02 lutego 2005   Komentarze (3)

sny czyli kolejne przekleństwo panny mikii......

Ostatnio miewam porąbane sny. Wczoraj napisałam długą notkę, o tym jak to się przekonałam, że do Noela już nie czuję, komptne zero uczuć. Byłam o tym przekonana, w końcu na niego wpadłam w szkole i na serio, nic mnie nie ruszyło. Po prostu nic nie mówiąc, poszłam dalej. Ale jak już pisałam, ostatnio miewam porąbane sny. Do tej pory polegały na tym, że się kłóciłam z Noelem, dawałam mu w pysk albo coś w tym stylu. Czyli norma, ale wczorajszej nocy... heh. Jeśli to miało być echo moich uczuć, to sama już nie wiem co czuje i ten sen jest tego dowodem.

Zaczęło się od tego, że byliśmy na jakiejś sali pełnej małych korytarzyków na około. Ludzi było cholernie dużo, jak w kurniku. Jeden na drugim. Ja stałam z Marią, a za nami Bennie, Paddy, Duffy... i reszta. Noela tam nie było. I Maria zaczęła mnie popychać tak dla jaj, wleciałam na Benniego i tak się wszyscy na siebie popychali. Wtedy dyrcio zaczął gadać przez radiowęzęł i trochę ucichło. Myśleliśmy, że to nas będzie wywoływał do gabinetu za popychanie się między sobą, kiedy ogłosił, że wszyscy w tym roku zdali maturę. Ja już stałam trochę wmieszana w tłum, ale ciągle z chłopakami z Noela gangu, kiedy dyrcio powiedział, że 20osób zdało do Ramelton, najlepszego collegu w Angli(Ramelton to nazwa hotelu, ale wiecie jak to jest w snach). Noel był jednym z nich, ubrany elegancko, nie w bluzy z kapturem i jeansy. Po prostu jakoś tak widać było, że to już student. Obstawiony nowymi znajomymi z collegu, którzy także zdawali na tą samą uczelnie. Wszyscy zaczęli krzyczeć, tańczyć, śmiać się i cieszyć. Noel jakimś cudem znalazł się w powietrzu, na czyichś barach. Widziałam jak się ściska z Catrioną, która mu gratuluje. W tym samym momencie, jakiś chłopak bierze mnie na swoje bary, czy jak wolicie "na barana" jak to mówi mój ojczulek ;) zdaje mi się, że to ktoś Michaelo-Paddy podobny. Ciągle wpatrywałam się w Noela, który rozmawiał z Catrioną, ale ja wiedziałam o czym oni mówią, choć byli daleko. "Gdzie ona jest?" pokazała mu głową, po chwili, był przy mnie, niesiony przez tłum. Odsunął moje włosy i palcem przejechał po szyji. Wiedziałam, że go nienawidzę, że powinnam go odepchnąć. Ale tego nie zrobiłam... Jego usta zaczęły się zbliżać do moich i... się obudziłam. Pierdolony budzik...

Obawiałam się dzisiejszego dnia. Już tak czasem mam, sen który nawet kiedy o nim myślisz przyprawia cię o przyjemne dreszcze, a kiedy widzisz osobę z którą ten sen jest związany... heh, jest na prawdę ciężko na serduszku. Ale Noela nie widziałam od rana. Potem się skapnęłam, że mają praktyczny egzamin z Wood Worku. Mocki zaczynają się jutro (próbne). My próbnych w tym roku nie mamy, tak ogłosiło ministerstwo edukacji. Więc spoko, myślałam, że mi przeszło. Miałam dużo dużo więcej na głowie. Ale cóż... na lunchu poszłam poszukać MArion by jej coś powiedzieć ale zatrzymałąm się na głownym korytarzu by zobaczyć kogo tym razem opierdala dyrcio i za co. Szłam po woli, gapiąc się na zbiegowisko. Noel też się gapił i mało na siebie nie wlezliśmy... wyglądał... heh... dobrze wyglądał. Z rozczochranymi włosami, przypruszonymi drewnem, białe polo adidasa z takimi śmiesznymi granatowymi paskami po bokach. Ale te jego włoski, roztargniony wzrok... wyglądał tak nie pożadnie, że aż mną wstrząsneło. Ni w cholere mi nie przejdzie. Pociągać zawsze mnie będzie i kurwa, jakbym się nie starała, czego bym sobie nie mówiła, jaki by nie był, kocham te jego kości policzkowe, umięśnione ramiona, zaczepny uśmiech i przedewszystkim oczy. CZy go kocham? Oczywiście, żę nie. Ale kurwa, jest cholernie pociągający... Czy to źle, że ciągle tak uważam? Powiedzcie mi... czy to źle...?

02 lutego 2005   Komentarze (2)

MORDERSTO W DONEGALU!!!

Wiecie, że w moim życiu po prostu nie może być normalnie. Nie, zawsze musi się coś dziać. To wiecie co się dzieje? Miasto mamy zapchane policją, 42detyktywami z całej Irlandii się zjechało, jakiś generał nimi dowodzi. A dlaczego? Zeszłej nocy doszło do okrutnego morderstwa. Sean'owi Duffemy, lat 34, został brutalnie rąbnięty w kark, prawdopodobnie siekierą, hakiem rybackim w kilka miejsc na ciele i w głowę i zadano mu także kilka innych brutalnych ran. Znalazł go martwego jego brat. To jest pierwsze morderstwo od chyba... 100lat! Morderstwo takiego typu, w Donegalu. A co dopiero w tej cichej cześci Donegalu. Do morderstwa doszło w domu tego gościa, w Mahary, 10minut samochodem stąd! Nadają o tym morderstwie na wszystkich kanałach, cholerna sensacja. W hotelu w którym pracują moi rodzice, odbywają się spotkania tych detektywów, a dzisiaj cały dzień gadali z prasą. Wymieniali się, jeden przyjeżdzał, drugi jechał gdzieś. W dużym mieście to by była norma, ale nie w Irlandzkim miasteczku! Tutaj kradzieć to coś dziwnego, prawie, że nieznanego! A co dopiero morderstwo! Mówię wam, jestem w głębokim szoku. Do tego filmowali moje miasteczko, a potem Mahary, dzięki Bogu, że podczas szkoły. Kto wie jakiego obciachu narobiliby nam ci idioci z naszej szkoły, na widok kamery. Moja matka to się najnormalniej w świecie boi, ciągle sprawdza czy drzwi są zamknięte, bo gościa jeszcze nie złapali. A kto wie czy nie było ich więcej niż jeden, i czy to nie była kobieta? Nikt nic nie wie! Nawet broni nie znaleźli, a użyte było kilka. Tragedia... kiedy mi dziewczyny mówiły o tym w szkole, to myślałam, że sobie jaja robią, ale mama mi wcześniej powiedziała, a teraz oglądałam wiadomości. TRAGEDIA!!! Tyle wam powiem, tragedia...

31 stycznia 2005   Komentarze (1)

mamuśka, ach ta mamuśka...

Mówię wam, nie ma to jak mamuśka czekająca na ciebie przed szkołą. Wsiadam do samochodu, Kelli właśnie włączyła swój samochód, stojący na przeciwko na parkinku szkolnym i zapaliła papierosa. Nom i ja coś tam gadam do matuli a ona do mnie "to ona pali?". Heh, pali i pije whiskey na zmiane z wódką w piątek wieczorem. Ale tak pozatym to spoko z niej laska. "Widziałam jak golifsta wyjmował z jej samochodu swoją kurtkę, oni ze sobą chodzą?". Normalnie mało nie nie zamordowała tym zdaniem, bo właśnie jadłam rogalika, którego mi mamka zostawiła. "Kelly z nim?". Nie mogłam przestać się śmiać, Kelly z tym dzieciakiem? "Mamo ona jest od niego o dwa lata starsza i ma 22letniego chłopaka". Chłopaka to ona ma niezłego, nie żeby jakiś najmądrzejszy na świecie, ale dla tego ciałka... ma dziewka gust ;) A to, że miał u niej kurtkę? Oni wszyscy worzą dupe w jej samochodzie. Ostatnio powiedziała, że ma już ich dość i teraz jeździ tylko z Bennim. On jedyny się do niej nie podwala, bo ma dziewczynę. Bo oni ją traktują jak dziwkę na usługi. Łapki ładują, normalnie kiedyś zjechała Duffego pod szkołą. Tak przy wszystkich. Ale chłopak się zaczerwienił, buraczek z niego prześmieszny ;) Ona ich traktuje jak braci, znają się od małego, więc wiecie, oni jak rodzeństwo. Ale mówię wam, tekst mojej mamy nie wiem dlaczego aż tak mnie rozśmieszył. Może dlatego, że nie podejrzewam by Noel potrafił z kimś chodzić na dłużej, niż jeden weekend? A może dlatego, że Kelly tak go martretuje w szkole? Oni razem, jacie, dziewczyna by go zamordowowała ;) Kiedyś mi powiedziała, że to jej powalony młodszy brat, taki bachor co dopiero co z pieluch wyrósł a już się chce bawić gumkami =P

A co do Eire, to Eire znaczy "Irlandia" po irlandzku. To także starożytne celtyckie imie kobiety, chyba... już dokładnie nie pamiętam. Ale ślicznie brzmi...

31 stycznia 2005   Komentarze (1)

Dziwne spojrzenia Noela i uśmieszki Catriony....

Dzionek minął mi normalnie. Jestem w jakimś takim nawiedzonym humorze, ponownie. Nic mnie nie ruszało, ani te idiotyczne szepty Elayne, która udaje moją kumpele kiedy jest z Tracey, a kiedy jest z Keri obgaduje mnie równo. Wisi mi to, kolejna idiotka. Dzionek jakoś szybko zleciał, rano poszłyśmy z Gemmą wcześniej pod klasę od geogry i jej opowiedziałam o Chrisie i tej lesbijce. I kiedy skończyłam, przeszedł obok nas, a ja nie mogłam się powstrzymać, gdy tylko przeszedł roześmiałam się. Gemma się powstrzymała, ale konciki jej drgały. Nie no, teraz specjalista z niego jest od kobiet. Nie dość, że normalne już wypróbował, to także na liście ma lesbijke ;)

Z Noelem mam najmniej do czyniena, jak się da. Wydaje mi się, że Catriona go zjechała za te teksty. Ona nie tylko Chrisa stawie pod ścianę, każdy kto ją wkuurzy może już uciekać tam gdzie pieprz rośnie. A co to za różnica, że to mnie wkurzył. Podejrzewam, że kiedy usłyszała, że Noel który był jej zdaniem "sound" i zupełnie inny od swojego kuzynka (to jej opinia) okazał się takim samym dupkiem, nie wytrzymała. Dlaczego tak myślę? Bo cham jakoś tak dziwnie się na mnie patrzył, z takim rożaleniem w oczach. Jak gdyby nie wiedział co powiedzieć, z jednej strony obojętny z drugiej strony taki... nie wiem. Ale tak mnei tym zaskoczył, że kiedy miałam szansę wychodząc ze szkoły, przyrżnąc mu drzwiami w głowę, bo się schylał by zamknąć jedną część drzwi na zasówę na dole, mogłam mu te drzwi odbić o głowę. Jeden delikatny ruch, nawet tylko jednym palcem a dostał by w główkę. Ale ja nie dałam rady, te spojrzenie... Nie rozumiem tego gościa, nigdy nie zrozumiem. I oni mówią, że to kobiety są jedną wielką zagadką.

Na wolnej matmie, kiedy weszłam do klasy, Catriona uśmiechnęła się do mnei jakoś tak śmiesznie, jak gdyby mówiła "nie ma za co dziękować". Spokój mi cham dał, ale co ona mu nagadała? Kiedy chciałam się wyrwać z klasy pod pretekstem pożyczenia książki od francuskiego z sali obok, Chris się wyrwał i powiedział, że obok niego leży jedna. Catriona po cichu do niego syknęła "zamknij się", ale on ciemny jest. Wkurzona podeszłam i wzięłam tą książkę, przy okazji wypieprzyłam na ziemię wszystkie notatki i papiery Burna. Chris wyczuł, że jestem na niego wkurwiona i próbował mnie rozśmieszyć. Cat spojrzała na niego z politowaniem i się do mnie ciepło uśmiechnęła, w stylu "wszyscy są tacy sami". Debil jeden, już nawet wkupić się w łazkę nie umie.

31 stycznia 2005   Komentarze (4)
< 1 2 ... 53 54 55 56 57 58 59 >
Czarna-roza | Blogi