• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 31 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Siostrzane dusze
    • Among the dead
    • calaja
    • InnaM
    • karotka
    • Lupus
    • Malena
    • Myje Gary
    • Rybniczanka
    • serducho
    • verqa
    • xyz

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Najnowsze wpisy, strona 6


< 1 2 ... 5 6 7 8 9 ... 58 59 >

u don't know wat it's v bn lik meetin sum1...

Torba nie spakowana, prowiant nie zakupiony, a ja się leniwie i leniwić się mam zamiar jeszcze długo. Nie chce mi się nic. Wiosenne przemęczenie? Wycieczka zapowiada się wspaniała. Błoto, woda, umazane twarze i ciuchy, a potem gitara i szaleństwa po kolacji. Tiaaak... tego nam właśnie teraz trzeba. :D

Kofanie zaskakuje mnie na każdym kroku... Do tego, że on z mózgu ma gąbke już się przyzwyczaiłam, ale ile w tej gąbce się mieści! Ciągle wyskakuje mi z różnymi informacjami, a potem się tak słodko peszy...

"Za dużo mówię"

I po raz pierwszy słyszę to z jego ust. Widać jak bardzo się nasz związek zmienił. Do niedawna, to ja gadałam jak najęta, on mniej. Teraz rozmowy już płynną lekko, otworzył się przedemną i mówi, że tak lepiej... Nikt mu wcześniej nie pokazał, że o uczuciach lepiej mówić. Nie trzymać złości w sobie...

Ciepły wieczór, leci Stereophonics.

"Uwielbiam Stereophonics..."

Oczekuję odpowiedzi, że co? eee tam. Przyzwyczaiłam się do tego z Allym i chłopkami. Metal, rock...

"Ja też..."

"Przypomina mi wakacje... ciepłe powietrze ale o zapachu nadchodzącego deszczu, kiedy ziemia prosi o te kilka kropel deszczu."

".. i dotyk ciepłego deszczu na skórze.."

A ja głupia zaczynam tęsknić jeszcze bardziej...

Pies wydziera się za oknem na listonosza, co te psy mają do listonoszy?! Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć?! A co do szabloniku to jeszcze nie TO, ale znajdę xD Ktoś zna jakieś fajnie stronki z szablonami?

Pozdrawiam cieplutko!xxxxx

18 kwietnia 2007   Komentarze (3)

Samotność w Dungloe...

Podoba się nowy szablonik? Musiałam coś zmienić. To jeszcze nie to, ale miejmy nadzieję, że TO niedługo znajdę.

U mnie spokojnie.. i samotnie. Kofanie w Dublinie i wróci dopiero po egzaminach czyli pod koniec Maja. Niby aż tak źle nie jest, bo 28kwietnia wybieram się z matką do Dublina na galę, jakieś tam wręczenie nagrody Gazecie Polskiej, w Irlandii. Bo widzicie matka do niej pisze felietony, więc i zaproszenia dostałyśmy. Na ową imprezę zabieram mojego Mena :D Jak mogłabym spędzić wieczór w Dublinie bez niego? Oszalałabym. Będzie prezentacja, a potem polskie piwo i koncert Dżemu :D

Nie zmienia to faktu, że tęsknie strasznie. Codzienne rozmowy, setne smsy. To jednak nie to samo, co jego pocałunki, zapach, dotyk. Po prostu jego obecność.

Jutro szkoła. Rozleniwiłam się strasznie, ale nie fizycznie lecz umysłowo. Bo charować, charowałam przez ostatnie dwa tygodnie. Przytyłam też strasznie, FCUK! Środa-Czwartek, wyjazd na activity trip. Czyli będziemy kajakować, budować tratwy i takie różne. Część jednego z projektów z którego potem trzeba będzie raport napisać. Powinno być zajebiście :D

Czytam Pamiętnik Księżniczki 8. Nie wiem po cholere, bo zawsze mnie wkurza jej dziecinne zachowanie, panika o idiotyczne sprawy i w ogóle... Zupełnie jak nie ja. Jednak czytam, nawet jeśli ta część mnie tylko rozkłada emocjonalnie bo nie mogę uwierzyć, że można aż tak zobie rozwalić związek jakąś głupotą? Zostało mi ostatnie 26stron i nie mogę się zebrać by to przeczytać do końca, choć chcę cholernie. Po prostu mam przeczucie, że zakończenie do końca nie będzie Happy Endem i mnie to wkurwi i zdenerwuje i będę płakać. Bo taka jestem płaczliwa baba od kąd kofanie wyjechało. Nie daję sobie rady z tęsknotą...

Od kiedy wiemy, że te dni prędko nie przeminą...
Czy nie czujesz że jakoś tak do siebie bliżej nam...?

15 kwietnia 2007   Komentarze (5)

u'r de only ting dats rite in al i'v done......

Tak w ogóle to spóźnionego mokrego jajka i smacznego śmingusa dyngusa :D

Mikuś po 8i pół godzinach pracy (charówy) wróciła wczoraj do domku, wzięła prysznic, przywitała kofanie, pozwoliła mu rozczesać sobie włosy (aaaaj cóż za boskie uczucie), zrobiła makijażyk i poszła balować xD Odebraliśmy chłopaków z miasta i pojechaliśmy do Sea View - klubu w którym jeszcze nie byłam, a tam wybierała się cała śmietanka towarzyska z mojego roku :D Więc i ja musiałam się tam oczywiście wybrać, bo cóż by to była za impreza beze mnie?! Zaraz się okazało, że jadą z nami Shane, Paul(jego naj przyjacieł) i Paddy. Wszyscy pijani i prześmieśni. Z Shanem gadaliśmy jak fajnie nam się pracowało rok temu no i że trzeba będzie to powtórzyć w te wakacje. Bo ja tak apropo panienki, wróciłam do hotelu, ale na Bar Food i Bar, bo tam i napiwki dużo większe i ekipa genialna. Shane też wraca na wakacje, więc znowu będziemy z Shaunem się non stop wydurniać i szaleć xD Chłopaki zadawali idiotyczne pytania, czasem niestosowne i Mark im kazał się zamknąć. Mnie tam nie przeszkadzały, tylko się śmiałam, ale widziałam, że jego wkurzają. Kumple nie kumple, jestem jego dziewczyną nie ich.

Szalełyśmy z dziewczynami na parkiecie, kofanie nie chciałgo tańczyć. Mikuś wypiła kilka drinków, jak zawsze. Kilka tequila rose, bo kolegom i moim dziewczynom się nie odmawia. Ale nie, pijana nie byłam. Tylko pełna energi i chęci na.. no własnie :D może lepiej nie mówić głośno. Wróciłam do niego, oplotłam go ramionami. Ale cóż, pocałunku nie było.. Był spięty i jakiś taki inny. Wyszliśmy, wcześniej jak zwykle. Myślałam, że zwariuję. Jak zwykle. Głupia, pijana nie myślałam, że przeze mnie możemy zjechać z drogi :P UUUUPS xD Kiedy mnie odwiózł do domu, nie potrafiłam się zmusić by wyjść z samochodu. Rzucałam się na niego za każdym razem kiedy już miałam wyjść. Kiedy już siadłam sama na łóżku, łzy same poleciały. Nie chciałam być sama... Długie smsy, wyznania, bo wczesniej nie było czasu na słowa, tylko na dotyk i usta. Czemu był nie swój? Bo Paul był pijany, bo wiadomo było, że zacznie bójke. Zaczął. Podobno jakiś gościu złamał mu nos, kiedy my byliśmy nad jeziorem. wkurwiłam się. Przez niego Mark nigdy nie może się rozluźnić, zawsze się martwi i mam dość tego, że potem musi Paula wyciągać z tarapatów. Gdyby mnie nie było, to pewnie Mark by miał złamany nos. HEH...

Cóż, wieczór był udany!!!

09 kwietnia 2007   Komentarze (4)

och, ech i ach...

Koncert MCR nie z tej ziemi... Aż nie potrafię tego opisać. Ta atmosfera, emocje! i ramiona mego mena. Byliśmy jak najbliżej sceny się dało bez specjalnych wejściówek. Było gorąco jak cholera i trochę żałowałam, że koncert nie był na świerzym powietrzu bo i noc była wspaniała - czyste niebo i pełnia. Na 100% jedziemy na ich następny koncert. Dobrze, że Mark był ze mną. Kiedy robiło mi się słabo podtrzymywał i dmuchał na szyję xD żebym się ochłodziła. Oboje walczyliśmy o wodę dla siebie xD W pewnym momencie wylał na mnie cały plastikowy kubek, po milisekundzie szoku nadeszła boska przyjemność. Więc tiak... było bosko. Podczas nie których piosenek aż miałam łzy w oczach, inni ludzie też. Cancer wywołało najwięcej wzruszenia. I te efekty specjalne... Och, ech i ach.

Potem wróciliśmy do hotelu, kilka drinków, pizza na wynos i szaleństwa w pokoju Allego. Mark i Ally odrazu załapali, że nadają na podobnych falach. Po jakimś czasie dziewczyny poszły do ich pokoju ( Ros matka wzywała) a my zostaliśmy. Ally, Owen i Mark nadawali o Metalice a potem o innych zespołach, a my z Timmy oglądałyśmy MTV. Kiedy już wytrzeźwiałam, udałam ciężkie zmęczenie i poprosiłam Marka byśmy już wrócili. Nie załapał. "serio? ja po tych kilku drinkach aż tryskam energią". Ugryzłam go w nogę (leżałam na łóżku, a on siedział i grał w karty), ja też tryskałam energią, ale już chciałam być z nim sam na sam.

2nad ranem.. winda. Kto by się spodziewał, że na naszym piętrze otworzą się drzwi i będzie stał tam dzieciak? Dobrze, że się tylko całowaliśmy xD

Potem łóżko i ciuchy szybko na podłodze. Denerwował się tak samo jak i ja. Nie spodziewałam się za wiele... Nie po pierwszym razie. Ale fakt, że to było z nim, zmieniły wszystko. Właśnie dla tego, pierwszy raz powinnien być z kimś szczególnym. Bo kiedy się boisz, kiedy boli i kiedy czujesz się lekko zagubiona, on składa pocałunek na twych ustach, oplata cię swoimi ramionami i wiesz, że nie ważne jak wyjdzie, ważne jest to, że z nim.
Wiecie, czym mnie użekł? Kiedy za nim zaczęliśmy cokolwiek, zapytał czy już wytrzeźwiałam. Nie chciał bym swój pierwszy raz przeżyła wstawiona. Nie wiem czy wielu by się czymś takim przejęło...

Już po, powiedział mi, że cieszy się, że poczekaliśmy; że nigdy nie czuł się tak szczęśliwy. Pocałowałam go, a potem.. usnęłam :P W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie i tak wspaniale... Rano kiedy już trzeba było opuścić hotel, pojechaliśmy do niego. Próbował mówić po polsku czytając z książeczki z tekstami polskimi. Śmiesznie było, ale już zaczynałam odjężdżać. Zapytałam się, czy by nie chciał położyć się obok mnie, gdy tylko poczułam jego ramiona, usnęłam. Obudziliśmy się oboję godzinę później :P Potem zakupy i w końcu rozstanie... heh... Razem znowu w czwartek. :D

Dzisiaj leniuchowanie i praca o 18.30, a w myślach nadal ostatnie 2dni..

03 kwietnia 2007   Komentarze (5)

lil notice

Jeszcze tylko sobota i zobaczę moje kofanie :D koncert MCR, boska noc :D Lekki stres, lekkie nerwy, ale to chyba normalne...? Nasza pierwsza wspólna noc :P

Ciąglę się boję, że o czymś ważnym zapomnę. Aż chyba sobie zrobię listę rzeczy które jutro muszę spakować i o których muszę pamiętać.

Emocje... wielkie :D Obym jak najszybciej mogła mu się rzucić w ramiona, poczuć usta na mych ustach... Tęsknota krzyczy co raz głośniej.

Brat, aka młody, walnął dzisiaj myśl filozoficzną. A więc w wersji originalnej

"Mark is like a fridge n Michaela is like a magnet"

w tłumaczeniu "Mark jest jak lodówka, a Michalina jak magnet" a chodzi o to, że zawsze jak Mark jest w domu, to go nie chcę puścić :] i trzymam się go jak magnet. Prawda w tym jest :D

Poszłyśmy dzisiaj z Hanną na nowy plac zabaw, wystraszyłyśmy wszystkie dzieci i wypróbowałyśmy wszystkie huśtawki i inne bajery :D nie ma to jak być wiecznym dzieckiem xD

A tu zdjątka z imprezy Patrici

Mark i  pan Florysław u mnie w domu przed imprezą

Birthday Girl

Paula i moi

Emma, Tricia i ja (podtrzymująca Tricię)

Tracey n Tricia

Obrażony Paul (w niebieskiej bluzce z tyłu), Ryan, Maurice, Cookie i Bday girl

 

 

30 marca 2007   Komentarze (5)

buraczek i cierpienia w raju.

No i pojechał spowrotem do Dublina. Chyba się powoli przyzwyczajam. W końcu tak być musi nieprawdaż? Nie ma przecież tak, by to się nagle skończyło, bo po cholere mu tutaj w tej dziurze siedzieć. Samolubna ani głupia nie jestem. Ani tu roboty dla niego, ani sensu by siedział na tyłku i nic nie robił. W Dublinie przynajmniej przysiądzie do nauki, zda egzaminy i dostanie pożądną pracę. Ja za rok po maturce do Dublina, wynajmujemy wspólne mieszkanie i panicz twierdzi, że będzie mnie utrzymywał przez lata studiów. W końcu będzie zarabiał grube zielone. Gdyby siedział w domu, to najwyżej sałate mógłby zbierać, byśmy mieli te nasze zielone xD
Tiak może plany na przyszłość wydają się śmieszne i naiwne, ale mam już dość słuchania "skąd wiesz, że będziecie ze soba za rok, lub dwa?". Szczerze to wolę słuchać kiedy opowiada, co by było gdybyśmy razem mieszkali w Dublinie. Budzili się rano obok siebie, całowali na dzień dobry, jedli razem śniadanie popijając szybko gorącą kawą, a potem raze wychodzili, on do pracy ja na uniwerek. Było by cudownie. Jakiś czas temu poznałam fajną dziewczynę. Rozmawiamy często na necie, ale jeszcze ani razu nie miałyśmy okazji się spotkać. Mieszka niedaleko, ale żadna z nasz nie ma czasu a tez jakoś los nie pozwala. Ona pozwoliła mi uwierzyć, że nie każda miłość wypala się szybko. Jest ze swoim facetem od 3lat i nadal się kochają jak by dopiero  co się poznali. Leanne jest tylko ode mnie o rok starsza. Więc nadzieja jest, trzeba tylko chcieć, kochać i się nie poddawać, prawda? I przestać się bać. Ja przestaję.

Do informacji drobnych dodam, że mam infekcje skóry wywołaną przez bakterie w gardle, czyli przez infekcje gardła. Szczerze, gardło mam wporządku, nie boli nic. Skórza na twarzy i ramionach przyprawiała mnie o cierpienia. Dostałam antybiotiki, jakieś inne tabletki i krem i jakoś żyję. W godzinę po wzięciu leków, tracę przytomność, potem się budzę i jest już dobrze. Kochanie okazało się prawdziwym cudem które nie wystraszył widok ropuchy zamiast swojej księżniczki. Całował, tulił, chuchał i powtarzał wkółko, że dla niego i tak jestem najpięknięjsza istotą na ziemi i nic tego nie zmieni. Kiedy nażekałam, że wyglądam strasznie, powtarzał, że to zwykła wysypka, że minie. Jak go tu nie kochać?

Na zakończenie dodam, iż jego brat Paul, nadal się niczego nie nauczył, nadal mu nic nie przeszło i nadal zachowuje się jak dziecko w przedszkolu które stroi fochy, ale nikt nie wie dlaczego. Kiedy Marka mama wyjechała, siedziałam u Marka co wieczór. Jego tata nie miał nic przeciwko, nawet się cieszył, bo przynajmniej Mark starał się by chałupa była w jako takim pożądku, żeby wstydu przed kobietą nie było xD Pete też uśmiech od ucha do ucha na powitanie i kiedy szliśmy po schodach do pokoju Marka nie raz krzyknął, byśmy pamiętali o antykoncepcji xD Tiak... tylko ten Paul. Drugiego dnia mojego pobytu wrócił z 3dniowego wypadu z kumplami. Schodzę do łazienki żeby się odświerzyć, bo zara idziem na impreze, a w tym samym momencie z kuchni wychodzi Paul. Na co ja miło się witam, z pięknym uśmiechem na ustach, a w odpowiedzi słyszę wzdychanie a potem  "Jeeeesus.." od odwróconych pleców. Co ja niby mu zrobiłam?! Śmiać mi się tylko chciało, a jak Markowi powiedziałam to sam się zaśmiał. Choć z jednej strony szkoda mi Paula, mnie to tam on może nienawidzić i wzdychać ile chce... Ale przez to wszystko traci bliski kontakt z bratem, bo Mark ma już dość jego dziecinnego zachowania i tego, że traktuje mnie, tak jak mnie traktuje. Pewnego dnia, przebieże się miarka i Mark, wbrew obietnic, coś mu powie.. Dlaczego Paul, nie może być jak Pete? Nie rozumiem niektórych ludzi...

22 marca 2007   Komentarze (2)

W objeciach ulic w zamieszaniu, jestes zapachem...

Wczorajszy wieczór przegenialny... do czasu. I to do czasu nie ma żadnego związku z moim kofaniem. Stojąc przy barze z jedną z dziewczyn z mojego roku, nagle dowiaduję się o cudownej ploteczce. Toż to nasz Shaun Curran całował się z Kerri. Patrzę na Shauna stojącego za barem, tego wariata zakochanego po uszy w Lisie, mojej kumpeli z Glentis z którą kiedyś pracowałam. Nie, to nie możliwe... on by tego jej nie zrobił. Zrobił, nie z miłości, a z pijaństwa i nie przytomności. Keri na niego wskoczyła kiedy przysnął w autobusie, wsadziła język w usta, a ten jak się rozbudził i skapnął co i jak, ją odepchnął. Nie, nie wiem tego od niego, ale od przyjaciółki Keri. Cały szacunek i w ogóle sympatia do tej dziewczyny spaliła się na wielkim stosie. Wolałabym o tym wszystkim nie wiedzieć. Bo co ja mam zrobić? Nie powiem Lisie... Milczeć też jakoś nie potrafię. Z Shaunem trzeba będzie pogadać. Niech Lisie powie, zanim się wszystko pomiędzy nimi zjebie. A tak strasznie nie chcę by tak się stało :(  Toż to jedna z najfajniejszych par jakie znam :(

Tak pozatym to było cudnie. I nawet nie na tej imprezie, i nie dlatego, żę to zmoimi dziewojami się piło i szalało. Ale dlatego, że on ze mną był. Szczerze, to najfaniej było u niego. Kiedy leżeliśmy na łóżku i rozmawialiśmy. A potem odkryłam u niego łaskotki (na całym ciele) i zaczęliśmy się tarząć po łóżku, ja łaskocząca jego, on próbujący łaskotać mnie (nie udało mu się, ha!). Darłam się jak idiotka, że mnie gwałcą i pomocy, kiedy przyszpilił do łóżka i wiedziałam co zaraz mnie czeka... Pewnie obudziłam śpiącego Paula, ale to wszystko Marka wina XD Dzisiaj też mam zamiar go zaatakować :D z niego się takie bezbronny chłopiec robi :D Łaskotki to na serio, ma wszędzie xD łatwa ofiara łaskoczącego potwora (jestem w to mistrzynią xD brata przegilgotałam całe jego dzieciństwo sasasasassasasassa)

Kolejny wieczór z kofaniem... co ja zrobię kiedy wyjedzie? Znowu niemożliwa do opisania, tęsknota...

19 marca 2007   Komentarze (2)

to się nazywa pech...

Powiem wam jedno, szczęścia to ja nie mam. Przynajmniej nie w tym miesiącu. Na Patryka miały być imprezy, igraszki, alkohol i szaleństwo. Mark ma wolną chałupe, a my tygryski wiemy co to znaczy ;) Cóż... Mikuś ma okres. Gdyby już działał według pigułek kończył by mi się już wczoraj. Że jeszcze tak nie jest, zaczął mi się wczoraj. Więc żadnych tam zabaw poważniejszych nie było w umowie. No ale to jeszcze tam można przeżyć. Dwa tygodnie rozłąki, ale co tam, jak się kocha to się poczeka. Tylko, że drugi dzień okresu, czyli dzisiaj, to była czysta tragedia. Cały dzień był tragedią. Słabo mi było, mdliło mnie cały dzień i w ogóle wszystko bolało. Na przeciwbólowych od rana, ale nie ma mowy o łóżku! Letterkenny i parada i drobne zakupy z rodziną, które tak naprwdę miałam w d.... Chciałam już tylko wracać do domu. Mieliśmy imprezować, nie imprezowaliśmy. Głównie dlatego, że ja cierpiąca. Wieczór spędziliśmy u mnie. Zrobiło się gorąco i poszło źle... Jestem beznadziejna tyle wam powiem. Nie potrafię zaspokoić własnego chłopaka... Nie podziałało, zrobiło się chłodno i sztywno. Po raz kolejny, moja wina. Odsunęłam się od niego, próbując powstrzymać łzy. Zagryzając wargę, wkurzając się jeszcze bardziej na siebie za te łzy, za te przewrażliwienie, za to, że mi nigdy nie wychodzi... Chciałam dobrze, wyszło tragicznie... Może po prostu jestem chodzący antytalent? Bo czy to naprawdę, można wytłumaczyć brakiem doświadczenia? A nawet jeśli, to w tym momencie wkrada się w myśli "ze starszymi pewnie było mu lepiej.." i nie ważne, że powiedział, że z innymi mu nigdy nie było lepiej, że nigdy nie był tak szczęśliwy.

Źle mi... A fakt, że nie przytulił i nie powiedział, nie martw się i nie pocałował tylko pogorszył sprawę. Bo zaczęłam się trząść, potem kiedy już wtuliłam się w jego plecy, kiedy siedział na brzegu łóżka (udając) czytając wiersz napisany na plakacie narysowanym przezemnie. Winił siebie, choć niepowinien... Żadne z nas nic nie powiedziało. Teraz żałuje, że milczałam... Tymbardziej zbiera mi się na łzy...

Heh...

18 marca 2007   Komentarze (4)

smutno...

Płynę jak we śnie. Każdy dzień wydaję się taki sami. Budzę się rano, idę do szkoły, przesypiam większość lekcji, wydurniam się z moją paczką lub przesypiam lunch z dziewczynami, wracam do domu, kuję do późna, w przerwach rozmawiam z moim kofaniem. Wykończona jestem fizycznie. Psychicznie też.. Tęsknie za nim strasznie. Miał wrócić na weekend... nie może. Rozumiem. Może ja też potrzebuje przerwy. Walnąć się na łóżko i przespać cały weekend. Choć i tak wiem, że skończy się na tym, że nie poleże sobie.

Weekend świętego Patryka pewnie też wykończy mnie fizycznie. Praca i imprezowanie. Sobota i niedziela będą ostre :P A kofanie wraca na więcej niż weekend (obiecał!) więc nareszcie spędzimy trochę czasu razem.  

Podobno na 18Trici, byliśmy parą wieczoru. Zakochani po uszy (po tym jak już się pogodziliśmy). Pełno dziewczyn zapewnia mnie, że lepiej nie mogłam trafić. Wiem o tym doskonale.

Cholera, dlaczego Dublin musi być tak daleko...?

08 marca 2007   Komentarze (3)

Falin in, falin out...

Ogólnie było genialnie. Pewne dwie osoby, o których zaraz wspomnę, doprowadziły mnie do szału i do bardzo nie miłej atmosfery pomiędzy mną, a Markiem podczas drogi do klubu po imprezie w pubie.

Zacznijmy od początku. Pojawiliśmy się na imprezie o 8, tam nikogo, tylko ja, Mark, Ash i Paul, młodszy brat Marka. Dzwonię to Trici, naszej Party Girl, ona się nie pojawi do 9.20. Takie modne spóźnienie (nie pytajcie xD). Wszyscy wiedzieli, oprócz mnie, która się od świata lekko odcieła :P No to rzucam hasło, idziem do mnie, bo chałupa wolna. Pojechaliśmy do mnie. Paul zachowywał się jak dzikus. Starałam się jakoś rozluźnić atmofere, z Markiem żadnych za rączke, łapek na kolanku nic. Z Ash gadałyśmy o butach i różnych babskich pierdołach, Mark z Paulem od czasu do czasu skomentowali teledysk na Kerrang, ale Mark walczył z moim psem (uwielbiają się) więc nie za bardzo miał czas gadać. Zresztą Paul też nie chciał. Ludzie, starałam się, byłam miła, byłam gościnna, naprawde nic mi nie można zarzucić. Potem na imprezie dowiedziałam się, że umnie w domu był z nami sam. My robiliśmy wszystko by się źle czuł i w ogóle, STRASZNA JESTEM. Do tego dowiedziałam się o kłamstwach które opowiadał pod czas wakacji. Zraniło mnie to bardzo, bo starałam się, by właśnie go nie zranić. Z Markiem zawsze się spotykaliśmy, kiedy Paula już nie było w mieście. A on wszystkim powiedział, że po tym jak mi Paul dał któregoś z koleji kosza, chwyciłam Marka i zaczęliśmy się przy nim obmacywać. Teraz się nie dziwie, dlaczego nie którzy ludzie mieli mnie za suke... heh...

W połowie imprezy Mark mi zniknął. Wyszłam na zewnątrz, stał tam i patrzył na księżyc. Wtuliłam się w jego ciepłe ciało, wtedy zauważyłam obok Jasona. Wtedy się wszystko kompletnie zjebało. Jason robił wszysto bym poczuła się strasznie. Wróciłam do środka, bo było mi zimno, a Mark gadał z kumplami. Potem wrócił, ale Jason go zaciągnał do baru. Tam spędził reszte imprezy w pubie. Wkurwiłam się, bo kiedy podeszłam, objęłam go od tyłu i poprosiłam by mi kupił drinka, odpowiedział tak nijako. Tak zimno. Tak... Heh... Nijak Nie dam się tak traktować. Odeszłam, bawiłam się z dziewczynami. Potem wszyscy wsiedli w wynajęty autokar i pojechali na impreze. Ja jechałam z Markiem. Nie miałam wyboru musiałam do nich podejść. Nie byłam wstanie wytrzymać napięcia, tego zimna i tego obrzydzenia które czułam od Jasona. Odeszłam i schowałam się w łazience, wpatrując w lustro, poprawiając makijaż i zastanawiając się czy ja naprawdę jestem taka straszna...? Tricia wpadła za mną i zapytała czy chcę z nimi jechać autobusem. Odmówiłam, choć w tamtym momencie tylko tego chciałam. Trzeba być silną. Wróciłam, zapytałam czy idziemy. Poszliśmy... Dał mi butelke WKD do ręki. Nie odzywałam się, chciałam by wiedział, że jestem wkurzona. Skapnął się po jakimś czasie. Najpierw myślał, że się źle czuje, bo ja zawsze nadaje jak radio. Byłam zimna... nie starałam się go zrozumieć. Nagle uświadomiłam sobie, że to jego najlepszy przyjaciel. Że oboje, nie tylko Jason, non stop stawiamy go w niezręcznej sytuacji. Nie odzywał się do żadnego znas kiedy tak staliśmy, bo to by oznaczało wybór. On nie potrafi wybrać. Z jednej strony przyjaciel od urodzenia, z drugiej ukochana dziewczyna. Powiedziałam mu o tym jak Paul o nas gadał. Wszystkim się już rzygać chciało kiedy otwierał usta. Bo tylko Michaela i Mark to, tamto. Wkurwił się. Mam nadzieję, że się nie pokłócą. Prosiłam by nic nie robił... Heh... dlaczego ani Jason ani Paul nie mogą mi wybaczyć? I do jasnej cholery CZEGO?!?!?!?!?!!?!?!?!?!?!!?!?!?!??!?!?!

Nie zrozumcie mnie źle, nie było tak źle. Mark szybko poprawił mi humor. Gdy tylko weszliśmy do klubu zaczęło się szaleństwo. Tricia dostała kilka butelek szampana od właściciela klubu. Oblaliśmy ochronę (Tricia pracuje w tym klubie więc ich zna xD). Potem szaleliśmy na parkiecie. Kilka drinków, jego dłoń na moim kolanie. Usiedliśmy w kącie, nie mogłam się opanować, musiałam go pocałować. Zresztą Paula nigdzie nie było. A nawet jeśli, do jasnej cholery, nie mam prawa pocałować mojego faceta? Z dala od wszystkich?! Wyszliśmy wcześniej, wszyscy i tak byli już kompletnie zalani. Pojechaliśmy nad jezioro. I było kocham cię... tak słodko wyszeptane do ucha. Jego pierwsze kocham, nie wykrzyczane w kłótni, nie przez telefon, w smsie. Wyszeptane delikatnie do ucha.

Z dziewczynami było czyste szaleństwo. Parkiet był nasz. Piosenki naszego wyboru. Don't ya Pussy Cat Dolls, ja z Nonie tańczące ze sobą, kusząco co chwile patrząc w strochę naszych facetów. Kiedy usłyszałam pierwsze słowa  Promiscuous girl Nelly Furtado, spojrzałam na Marka i mrugnęłam. Nie odrywał ode mnie wzroku, po chwili był przy mnie. Chory czy nie chory, nie mógł się opanować. Och, ech i ach... Byliśmy parą wieczoru.

Jeszcze jedno, STRASZNA zazdrośnica ze mnie. W szczególności po kilku drinkach. Gdy tylko widziałam, że gadał z jakimiś dziewczynami których nie znałam i że były ZA miłe, podchodziłam i lekko się do niego przytulałam. Zajęty. Może i za bardzo zazdrosna, ale w ten sposób pozbyłam się pijanej panienki, która się do niego podwalała. Jej tekst

"Acha..to twoja dziewczyna jest TUTAJ..."

Mało mnie nie powalił. Śmiać mi się chciało jak cholera. Tak jest więc czas podwalania się skończył.
Nie dałam jej satyfakcji, gadałam z moimi kumpelami, ale wyraźnie dałam jej do zrozumienia, że albo zaraz się pożegna, albo sama ją pożegnam.

A tak ogólnie, to pomimo kilku niemiłych incydentów, było świetnie. Będzie mnóstwo genialnych zdjęć kiedy Mark ściągnie je na laptopa.

04 marca 2007   Komentarze (2)
< 1 2 ... 5 6 7 8 9 ... 58 59 >
Czarna-roza | Blogi