i'm hopeless without you...
W moim życiu nic nie może być po normalnemu. Wszystko musi być porąbane do kwadratu. To nie tak, że humorek mam zjebany. Humorek mam pojebany. Sama nie wiem jaki. Chodzę jak na ćpana, śmieje się do wszystkich. Tak od rana. Bo słońce świeci, bo wiosna. Bo jakoś tak dobrze mi jest... było. Sama nie wiem. Przeczytajcie, a sami zobaczycie. Tak, będzie o Jasonie.
Weszłam na jego profil, pierwszy raz od kilku dni. Rzuciłam okiem na komentarze i... zatrzymałam na nich wzrok. W nich była o mnie mowa. Jego kumpel wygarniał mu za danie mi kosza. Nawet nie znam tego gościa. Jego przyjaciel ze studiów, z Dublina. Podobno Jason jest głupi, ślepy i w ogóle pojebany. Bo w końcu "since when is 16 young?!". Skąd wiem, że o mnie? Bo jest tylko jedna Sweet Cherry, tylko ze mną ma internetowy romans (tak teraz to zwą ludziska). Bawiło mnie to. Nie czułam już dziwnych emocji. Norma. Bardziej podobało mi się to, iż zostałam nazwana śliczną i hot. Jasona strata...
Spokój ducha, myślałam, że jestem gotowa. Patrząc w lustro, zakładając śliczną zieloną apaszke na głowę (jak opaska, fajnie wygląda), malując oczy na zabójczy zieleń, podkreślając moje kocie oczy, psikająć się wiosennymi perfumami, nie myślałam o nim. Tylko o bilionach mężczyzn czekających tam na mnie. O tym co jeszcze nieznane. Błyszczyk na usta i do pracy przez miasto. Spacerkiem. Czułam się pięknna. Promieniałam. To ta pogoda, wiecie? Aż się człowiekowi żyć chce. Kilka machnięć, trąbnięć by mnie wystraszyć (taki podryw, oj dzieciaczki dzieciaczki, chłopcy nigdy nie wyrosną). Uśmiechałam się sama do siebie. Wtedy to się stało. Przejechał obok w swoim czerwonym samochodzie. Machnął i uśmiechnał się w cudowny sposób. Po raz pierwszy tylko do mnie, po raz pierwszy w realu. Nie mogłam się otrząsnąć z szoku. Jason... mój Candy Boy. Pierwszy raz sobie uświadomiłam jak bardzo jest realny. Był zszokowany, ja też. I wszystko wróciło. Nawet się pogorszyło. Szybkie bicie serca, wypatrywanie krwistoczerwonego samochodu. Te dziwne skórcze żołądka, motyle wyrywające się przez pępek. Nerwowe spojrzenie na komórkę, choć wiem doskonale, że nie napisze. Ja muszę pierwsza... Terapie szlak trafił. Wiecie, źle jest ze mną jak za czasów panicza Noela. Czy tak wygląda zauroczenie?
Zastrzelcie mnie, proszę...