• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Siostrzane dusze
    • Among the dead
    • calaja
    • InnaM
    • karotka
    • Lupus
    • Malena
    • Myje Gary
    • Rybniczanka
    • serducho
    • verqa
    • xyz

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Najnowsze wpisy, strona 26


< 1 2 ... 25 26 27 28 29 ... 58 59 >

tomorrow is a different day...

Trochę mnie tutaj nie było... Przepraszam, że nie zaglądam na wasze blogi. Poprawię się, obiecuję :] Tylko, że ostatnio tyle się dzieje... Pogubiłam się trochę. Jest dobrze, a zarazem źle. Jasno, ale coś lekko zasłania mi oczy. I widziałam Conora i jego dziewczynę... Taka podobna do mnie. Z wyglądu, z tej lekkiej niepewności w pewności siebie. I nie chcę tego niszczyć. Ten błysk w oczach kiedy na niego patrzyła, to coś... Ten blask, kiedy była przy nim. Takich rzeczy się nie niszczy. Takisz rzeczy nie można niszczyć. Nie wolno... Cieszę się iż nie pozwoliłam mu tego wszystkiego rzucić. I nie... nie rozmawiałam z nim. Chciałam, ale porwała mnie moja paczka. Moje GIRLZ(dziewczęta), a potem The Shadowplay. I wiecie... nie żałuje tego co było pomiędzy mną i Ciarinem. Nie żałuje tych dwóch wieczorów... Żałuje tylko, że tamtego wieczoru zadałam go głupie pytanie Paulowi... Bo teraz wiecie, jest gorzej niż kiedykolwiek wcześniej. Z Paulem się wszystko schrzaniło. Nawet nie wiem jak i kiedy. Co się stało. W jednej chwili jest świetnie, w drugiej... Ay... I wiecie? Już tak dalej nie mogę. Już się nie przejmuje. Bo mam już dość. Raz jest świetnie, zaraz potem chodzi naburmuszony. I nie chce pogadać. I wiem o co chodzi. I już mam dość. Nie muszę się z nim męczyć. W końcu mu przejdzie.

Ale wiecie... jest dobrze. Z moimi girlzami jestem bliżej niż kiedykolwiek. Mówię im o wszystkim, chyba po raz pierwszy od kąd je znam. I z Fioną sobie wszystko wyjaśniłyśmy. Jest świetnie. Tylko z tym Paulem coś nie tak...

I obserwuje jak Paula, ta słodka wariatka, podwala się do Ciarina. I widzę jak on na nią patrzy z rozbawieniem. I choć coś mnie kłuje, to a niech tam, niech będą oboje szczęśliwi. Ja też sobie kogoś znajdę... Bo wiecie... dobrze musi być...

10 lutego 2006   Komentarze (5)

men... how cud i live without dem?

Dostałam dzisiaj spowrotem mój dziennik szkolny, potocznie znany jako Diary. Taki kalendarz w którym zapisujesz co masz zadane, kiedy masz egzaminy itp. W tym roku kupiłam go tylko po to, by wszyscy mi się w nim podpisali. Miła pamiątka. Owy kalendarzyk został mi skradziony, porwany, zabrany, zwijcie jak chcecie(!) przez Paula i Nikiego. Dostałam go spowrotem dopiero dzisiaj. Pełno podpisów i różnych informacji. Na chemi miałam przyjemność przeczytania go całego. Oprócz tego, że dowiedziałam się iż nie mogę mówić bo jestem w ciąży (?!) i mój braciak okazał się być jednorożcem (?!), pod 17 czerwca znalazłam notkę. Nie wiem dlaczego pod czerwcem, i dlaczego 17... może kiedyś się dowiem. A więc na kartce było napisane

Maybe i will never be
all the things i wana be
Now is not the time to cry
Now's the time to find out why
I think your the same as me
We see things they'll neva see
You and I are gonna live forever!

A pod spodem Paul woz ere... how sweet!!!! Ale widzę, że tak łatwo nie będzie odzyskać kochasia. Złamałam mu serce... Cholera, że musiało mi się gardło rozchorować akurat teraz! Tragedia! A w środe Battle of de Bands!

Na myspace oprócz wychaczenia boskiego Jasona (!!!!) który mieszka tuż pod moim nosem (obecnie studiuje w Dublinie), poznałam też zwariowanego Conora który mieszka kilka miasteczek dalej. W środę poznam go w realu właśnie na Battle of de Bands. Jego dziewczyny zespół rockowy będzie grał. Fajnie będzie :] Środo, here i cum!!!

A o to Conor, który możliwe iż dla mnie zostawi swoją dziewczynę, jeśli tylko kiwnę palcem. A znamy się tylko 2dni... Co ja w sobie takiego mam? Wiedźma jestem, wiedźma kofane...

A jutro examin z gitary, 3majcie kciuki!

 

 

 

06 lutego 2006   Komentarze (4)

Czerń...

Humorek się rypie... ach... Nie pytajcie dlaczego. Bo czasem tak się zdaża iż optymizm siada, uśmiech opada. Bywa... Znowu za dużo myślałam. Bo wszyscy faceci którzy mogli by być dla mnie, są zajęci. Bo pociągają mnie, tylko wtedy kiedy nie są do wzięcia. Kiedy trudno się ich zdobywa. A kiedy już jest łatwo, zaczynają mnie nudzić... Nienawidzę tego w sobie. Wyzwania... jak w cholernej grze. Jak w polowaniu. Dalej, trudniej... I troche to przez sny...

Śnić... oby tak śnić szczęśliwie... i znać odpowiedzi na wszystkie zadane w nich pytania...

*

 Siedziała na brzegu... cała ubrana na czarno. Podarta suknia, rozwiane włosy... i uśmiech skierowany w stronę słońca. Gdybyś podszedł bliżej, zrozumiałbyś, że uśmiech potrafi być także zdradliwy. A prawda mieć dwa końce. Na policzku widniały ślady czarnych łez... Dłonie jej były pokryte krwią, a stopy zanurzone w wodzie. Krzyknąłbyś nie, kiedy zanurzyła się wodę. Jak głupio byś się poczuł, zaraz po tym kiedy jej głowa wynurzyła się z wody. Jej kruczoczarne włosy oplotły jej ciało. Uśmiechnęłaby się do ciebie. Tak smutnie, tak głęboko... i wiedziałbyś już wszystko. On odszedł... lecz została ona. I od tamtej pory odwiedza kogoś, co noc... Zatrzymuje się na chwilę, widząc miłość, która doprowadziła do śmierci. Uroni łze... bo ona nie jest niewrażliwa... Przecież jego także przeprowadziła przez rzekę śmierci. I ciebie też przeprowadzi, tylko daj jej chwilę... Niech uśmiechnie się do gwiazd, bo przecież on jedną z nich teraz jest... tą najjaśniejszą, z wszystkich na niebie dusz...

*

Bo czasem dusza, taką czarną jest...

04 lutego 2006   Komentarze (5)

they give me butterflies...

Jest dobrze, wiecie? Nawet jeśli nie idealnie. Nie jak w bajce. Nie tak jak mogłoby być. Ale dobrze. Bo wiecie? Trzeba się cieszyć tym co się ma. Stan mojego umysłu i serca się ustabilizował. Wiecie, tego właśnie się obawiałam. Bo... jest miło. Jest słodko. Z Paulem. Z Ciarinem (choć z nim bywało lepiej). Z Ruairim (z nim też mogłoby być lepiej). Bo jest dobrze. Ale nie szaleje. Chciałabym mieć w kogo się w tulić. Kogoś kto by mnie pocałował i powiedział, że kocha. Może jeszcze nie czas? Nie będę niczego robić na siłę. Planować shiftnięć z Paulem, ani uwodzić Ciarina. Bo wiecie? Miłość mnie znajdzie. Prawda? A motylki niech fruwają. Bo ostatnio łaskoczą mnie skrzydełkami i to bardzo często. I ciągle z innego powodu. Głos jednego, spojrzenie drugiego, uśmiech trzeciego...

Z Fioną jest powalona sytuacja. Nie rozumiem tej dziewczyny. Raz jest moją najlepszą kumpelą. Już zaczyna planować nasze mieszkanie na studiach (bo chcemy iść na ten sam kierunek, choć ja jeszcze nie jestem pewna). A zaraz potem staje się prawdziwą suką. Cokolwiek nie powiem, ona wyskakuje do mnie z pyskiem. Pytam się, co jest nie tak, ona że nic! Wiecie jak to boli, kiedy podczas rozmowy z koleżanką z roku, która nie należy do twojej paczki, słyszysz "o co chodzi Fionie? Dlaczego ona cię tak nieznosi?". Do jasnej cholery, dobre pytanie! I wiecie co? Ludzie zaczynają gadać. I to na jej niekorzyść. Według nich Fiona jest zazdrosna, bo zabieram jej wszystkich kumpli. Bo Ruairi to mój najlepszy przyjaciel, który kocha się we mnie od pierwszej klasy (nie wiem czy on sam o tym wie). Bo Ciarin to mój luver. Bo Paul to zakochany po uszy we mnie chłopak. Bo Ally ostatnio gada ze mną więcej niż z nią, a z nią się ciągle kłóci. Bo... nawet Neil się ze mną pogodził i teraz często robimy sobie jaja. Bo teraz... teraz jakoś znowu wszyscy trzymają się razem. I znowu otacza mnie grupa chłopaków. I Fiona nie jest w centrum uwagi. Ja wiem, że ona walczy by w tym centrum być. Odciąga ode mnie Ciarina i Ruairiego. Ale naprawdę, mnie to nie rusza. Bo czas płynie strasznie szybko, a chłopaków jest wystarczająco wiele by się mną zaopiekować. Tylko wiecie, wolałabym by przestała bawić się jak dzieci w przedszkolu. Bijące się o zabawki. Bo albo można być ich kumplem, siostrą, albo dziewczyną do wzięcia. Chyba oczywiste jest, jakie są nasze role... A najśmieszniejsze jest to, że choć po trochę się zgadzam z tym... to nie są moje słowa!

I wiecie... po cichu myślę, że zakochała się w Ruairim. Mogę się mylić, ale przecież ona mi nie powie, dlaczego zachowuje się jak suka! Czasem wolałabym być facetem. Faceci rozwiazują swoje problemy pięściami. Kobiety? Suczeniem.

Z innej be(cz)ki... startuje to samorządu szkolnego i, wudn't you know, z 4uczniów którzy za mnie ręczą, 3 jest facetami :P Ma się swoje sposoby :P

03 lutego 2006   Komentarze (2)

it's okey...

Niezauważył uśmiechu rano... bałam się. A potem... potem spojrzał mi w oczy. Uśmiechnął się. Tak słodko, tak pięknie, tak... niepewnie. "What now?" "Matematyka... a potem? kto wie". Roześmiał się. Nareszcie. I było i jest dobrze. I było jego ramię tuż obok mojego. Były rozmowy o przyszłości, o studiach. Było tak jak na codzień. Potem Francuski, powinnam to przewidzieć... Ale... dlaczego to zawsze ja powinnam o wszystkim myśleć? Zresztą nie ważne. Taka lekka rozmowa z Trish i Tracey i Paulem. Na tematu głupie, ale też śmieszne. Ja zostałam kiwi, on berry, Tracey została Cherry, a Trish Pineapple. Było niewinnie. Dogryzki na temat Adama. Jak zawsze. Ale nie spodziewałam się, że się odważą... Nie w tej sytuacji... Ale zresztą, skąd miały wiedzieć? W końcu nie należą do naszej paczki. To, że kręciły z Adamem nie oznacza, że kim kolwiek dla nas są, oprócz zwykłych koleżanek z klasy. Bo były wygłupy, był śmiech.

Trish: Ja jestem PT, Tracey jest TP, a Michaela jest MC!
Tracey: Rock on!
Paul: Nie załapałem, dlaczego MC?
Trish (bosh, jak bardzo bym chciała by tego wtedy nie powiedziała): Michaela & Ciarin!!! Get it?

Uśmiech zniknął. Gdybyście zobaczyły jego oczy... Heh... I pogrążały się w temacie jeszcze bardziej. Tłumaczyłam im, że z Ciarinem już nie jesteśmy "friends with benefits". Że to było, ale minęło. One próbowały mi tylko dokuczyć, wyciągnąć ze mnie czy my z Ciarinem będziemy dalej się lizać od okazji. Nie wierzyły w nie... A Paul czuł się niezręcznie. W końcu powiedział

"Cóż za interesująca konwersacja. Wy tak ciągle tylko o jednym?"

Zaczęłyśmy się śmiać. Spojrzałam mu w oczy "dziewczyny, Ciarin mi się już znudził." Okrzyk "to kto teraz". Uśmiechnęłam się tylko do Paula. Zadzwonił dzwonek, jak na zawołanie. Teraz nadszedł czas na ciebie Paul...

I Ciarin podobno się mną nie znudził. Albo inaczej, ta informacja miała byś sarkazmem. Bo wiecie co, chłopaki gadali z nim o mnie! Jak baby, normalnie. I Ciarin chciał naprawić sytuację pomiędzy mną, a Paulem i powiedział "bosh, przecież to było tylko shiftnięcie, nie chodzimy ze sobą. Jest wolna." Jakoś w tym momencie Paul się rozhmurzył :] I będzie dobrze. Jak zawsze. Bo być dobrze musi. Kiedy się jest taką optymistką jak ja. Po prostu musi :D

01 lutego 2006   Komentarze (7)

brak mi już słów...

u dn't know wat it's v been like...

Odpoczęłam... tak trochę... Sen okrywa nas peleryną spokoju... Przynajmniej nie myślałam... o tym wszystkim. Tylko ramienia brakowało... I Ruairiego też mi ostatnio brakuje... usunął się na bok. Może to i mądrze... ale nie zmienia to faktu, że... tęsknie? Heh... Chciałam tylko mieć kogoś w czyich ramionach mogłabym się schować przed całym światem... I nie ważne czy to Bóg seksu, mistrz gitary, czy normalny nastolatek. Bo serce... serce jest ważne.

Miło było... chłopaki z naszej klasy są niezastąpieni. Tylko, że nawet Sean nie potrafił mi poprawić humoru. Śmiałam się, o tak... ale w środku... w środku jest melancholijnie. Tak... dziwnie. Łzy chciały by popłynąć, ale nie widzą w swej wędrówce sensu...

I Paul... taki daleki. Jak za szklaną ścianą... Zostawiam ślad oddechu i odciski palców. Winna... Zamknijcie mnie razem z nim. Byle tylko być po jego stronie. Byle by znowu się uśmiechał tak jak kiedyś. Tak słodko, tak nieśmiało, tak tylko do mnie... Byle nie patrzył z boku. Chciałabym by był znowu mój... Bo chyba... chciałabym z nim być... heh...

I już naprawdę nie chcę Ciarina... a fakt, że podobno i on się znudził, tylko cieszy. Było miło, ale było... Choć widzę w jego oczach, że ciągle tam jest... to coś. Tylko nie wiem, czy znowu chcę po to sięgać. Gdyby teraz Deb zadała mi pytanie, którego bym wolała... już znam odpowiedź... Paula...

I... chciałabym przymknąć oczy... otworzyć je po krótkiej chwili i zobaczyć Paula albo Ruairiego na końcu ścieżki. Wtulić się mocno w ich ramiona i ukryć przed światem...

Ay... i nawet kąpiel z olejkami i solami... nawet kadzidełka i dołująca muzyka nie pomaga... Usnąć tak znowu... heh...

31 stycznia 2006   Komentarze (3)

Bitch, whore, player, heart breaker...

coz all i wanna do is get closer to you... coz all i wanna do... is make a mess out of you...

Móc tak usiaść pod peleryną mroku... podciągnąć pod siebie kolana... zakryć oczy... móc tak na chwilę stać się nie widzialną. Móc uciec. Biec tak po prostu przed siebie. Móc nie myśleć. Móc tak po prostu ich wszystkich olać. Móc... ale nie mogę... Nie w moim stylu uciekać... NIe w moim stylu udawać, że nic się nie stało.

Bo Paul jest zdołowany... podobno nie jest zły na mnie... tylko żałuje... żałuje, że to nie z nim. Podobno ma złamane serce. Czegoś tu nie rozumiem... Przecież ja go chcę, przecież powiedziałam, że tak... Dlaczego on nie zapomni o piątku? Stało się! Idźmy dalej! Nie rozpaczaj... jestem tu. Tuż obok... Otwórz tylko oczy... heh...

Jutro jedziemy z naszym projektem o raku do Sligo. Dzięki Bogu, żaden z moich facetów nie jedzie. Będę miała czas przemyśleć kilka spraw i przedewszystkim odpocząć... Od nich obu. I od ludzi którzy próbują wkurzyć mnie, ale tylko ranią Paula. Bo co mnie obchodzi, że taki Niki wydrze się "przestań pierdolić! Idź i shiftnij Ciarina". Za to Paula, jego przyjaciela... Powinniście zobaczyć jego minę... heh...

I ta cisza...

(zakrywa oczy) nie ma mnie... nie ma mnie... jestem niewidzialna...

you don't know what it's v been like to be meeting sum1 like you...

...szczerze? nie chciałabym być na miejscu faceta który się we mnie zakocha... Szkoda mi ich... ale róża najpierw kłuje, potem płacze kroplami rosy...

30 stycznia 2006   Komentarze (3)

Chilli?

Pogodziliśmy się. Chyba tyle wystarczy powiedzieć... Musiało być trudno... przecież inaczej byłoby za łatwo. Inaczej byłoby tak jakby nic się nie stało. Jakby za mną w przepaść chciał skoczyć.

nie wiem... nie wiem czy powinienem... najpierw z moim najlepszym przyjacielem... potem chciałaś ze mną...

ale... to nie planowane, nie przemyślane, jakoś tak to się stało... przecież wiesz...

Okrutne, ale prawdziwe... on i tak by mi wybaczył, co bym mu nie powiedziała. A delikatność była obowiązkowa. Nie mogłam powiedzieć, że mi na Ciarinie nie zależało. Ale jest dobrze.. i po powrocie z pracy rozmawialiśmy... tak długo aż wybiło wpół do trzeciej... i... jakoś to będzie. Jak zawsze... bo być jakoś musi.

I było spotkanie ze starymi "znajomymi". Impreza G.A.A. Oni się chyba nigfy nie zmienią... on się chyba nigdy nie zmieni. I wesoło było... miło. I z Alanem pobawiliśmy się w lookanie sobie w oczy, kto dłużej wytrzyma. I doprowadziłam do tego, że panicz Mc Bride chichrał się za każdym razem kiedy zatrzymałam się blisko. Kiedy nachyliłam się by sięgnąć po dzbanek z wodą na stoliku obok. Jak każdy facet, cieszył się na widok moich wypiętych pośladków. Bo to było zaplanowane. I zezował... przyznam tylko, że z wyrafinowaniem. I Donal z Alanem dawali mi znaki. Machali głowami na Noela. Jestem pewna, iż tego wieczora panicz Mc Bride nie stawiał im drinków. Przynajmniej miałam z czego się śmiać...

Rozmowa z pewnym kelnerem... nowym... Może i jebak, ale przynajmniej miły... i mnie szanuje. Bo jestem polka. A on do Polek ma szacunek (bujał się w Ance, kelnerce która pracowała tutaj na święta). Wiecie... miło jest kiedy facet ci mówi, że jesteś szalona. Że facet który wolał inną od takiej kobiety jak ja... ślepy i głupi...

I wiecie? Mam ochotę na coś ostrego... Zrozumcie to jak chcecie...

29 stycznia 2006   Komentarze (3)

słodki posmak cyjanku i twych ust...

...sorry for everything i done and what i'm about to do... for all de kisses i gave away and i'm about to give... sorry... for not givin' my heart to any of you's... forget about my soul, just like i forgot about yours...

Nie było tak jak planowałam. Nic nie było tak jak planowałam. Pogodziłam się z Neilem... I... odbiłam Char faceta. Nieświadomie... a może świadomie? Wygadałam się Joanne... że ciągle mam coś do Ciarina...  Powiedziała, że nie ma co siedzieć, tylko działać. Pogadała z Char... Char na to, że on już od jakiegoś czasu stracił nią zainteresowanie, a ona nim. Od Sylwka było już teges. I jej wisi czy między nami do czegoś dojdzie. Myślicie, że odrazu poleciałam w jego ramiona? Nie... obiecałam sobie, że tego wieczoru pozostawiam mój los w dłoniach facetów. Który pierwszy do mnie dotrze... Paul czy Ciarin. Od nich zależy. Błąd...? Nadal nie wiem...

Tłum... piana wyrzucana przez coś o zarysach armaty wodnej (?!)... ciało przy ciele... zgubiłam Joane... z bluzką przyklejoną do ciała wpadłam w ramiona Ruairiego... potem Ciarina... I nagle w tłumie zostaliśmy sami, trzymałam się go mocno... by nie upaść... by znowu nie zgubić się w tłumie... by znowu nie wylądować w ramionach jakiegoś obleśnego gościa. I to chyba on mnie uwiódł... wykorzystał... Bo dłonie przyjemnie zapewniały bezpieczeństwo. A potem... pocałował mnie... a piana na nas opadała delikatnie... i było słodko... tłum zbliżył nas do siebie jeszcze bardziej... tak, że nie wiedziałam gdzie był początek mnie, a koniec niego... I było słodko... potem zwyczajnie... a potem zaczynałam się już dusić... W duszy... I smak papierosów już mi przeszkadzał... I już nie było tak słodko... Czyżbym znudziła się szybciej niż Char? Próbowałam Dirty Dancingu... no comment... facet który nie umie tańczyć to nie dla mnie. On poszedł na papierosa... ja poprawić makijaż (wyglądałam straaaaaaasznie! tusz który miał być wodoodporny nie wytrzmyał płynu do naczyń :P). A potem? Potem ganiałyśmy z Joane i szukałyśmy jej butów, moich kolczyków, jej opaski mojej spinki. Odnalazłyśmy tylko jej buty... Nacierałyśmy się pianą i natarte zostałyśmy przez Conora i jego kumpli. I był ubaw... a potem opadła adrenalina i już nic się nie chciało. Ile można nacierać się pianą? Bójka... Ruairi i Neil wyprowadzeni przez ochronę. Zabrałyśmy kurtki wyebigłyśmy na dwór. Wróciłyśmy po Neila kurtkę... Paul... taki inny.. taki zimny. Zły...?

Deb: to jak było?
Moi: co?
Deb: jak ci się całowało z Paulem..?
Joanne: Ona była z Ciarinem...
Deb: Jak to/! Cholera! A gdzie Paul?
Moi: Nie wiem...

Humorek zjebany... wszystko były takie szare, takie nudne... takie... puste...

Deb: Ale go shiftniesz?
Moi: nie wiem...
Deb: On jest w tobie tak strasznie zakochany...!
Moi: Zakochany? Nie mówiłaś mi, że jest zakochany! Powiedziałaś, że mu się podobam! Tylko podobam!
Deb: bo mnie też powiedział dopiero wczoraj... a jaki był szczęśliwy kiedy mu powiedziałam, że ty też coś...

Ay... ay... AY!!!!! Zakochany???!!!! Dlaczego mi nie powiedziała!!! Zupełnie inaczej bym to rozegrała... Joanne poszła z nim pogadać... wiecie jaka była jego odpowiedź na pytanie czy mnie shiftnie? "i'l see" !!! O nie mój drogi, mnie się albo odpowiada tak, albo spierdalać! Postanowiłam, że nie będę czekać, aż się zdecyduje. Poszłyśmy do autobusu, odnalazłam Deb. Powiedziałam jej, że on nie chce. "Bo to Paul... on taki już jest... zaraz z nim pogadam". Ale to nie ona... Conor, jej facet postanowił z nim pogadać. Ściągnał go do autobusu... zapytałam czy jest zły, chciałam przytulić... nie chciał. Słyszałam jak rozmawiali z Conorem... Nie... bo wcześniej byłam z Ciarinem... A czy ja mu coś obiecywałam? Nie moja wina, że pierwszy mnie odnalazł... Ay... tracę przyjaciela... i nie wiem co zrobić...  Chciałabym do końca wierzyć w motto "jego strata, stracił szanse". Ale tak się niestety nie da...Cholera, trza było iść do szkoły prowadzonej przez zakonnice... trza było!!!

28 stycznia 2006   Komentarze (5)

Viva la France...

czemu patrzysz, chcesz... ale nie chcesz..? tak samotnie...

Chora (symulantka straszna)... aerobik i trzech facetów. Moich trzech facetów, przynajmniej tak ostatnio zwanych przez dziewczyny. Zmęczona.. i jego spojrzenie. Co chwile, co chwile ten uśmiech, to spojrzenie, ta proba rozśmieszenia. Przecież ich było trzech... a jednak on przyciągał moją uwagę najbardziej. Z jakiegoś powodu oczu od tego rudzielca nie mogłam oderwać. Zakochanie? Nie... coś dziwnego. Bo on jest zainteresowany... bo przecież coś nas łączy... a jednak... jest jak jest. Char chyba zauważyła... śmiała się. Wystawiałyśmy sobie języki, potem było przytulenie. Jej to nie przeszkadza. To dlaczego on tak wszystko komplikuje? Nie jest w końcu sam... Paul się stara... Ruairi ciągle jest przy mnie. Ach...

A w maju Paryż wita. Wycieczka szkolna. Nękałyśmy, męczyłyśmy, jęczałyśmy i udało się! To co było nie możliwe... stało się...nasz nauczyciel od francuskiego zabiera nasz rok do Paryża. Ay... Moulin Rouge... Eiffel Tower... Nasz rok... ostro będzie. Pewnie cała nasza paczka będzie przesiadywać u nas w pokoju. Nieprzespane noce i wariactwo w Disney landzie... Ludu... ja już chcem jechać! A to dopiero pod koniec kwietnia... ay...

 

26 stycznia 2006   Komentarze (3)
< 1 2 ... 25 26 27 28 29 ... 58 59 >
Czarna-roza | Blogi