• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Siostrzane dusze
    • Among the dead
    • calaja
    • InnaM
    • karotka
    • Lupus
    • Malena
    • Myje Gary
    • Rybniczanka
    • serducho
    • verqa
    • xyz

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Najnowsze wpisy, strona 33


< 1 2 ... 32 33 34 35 36 ... 58 59 >

Cheers Darling...

Zacznijmy może od tego, że pracę w hotelu dostała największa dziwka w mieście. JEdna z trzech dziwkowatych sióstr. Paula Green. Ona nienawidzi mnie, bez powodu, a ja nienawidzą ją, dlatego, że nie mogę jej znieść. Powiecie, że słowo dziwka to ostre słowo. Za ostre... Nic bardziej mylnego. Bo jak nazwać dziewczynę, która ma 14lat i przespała się z facetem swojej siostry, Amandy. Amandy która ma 16lat i jest w ciąży. Problem w tym, że nie takie pewne jest czy jest jego dziecko, czy kogoś innego :] Cóż, za dylemat. Lecz dzisiaj kochani, tylko przez piersze 15minut próbowała mnie zabić wzrokiem. Choć miała przyjaciółke przy boku, od początku stała na przegranej pozycji. Bo ja znam wszystkich, a ona nikogo. Bo mnie wszyscy lubią, a ją mają za dziwkę. Nawet ci którzy jej nie znają... cóż, powiedzmy, że pewne kilka osób się postarało, by ludzie nie chcieli z nimi gadać. Nie zmienia to faktu, że na sam jej widok krew mi się gotuje w żyłach. Nigdy wcześniej nienawidziłam kogoś bez jakiegoś porządnego powodu, ją nienawidzę za wszystko, za sposób z jakim się porusza, za sposób z jakim mówi, za sposób z jakim patrzy na ludzi. Hello!!!! Nie jesteś pępkiem świata! Nie stoisz na szczycie kryształowej wieży! Obudź się dziewczyno! Ale cóż... tak długo jak nie musiałam pracować z nią w jednej sekcji, to 5minut w jednym pomieszczeniu podczas wydawania warzyw na stoły, to mogłam przeżyć. W szczególności kiedy Aaron był przy mnie i Niki który w końcu przestał się na mnie gniewać o cokolwiek się gniewał i możemy się już razem śmiać, bić ścierką i wydurniać. I widziałam jak Paula i Fiona czuły się odsunięte. A czego się dziwko spodziewałaś? Ciągle czuję to uderzenie na udzie... Ja Nikiego ścierką, Niki Aarona i Aaron mnie, za komentarz na temat jego fryzury. I jest dobrze... nawet jeśli mało nie polała się krew za to jedne spojrzenie... Jakby chciała powiedzieć, co ty masz na sobie. Jakby patrzyła na roboka którego mogłaby rozpłaszczyć butem. Szybko zrozumiała, że jeszcze jedno takie spojrzenie, a będzie miała przechlapane. Jestem okropna... ale cóż.

Zmieniając temat... Zmieniając go na facetów. Cofając się do wczorajszego wieczoru w pracy... zmiany kiedy nie było ojca na kuchni, kiedy był luz, wygłupy i niemoralne propozycje. Tym razem nikt mi nie powie, że czegoś nie ma... Nikt mi nie powie, że te spojrzenia i pytania "co tam mała" to nic.. Bo takie spojrzenia to nie jest nic. Bo Arek patrzy na mnie tak, że aż boję się pomyśleć co mu chodzi po głowie. Przykład? Stoję i smaruje chleb, przedemną 9 bochenków chleba tostowego do posmarowania (na życzenie menagerki hotelu). On tak po prostu stanął i się na patrzył. Na pytanie, co tak oczka wlepia, odp. że w obserwuje sposób z jakim smaruje chleb. Ramie jak usta wędrowały za dłońmi, wzdłuż ramion... znajdując mojeg usta, wpatrując się w moje oczy. SZybka ucieczka, wyjście awaryjne, bieg po schodkach, jak najdalej od tego spojrzenia. Od przyjemnego uczucia, spowodowanego tym, że pociągam starszego faceta. Potem jego ramię sięgające po nóż, mój nóż! SZybszy refleks, jego ręka na mojej. Druga dłoń sięgająca po mój drugi nóż, znowu szybszy refleks, jego ciało ocierające się o moje... jego ramiona wokół mego ciała... Ta chwila, ta iskierka... "soz guys" i koniec. Weszła Seana i ciało się uspokoiło. Nie wiem co mnie w nim tak pociąga... Na prawde, nie rozumiem samej siebie. On jest kompletnie nie w moim typie. Jednak, coś mnie przyciąga do niego... Może te spojrzenia, może ten flirt.

I wiecie co mi dzisiaj zrobili kucharze? Wchodzę na kuchnie podczas toastów na weselu. Ojciec mnie woła do siebie. Widzę już po spojrzeniu, że chłopaki coś mu nagadali. Hmm... a może się wkurzył jak zapytali czy mogą mnie zabrać na drinka (żart by go wqrzyć)? Podchodzę do nich, patrze, a Arek siedzi z głową obandażowaną, czerwonymi plamami przebijającymi przez opatrunek pod bandażem. Co się do cholery tutaj stało?

"Arkowi się dostało, za podrywanie ciebie wczoraj, podrywał cie?"

Spojrzałam ogłupiała na Arka, czy on mnie podrywał? Nie, oczywiście, że nie. On nigdy nawet na mnie nie spojrzał, co wy ludzie! Ojca spojrzenie na Remiego

"Ja nic nie widziałem! Mnie tutaj w ogóle nie było, robiłem melony na dzisiaj!"

Patrzyłam na nich zdziwiona, co się tutaj do cholery stało? I to dziwne uczucie na sercu po spojrzeniu Mario. Arek mnie podrywał... czy to aż tak było widać? W końcu to przyjaciele... od liceum. Ciekawe... ciekawe czy Arek coś mu o mnie mówił... hehe, już zaczyna mi odbijać. Ale tak na serio, to robili sobie ze mnie jaja.

Ludzie potrafią pocieszyć, wiecie?

S: Ty i Niki...
M: NIE!!!!"
S: Masz rację, ty i Aaron, idealnie byście do siebie pasowali...

Niestety, już się z tym nie zgadzam... Niestety, nie jestem tego czego on szuka. NIe jestem tym, co wielu facetów tutaj szuka (pożal się Boże nad nimi). Przykro mi, nie jestem laską od tak, z którą facet mógłby się spotykać w pubie po 2nad ranem, z którą mógłby pić do 7nad ranem, lizać i obmacywać przy wszystkich, ale dopiero po kilku piwach. Bo ja niestety, głupia i naiwna, szukam czegoś głębszego. Bo od tak, to można, na imprezie, żeby sobie urozmaicić wieczór. Ale nie, od tak ciągle...

Bo kiedyś ciebie znajdę, mój Aniele o kruczoczarnych skrzydłach i oczach jak ocean głębokich. Bo kiedyś nasze drogi się połącza w jedną, bo kiedyś dotkniesz przez przypadek mej dłoni i już nigdy ją nie puścisz. Bo kiedyś... kiedyś będę w pełni szczęśliwa...

A z wieży płynie muzyka... sącze ją jak wino... i Niech Mówią, że to nie jest miłość... niech mówią, ja swoje wiem... ta miłość kiedyś nadejdzie...

 

15 października 2005   Komentarze (4)

What i am to you is not wat u mean to me......

Jedno przypadkowe spojrzenie na dzieńdobry, taki nieopanowany, niespodziewany uśmiech, szkoda tylko, że tak jakby do osoby za mną, tak jakby do powietrza... tak jakby... nieśmiały, taki Noelowski... Takie, boję się pokazać co czuję. Boję się pokazać, że cię lubię. Już dawno przestałam się przejmować drogi Aaronie. Ramię obejmujące w pasie, drugie próbujące mnie połaskotać... "Hello I'm Johnny. I like stories". Niepochamowany uśmiech na ustach, chichot. Oj, chłopcy! Wy to wiecie jak mi poprawić humor. "How's Frankie Og?" ma się świetnie ten mój Frankie Og, panicz o kruczoczarnych włosach, oczach jak niebo, uśmiechu jak promyk słońca, dotyku jak chłodna woda w upalne popołudnie... Świetnie się ma ten mój Frankie Og, szkoda tylko, że w mojej wyobraźni. Bo Frankie Og to taki facet z którym jestem, facet którego nikt nie widział, osoba na której temat chłopaki wymyślają przeróżne historię gdy jest nudno. Ach ten mój Frankie Og...

Kolejne niespodziewane spojrzenie przyciągniętę darciem się Nikiego na pół miasta i darciem się dziewczyny o długich blond włosach. Jej śmiech i jego dokuczliwe teksty. Jej "Odwal się mały człowieku!", jego "kobiety do kuchni, Raszpunko!". I śmiech wszystkich, nie pamiętam kiedy ostatnio miałam taki dobry kontakt z Nikim. Zdziwione spojrzenie Aarona, potem uśmiech, taki pobłazliwy, taki uroczy... taki już nie mój. Bo on nie jest mój i nie wiem czy chcę by był. I to spojrzenie, które nie opuściło mnie wraz z odejściem Nikiego. Późniejsze spojrzenie z drugiej strony ulicy... widziałam kochanie... widziałam, choć nie chciałeś bym widziała. Nie chcę tych spojrzeń jeśli nie możesz mi dać niczego więcej... Dom kiedyś miał rację, Aaron jest inny dla publiki, inny dla przyjaciół. Nie lubię tego Aarona publicznego... Zastanawiam się czy Orla tak chętnie by z nim była, gdyby znała Aarona dla publiki... Zastanawiające...

Spojrzenia Alana i to nasze przekomażanie się... Tylko bardziej mnie dołuje. Coraz więcej ludzi sparowanych. Co raż więcej NEWSÓW, Katrina i David, Conor i Sinead... Ciągle ktoś, tylko ja jestem sama. Jedyna nie zdesperowana, jedyna która nie chwyta się panicznie pierwszej kłody która przypłynie. Bo ja nie chcę byle jak, nie chcę tak, a może by spróbować choć w ogóle mi się nie podoba. NIe chcę na siłę, nie chcę się zamykać w klatce. PEwnie jestem naiwna, pewnie jestem głupia... Lecz czekam na skrzydła które mnie uniosą w niebo, na szybkie bicie serca kiedy on się uśmiechnie, na pragnienie tak mocne, że jego usta jak ambrozja smakują za każdym pocałunkiem. Bo ja nie chcę od tak, kiedy nitk nie wie, nikt nie widzi... Bo ja chcę pocałunków na środku plaży, bo ja chcę ramienia kiedy jest zimno, bo ja chcę dłoni odgarniającej kosmyk z policzka kiedy powtarzam temat z np. historii w 10minut przed testem. Bo chcę, chcę tego CZEGOŚ, co zwą miłością... Bo chcę się zakochać... Zakochać na zabój. Bo już lepiej umrzeć z miłości lub z tęsknoty, niż z nudy... heh... warto czekać... i ja będę czekać... Nawet jeśli będę miała zostać jedyną która nie chwyciła pierwszej kłody która mnie zechciała... Bo Piękna dopiero na końcu znalazła swoją bestię... Więc i ja poczekam...

13 października 2005   Komentarze (3)

don't tell me it's luv... i wud hav 2luv...

Uśmiech i lekkość na duszy. Motyl już nie chcę się przywiązywać do nikogo. Motyl znowu chce unosić się, tak z kwiatka na kwiatek. W końcu nie on jeden istnieje... W końcu ostatnio wiele się dzieje. Wiele uśmiechów, mrugnięć prawym, lub lewym okiem. Mnóstwo pod tekstów.

Mała upuściłaś coś...

Kiedy wracam z wc, ze świerzą warstwą błyszczyka, czarną kreską podkreślającą zieleń oczu, rozpiętą kurtką. Na rozglądanie się na około i głupie, naiwne pytanie, co opuściłam..

...moją szczękę mała, moją szczękę...

Salwa śmiechu, zalotny uśmiech i tekst "tak tak chłopaki, jestem mistrzem". Pacnięcie w głowe. Alan wie, że nie jestem kolejną laleczką, tym większy ubaw kiedy Colm pyta czy nie shiftnę Alana, a na brak odpowiedzi pytanie, czy Colma we własnej osobie, bym nie shiftnęła. Och ci chłopcy. Lekkie pokiwanie głową, jak na małych chłopców. Kolejne zalotne uśmiechy. Ach ta zabawa... i myśli, może któregoś wieczora będę dotykać te boskie mięśnie... Należy mi się coś w końcu za spisywanie zadań z matmy :P

Wygłupy, z tak wieloma facetami... KObieta próżną jest, podobno, ja zresztą, na pewno jestem. I ten sms...

"Gdyby mnie było zimno, same myśli o tobie rogrzały by mnie."

Moja odp. "mnie same myśli nie wystarczą". I co ja mam zrobić? Chciałam by Ruairi w końcu zaczął działać. No może nie chciałam, ale powiedziałam Hannie, że gdyby kochał to by coś robił. Bo lizanie się z 2klasistkami mi nie imponuje. Byłam tam i to już robiłam, nic szczególnego. (Znaczy się z 2klasistami, żeby nie było nieporozumień). Zobaczymy co czas przyniesie, może mnie zdobędzie, a może nie. Nic na siłę.

NO i zmiana tematu. Ślicznie nasza Polska grała, nawet jeśli przegrali 2:1. Na początku nie rozumiałam co ci faceci siedzą jak na szpilkach, przysypiałam smsując z Hanną. Ale potem... potem komórka poszła na bok a ja co chwile zrywałam sie i darłąm ze wszystkimi. Tyle kurew już dawno z siebie nie wyrzuciłam. Oj... ładnie grali, bardzo ładnie.

12 października 2005   Komentarze (2)

Such a beutiful girl walkin down the street,...

Ay... ja to wiem, jak wszystko spieprzyć... Smsy z Ruairim, uśmiech na ustach. Swatamy Fionę i Neila! To już postanowione... a potem, coś mnie podkusiło. Przed oczami stanęła Ashley, a potem to co o niej mówił wczoraj. Byłam wtedy na niego wqrzona, ale przy wszystkich nie chciałam mu zwracać uwagi. Zaraz będzie, że jestem zazdrosna, lub Bóg jeden wie co. "Chłopaki, ta nowa, Ashley, wiecie ilu już ona shiftnęła? Zalicza wszystkich". Powinnam się cieszyć, prawda? Hanna by powiedziała, że próbował mi pokazać, że to z Ashley to tylko zabawa była, żebym nie była zazdrosna i wkurzona na niego za to, że się z nią lizał. Tylko, że o dziwo, ta Ashley ma na mnie dziwny wpływ. Jest tak podobna do mnie... Lubię ją, nie znając jej w ogóle. Gadałam z nią raz, strasznie fajna, tylko, że zagubiona... Więc wysłałam smsa, że nie powinnien tak mówić o Ashley, że zachował się jak dupek i, że nienawidzę kiedy faceci najpierw cię obmacują a potem obgadują za plecami. Jeśli chce mieć dziewczynę na dłużej, niech szanuje poprzednią. HEh... przesadziłam... przecież wiem, że szanuje dziewczyny. Pobił przecież gościa, który nazwał jego ex, suką. Ma rację... dlatego właśnie byłam tak zdziwiona wczoraj, kiedy usłyszałam z jaką lekkością, w kulturalnych i delikatnych słowach, mówi o niej jak o dziwce! Przyznałam mu racje... zna ją lepiej ode mnie, skoro jemu powiedziała, że związki ją nie obchodzą, tylko zabawa, to może ma rację, że lekko przesadza. Tylko zabawa... przypomina mi, po raz kolejny, mnie. Nowa szkoła, nowi znajomi, nowe środowisko... nikt mi nie powie, że ona nie jest zagubiona... Żeby się na mnie nie gniewał, za ostre słowa które poleciały, napisałam, że go przepraszam, jeśli coś źle powiedziałam i go zraniłam. Dostał pożegnanie "sweetdreams :* ". I szczerze wam powiem, że nie wiem co się dzieje. Po raz pierwszy nie kontroluje mojego serca. Bo jemu odbija. Raz nie wyobraża sobie bycia z Ruairim. Zaraz potem, wyobraża sobie wtylanie się w jego ciepłe ciało. Kiedy wczoraj, siedząc obok niego w autobusie, zjechałam z siedzenia a on mnie złapał, pomyślałam, że to ramie mogłoby mnie tak obejmować częściej. Dziwne... takie inne uczucie, niż to które czułam do Noela, Aarona... wielu innych. I wiem, że nie dałabym rady znieść faktu, że kocha inną... ma inną... Dziwne...

I ciągłe ukłucie w sercu, na temat Aarona... Pytanie plączące się po duszy... Dlaczego? Dlaczego, tylu facetów zatrzymuje mnie w szkole by tylko wymienić kilka słów, by móc mnie rozśmieszyć, by wszyscy widzieli, że gada właśnie ze mną... Dla niektórych to już wiele, "tak, znam TĄ 4klasistkę!". Tak... spojrzala na mnie... Dlaczego, dla wielu, jeden cichy uśmiech, to skrzydła. Dlaczego, dla jego własnego brata, Josha, droczenie się ze mną, szczypanie, wykręcanie rąk i złośliwe uśmiechy wysłane na środku głównego korytarza, to jak amfetamina. Dlaczego nie dla niego... Tylu facetów pyta się mnie "jak leci?" i oczekuje odpowiedzi, a on wymawia te dwa słowa tylko kiedy łapie go na spojrzeniu i już wie, że nie ma ucieczki. I muszę mu przypominać o sobie i o tym, jak przecież świetnie potrafimy się razem bawić. Muszę mu podstawić nogę siedząc na ziemi, by spojrzał w doł, uśmiechnął się do mnie bosko i powiedział "kobieto ty na serio próbujesz mnie zabić", ja na to "nie, tylko przywitać". Czyżby aż tak był zakochany? Dlaczego tak wielu innych... ale nie on... Taki inny w szkole, a taki mój w pracy... Heh... Cóż, podobno mówi się trudno i idzie się dalej... Zobaczymy co jesienny wiatr mi przyniesie...

09 października 2005   Komentarze (4)

Bo czasem tak bywa, że obraz przed oczami...

... ale przerażająco, nie mnie i nie dzisiaj. Dzisiaj moi kochani, dziwnie trzeźwo myślę. I dziwnie łatwo mi przychodzi pogodzenie się z tym, że Ruairi lizał się z Ashley która jest dwa roczniki niżej. Przerażająco po głowie chodzi mi myśl "prześliczna dziewczyna", bo czy jestem biseksualna, nie wiem, może i jestem, a może po prosty jako artystka, widzę to piękno w ludziach. Ashley jest ładna, Ruairiemu się nie dziwię. Może i byłam wqrwiona, jak kocha, to czemu inne bajeruje a mnie nie. Ja niestety potrzebuje takiego bajerowania i takiego wielbienia i takich podchodów. Bo mi potrzebny jest seks i zwierzęcy instynkt. Dotyk na ramieniu, potem na udzie. Spojrzenia na ustach i ten ogień w oczach. Bo gdy ja go widzę, to nogi mi się uginają, ziemia ucieka, świat wiruje. I gdy taki facet, sięga po mnie, to choć jeszcze o tym nie wie, gdy tylko na mnie spojrzał pragnącym, wielbiącym spojrzeniem, ja już jestem jego. Aż chciałoby się napisać, ja już jestem TWOJA. Lekkie ukłucia, no może, nie powiem, że nie. Że to mnie nie ruszyło, że nie poczułam się zagrożona. Że nadal coś tam nie kłuje, kiedy mu dokuczam na jej temat. Bo on dla mnie powinien wszystko, ale przecież ja dla niego nic... Bo on to zrobił żebym była zazdrosna, taki odwet, za wszystkie szaleństwa jakie zrobiłam w ostatnim czasie. Za to o czym wie, nie wie i o czym wszyscy plotkują, ale czy prawdą jest? Nie wie nikt oprócz mnie.

I aż dziw, że tak łatwo przyszło mi pogodzenie się z faktem, że Aaron zabujał się w Orli. Aż dziw, że kiedy przestało mi zależeć, zaczęłam ciągle na niego wpadać. I aż dziw, że już nic, że tak łatwo odsunęłam uczucia. Aż dziw, że zachowanie Davida mnie nie wkurza. Że mnie bawi i wydaje mi się słodkie. Ten jego nie pochanowamy uśmiech kiedy mnie mija. To jego niezdecydowanie, zawstydzenie. To pytanie wypisane na twarzy, czy udawać, że się nie znamy, czy może powiedzieć Hi? I ja, ta okurtna, niedobra, króta go męczy kręcąc się pod nosem, szturchając się i łaskocząc z Johnnym tuż pod jego nosem, kiedy próbuje z Johnnego wyciągnąc jakieś tam informacje. Te zdezorientowane spojrzenie na twarzy, to zagubienie kiedy Johnnego ręka upada na moje udo, to samo udo które tak pieścił tamtego wieczora. I aż dziw, jak do tego wszystkiego na luzie podchodzę. Jak odsuwam serce, a pozwalam prowadzić sobą, ciało.

I aż dziw jak zaczynam pragnąć starszego faceta, nie angażując serca. Przerażam sama siebie, to co się ze mnie zrobiło, to co we mnie się obudziło. Po co myśleć o czym kolwiek na poważnie? Po co planować, szukać sobie kogoś na stałe? Trzeba żyć chwilą i nie myśleć o jutrze. Nie myśleć czy ludzie będą gadać, czy następnego dnia będziecie siebie unikać w szkole. I nie chcę już angażować serca, kombinować. Oddaje się w ich ręce. W męskie ręce. I może od czasu do czasu pomoge, coś podpowiem, na uszko wyszepcze. Nóżką dotknę, uśmiechnę się pięknie.

I aż dziw, jak mózg się wyłacza w włącza instyknt. Jak patrząc się na takiego Arka, dostaje szału. Homorny buzują. I on patrzy się na mnie, tak jak powinno się zabronić facetom patrzeć na kobiety. Patrzy i pyta "co tam maleńka?" a ja już nie mam siły odpowiedzieć, nie jestem mała... Bo całe powietrze mi ucieka i zostaje tylko żądza. Żądza by tak olać wszystkich(ludzi) i wszystko(kamery) i rzucić się na moją ofiarę. Ale nie mogę, bo jakby to wyglądało... Więc tylko kokietuję, jak to na kokietke przystało. Żuję gumę bawiąc się języczkiem widząc jak go to kręci, widząc jak próbuje się skupić słuchając Łukasza, ale oczka nie mogą przestać patrzeć na mnie. Patrząc się mu w oczy popijając sprita(noc bez % bo szkolna, choć wczęsniej mi to nie przeskadzało). Patrząc się i zlizyją kropelki z ust, kropelki ze szklanki, wytworzone przez topiący się lód. Nierealne, bo ojciec pilnuje. Ale dajcie mi jeszcze 2lata... Wtedy już nic nie będzie nierealne.

W piątek wypad na kręgle, z tą samą paczkąco pojechaliśmy do kina.. Ludziska z mojego roku i Johnny z roku niżej. I może być, że coś się stanie, bo ja już nie panuje nad ciałem. Nie panuje także nad myślami, jakby to było całować te usta(za każdym razem inne), jakby to było, gdyby dotykały te ręce. I próbuję się opanować, ale kiedy się wie, że wiele rzeczy moze się zdarzyć...

Szał... już nie obsesja...

04 października 2005   Komentarze (4)

goodbye sweet love :] welcom sex, drugs n...

Zjebany humorek... Dlaczego? Podajmy może w punktach:

1) Nie mogę znaleść czeq na 100euro, czyli mojej wypłaty, albo jej nie wzięłam z pracy, albo chuj wie co się z nim stało. A 100euro piechotą nie chodzi.

2) Aaron jest zakochany w Orli. Bawiąc się komórką Orli (za jej pozwoleniem) nie mogłam się opanować, by nie przeczytać kilku smsów od niego. JA to wiem jak sobie zepsuć humor wieczorkiem, nie ma co. Daję sobie z nim spokój... Może kiedyś jeszcze coś, ale na razie,  w cholere z Aaronem. Na pytanie czy coś pamięta z tamtego wieczoru odp: "pamiętam tylko jak weszłaś do baru, potem urwał mi się film". Żaluje, że tego nie wykorzystałam. Ale cóż, było minęło. I już na pewno nic nie będzie. Chciałabym, by cząstka mnie, nie nienawidziła Orli za to, że mi go odebrała...

3) Dałam się wrobić w pracę dzisiaj na Carvery, na Bar Foodzie i matka jest wkurzona. Gdy teraz to przemyślałam, mnie też to się nie uśmiecha. Ale cóż... heh...

Nie licząc tych 3punktów, Sobota była naprawdę strasznie fajnym dniem. Uśmiechy Lisy, na temat Davida. Uśmiechy Shauna, jej chłopaka, na temat Davida. Kolejny raz muszę przyznać się do tego, że co do niego się pomyliłam. To nie jest złośliwy szczur, to strasznie fajny chłopak. Z Nikim, po tym jak razem piliśmy, nasze konakty się bardzo polepszyły. Bardzo, bardzo. :P Arek dokuczał mi na temat Krisa "gdzie jest Krzysiu?". No jasne, bo my z Krzysiem wiecie, kręcimy ze sobą, a w czwartek daliśmy wszystkim popis :P Aruś był za bardzo pijany by pamiętać mój taniec z Davidem :P I widzę, że Areczek jest zazdrosny. I jakoś tak... coś tam jest. On coś kombinuje, życzę powodzenia :P Doszliśmy do wniosku, że w chwilach załamania powinniśmy się wspierać. To mój pomysł, z podtekstem. On na to, że w każdej chwili mogę przyjść i dać mu z główki. Fizyczne rozładowanie się. Oj, za często musiałabym wyładowywać się na nim fizycznie :P

Wczoraj wieczorem, w barze po pracy, dowiedziałam się czegoś ciekawego. Wszyscy faceci boją się mojego ojca. A Krzysiu to już w szczególności. On myśli, że mój ojciec jest na niego wqrwiony. Ojciec nawet nie zauważył jak się obmacywaliśmy na parkiecie! No, ale Łukasz oświadczył "Rysiu, ja w przeciwności do KRzysia wiedziałem, że mam się trzymać od niej z daleka". Coś mi się wydaje, ze spojrzeń Arusia, że on już przestał się bać. Hm, hm... ciekawe co z tego bajerowania będzie :P

W pon prawdopodobnie impreza pożegnalna Ani. Chlip, Aniulka już wyjeżdża... tym razem nie będę już pić. Wystarczy mi szaleństwa jak na razie :P :* 4alll

02 października 2005   Komentarze (1)

tęsknota nademną szeleszczy, trąca mnie...

... kobieto puchu marny, ty wieczna istoto, postaci twojej zazdroszczą anieli, a duszą gorszą masz gorszą niżeli przebóg...

Duszę na prwno mam gorszą...

..bodaj czego dotkniesz przeleje się w złoto... gdzie tylko zwrócisz serce i usta, cały ściskaj, zimne złoto...

<

CZy wciąż ta sama... nie wiem. Na prawdę nie wiem. Chyba już nie. Dzień po imprezie był bardzo dziwny. Choć na prawdę nie bardziej dziwny, niż ta impreza.. i ja. Niki który był kompletnie zalany na tej imprezie, w szkole oskarżył mnie, że byłam kompletnie zalana na imprezie. Wszystkie oczy zwróciły się w moja stonę, mało osób w mojej klasie, zna mnie tak na prawdę... tak naprawdę, prawdziwa ja, wyszła na jaw dopiero w czwartkową noc... Ay... co to była za noc...

Niewinna Mikia:To ty byłeś zalany! Ja nie byłam!
Niki: ta jasne, wszyscy widzieli, co wyprawiałaś na parkiecie!

01 października 2005   Komentarze (2)

bo prawda czasem gorsza jest, od najgorszej...

Ay... dzień jak skok z clifu i ocean przed tobą; jak skok z wodospadu, spadanie wraz z wodą; skok, z liną przywiązaną do twych nóg. Smsy z Orlą, ukrywanie komórki pod rękawem podczas Irlandzkiego. Ucieczka do WC. Od kąd wprowadzili kompletny zakaz komórek w szkole, co raz trudniej kontaktuje się ze światem zewnętrznym. Skok w górę i w dół... Śmiech pomieszany z łzami ciała nabierającego prędkości, ciała spadającego w dół. Orla będzie na imprezie. Imer będzie na imprezie. Corina będzie na imprezie. Będzie śmiech, alkohol, szaleństwa na parkiecie, szaleństwa w łazienkach, w kuchni, w barze, na barze, na stołach. Będzie trzymanie się za ręcę i udawanie trojaczki, czworaczki, bliźniaczki. I będą jego spojrzenia... pewnie będą... skierowane na nią. Motyl szaleje. Już nie z bólu, z wściekłości. Popatrz na mnie! Spójrz w końcu na mnie! To ja! Mogę mieć każdego, a chcę ciebie! Spójrz na moje długie, zgrabne ciało. Wejrzyj w moją duszę! Ale nie... ona ma to czego nie mam ja. Więcej wiosen za sobą, więcej doświadczenia, którego pewnie nawet on nie ma. Ma poczucie humoru, którego nie porobi nikt. Ona... tak, ona może pić z nim do 7nad ranem, kiedy ja muszę już wyjść o drugiej. Większa swoboda... heh... Kiedy pewna osoba dowiedziała się, że mam coś do Aarona, spojrzała na mnie zdziwiona. "Jego? Przecież możesz mieć przystojniejszego! Lepszego!", to dlaczego chcę jego? Dlaczego mam ochotę poprawić mu te czarne okularki; kiedy robi śmieszne minki, podejść i tak po prostu go pocałować śmiejąc się głośno. Dlaczego... dlaczego on?

I powiedziałam. Tak jak radziłaś mi kofanie, tak jak radziłaś mi Madelle. Nie zgrywałam aktorki. Nie plątałam się w zeznaniach. Napisałam wprost, "chodzicie ze sobą czy nie? BO ja do niego coś mam... i chcę po prostu wiedzieć co pomiędzy wami jest" odp "jaja sobie robisz? bo już się pogubiłam, gadamy teraz na serio?" moja odp "tak". Podobno, w życiu by nie powiedziała, że ja coś do niego. Że go lubię, strasznie... ale jako przyjaciela. "We'r jst kissing". Ay... powiedziałam, że zostawię go jej. NIe prawda. Będę kusić, będę go zdobywać. Znając mnie... nic mnie nie powstrzyma.

I powracająca ochota na Alana. Dziwna ochota. Mrugnięcia na lekcji, wysyłanie całusów, popisy by tylko wywołać śmiech dziewczyn siedząc za nim na lekcji Irlandzkiego lub Francuskiego, kiedy można robić co się chce. I dzisiejszy flirt

Mikuś: jesteś geyem?

Alan(zabierający rękę z kolana Michaela siedzącego obok): będę pewny dopiero kiedy umówisz się ze mną

Mikuś: przykro mi, ale z geyami się nie umawiam :P

Alan: nie kochasz mnie?

Mikuś: ależ kocham! 

Bo jego przecież nie da się nie kochać... Ostatnio tego co raz więcej. Co raz więcej wygłupów i co raz więcej zdziwionych spojrzeń. Zmieniłam się i to bardzo. Nawet on to widzi. Śmiech i głośny okrzyk "Walsh, słyszałeś to? Słyszałeś co powiedziała?". Zdziwione spojrzenie Chrisa... Mogę się założyć, że jego ukochany brat cioteczny, panicz Mc Bride miałby jeszcze bardziej zdziwioną minę. Seks w kiblu... Alan, z tobą zawsze... Dzięki tym kilku uśmiechom, wysłanym pocałunkom, doszłam do wniosku, że jeśli Aaron będzie kolejnym, który wybierze inną… Będzie kolejnym, który potem będzie żałował… jak Mc Bride; jak Daniel, który swoją drogą ciągle żałuje, błąd mojego życia błaga o spojrzenie, a ja udaję, że on nie istnieje… dla mnie to nikt; jak wielu innych, którzy po minięciu mnie na ulicy, odwracając się, a oczy mówią wszystko. Jeśli odejdziesz, już nie wracaj.

*

 Nie chcę czuć smaku szminki twej ostatniej kobiety, zapachu piżma, śladów jej ust na twym ciele. Ależ odejdź... nigdy nie smakując prawdziwego ideału kobiety... mnie... Biegnij co tchu po ścieżkach życia, by kiedyś na skrzyżowaniu naszych dróg, zatrzymać się na chwilę, nabrać tchu. By usta po raz pierwszy nie potrafiły nic powiedzieć. By oczy powiedziały całą prawdę… Co ja zrobiłem… Kiedyś… tak kiedyś… kiedy już będzie za późno.

 

28 września 2005   Komentarze (6)

Diagnoza: Obsesja...

Obsession? Więc zamknijcie mnie  w pokoju bez klamek, połóżcie na stole operacyjnym, przywiążcie łańcuchami z zimnej stali i szukajcie... szukajcie tego serca, którego podobno nie mam. Szukajcie pustkę, a znajdziecie... znajdziecie motyla...

Mówią, że w jej oczach miłość... Mówią, że motylem ona... Mówią... lecz słucha tylko pustka.

Był ból... oczywiste, że był ból, jeśli była zazdrość. Jeśli zazdrość, to coś bliskiego miłości. Fascynacja. Były kwiaty od przyjaciela, było Shardone (wino z bąbelkami) pite na plaży, były dwa kieliszki i drobinki dwóch innych. Były gwiazdy, szum morza i przyjaciele. Był śmiech i wszystko to co miało być. Choć Niedzielnego poranka czułam okropny ból, wieczorem czułam się strasznie szczęśliwa. I wiecie co? Tak szczerze? Myślałam, że fascynacja minęła. Nie wysłałam zaplanowanego smsesa. Dałam sobie luzu na jakiś czas. Brak jego twarzy, jego oczu, kruczoczarnych włosów, troszeczkę zapuszczonych, lekkich loczków... oj, zapowiada się wizyta u fryzjera znając tego panicza. Brak... lekkie ukłucie i szybkie zapomnienie. Od czego są przyjaciele. A potem... cóż, stało się. Moje imię wypowiedziane głosem, który ostatnio doprowadza mnie o przyjemne ciepło, ciepło i zaczepka przykryta obojętnością. Minus tego panicza... kolejny który boi się opinii kumpli, nie każdy temat oprócz... muzyki. Przypominam nam to kogoś? Pan Mc Bride, tylko u niego to była piłka nożna i golf. Chwali się. Szybki obrót, szybkie bicie serca. Mam twoją książkę. Znaczy się, chyba raczej jego książkę, która przez rok będzie moja. Książka, którą dotykały jego ręce... dziwnie pchający się uśmiech, gdy na nią patrzę. I te jego oczy... źródło duszy którą chciałabym poznać do głębi... Ciało, które chciałabym dotykać... Fascynacja, która przerodziła się w Obsesje. Nic nie poradzę...

Czwartek... Impreza Staffowa... myśli, nieustannie krążące po mej głowie... Może właśnie tego wieczora?

Obsesja... w białym pokoju bez klamek...

 

 

27 września 2005   Komentarze (4)

Don't you wish your girlfriend was just like...

„ So You’r with her… not with me… oh how lovely it must be…”

 

I pewnie jest… wspaniale. Bo ona jest wspaniała…NIe mogłabym napisać o niej złego słowa...  Szkoda tylko, że motyl tak strasznie cierpi… Szkoda, że serce, znowu dało się namówić motylkowi… że warto. Szkoda…

 

„Wen she laughs… don’t think of me… When she smiles… don’t think of me…”

 

Kiedy się dowiedziałam, myślałam, że to żart. To żart… prawda? Ale jego cisza i ucieczka spojrzeniem zapewniła mnie bardziej, niż kelnerka, moja przyszła superviserka, która widziała nagranie z kamery przed hotelem. Ona mogła żartować, ale nie Aarona mina. Roześmiałam się głośno, mówiłam wam już, że świetna ze mnie aktorka? I przyjaciółka… heh… Minięcie się, mój śmiech „A więc ty i Orla”, spojrzenie, którego do teraz nie potrafię rozszyfrować. „Ay”… jakbym słyszała Noela. To Ay, wbiło kolec lodu w motylka. Tylko motyl… nie ciało… tylko motyl cierpiał. Ciało się śmiało, wysłało machnięcie głową i spojrzenie a la „nie próżnujesz”. Lecz Niki chyba coś przechwycił. Cała energia we mnie, umarła. Wykończona fizycznie po ostatnim tygodniu, kilku dniach pracy z rzędu, treningu samo obrony… Tylko motylek trzymał mnie w powietrzu, teraz upadłam na ziemię… Czarny Anioł znowu odebrał mi skrzydła i kazał zostać pomiędzy niebem, a piekłem… Tyle razy obiecałam sobie, nigdy więcej nie pozwól by ktoś trzymał twoje skrzydła, zaczyna się od jednego pióra… kończy się z powrotem na ziemi. Usypiający efekt świeczek… nieklejąca się rozmowa z Orlą. Obie usypiałyśmy stojąc. Wesele było drętwe… żadnych klientów, przekrętów, dolewek wina, podrywów… Ech… Nie dawałam po sobie poznać, że jestem załamana… że Motylek cierpi, że serce pojękuje i roni łzy. I te jego oczy… zmartwione spojrzenie „All rite?” no jasne… a co miałoby być nie tak. Oprócz tego, że mam krwiaka na ramieniu po ściganiu się z Orlą na korytarzu, oprócz tego, że doprawił krwiaka w kolorach, uderzeniem mnie drzwiami i oprócz tego, że Trisha mi przywaliła w to miejsce ścierką, nie nic. Naprawdę, nic oprócz tego… Zmęczony uśmiech i to spojrzenie… Aż chciało by się krzyknąć, przestań… przestań traktować mnie jak kogoś sobie bliskiego, jak… przyjaciółkę. Jak kogoś na kimś ci zależy, bo to tylko bardziej boli…

 

Wzięta zmiana za Ewelinę, na restauracji po weselu, niech spędzi ten ostatni wieczór ze swoją psiapsiółą. Zamiast 10godzin w pracy, a niech będzie te 12. Weszłam na salę, Anette załatwiła nam do pomocy jeszcze Orle… Teraz się cieszę, że to z nią pracowałam.

Motylek: a ty z Aaronem planujesz coś ten… na poważnie?

Orla: Nie tam, od tak… może czasami coś…

Obsługując klientów, pozwoliłam motylkowi rozmawiać z sercem. Pozwoliłam, by mózg przestał się wtrącać. Może jednak motylek ma rację… Może nie warto się poddawać, tylko dlatego, że jest z twoją najlepszą kumpelą z pracy… Tylko raz się całowali… no dobra dwa, ale to było rok temu… Rozmowa z Aaronem, poszukiwanie zapalniczki. Jest na moim terytorium, w miejscu gdzie świece, kwiaty, lekki zapach wina i jazzowa muzyka, sprawiają, że motylek już nie płacze. Naprawdę, już mnie to tak strasznie nie bolało. Pojawienie się Orli obok nas. Nie zostałam odsunięta na bok… nie było spojrzeń w jej stronę, uśmiechów, okazywania jakichkolwiek uczuć. Nadal rozmowa została prowadzona głównie pomiędzy nami. Szturchanie się… Mikuś, Orla, Aaron… Jak zawsze. Robienie sobie jaj z nich, dokuczanie, taktyka świetnej aktorki. Spojrzenie to na nią, to na niego. Chamski uśmiech. Zauważył, ale nie zrozumiał. Chyba jednak, dla nich obu, to nic… Taki wybryk… 18latka (dobra prawie 19) wypiła trochę i chciała po prostu miło spędzić chwile, z chłopakiem którego bardzo lubiła i jej się podobał. 16latek (no dobra, prawie 17) miał ochotę pocałować swoją qmpelę. Koniec. Nic więcej. Od tak, taka zabawa. Może jeszcze kiedyś, ale nie róbmy z tego czegoś wielkiego. Takie odniosłam wrażenie… Bo inaczej reaguje osoba, kiedy śpiewasz „Love is In the air” stojąc i czekając aż pudding karmelowy podgrzeje się w mikrofalówce. Taka osoba, nie podchodzi do ciebie i pyta się „why, who do u fancy this weather?” (czemu, w kim się teraz bujasz?). Taka osoba od razu wie, o co chodzi. Taka osoba ucieka wzrokiem. Taka osoba, już kiedyś uciekała. Wtedy to była Shona. Wtedy tak nie bolało… bo ją mogłam nienawidzić, mogłam go zdobyć. Tutaj… gdybym wiedziała, że Orla go kocha… życzyłabym im szczęścia. Szczerze. To pytanie, wypowiedziane, jakoś tak dziwnie… i moja dziwna odpowiedź… odpowiedź motyla „You!”. Byłam szczera… w końcu to jego ‘fancy our polish bitch”. W końcu to do niego czuje mięte motylek... Bo gdyby nie czuł, nie bolało by tak mocno...

„Ten pudding dla mnie?”

„Niestety, nie kocham cię aż tak bardzo”.

Uśmiech na twarzy, pobłażliwy. Czy on na serio myślał, że mu powiem? Iż dowie się, kogo kocha motylek? I coś było… choć już mniej… i dopiero kiedy, oddaliłam wyobrażenie, jak całują się pod wiszącymi na ścianie kwiatami. Jak ona dotyka jego skóry… bezkarnie… Bo ja kiedy czuje jego dotyk, czuje dreszcze. Dopiero, kiedy motyl przestał cierpieć, tak strasznie… Byłam wstanie ich zaakceptować razem. Byłam wstanie zauważyć, że to nie koniec… Że coś się chyba dzieje. Coś, co nie podoba się Nikiemu…

 

“Does it bother you when I’m not there…” czy bolało by go… gdybym zniknęła? Gdyby skończyła się nasza… znajomość? Nawet Dido nie pomaga... ani szept Żebrowskiego i boski głoś Jopkowej... Nawet oni... heh...

 

I myśli motyla… jak także i mrocznej strony Czarnej Róży… Na Staf party jej nie będzie… I może… może oboje poczujemy zapach papryki I cynamonu… smak ust I dotyku, już nie przypadkiem I nie przyjacielskiego…

 

25 września 2005   Komentarze (5)
< 1 2 ... 32 33 34 35 36 ... 58 59 >
Czarna-roza | Blogi