Obsession...
Poprzednia notka była napisana szybko… pełna żalu do samej siebie. Nie madelle… nie była o Aaronie. Gdybym była z Aaronem, byłoby inaczej… zupełnie inaczej. Jestem sama. Nawet wtedy, kiedy byłam z Nim, czułam się samotna. On… Niemiec, w którym zabujało się kilka moich koleżanek. Facet, który w ogóle mnie nie pociągał. Może przez te kilka chwil, kiedy mnie obejmował i wręczył do ręki kartkę… Imponowało mi, że zdobywa mnie w tak śmiały, a zarazem nieśmiały sposób. Wczoraj czułam się jak szmata… choć przecież, dzięki mnie ten chłopak czuł się szczęśliwy i kochany. Wierzył w coś, czego nie było… ale przecież jestem dobrą aktorką… Nadal dziwi mnie, jak bardzo pozbawiłam się uczuć. Odsunęłam serce, które przecież krzyczało, że do niego nic nie czuje. Nie było zapachu mięty… nie było zapachu papryki pomieszanej z cynamonem… Był zapach, który doprowadzał mnie do mdłości… zapach miłości, której nie potrafiłam odwzajemnić. Jego już nie ma… to był tylko jeden wieczór i chłopiec wrócił do Niemiec. Już się nigdy nie spotkamy… pewnie będzie pisał listy, ale czy ja odpiszę… nie wiem.
Już jest dobrze… już nie czuję się tak źle. Gratulacje od kilku dziewczyn… wyrwałaś Niemca… heh… Ale to nie one poprawiły mi humor. Nie szturchanie w pracy, Słoneczka i wygłupy… Serduszko przestało nienawidzić siebie, kiedy poczuło zapach mielonej papryki i cynamonu… Kiedy odwróciłam się przez ramię, a on stał tam gdzie zawsze… nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Te pytanie w oczach do samego siebie, co się dzieje? Nie rozumienie, czemu kąciki ust podnoszą się tylko, kiedy pojawia się ona. Coś zaczęło się dziać w chwili, kiedy… kiedy postanowiłam dać mu czas. Kiedy przestałam tak bardzo pragnąć dotyku, ust… Kiedy zaczęłam pragnąć jego serca. Wygłupy… z nim… Dokuczanie… sobie nawzajem, by zwrócić na siebie uwagę. Coś, co jest, ale czego nie rozumiem. Ukradkowe spojrzenia, kącikami oczu… Jest dużo sprytniejszy niż Noel. On nie potrafił się kryć, czytałam z niego jak z książki. Po Aaronie tylko widzę, że nie rozumiejąc, co się dzieje, próbuje to ukryć. Nie robiłam nic… a chyba go pociągałam. I tylko dwa razy przyłapałam go na spojrzeniu, powodując opuszczenie głowy, odwrócenie wzroku… prowokacje. Tylko jedno spojrzenie… sobie w oczy. Nie potrafiliśmy zachować poważnej miny. Zapach papryki i cynamonu… on też go poczuł… Uśmiech, kiedy przechodząc przez recepcje pstrykam melodie piosenki granej na Sali balowej. Od pstryknięcie na ostatnie dwa takty. Uczucie w sercu… i motylek, lecz taki inny…
Rozmowa w czwórkę. Przy barze. JA, Ania, Una(menagerka bar food’u) i on. Propozycja postawienia nam wszystkim drinka. ‘Bacardiego z Colą? Nie, raczej z 7upem, ty tylko wódkę pijesz z Colą, dobrze pamiętam?” Jak on dobrze mnie zna… Pragnienie, by zostać z nimi… z nim. By sączyć drinka zrobionego przez jego zręczne ręce. By pieścić ustami słomkę, patrząc mu w oczy. Pieścić spojrzeniem kąciki jego ust, zatapiać się w błękitnej szarości jego oczu… Śmiać się w raz z nim. By patrzyć jak się płoszy, jak jelonek, gdy Una chwali moją urodę, gdy nie wierzy, że nie mam chłopaka. Gdy patrząc na niego mówi „to nie możliwe by jakikolwiek facet był w stanie oprzeć się twojej urodzie, piękna jest prawda?”. Aaron… to nie możliwie, by te wszystkie znaki, były urojeniem. Bym ci się przynajmniej trochę nie podobała… Tyle nas łączy… tylu facetów mnie pragnie, nie mówiąc o tym głośno, czemu nie mógłbyś być jednym tyld nich? W przyszłą niedzielę coś się stanie i ta ruda lalka mi nie przeszkodzi. Nie będziesz się modlił do sufitu, by już nie płakała ci w koszulę… nie będziesz jej pocieszał tak jak wczoraj, wzbudzając falę zazdrości w moim sercu… Bo niebo i piekło mi pomoże… Sam diabeł mi pomoże, jeśli będzie musiał…
I będzie dobrze… bo być dobrze musi…
…I wanna be that everything u need… a love without a cure… the closest thing to alcohol that calls you back for more…