• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Siostrzane dusze
    • Among the dead
    • calaja
    • InnaM
    • karotka
    • Lupus
    • Malena
    • Myje Gary
    • Rybniczanka
    • serducho
    • verqa
    • xyz

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Najnowsze wpisy, strona 34


< 1 2 ... 33 34 35 36 37 ... 58 59 >

Obsession...

Poprzednia notka była napisana szybko… pełna żalu do samej siebie. Nie madelle… nie była o Aaronie. Gdybym była z Aaronem, byłoby inaczej… zupełnie inaczej. Jestem sama. Nawet wtedy, kiedy byłam z Nim, czułam się samotna. On… Niemiec, w którym zabujało się kilka moich koleżanek. Facet, który w ogóle mnie nie pociągał. Może przez te kilka chwil, kiedy mnie obejmował i wręczył do ręki kartkę… Imponowało mi, że zdobywa mnie w tak śmiały, a zarazem nieśmiały sposób. Wczoraj czułam się jak szmata… choć przecież, dzięki mnie ten chłopak czuł się szczęśliwy i kochany. Wierzył w coś, czego nie było… ale przecież jestem dobrą aktorką… Nadal dziwi mnie, jak bardzo pozbawiłam się uczuć. Odsunęłam serce, które przecież krzyczało, że do niego nic nie czuje. Nie było zapachu mięty… nie było zapachu papryki pomieszanej z cynamonem… Był zapach, który doprowadzał mnie do mdłości… zapach miłości, której nie potrafiłam odwzajemnić. Jego już nie ma… to był tylko jeden wieczór i chłopiec wrócił do Niemiec. Już się nigdy nie spotkamy… pewnie będzie pisał listy, ale czy ja odpiszę… nie wiem.

 

Już jest dobrze… już nie czuję się tak źle. Gratulacje od kilku dziewczyn… wyrwałaś Niemca… heh… Ale to nie one poprawiły mi humor. Nie szturchanie w pracy, Słoneczka i wygłupy… Serduszko przestało nienawidzić siebie, kiedy poczuło zapach mielonej papryki i cynamonu… Kiedy odwróciłam się przez ramię, a on stał tam gdzie zawsze… nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Te pytanie w oczach do samego siebie, co się dzieje? Nie rozumienie, czemu kąciki ust podnoszą się tylko, kiedy pojawia się ona. Coś zaczęło się dziać w chwili, kiedy… kiedy postanowiłam dać mu czas. Kiedy przestałam tak bardzo pragnąć dotyku, ust… Kiedy zaczęłam pragnąć jego serca. Wygłupy… z nim… Dokuczanie… sobie nawzajem, by zwrócić na siebie uwagę. Coś, co jest, ale czego nie rozumiem. Ukradkowe spojrzenia, kącikami oczu… Jest dużo sprytniejszy niż Noel. On nie potrafił się kryć, czytałam z niego jak z książki. Po Aaronie tylko widzę, że nie rozumiejąc, co się dzieje, próbuje to ukryć. Nie robiłam nic… a chyba go pociągałam. I tylko dwa razy przyłapałam go na spojrzeniu, powodując opuszczenie głowy, odwrócenie wzroku… prowokacje. Tylko jedno spojrzenie… sobie w oczy. Nie potrafiliśmy zachować poważnej miny. Zapach papryki i cynamonu… on też go poczuł… Uśmiech, kiedy przechodząc przez recepcje pstrykam melodie piosenki granej na Sali balowej. Od pstryknięcie na ostatnie dwa takty. Uczucie w sercu… i motylek, lecz taki inny…

Rozmowa w czwórkę. Przy barze. JA, Ania, Una(menagerka bar food’u) i on. Propozycja postawienia nam wszystkim drinka. ‘Bacardiego z Colą? Nie, raczej z 7upem, ty tylko wódkę pijesz z Colą, dobrze pamiętam?” Jak on dobrze mnie zna… Pragnienie, by zostać z nimi… z nim. By sączyć drinka zrobionego przez jego zręczne ręce. By pieścić ustami słomkę, patrząc mu w oczy. Pieścić spojrzeniem kąciki jego ust, zatapiać się w błękitnej szarości jego oczu… Śmiać się w raz z nim. By patrzyć jak się płoszy, jak jelonek, gdy Una chwali moją urodę, gdy nie wierzy, że nie mam chłopaka. Gdy patrząc na niego mówi „to nie możliwe by jakikolwiek facet był w stanie oprzeć się twojej urodzie, piękna jest prawda?”. Aaron… to nie możliwie, by te wszystkie znaki, były urojeniem. Bym ci się przynajmniej trochę nie podobała… Tyle nas łączy… tylu facetów mnie pragnie, nie mówiąc o tym głośno, czemu nie mógłbyś być jednym tyld nich? W przyszłą niedzielę coś się stanie i ta ruda lalka mi nie przeszkodzi. Nie będziesz się modlił do sufitu, by już nie płakała ci w koszulę… nie będziesz jej pocieszał tak jak wczoraj, wzbudzając falę zazdrości w moim sercu… Bo niebo i piekło mi pomoże… Sam diabeł mi pomoże, jeśli będzie musiał…

 

I będzie dobrze… bo być dobrze musi…

 

…I wanna be that everything u need… a love without a cure… the closest thing to alcohol that calls you back for more…

 

18 września 2005   Komentarze (5)

i hate myself

Emocjonalna dziwka... Matka Teresa... wolę to drugie. Pocałunki... trzymanie się za rękę pod stolikiem, jego spojrzenie, nie ustanne... stykanie stopami... trzymanie za rękę i już nie krycie się z uczuciami... jedno stronnymi... bo on się we mnie zakochał... tak bardzo pragnął miłości... podążanie za jego krokami, nie rozłączność rąk...  kominek, beżowa narzuta na kanapie... ogień... złonczone ręcę, jego ramię dodajace mi ciepła... Pocałunki we włosy... myśli w głowie... on jest szczęśliwy, jest kochany, to dlaczego ja nic nie czuję... Pocałunek na pożegnanie. Emocjonalna dziwka... miałam otwarte oczy przez ostatnie dwie sekundy pocałunku. Matka teresa... to była litość! Choć nie chciałam by nią była... Nienawidzę siebie za to... Pocałunki nie smakowały tak dobrze, jak powinny smakować... nigdy nie smakowały... wszystkich facetów wybieram błędnie. Niech będą szczęśliwi. Tyle razy byłam zimna, okrutna... wczoraj nie chciałam być po raz setny tą która odmawia... która łamie serce. Byłam czuła... aktorka ze mnie świetna... Matka Teresa... Nienawidzę się...

 

17 września 2005   Komentarze (5)

zamieszanie w okół niechcianego misia......

Cisza… Na sercu. Spokój duszy… Nie daję się, żadnemu dołowi. Węgielka nie widziałam od kilku dni i jest mi z tym dobrze. Nie ma już szaleństw. Cisza… uspokoiłam się. Zdobywać będę go powoli, na swój sposób. Zdobywać go będę, kiedy mi się będzie chciało. Teraz potrzebuje ciepła polaru i by wszyscy faceci dali mi spokój. Tak działa, moi mili, przeziębienie. Uśmiechy przyjaciół, śmiech, kiedy siedząc w kącie Sali macham stopą w takt muzyki. Uśmiech na mojej twarzy i spojrzenia facetów, kiedy poprawiam słuchawki w uszach, palcem pieszczę odtwarzacz MP3 Aliego. Kolejny przyjaciel do kolekcji. To bardzo dobrze. Smak ciasteczek z drobinkami czekoladowymi, od ciasteczkowego potwora (jeszcze raz Aliego). Zmartwione spojrzenia, kiedy kicham po raz dwudziesty piąty, a może osiemdziesiąty szósty. To wszystko wasza wina! Dlaczego tak późno jeden z was zaoferował mi kurtkę kilka zimnych wieczorów w tył? Przyjaźń przeplatana miłością, dadzą sobie radę.

 

Prezentacja w hotelu… mrugające ekrany, sześćdziesiąt osiem osób w mundurkach o odcieniu wina. Specjalna prezentacja dla TY students (Transition Year students), prezentacja nowej technologii internetowej. Zdjęcia całej grupy. Wymienienie mojego imienia i ucieczka… Bosh, jak ja nie lubię jak ludzie robią mi zdjęcia! Dlaczego zawsze mnie? Spisek dziennikarza i nauczycielki z mojej szkoły. „Gdzie jest Michaela? Mam nadzieję, że jeszcze nie wyszła”. Ucieczka się nie powiodła. Znaleziono jeszcze jednego chłopaka mojego wzrostu i jedną dziewczynę. Dlaczego jestem taka ważna? Fcuk… Ustawianie w tysiącu pozycjach, nachylona nad Mauricem, który udaje, że pracuje na laptopie. Uśmiech i spojrzenie, ręka oparta o oparcie krzesła. Skąd się to wszystko wzięło? „Idealnie!”. Mruganie flashu, gwiazdy przed oczami, ale ciało nie przesunęło się o milimetr dopóki fotograf sobie tego nie zażyczył. Odgarnięcie włosów i w tym samym momencie odblask lampy w aparacie. Miał przecież poczekać! „Urocze zdjęcie”. Bosh… mówiłam, już, że fotografowie doprowadzają mnie do szału? A co dopiero ludzie, którzy przyznają im racje! Kolejny uśmiech, spojrzenie na ekran, na obiektyw… Zdjęcie, pewnie na pierwszą stronę gazet znając moje szczęście. I choć nie lubię oglądać swoich zdjęć… podczas takiej sesji ruchy wykonują się same… I te komentarze… Ludzie! Zastanowię się! Dajcie mi kilka lat! Wyślę to cholerne zdjęcie, tylko dajcie mi spokój! I choć to miłe… słyszeć komplementy, nie wiem czy chciałabym być modelką… Bo choć mam to wrodzone… kocham być wielbiona… wychodzę źle na zdjęciach! Pytanie pozostaje… dlaczego w takim razie, zawsze mnie robią zdjęcie podczas wszelakich festiwalów… dlaczego, zawsze na zdjęciach widać mnie w tłumie. Tak jak w tym tygodniowym wydaniu gazety, na głównym planie. Tak jak w przyszłym tygodniu, jako główny punkt na zdjęciu… „Bo jesteś śliczna!”. Bo jestem stuknięta… Wariaci zawsze interesują publikę… I dobrze… wyślę to zdjęcie do jakiejś młodzieżowej gazety… ale mówię z góry… nie zainteresują się mną…

 

Wyniki… Następujące.

 

Angielski               B                (tylko dwa A na roku, czyli tylko 2soby dostały A)

 

Matma                  B                (żadnego A na roku)

 

History                 B               

 

Geography            B

 

French                 C                (zawaliłam sprawę)

 

Art.                       A                (Jedna, z 4 która dostała A)

 

Science                 C                (zawaliłam sprawę)

 

H.Ec.                    B

 

C.S.P.E.               C

 

Wszystkie z wyższego poziomu…

 

Jak się podobały zdjęcia?

 

I proszę… niech nikt nie pisze, że jestem przemądrzałą, zakochaną w sobie idiotkę… Bo ja naprawdę nie rozumiem całego tego zamieszania wokół mojej osoby… Do nie dawno byłam niechcianym pączusiem…

 

15 września 2005   Komentarze (2)

Być głupim i mądrym za jednym razem, to...

Przez ostatnie kilka dni wiele się działo. Zrobiłam wiele głupich i mądrych rzeczy. Wyimprezowałam się, nawet jeśli end of parting jeszcze nie nadszedł. Łapie mnie przeziębienie, dlatego siedzę teraz owinięta w czerwony polar, a nie na imprezie urodzinowej Remiego. W końcu muszę się wyspać! I to bez alkoholu. Alkoholiczka ze mnie tragiczna...

*Martin*

Pewność siebie trochę się jebła... i znowu podskoczyła do góry. I tak w kółko. Skaczę i się śmieje, jestem sobą i ludzie mnie... lubią. Śmieje się, właczam swój wdzięk, delikatnie kuszę... dostaje kosza. Nie żebym się przejmowała. To kobieta wybiera faceta. To kobieta wybiera chwilę, a ja chciałam się zabawić. On nie chciał? Trudno. NIe zmieniło to niczego, tylko tyle, że Mikuś przestała kusić i zachciało jej się spać o 2nad ranem. I co z tego? To już poszło w zapomnienie. Miły wieczór... bardzo miły. I przyjaźń tam gdzie powinna być. Co z tego, że są pytania, że jest śmiech "on cię kocha!". Przynajmniej on mnie kocha...

*Aaron*

Skoki i powroty na ziemię. Nie widzę tego czegoś w jego oczach. To tam podobno jest... nie potrafię go rozgryść. Te niebieskie, piękne oczy... takie ciepłe, uśmiechnięte, takie... moje, kiedy jesteśmy sami, kiedy jesteśmy w pracy, kiedy nie ma jego kumpli. Takie obojętne, uciekające, niepewne, kiedy oni są przy nim... w szkole. De ja vu? Nie, już nie będę tak pisać. Faceci są jacy są. Ten strach przed tym, co oni pomyślą. Nie winię go. Jeszcze będzie wiele okazji by się do niego zbliżyć. Nie koniecznie tak chamsko, jak kusiłam ostatniego królewicza. Staję się strasznie... kocia po WKD. Ostra... niestety. "No more WKD for this lady!" - zgadzam się...

*Grzesiek*

"Miśka to wie za kogo się wziąść", nawet jeśli on ma dziewczynę... "ale nie żonę!". Kartka w kieszeni z jego emailem, z gg. Jego numer w komorórce. Bardzo szybko zaprzyjaźniłam się z tą grupą polaków. Wspólny wyjazd na wyspę. Zabawa w autobusie i pstrykanie zabronionych zdjęć Fionie i Debbie, ale mnie Blond Ślicznotka nie uciekła. Potem zdjęcia na promie i polki z irlandzkim chłopakiem(Nikim), zdjęcie na życzenie. Swatanie niemiecko-irlandzkie też było, achtamłodzież. Potem całą grupą (albo raczej 1/5, ale najfajniejsza ludziska są tu).

NIemoralna optymistka... witam.. choć czasem tęsknota za ciepłem jest silna, ale od czego jest koc w kratę i nie dawno przygarnięty miś? On też potrzebuje miłości... kto wie, czy nie bardziej niż ja?

Wyniki egzaminów, poczta o 9rano... powiem jedno... dobrze :] ale z dwóch przedmiotów mogłoby być dużo lepiej :P Mówiłam, cholerna, nierealistka...

Nimfomanka i femme fatale... terrible! Mental psycho tormented bitch! :D odbiło mi chyba od tego gówna z torebki na katar...

 

14 września 2005   Komentarze (2)

Beautifull Day...

Notka z wtorku...

 

Piękny dzień… prze mile spędzony dzień. Uśmiech na gębie siedzi i nie chce zejść. Już dawno nie czułam się tak dobrze. Dopiero teraz zaczęło się życie. Mam paczkę, mam można by powiedzieć, że przyjaciółkę. Odwagą zadziwiam samą siebie.

 

Piękny dzień… spędzony z kilkoma ludziskami z polski i z osobami z mojego roku. Ślady na spodniach, na czerwonym sweterku, na bluzce i we włosach. Ważne jest to, że kamień został obklejony paper mache. Ważne, że wszyscy się śmiali i bawili dobrze. Szczęście… szczęście to śmiech i słońce.

 

Piękny dzień… choć spędzony bez niego.

 

Piękny dzień… i informacja na temat Aarona… Pamiętacie jak pisałam, że podobają mu się rude suki z dużą dupą? Już nie :] Od dawna już nie. Kiedy ta postanowiła, że już ma ochotę ją shiftnąć, dał jej kosza. Dwa tygodnie temu… Wiem, chore by było, podejrzewać, że to przeze mnie. Choć to właśnie jakoś wtedy, znowu zaczęło się między nami układać… Aaron już nic do Shony nie czuje… Podobno jak ja i Adam, jej już nie trawi. Nie dziwię mu się :] Informacja, można by powiedzieć, że z pierwszej ręki. Bo kto znałby Aarona lepiej, niż jego własny brat.

 

Piękny dzień… i wymienianie się numerami w autobusie. Śmiech roznoszący się po autobusie… mój i Adama. A potem Adam udający, że myśli

 

Piękny dzień… spacer po plaży z lotniska, z Catriną. Przemiła rozmowa.

 

Piękny dzień… i jego spojrzenie, trwające kilka sekund. Jeszcze będziesz mój skarbie, obiecuję ci to.

 

Piękny dzień… i myśl, że może Hanna ma rację. Może widzi tego, czego ja nie widzę… Sposobu, z jakim na mnie patrzy. Podobno to widać, widać, że on czuje do mnie miętę. Ja czuję paprykę i cynamon.

 

 

 

14 września 2005   Dodaj komentarz

zapach papryki i cynamonu...

Nie będę już fcukować, bo na prawdę jebie mnie to, że kocham nie tego, co trzeba. Nie, kocham to za mocne słowo. Czuję miętę (albo bazylie, bo mięta oznacza miłość) do Aarona. Nie jestem już tamtą małą dziewczynką, która myślała, że kocha, co raz to innego chłopaka. Nie jestem już tą dziewczynką, która ślepo się zakochała w Noelie. Może nie pozwalam sobie, stracić głowy? Tak całkowicie i stu procentowo? Wolę zostać przy zdrowych zmysłach i tylko czuć zapach zielonego liścia, rozcieranego pomiędzy dłońmi. Nie popełniać głupich błędów, nie narzucać się. Nie okazywać tego, że na widok jego szaro-niebieskich oczu, czuję pojedynczego motylka, który zastanawia się nad wyrwaniem z pępka. Początek żywota motylków? Może… Zależy czy sobie pozwolę na kolejną hodowlę. Ostatnia zakończyła się tragedią, zamrożeniem ich wszystkich… zamrożeniem serca.

 

Wiem, wiele razy mi odbijało, Alan i wielu innych… Bosh ilu ich już było? Nie przeczę, że i tym razem może to być po prostu fascynacja. Nie przeczę, bo wiem doskonale, że to jeszcze nie jest coś głębokiego. Od co, taki mały motylek. Jeden, ale jakiś taki inny… Poważny, dojrzały. Z tym facetem mogłabym być. Tym razem na poważnie. Nie jest to powiedzenie „każda jego dziewczyna jest brzydka, bo ja przecież byłabym najpiękniejsza”. Tym razem, nie chodzi tu o inne. Pewnie wiele innych też by do niego pasowało. I tak naprawdę nie wiem, czemu myślę, że z nim byłabym szczęśliwa. Nie myślę, ja wolę to czuć. Przy nim, po raz pierwszy czuję się tak jak czuje. Bezpieczna, doceniana… i co najdziwniejsze, nie musiał mnie podrywać w żaden sposób, bym to poczuła. Nie tak jak Alan, który puszcza do mnie oczka, uśmiecha się i zabawia tekstami. To jest Alan, bad boy, nie pasowalibyśmy jednak do siebie.

 

Na razie poznaję Aarona. Co raz bardziej. Poznaję wersję „bez Niki’ową”, czyli Aaron bez swojego najlepszego przyjaciela. Podoba mi się ta wersja. Podoba mi się cholernie. I nie jest to tylko oparte na mijaniu się w pracy i w szkole, na krótkich rozmowach 3minutowych, kiedy oboje mamy przerwę. Jest to oparte na kilku długich rozmowach. Ja zawsze pijąca wtedy Bacardiego z Colą lub 7up’em, on jakieś piwo. Wczoraj, rozluźniłam się do granic możliwości. Po pracy oczywiście. Corina wyjeżdża na studia, tak samo Imer i Orla. Moje najlepsze kumpele z pracy. Chłopaki postawili mi drinka (vodka + cola, nie to samo co polska vodka, ale i to dobre). Dziewczyny ryczały z Shoną w kiblu (ta to ma problemy… dlatego cieszę się, że jestem optymistką, przynajmniej nie grozi mi depresja dlatego, że mój były chodzi z największą dziwką w mieście). Ja prowadziłam ciekawe rozmowy z chłopakami. Potem z dziewczynami siadłyśmy przy barze, ja, Imer i ORLA. Imer szczotkowała zęby, CAŁA IMER. Ojciec przyjechał i o dziwo, postawił mi drinka (bacardi z 7upem) i poszedł posiedzieć z chłopakami. Aaron przyłączył się do mnie i do Imer, on także trafił do mojej menowej gablotki, robiąc minę a la prawdziwy ŚWIR. I zadziwiający mnie fakt. Wszystko w nim uwielbiam. Ruairi ma triki nerwowe (ciągle musi coś robić łapami, nie umie usiedzieć na miejscu), to mnie czasem doprowadza do szału. Za to Aaron… u niego ciągły ruch rąk jest wywołany nagłym przypływem chęci zagrania na gitarze. Normalnie jest spokojny, żadnych zaskakujących ruchów. Wczoraj za to chodził i wybijał w skomplikowany i szybki sposób rytm jakiejś piosenki. Kolejna rzecz którą w nim uwielbiam… to, że żyje muzyką. Potem, mijając mnie robił to także po to, żeby mnie wkurzyć. Ja nie potrafię tak szybko i rytmicznie! On tylko się uśmiechał, nie… nie jak Adam. Kiedyś wydawało mi się, że tak samo jak on… Ale w jego uśmiechu jest coś więcej niż zaczepka i przyjaźń… jest coś, czego nie potrafię rozszyfrować. Pociąga mnie też fakt, że on nie jest mój. Dobrzy kumple, szturchnięcie na pożegnanie by zaakcentować „c ya” i przyłączyć się tym do krzyków „jeszcze nie idź!”. Ściskanie dziewczyn i łzy w oczach. Wsiadanie do samochodu, nieobecność umysłowa kiedy ojciec coś do mnie mówi. Tylko wspomnienie dotykanie jego łańcuszka na jego szyi. Zdjął go… dla mnie. Coś, czego z Adamem obiecali nigdy już nie robić (łańcuszki zostają kradzione przez dziewczyny i wracają po tygodniu). Coś było w tej rozmowie sam na sam, co mnie poruszyło. Nie… to nie ten facet, którego podrywa się tekstem „za lekcje gitary zapłacę ci w naturze”. Jemu to nie imponuje, to lekki żart, bez podtekstów. Zastanawiam się, czy by go naprawdę nie poprosić o lekcje gitary… kiedyś :] Po lekcjach gitary w szkole, żeby nie zrobić z siebie skończonej idiotki. Kiedy opieram się o jego ramię i oglądam wraz z nim zdjęcia w komie Imer, nie czuję napięcia… może to źle odbierze? Jest luz… i chęć zdjęcia okularów. Tamtego wieczoru, za długo nosił soczewki… oppse daisy! Moje biedaczysko… Heh… Uczucie we mnie, jest inne niż do jakiegokolwiek faceta wcześniej. Nie zależy mi na szybkim shiftnięciu, lizaniu się jak brutalnie mówi madelle. Zależy mi na nim. Nawet, jeśli musiałabym zostać tylko jego przyjaciółką… Hanna powtarza „go for it”, zapytaj się go najpierw czy mu się podobasz, potem czy cię shiftnie. Ja chcę czegoś więcej… Wtedy, kiedy była tutaj Nata, miałam ochotę na chłopaka, który byłam pewna, że nie powie nie. Nie znałam go wtedy… nie znałam go wcale. Gentelmen, który na pewno da ci swoją kurtkę, który nie myśli o dziewczynach tylko jak o obiektach do lizania. Dlatego, nie miał ich tak wielu… Ja chcę czegoś więcej… nie chcę zabawy… chcę jego… i przede wszystkim jego duszę :] Heh… Wylałam chyba już z siebie wszystko co czuję.

 

A jutro książka od francuskiego, przez rok pieszczona jego rękoma. I nie trzeba będzie wyrzucić w błoto 2dych. O ile potem oddam ją Joshowi (najmłodszemu Rodgersowi), mogę ją sobie wziąć. O ile znowu jej nie zostawi na łóżku (szczęściara… na jego pościeli…). I wiem, że to głupie, ale czuję jakby wszystko działało tak, by między nami coś było. Jakbyśmy byli sobie przeznaczeni… Do cholery, nawet Lidka mnie lubi… I w żartach, po % się śmieje, że mnie by zaakceptowała jako synową. Ona nie akceptuje żadnej dziewczyny, jeśli jest ona dziewczyną jednego z jej synów… Myślę, że kiedyś… kiedyś może coś być.

 

Pozostaje jedna nadzieja, mylę się, że Ruairi coś do mnie ma. Mylę się i myli się wiele osób. Tym mnie pociesza Hanna. Do póki nie powie nic wprost, nie przejmuj się. Masz czas… Mam… i nie przejmuje się niczym. Jestem szczęśliwa.

BE HAPPY! - i jak idiotka uśmiecham się do jego miny na zdjęciu...

11 września 2005   Komentarze (4)

again... the sky of deap blue eyes...

FCUK! Mogę zacząć of Fcukowania? FCUK! Nawet Madelle nie ma... bo trzeba rano wstać... rozumiem... Przyjaciół trzeba zrozumieć. Więc poFCUKUJE sobie tutaj, dobrze? Dobra, a więc FCUK... heh...

Again... blue eyes... again... love?... again... The Sea of blue eyes... again... confused...

Wczoraj, niezapowiedziana impreza urodzinowa mojej mamy. Kaśka ma urodziny? Wbijamy się na impreze. Wporzo, posiedzę do 23 i pójdę do łóżka (rano szkoła). Taki był plan. Nalewam sobie Coli, wrzucam dwie kostki lodu... zaszalejmy, niech będą 4. Yes Michaela Przez przypadek upuszczam także i piątą. Odwracam się, do kuchni przez drzwi wejściowe (przód dołu mamy z tyłu, a tył z przodu, więc wszyscu używają drzwi od kuchni) wpływa grupa ludzi. Polacy... Krzysiu i... kruczoczarne włosy, piękne oczy wpatrujące się we mnie z boskim uśmiechem, luźna bluzka fcuka, wersja rockowa (ach ten mój rockman), luźne jeansy. Aaron... AARON!!!! Co on tutaj robi? Ale to może lepiej... poznał wersje Mikii na luzie. Nie wciśniętej w obcisłe jeansy, z do perfekcji zrobionym makijażem, z włosami spiętymi w bajeczny sposób. Stałam w bojówkach o tysiący kieszeni, bluzka z napisem "Army", włosami spiętymi na szybko. Szczerze, ja przecież i tak zawsze wyglądam pięknie :P

Moi:ID poproszę, Over 18only
Śliczny: Ty 18 nie masz, pani ochroniarz
Moi: nie, ja mam 19 :]
Śliczny: nawet na tyle wyglądasz

Spojrzenia... słowa... spojrzenia Krzyśka... match making? W końcu, nieświadomie zbliżając się do niego, wylądowałam na krześle obok niego. Tylko na sekundke, bo już mnie tyłek bolał, najpierw od siedzenia na ziemi, potem od dzielenia krzesła z Matką. Krzysiu wrócił z moim drinkiem (3/4 bacardiego, 1/4 Coli, ojciec kazał na odwrót, ale przecież to kochany Kris robił!). Ścisnięta pomiedzy nimi (Krisem i Aronem), czułam... czułam się dobrze. Zero napięcia, jak pomiędzy przyjaciółmi. Jak pomiędzy przyjacielem i facetem do którego coś mam. Spojrzał na mnie tymi pieknymi oczami, którym po raz pierwszy przyjżałam sie z bliska. Szaro niebieskie... jak niebo... znowu... te oczy...


Moi: nie nosisz okularów ostatnio...!
Mon garcon: tak wygodniej. w których mi lepiej? Okularach czy soczewkach?
Moi: bez

I pozostaje przy tym. Dzięki temu, że nie miał na sobie okularów, mogłam wpatrywać mu się w oczy, podziwiać ich szarość. Powoli wpadam... Matka radzi: nic nie rób, samo się rozwiązę. Albo Aaron, albo Ruairi... Hanna tak samo... najpierw okrzyk "go for it". Potem chwila zastanowienia... nie... lepiej nie. Lepiej zostaw to im.

Pytanie plącze mi się po głowie. Kris nas swata... Krysztof kombinuje... Widzę to. Jakoś dziwnie się ucieszył kiedy usiadłam pomiędzy nimi. Jakoś dziwnie mu zależy na tym, byśmy z Aaronem byli blisko, byśmy rozmawiali... Pytanie placze się nie ustannie... która z opcji jest prawdziwa?

1: Krzysiu wie, że ja mam coś do Aarona
2: Aaron coś powiedział na mój temat Krzysiowi.
3: Krzysiu próbuję zaswatać swoich dwóch najlepszych, młodocianych przyjaciół. Younger bro i younger sis

Znaleziony nowy autobus na wtorkowy wypad... 10euro na osobę jeśli znajdę jeszcze 4osoby, żeby pojechały. Problemu nie ma, Adam, Nikii i... Aaron. :] Tylko, czy Ruairiemu uda się odkręcić tamtą taksówkę?

I kac... od rana... wypiłam tylko 3drinki... (zrobione przez KRisa, czyli 99%alk. 1% coli). Pokarało mnie, za granie na dwa fronty... Za to, że serce bije mocniej do Węgielka...

Confused...

 

09 września 2005   Komentarze (4)

FCUK!!!!! albo nikt, albo o jednego za dużo......

Confused… stil…

I kurcze, ciągle jestem CONFUSED. Nic się kurcze nie wyjaśniło… Wiem już, że kiedy siedzę obok Ruairiego to mam ochotę go pocałować… dotknąć… ale to za wiele nie zmienia, bo dzisiejsza rozmowa z Aaronem uświadomiła mi, że z nim jest tak samo. Fcuk… Moje uczucia do obu są bardzo podobne… Aaron, jak wszyscy faceci, kiedy jestem confused, wcale mi nie pomoga. A a, ani trochę. Nazwałabym to stylem Mc Bridowskim, ale jest to chyba raczej styl męski. No i Aaronek jest bardziej sprytny… heh… Trzeba się postarać, by go złapać na spojrzeniu, bo szybko odwraca głowę. No i książkę od francuskiego dla mnie znajdzie. Jeśli jeszcze jej nie spalił :P Będę się modlić wieczorami do książki od francuskiego :P

Last nite… wieczór z Hanną i Ruairim i niej na chacie. Miały być dwie pary, ja i Ruairi, Hanna i Daniel. Ale Daniel się nie pojawił, utknął z rodzicami na zakupach (shopping dla faceta to koszmar! Pokuta wystarczająco duża). Spójrzmy prawdzie w oczy. Miało to być spotkanie przyjaciół, ale doskonale wiem, że Daniel z Hanną mnie swatają z Ruairim. Nawet jeśli Hanna wie, że ja też coś do Aarona mam.
Siedzieliśmy razem na łóżku, rozciągnięci i dzwoniliśmy do ludzi z zablokowanych numerów. Albo ja nawijałam po polsku, albo Ruairi po niemiecku (ostatnio się uczy, dobrze mu to idzie). Ubaw był po pachy. Dzwoniliśmy po nauczycielach, ludziskach z naszej szkoły. W końcu namówiona przez Hanne, zadzwoniłam do Noela „siemka kotku, co tam? Podobało się wczorajsze bzykano? Brakowało ci mnie?” dochodzę do wniosku, że nie, bo udawał, że nic nie rozumie. Zadzwoniliśmy też do Chrisa. I do Ciarina, niestety był z nim Niki i usłyszałam „Kurwa mać”. Rozpoznano mnie! Fcuk!

Teraz więcej powagi… W dzień wyników, albo wieczór, planujemy wypad do kina. Ja, Hanna i 8chłopaków. Przeklinam się w duchu, jak ducha, jak demona, jak wcielonego diabła… giń przepadnij! Niech mnie szlak trafi, albo piorun, albo wiatr pędzący 200km na godzinę, ale w cholere… chciałabym by pojechał z nami Aaron. Ruairi obawia się, że jeśli będę jedyną wolną dziewczyną, a chłopaki popiją (no i my z Hanną też), może się zrobić trochę… gorąco. I za wielu będzie miało na mnie ochotę :] Obawy, że któryś mnie ukradnie? Słuszne obawy… bo przecież nie jesteśmy ze sobą. To dobrze… chyba…? Przynajmniej Ruairi nie ma powodu, by się na mnie gniewać za te spojrzenia w stronę Aarona. Za odpuszczanie oczka, do Alana. Do wygłupów z Adamem lub Nikim… W końcu jestem free… prawda? Po raz kolejny powtarzam sobie, zobaczymy, co czas przyniesie. Niech faceci sami cię szukają, niech faceci sami się o ciebie starają. Ty im tylko pomagaj słówkami, takimi jak „pet”. Neutralne, używane do przyjaciółek i… przyjaciół? Niby kiedyś powiedziałam Ruairiemu, zostańmy tylko friendsami, ale kto pamięta tamte czasy? Zmieniłam się :]

A różnice pomiędzy Ruairim, a Aaronem są małe… oboje potrafią mnie rozśmieszyć bez powodu, tylko swoją niewinną, pytającą miną. Oboje użykają mnie swoimi oczami. Ale Aaron… Aaron jest bardziej męski. Choć niby są w podobnym wieku. Pół roku różnicy? Pewnie nawet nie 6miesięcy… Jednak Aaron, to 4klasista. Wysoki, dobrze zbudowany… Ciemny… Właśnie… te kruczoczarne włosy… Ruairi jest trochę niezdarny, troszeczkę nerwowy (ale w końcu przez to uroczy). Ale Ruairi zna mnie lepiej niż Aaron… jest mi bliższy. Na nim wiem, że mogę polegać… Niech się dzieje co ma się dziać…

Jebie to. Przestaje myśleć. Za dużo myślę. Czym tu się przejmować?

07 września 2005   Komentarze (6)

what r u gonna do with all dat breasts inside...

Jest pięknie. I tak być powinno.

 

Bo cóż z tego, że moim wychowawcą jest pieprzony Gorman.

Cóż z tego, że moim nauczycielem od w-f jest pieprzony Gorman.

Cóż z tego, że będzie uczył mnie najgorszy nauczyciel w szkole, człowiek, którego nigdy nie ma.

 

Cóż z tego, że mam powalone w sercu.

Cóż z tego, że serce bije nie do tego, do którego powinno. Powiedzcie mi, cóż z tego…

 

Jest pięknie. Jestem w klasie z Alanem. Moje wcześniejsze marzenie. Dziękuje bardzo panu losowi. Myśli o tym, że mogłabym całować jego usta, usuniemy z księgi. Myśli o Aaronie, też usuniemy. Jest dobrze. Słońce świeci. Nareszcie są upały. Twarz się śmieje, oczy się śmieją, usta się śmieją… Jestem szczęśliwa, czy to złe? Rozmowa z Ruairim w szkole i ciepło tylko podczas smsów. Dlaczego czuję to ciepło tylko, kiedy pisze? Dlatego, że brakuje mi kogoś, kto by pisał tak jak on…

 

Jest pięknie i tak ma być. Mięśnie bolą, potrójny w-f, po siedzeniu na dupie przez cały dzień, to nie był najlepszy pomysł. Trener Gorman, też nie był najlepszym pomysłem. Plamy od trawy na spodniach chyba nigdy się nie dopiorą. Co za debil wymyślił czołganie się pod rozstawionymi nogami członków twojej drużyny? Stanie ciasto w linii? I on mówi Walshowi, żeby za bardzo się nie podniecał? Jakby to pomogło! Każdemy facetowi sperma się w mózgu gotuje, kiedy stoi przyciśnięty do pośladków kobiety. Bądźmy dorośli panie Gorman, nie wie pan, jakie mają skojarzenia faceci? Ale ok., było pięknie. Skończył się trening z Gormanem, pierwsza połówka w-f przecierpiana. Truchtem na astro urf. Padłam nieżywa na trawę. Czułam na sobie spojrzenie Nikiego. Wzięłam od niego butelkę wody (wyrwałam mu siłą) i piłam jakbym była na pustyni. Strużka wody spłynęła mi po szyji i powędrowała pomiędzy piersi. Gapił się jak zahipnotyzowany Mikuś wiedziała, jaką bluzkę założyć na w-f. Obcisłą, sportową, na ramiączkach, z odsłoniętym brzuszkiem i dekoltem. Cholernie wygodna do tego. Położyłam się na trawie, przymknęłam oczy i pozwalałam im smakować się moim widokiem. Nie żebym była narcyzowata ;P Ani trochę :P Nie żebym był była zadowolona, kiedy na mój widok Eymon zagwizdał. Nie no, jasne, że nie. Przecież mnie znacie :]

 

Zdziwiona… tak… nadal jestem. Kiedy Chrissy jako pierwszą dziewczynę do swojej drużyny wybrał… mnie. Pogratulujemy wyboru :] Nasza drużyna wygrała 5:0.

Zdziwiona… bo się zmieniłam. Aż dziw, że aż tak bardzo. Jestem śmiała jak cholera… I cieszę się, że wróciłam. Cieszę się cholernie.

 

Zapowiada się ciekawy rok szkolny. Życzę wam wszystkim, byście i wy czuli się dobrze w szkole.

 

I dreszcze… kiedy dostaje kolejne wiadomości. Dreszcze, kiedy je czytam… No comments.

 

05 września 2005   Komentarze (5)

Furtki otwarte...

Kac? Uczuciowy.
Tęsknota? Tylko za którym.
Pułapka? Sama ją na siebie zastawiłam...

Parapetówa, genialna. Sąsiedzi przemili. Jednak impreza zaczęła się dopiero rozkręcać po 23, po północy przyjechał Arek z KOnradek i Lukiem. Sąsiedzi poszli. Byli samo swoi, sami hotelowi. Kiedy przyjechał Krzysiek, zawiodłam się, nie widząc przy nim Arrona. Krzysiek spojrzał na mnie zaskoczony "a gdzie Arron?". Niech sam mi powie. Obiecał, że przyjdzie... Wydawało mi się, że mu zależało. Miał albo przyjechać z Lidką i Michaelem (swoimi rodzicami), albo z Krisem. Nie przyjechał... Wysłałam mu eska, zeby go wkurzyć. Że impreza dopiero się rozkręca i szkoda, że nie przyszli bo jest genialnie. Kris też mu napisał eska. Ciekawa jestem czemu jemu tak zależało. Czemu z pytaniem, czemu nie ma Arrona, wystartował do mnie, a nie do jego rodziców? No tak... Arron śpi. Chciał przyjechać, ale Lidka kazała mu odespać przepracowane noce. Co jak co, ale Aaron to dobry chłopak.

Źle mi z tym... z czym zapytacie? Z tym, ze chciałam by był tam Arron, ale nie chciałam by przyszedł Ruairi. Tylko, że on nie należy do tego świata. To mój mały świat, hotelowy, w którym żyłam przez całe wakacje. Ruairi do niego by nie pasował. Ruairi był na mnie zły, kiedy dowiedział się, żę mam impre i go nie zaprosiłam. A ja... zaczęłąm sie tłumaczyć! Zależy mi na nim, ale nie tak jak na Arronie... Dlaczego tak? Heh...

"Eat my parents"... poznać też poznałam... Lidka mnie uwielbia, traktuje mnie trochę jak córkę której nie ma. Michael też, choć pierwszy raz siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Zachwycony moim akcentem, urodą i... dojrzałością. Taką dziewczynę mógłby mieć jeden z naszych chłopców. Żarty po %. Ale temat został podchwycony. Już nikt nie dokuczał mi na punkcie Ruairiego. Zaczęły się komentarze do Lidki i MIchaela, upiekła przepyszne ciasto, a tam na ścianie, to jej obraz, Lidka, poważnie się zastanów czy by nie ożenić z nią Aarona.

Było genialnie... pisałam już to prawda? I tylko jego mi brakowało... Heh... To po co daje nadzieje Ruairiemu? Jestem niestała w uczuciach... nie dla niego.

Furtki otwarte... Niech się dzieje co ma się dziać. Ofiary wojny... Idę do hotelu. Mogę ściemniać, idę by zobaczyć grafik, by dać pieniądze na prezent dla jednej z kelnerek która odchodzi z pracy, by pogadać z matką. Ale prawda jest taka, że idę tam, by go zobaczyć. Fcuk... Madelle, freedom nie jest taki dobry. Freedom mi się chyba nie długo skończy :] Mówisz, że nie warto... może i. Ale tak mi dobrze... chyba? A może źle...

Confused.

04 września 2005   Komentarze (6)
< 1 2 ... 33 34 35 36 37 ... 58 59 >
Czarna-roza | Blogi