• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Siostrzane dusze
    • Among the dead
    • calaja
    • InnaM
    • karotka
    • Lupus
    • Malena
    • Myje Gary
    • Rybniczanka
    • serducho
    • verqa
    • xyz

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Najnowsze wpisy, strona 49


< 1 2 ... 48 49 50 51 52 ... 58 59 >

Grzech w raju, zniszona droga do nieba...

Char zerwała wczoraj z Adamem. Ja wiedziałam, że to tak się skończy. Wiedziałam już kilka dni temu, kiedy nie mogła zamknąć jadaczki o John Paulu, przystojnym chłopaku na 4roku. No i wczoraj się od niej dowiedziałam, że z nim zerwała. Sam Adam nie wiedział dlaczego. Kiedy wczoraj podczas próby gadałam z Nikim, zwyzywał ją od ostatnich szmat... i wiecie? Wtedy się na niego wkurzyłam, ale teraz... on ma rację. To moja koleżanka, ale zachowała się jak ostatnia suka... Spieprzyła dzisiaj do domu, nie chciała się spotkać a Adamem. Powiedziała, że jest chora i wysłali ją do domu. Akurat na Artcie. Ja na Artcie siedziałam między Adamem i Cookiem, bo mamy teraz rysowanie postać ludzkich. A ja lubię siedzieć obok Adama. Humorek mu wrócił. Zaczał sobie jaja robić z moich rysunków. Spoko gość jest. Nareszcie ktoś, kto nie wychwala moich prac, tylko mówi tak jak jest, ja przeklinam "kurwa, jak on wygląda?!" Adam na to "jak kartofel", hehe. I tak w kółko. "A ta to wygląda jak naćpana". Na koniec lekcji oboje ryliśmy ze śmiechu. Humorek mu się poprawił, pogodził się z faktem, że ta dziwka z nim zerwała. Ale zaraz po tej lekcji na lunchu... ludzie zaczęli szeptać. I przyszedł do niego Niki i mu powiedział, że kiedy on jeszcze był z Char, ona go zdradziła. Shiftnęła i to pewnie nie jeden raz, John Paula. Boże... jak on się musiał czuć. Być ostatnią osobą która się dowiedziała, że twoja ex cię zdradziła jeszcze kiedy byliście razem i rzuciła dla jakiegoś dupka. Nie mogę w to uwierzyć... Ona i John Paul... Nie tyle, że oni razem. Tylko, że z nim zdradziła Adama. Przecież on ją kocha ponad życie. Jest wspaniałym chłopakiem, z poczuciem humoru, powalonym umysłem jak ona i talentem muzczynym. Wiecie jak on daje na perkusji? A na gitarze gra genialnie. No jasne, ale młodszy od J.P. o rok. Biedny Adam... gadałam z nim po szkole. Wyglądał jak szczępy człowieka... bidaczysko. Gdyby był w moim typie, gdyby nie był taki niski i gdyby... gdyby nie to, że nie czuje do niego nic więcej niż przyjaźń, pocieszyłabym go jak to kobiety umieją... niestety, nie mogę. Heh... biedny, biedny Adam. Od Char się prawie wszyscy oddalili, odsunęli ją od siebie. Jest gorzej niż z Debbie, bo po Debbie się wszyscy tego spodziewali, ale nie po Char... ona na serio nasrane ma w głowie... CZy ona nie widzi, co traci? Skoro go nigdy nie kochała, to po co z nim chodziła? Po co kłamstwa? Nie rozumiem jej... "Bo ja go nigdy nie kochałam"... idiotyczne wytłumaczenie....

10 marca 2005   Dodaj komentarz

a co gdybym odeszła... czy któryś z nich...

Hmm... miałam wczoraj rację, ale już mnie to nie denerwuje. Zaczęło się, a mnie to bawi. Cholernie. Rano wkurzało, potem też, teraz mnie śmieszy. Może dlatego, że tyle się działo, iż Noel jest tylko małą nie ważną figurką. A niech traci dla mnie głowę, niech rzuca się dla mnie z mostu, gada co chce, bo bardziej jest mi przykro na temat Adama... no ale o nim za chwilkę. Bo najpierw muszę napisać o Noelie i Alanku ;)

Wchodzę sobie do szkółki i jak zwykle ten sam numer, codziennie ten sam kiedy mam zamiar mieć przez cały dzień rozpuczone włosy. Zaraz po wejściu zdjęłam gumkę wiąrzące moje świerze włosy i chroniąca je od rozwiania na wietrze. Ułożyły się idealnie, obserwował mnie od momentu kiedy postawiłam pierwsze kroki na dziko niebieskiej wykładzinie naszej szkoły. Dlatego urzyłam dodatkowych starań by ten ruch był pełen wdzięku, naturalności i kobiecości. Nie mógł oderwać ode mnie wzroku. Bo po co, ja przecież już niby o wszystkim wiedziałam. Kiedy obok niego przeszłam, spojrzał na mnie tak zalotnie i wzdychając powiedział do Donala "uu... sexy, isn't she?". Przeklnęłam pod nosem, ale na serio... teraz kiedy o tym myślę to się uśmiecham. Czyżbym go usiedliła? Wielkiego Noela. A ja myślałam, że to niemożliwe. Cały dzień podążał za mną jak duch. Gdzie nie byłam, stał nie daleko. Kiedy obok mnie przechodził, najczęściej z Gbórkiem/ Donalem/ Paddym, mówił coś o mnie. Ja oczywiście nie słyszałam słów, ale patrzył na mnie i komentował pewnie moje ciało. Zawsze wtedy robi takie zalotne oczka, takie... jak gdyby patrzył na swoją zdobycz, jak gdyby wzrokiem głaskał ciało. Przykro mi, już dawno stracił szanse by je dotknąć. Kiedy wracałyśmy z miasta na lunchu, oczka mu się zaświeciły. Spojrzałam na Hannę i zrezgnowana powiedziałam "great". Oczekiwałam jakiejś sceny. Nie było jej, bo Noel odwracając się by na mnie spojrzeć, wykonał ruch którego nie spodziewała się Boysowa i mu przyłożyła wielkim kartonem. Spojrzał na mnie i zaraz po tym zawył. Ta się przejęła "przepraszam!", ja się roześmiałam. Ślicznie mu przywaliła w splot słoneczny. Jak chce to niech kocha, chce, to niech mnie podrywa, gada co chce. Mi to wisi. Przyjemnie jest być adorowaną, ale jeśli spodziewa się czegoś więcej, to przykro mi, nie jestem panienką na jeden wieczór.

Za to Alan... wielka zagadka. Już naprawdę nie wiem co on do mnie. Raz się na mnie wgapia, prowokuje, wzroku ode mnie nie odrywa, a innego dnia, gdy siedzi dalej looka tylko od czasu do czasu. Dzisiaj... heh, siedziałam sama. Char gadała z Trishą, nie wiedziałam o czym, a ta nie chciała mi powiedzieć szczegółów, bo tak ogólnie to wiedziałam (wczoraj zerwała z Adamem, ale o tym później). Więc mi się nudziło. Rozglądałam się po klasie, ale to Alan ściągał swój wzrok. Wgapiał się na mnie cały czas. Kiedy komentował coś co powiedziała babka, mówił do jakby do mnie. Przede mną się popisywał. Machał główką, podnosił łapkę, wszystkie te chwyty. A na koniec... się uśmiechnął. Tak bez żadnego machnięcia, niczego. Tak... słodko. W końcu zaczęło mnie to peszyć. Zaczęłam się bawić butelką, to zaczał się w nią wgapiać. Podniosłam ją trochę do góry, pytając się czy chce się napić. Pokazał, że nie. Butelka przyznam, śliczna. Obbdrapana artystycznie, hehe. Potem gadał z Paulem i mi się wydaje, że o mnie. W tamtym momencie byłam pewna. Bo co chwilę lookał lekko odwracając głowę w moją stronę. DAłam dzisiaj czadu... serio. Chciałam by Alan stracił dla mnie głowę tak jak Noel. By tak jak Noel, nie mógł przestać o mnie myśleć. A Noela męczyłam, przechodziłam w obcisłej białej bluzce, bez swetra, bez kurtki, odsłaniając ciałko. I wiecie co? Pierwszy raz od dawna, Alan do mnie krzyknął przez korytarz "Yes Michaela" zazwyczaj kiedy jest z kumplami, nawet nie mogę złapać jego wzroku. A tu taki szok... a najśmiesnziejsze jest to, że nie daleko stał Noel. Można powiedzieć, że tuż obok. I ja się uśmiechnęłam do Alanka i powiedziałam "Yes Alan", a Noela "yes sexy" nic nie powiedziałam. Pewnie się zawiódł mój ukochany... biedaczysko "czyż to nie prześmiesznie widzieć męskie łzy?". Jutro podwójny H.Ec. i mój Alanek będzie miał próbny z gotowania. Ja będe miała próbny za tydzień. Moje małe dziecko, on nawet warzyw nie umie pokroić. Trza mu będzie po kryjomu pokazać co i jak, ale pewnie babka mi nie pozwoli... heh. Cholera... chyba znowu dostaje chedźka na jego punkcie...

10 marca 2005   Komentarze (5)

"Zamiana ról..."

Stopami rozchlapuje kałuże twych łez.
CZemu się nie śmiejesz?
Dlaczego płaczesz?
Kiedyś się śmiałeś,
patrząc na moje łzy.
Chcesz lusterko?
Spójrz na siebie,
czyż to nie prześmieszne
widzieć męskie łzy?
Co mówisz?
Że mnie kochasz?
A pamiętasz jak ja ci to mówiłam?
Śmiałeś się,
ja też się śmieje...
"Kocham cię" dla mnie
nie znaczy już nic...

 

Wiersz zainspirowany wiadomo kim i wiadomo z jakiego powodu...

09 marca 2005   Komentarze (4)

"Golfista" znowu mi nie daje spokoju...

Znacie już moje życie i wiecie doskonale, że kiedy u mnie nic się nie dzieje przez cały dzień, to coś się stanie na jego koniec i to z podwójną siłą. Tak także było dzisiaj. Niestety... Nie dziwiło mnie to, że nie doszło do żadnych śmiesznych, peszących lub dziwnych sytuacji z Alanem lub Noelem, lub innym chłopakiem, z którymi ostatnio mi się to często zdarza. DZionek był przemiły, jak często ostatnio. Z Ruarim przegadałam ostatnie kilka lekcji. Bo Ruari wczoraj zaczął z Kiaranem pisać piosenkę i ją wczoraj wieczorem skończył. Obiecał mi, że ją pokarzę. I pokazał. Piosenka jest tak prosta, tak głupia, tak... nie wiem co, dziwna, że aż Genialna!!! Na serio, mówię wam! Jest ona o krześle i o misiu. A ja, hehe, jestem wtajemniczona i wiem kim jest miś, miś jest przyjacielem super misia, który jest najlepszym przyjacielem Paddego po kilku %, uwielbiają ze sobą wtedy rozmawiać. Nikt go nie widział, oprócz Paddego który kiedyś nawet po pijanemu go narysował. A więc wiadomo, miś jest znajomym super misia. Hehe. Po szkółce miałam zamiar zostać w sali od Artu. Ale po skończeniu lekcji miałam 20minut do dodatkowego ARtu. Tak samo ci ze study, tylko, że to fajne ludziska, więc nie spodziewałam się, żadnych numerów. JAk się okazało chłopaki mieli próbe swoich rockowych zespołowów przed koncerten charytatywnym w przyszłą środę. Ja stałam sobie na zewnątrz byłej sali od w-f, gdzie była próba i nawijałam z Fioną i Joanne. Catriona stała niedaleko i gadała z Duffym, kiedy się wydarła "a wy co tu kurwa robicie?" odpowiedź "jak to co? zostajemy w sali od metalu". Moja reakcja, zimny dreszcz po plecach, ten głos rozpoznałabym wszędzie. Odwróciłam się powoli. A któż by inny, jak nie Noel i jego kumple. Czego ja się kurwa spodziewałam? Jednego spokojnego dnia? O nie, aż taką szczęściarą nie jestem. Ale olałam, bo w końcu mam swoich kumpli. Kiedy Fiona i Joanne postanowiły iść do miasta, ja zostałam w szkole. Po cichu się wślizgnęłam do sali, najpierw sprawdzająć przez Noela ramię(który zawalał drzwi) czy nie ma tam nauczyciela. Ubaw był po pachy. Mówię wam, ale kiedy ci robili sobie przerwy ja wychodziłam z sali. Wtedy gadałam z Marion i robiłam sobie z niej jaja z jej kumpelami ze study. My tak zawsze ;) Nom i woła mnie Catriona, która stała obok Noela i reszty, którzy podpierali karolyfery(tak żeby się nie odkleiły od ściany, wiecie czym by to groziło! =P). Krzyczy coś na temat artu, machnęłam głową, że tak, że idę. Ale ta do mnie "chodź tu". No więc poszłam. Noel na mnie looknał, olałam. Catriona do mnie "zostajesz na Artcie?". Nie, jasne, że nie. Zostałam by się pogapić na Noela, hehe. Ten cham ciągle na mnie lookał. Catriona coś zaczęłą kombinować, zaczęła się gubić, nie pamiętała co chciała powiedzieć. Wygdakała "a nic, po prostu chciałam się zapytać" Spojrzałam na nią podejrzliwie "przecież już się dzisiaj dwa razy pytałaś". Ta nie wytrzymała "przykro mi kochany. Noel kazał mi ciebie zawołać. " Na sam dźwięk tego zdania, jego znaczenia, odwróciłam się na pięcie i wściekła odeszłam. Kurwa, kurwa, kurwa. Dać się tak zrobić, przecieć to było jasne! Poszłam spowrotem do sali, Catriona wpadła po chwili. "Oj na serio kazał mi ciebie zawołać. On szaleje za tobą! Stracił dla ciebie głowę!" spojrzałam na nią pobłażliwie "ile raz mi już to mówiłaś?". Ona mnie zapewniała, że to on. Że mu się jadaczka na mój temat nie zamyka. JAk mnie nie obgaduje to gada jakie to ja mam ciałko. "Głowę dla ciebie stracił!". Tak mam nadzieję, że jej po drodze nie zgubi, cóż by to była za strata!!! Ale czy to koniec? Nie. Lookał na mnie non stop. Boże, ile mi się zdań na język pchało, prawie, że każde zaczynąło się od "powiedz mu...". Ale ich nie powiedziałam. Na koniec, po jakichś dwóch godzinach się jej zapytałam poraz drugi "co on ci o mnie gadał?". Myślałam, że mi powie, że wyjaśni te wszystkie spojrzenia w szkole jego kumpli. Nie wyjaśniła. Opowiedziała mi po raz kolejny, jak było. Jak to gadała sama do siebie "o jest Michaela, pewnie zostaje w sali od Artu... ta... mówiła mi przecież... tak pewnie tak...". I Noel podobno na dźwięk mojego imienia zareagował jak pies na gwizdek. Od razu poweidział "weś ją zawołaj". Ona uwielbia takie numery, jeszcze jej chyba nie przeszło by nas zeswatać. Wkurwiłam się po raz drugi kiedy mi to opowiadała powiedziałam (chyba za głośno, ale przecież nikogo nie było! Szkołą świeciła pustkami!) "następnym razem karz mu iść w cholere, mam już dość tego skończonego...". Powiedziałam jej o tym, jak się na mnie gapi w szkole i jak mnie już zaczyna wkurwiać. Doszłyśmy do głównego wyjścia i wtedy zaczęły się wylewać ludziska ze study i kilku z Metalu. Słyszę jak Bennie pyta się "napakowanego gbórka" (który wcale nie jest gbórem, hehe) "Ty gdzie jest Mc Bride?". Ten na to "chodzi i szuka Michaeli". Zauważył mnie i się do mnie uśmiechnął w taki... chamski sposób. Słynne machnięcie główką "Yes Michaela! Pewnie cię nie znalazł co? Biedny". Odpowiedziałam gardzącym uśmiechem i wyszłam. W cholere byłam pewna, że mama na mnie czeka na zewnątrz. Podobny samochód ale czyjść inny. Dziewczyny już polazły. A ja stałam i czekałam. Słyszę jak gbórek mnie woła "mala, Bennie chce twój numer?" "po cholere mu mój numer?"-ja. gbórek: "pewnie chce ci wysłać smska". Bennie w śmiech i do mnie mrugnął. O nie kochany, jeśli Noel wykasował mój numer, to tak łatwo go nie dostanie! A Benie niech spierdala, ma dziewczynę to niech od innych się trzyma z daleka. Gbórek nawijał o mnie jak najęty, słyszałam. Bennie się śmiał. To tak! Dzwoniłam do matki, oby się kurwa pospierzyła. Kiedy zobaczyłam gówniano niebieski samochód skręcający w stronę naszej szkoły, wpadłam w panikę. Kurwa, on na serio mnie szuka! Z Duffy w samochodzie. W tym momencie z drugiej strony przyjechała moja matka. Gbórek zawiedziony zagwizdał "biedny Mc Bride, a tak mu zależało by z nią się "pobawić"". Minęłyśmy ich samochód, a Duffy trąbnął. Mamka na mnie spojrzała, powiedziałam tylko tyle "cholerny Golfista". O więcej już nie pytała. Cholerny skurwysyn... niech tylko zacznie mnie znowu męczyć w szkole! Chuj mnie obchodzi czy stracił dla mnie głowę! Catriona mówi, że to wielkie wydarzenie "kochana, nie znam jeszcze żadnej 3klasistki która usidliła by 5roczniaka na tak długo! respect!" przybiłyśmy piąstki, ale serio? Dumna z siebie jestem, jeśli kocha, to teraz on się nacierpi, nastara. Ja palcem w jego stronę nie ruszę, chyba, że środkowym. W chuja... odechciewa mi się iść jutro do szkoły. Pewnie panikuje, nic się nie zacznie. Jedno nudne popołudnie. Ale dlaczego Gbórek zaczął mnie męczyć? Gbórek wcześniej się do mnie słowem nie odzywał, nigdy się w to wszystko nie mieszał, a tu proszę. Bo co? Bo Gbórka często widuje, bo pracuje w Copie? Nie to nie to... coś w tym jest. Gbórek by się w to wszystko nie mieszał, gdyby temu skurwysynowi na serio coś nie odbiło... na łeb mu już padło! heh... na serio, z moim życiem, nie da się nudzić...

 

09 marca 2005   Komentarze (7)

Czasem bywa, że tak naprawę nie wiesz do...

"Tysiące myśli, słowa ranią tak... ty na kolanach prosisz Boga daj mi ten znak..."

Z Alanem chyba dam sobie spokój. Dlaczego? Dobre pytanie. Zastanowiłam się nad tym. I doszłam do wniosku, że on chyba nie czuje do mnie więcej niż do kumpeli. Kiedy się mijamy, nie szuka mojego wzroku. To mi udowodniło, że on do mnie nic. Ja nie chcę kroczyć po ścieżce snu. Widzieć coś czego nie ma. Nie chcę by było tak jak z Noelem. Już nigdy nie popełnie tego samego błędu. Sama sobie wmówiłam, że on coś do mnie. Może i był zainteresowany, ale bardziej moim ciałem, "publiką", tym jak wszyscy by gadali, gdyby mnie zdobył. Nie chcę sobie robić nadzieji, tak jak z Noelem, wierzyć w coś czego nie ma, a potem znowu będzie dół, znowu krzywda i łzy spływające po sercu, bo tak jak sobie obiecałam, z powodu faceta nigdy nie będę płakać. Ale serce płacze... Już nigdy więcej... nigdy więcej pustych nadzieji, domysłów...

Niby dzisiaj przyłożył mi w pośladek. Ale to był czysty popis przed Noelem i resztą... to było tak oczewiste, że aż załamujące. Stałam przed salą od H.Ecu. Noel siedział niedaleko(SIEDZIAŁ!!! przecież to nie cool dla faceta by siedzieć!). Potem wszedł do klasy, Alan poszedł stanąć przy kaloryferze dalasieńko z innymi chłopakami z 5roku, którzy mieli teraz biole, (Noel miał fize, był w sali od fizy). Po chwili wyszedł z klasy i spojrzał na mnie mijając mnie. Tak apropo... to kiedyś był mój numer... zamiana ról, ale mnie to już nie rusza... Postanowiłam też iść do kibla. Alan dalej stał przy karolyferze, a mi brakowało jego widoku w klasie. Kiedy szłam w dół korytarza, weszłam między ich. Noel właśnie wracał do klasy, przeszła obok niego Gemma Murray(Rossa dziewczyna) i jej przyłożył w pośladek tak, że aż trzasnęło, ta zapisczała. Kiedy Noel zobaczył, że mi żaden nie przyłożył (to jakiś numer z klepaniem każdej laski, czy jak?) powiedział oburzony "chłopaki, co z wami?" no i mi się dostało. Długą linijką. Zabolało jak cholera. Krzyknęłam tylko "Alan!" a oni wszyscy się roześmiali. Haha, bardzo śmieszne. Głupiutka polka zapiszczała. Ale fakt jest faktem, Alan zrobił to dla popisu. Ja to po prostu wiem. Heh... dzień KObiet? CZegoś takiego tutaj nie ma. A ja podczas takiego pięknego dnia, wielbienia płci pięknej doszłam do wniosku, że nie chcę przywiązywać swego serca do nikogo. Nie... narazie nie...

Powiedzcie mi, dlaczego Noel musi mi się buciorami Lacoste ładować w życie. Dlaczego nawet w Alanie nie mogę się spokojnie zakochać. Dlaczego to on musi go właśnei teraz nie odstępować na krok. Gdzie nie pójdziesz i ci mają lekcje obok siebie, już są razem. Nawet na Alana nie mogę się pogadapić, by Noel tego nie przechwycił i nie pomyślał, że ja na niego. Dlaczego... gdzie nie pójdę, on jest niedaleko. Zawsze obok, jak duch nie odstępujący mnie na krok. Niech on już skończy tą szkołę, pojedzie w siną dal, jak najdalej. Gdyby zawalił maturę w tym roku i wrócił do naszej szkoły to chyba... chyba na serio załamałabym się. Znajać moje szczęście, podczas egzaminów wyląduję obok niego. Znając je, tak właśnie będzie... Heh, niech on już zniknie z mojego życia. A tak dzień w dzień przypomina mi o tym, że źle ulokowałam swoje uczucia. O tym, że popełniłam błąd... Boże co ja w nim widziałam? Oprócz ciała nie ma nic, ani duszy, ani inteligencji... oprócz ciała jest tylko ciemna pustka, tak samo ciemna jak jego oczy. Oczy które już nie jestem pewna, czy są ciemne... czy może tak jak w moim śnie, są chabrowe, lecz ja tego nie widzę? Przez ślepe oczy, które ciągle pamiętają te ciepłe oczy? Może one wcale nie są ciemne... Boże co się ze mną dzieje?! Zdołował mnie Alan, a zaczynam pisać o Noelie. On też mnie zdołował, gdyby nie ten tekst, i popis Alana, nie było by ostatniego gwoździa w trumnie i mojej pewności... że on do mnie chyba nic. Heh...

08 marca 2005   Komentarze (9)

dreams are like sex, when u r finished, u...

Nie no, ostatnio u nas w szkole nie da się nudzić. Zresztą, w moim życiu nigdy nie było nudno. Nie mieliśmy dzisiaj w-f, więc kiedy wylądowaliśmy w sali nr19, postanowiłam iść na spacerek po szkole i na koniec swojej wędrówki porzyczyć książki od geografi z sali nr1. Uśmiechnęłam się sama do siebie, jaka to ironia losy, akurat babka ma 5roczniaków. Staje w wejściu, bo ta nawija z jakimś nauczycielem. Nie ładnie by było, jej przerywać. Duffy stanął za mną, blokowałam wejście. Tzn. dla innych dziewczyn nie stanowiłam problemu, tylko dla tego bydlaka, on się ledwo w tych drzwiach mieści(żartuje, ale zbudowany jest ślicznie ;P). Więc ja się odsunęłam i powiedziałam "o sory" a on... chwycił mnie za ramiona i delikatnie postawił spowrotem na miejsce. Nawet nie wiecie jaki szok przeżyłam. "Stój tak, to będę miał powód spóźnienia, ostatnio wywaliła mnie do dyrcia". Odczekał kilka minut, drąc się "Mc Bride, dawaj zeszyt od Metalu" 'Damian, co ty tam o mnie pierdolisz?". W końcu powiedział "dzięki mała" i wszedł do klasy. Co ja takiego zrobiłam nie wiem. Ale rzeczywiście, Carney tylko się na mnie spojrzała i nic do niego nie powiedziała. W końcu zapytałam o to książkę, raz, drugi, trzeci... za czwartym usłyszała, bo Bennie siedzący przy drzwiach się wydarł "prze pani! panienka chce dwie książki!" kiwnęła głową. Więc je wzięłam i se poszłam. Wszyscy w szoku, cholera wychodzę na lizuskę, ona nikomu nie porzycza książek. A mi każdy nauczyciel porzyczy. I to zawsze kiedy mają piąto roczniaków, ja potrzebuje książki! No ale dobra. Uchwyciłam książeczki jak na filmach idę w dół korytarza. Na mnie idzie Noel i Damian(najwyraźniej mieli jakąś inną lekcje gdzieś w tamtych częściach szkoły). Pomyślałam sobie, że banalnie by było gdyby teraz na mnie wpadli i obie książki wypadły by mi z rąk. Chyba taki mieli zamiar, ale ja zrobiłam śliczny unik i... wpadłam na Alana! To się nazywa kurwa szczęście, co nie? Roześmiałam się "żyjesz!" on na to "cholera, ty pewnie już kupiłaś czarną sukienkę?". Hehe, humorek i zdrowie powróciło, bardzo dobrze.

Apropo Alana, śnił mi się w nocy... Coś powoli się zmienia w moim serduszku. Teraz nawet nawiedziają mnie sny. Najpierw szliśmy w górę ulicy. Była noc, wyszliśmy właśnie razem z dyskoteki. Szliśmy w towarzystwie jakiejś panienki, która była jego ową dziewczyną, ale widać było, że jemu jest kompletnie obojętna. Po chwili zorientowałam się, że to Marion Mc Que. W tym momencie ujęłam jego ramię i mocno je ścisnęłam. Poczułam się zagrożona. Odsunął moją rękę. Zdenerwowałam się, ona odeszła pod jego spojrzeniem. Zaczęłam coś mówić, ale znaczenie było jedno, jak chce by tak było, to wporządku, ja mam już tego dosyć. Spojrzał na mnie i powiedział "nei chcę by potem wszyscy gadali". Ale ja byłam wściekła, coś mówiłam i szliśmy w dół tej ulicy. Kiedy jakieś dziewczyny powiedziały "a to jego kolejna szmata" objął mnie w pasie. I nagle cała złość, rozgoryczenie prysło. Tym gestem przeprosił. Zrobił się taki słodki... poczułam się kochana. I już nie obchodzili mnie ludzie. Szliśmy spowrotem do dyskoteki, a on mnie obejmował od tyłu i tak szliśmy, a jego duże dłonie czule ogrzewały moje biodra. Dziewczyny patrzyły na nas z zazdrością, mówiły do siebie "ciekawe ile z nią wytrzyma", a on mnie w tym momencie mocniej przytulał do siebie. Byliśmy jednością, on należał do mnie, a ja wiedziałam, że długo ze mną wytrzyma.... cholerne sny, jak zwykle tęsknota za tym uczuciem została i cały dzień pragnęłam by mnie przytlił jak w tym śnie. By pokazał, że kocha. Choć pewnie nie kocha... wtedy kiedy na niego wpadłam...wy nawet nie wiecie jakie to uczucie...to, że wydusiłam z siebie "żyjesz" to był cud... istny cud.

Urwałam się ze szkoły i poszłam na zakupki z mamuśką. W jednym z nowych z klepów z dopiero co otwartym pawilonie kupiłam sobie odjazdową beżową miniówę, która wygląda jak gdybym dopiero to z suszarki jej wyjęła. Albo raczej jak gdybym długo ją miała wyskoko podciągniętą... wiecie o co chodzi ;) Hehe, totalny perwes. Droga była, ale matka płaciła, hehe.

07 marca 2005   Komentarze (3)

Prisoner...

Behind prison walls.
My head is screaming.
Behind prison gates
My love lies bleeding.
Behind prison keys
My hands are shaking
Behind prison doors
My heart is breaking
Behind prison cells
My eyes are crying
Behind prison bars
My soul is dying.

Znalazłam ten wiersz przypadkiem w książce od C.S.P.E. i poruszył moje serce...

05 marca 2005   Komentarze (3)

Zatrzymać pociąg, ja wysiadam...

Co do zarzutów mojej drogiej przyjaciółki, naty olszy. Może masz rację, że to nie fair by tak ją obgadywać, ale to może dlatego, że się tak na niej zawiodłam. Że zaczęła mnie irytować tymi karcącycmi spojrzeniami. Ty nie widzisz jej spojrzeń, ona mnie wpycha do tego samego worka co wszyscy inni ludzie. Jestem taka sama jak oni. Chodzę na wagary (Boże, RAZ!), gładę nogi na stoliku, śmieję się wraz z Charmain,  z nowego chłopaka-skończonego dupka, na 4roku. Umiem znaleść wspólny temat z każdym, nawet jeśli polegałby tylko na tym, czy do takiej i takiej bluzki będą pasować białe kozaki na wysokim obcasie. Ale podczas matmy już przesadziła. Obgaduję ją... by poczuć się lepiej. Bym zrozumiała, że jestem wartościowa i jedyna w swoim rodzaju, a nie taka jaka się czuję kiedy Gemma obdarza mnie jednymi z tych spojrzeń. A z Gemmą nidy nie byłam związana na śmierć i życie, bo gdybym była tak szybko bym się nie pogodziła z faktem, że ona już nie chce się ze mną przyjaźnić. Przyznaję, wczoraj mnie poniosło... ale na serio, wkurzyła mnie. Ciągle mnie wkurza tym swoim zachowaniem. Już nic nas nie łączy. I ten tekst podczas golfa, do Seamusa. Ja mu tlumaczę, dlaczego muszę wcześniej wyjść, a Gemma mi przerwała i powiedziała "słuchaj Seamus, ja nie wiem jak ona, ale ja wychodzę 15 po 13." Z taką pogardą w głosie. Bo ja nie mam zamiaru poświęcić klasy golfa dla H.Ecu. Bo ja postanowiłam, że zostanę o 20minut dłużej niż ona. Wszystko sobie obliczyłam i ustaliłam z panią Boyce. 15po mamy dzwonek, 25 wszyscy są w klasie (czyt. ostatni pojawia się Alan), przez następne 10minut wszyscy się usadzają i babka wszystkich ucisza. Więc takie głupoty mogłam sobie zaoszczędzić, w szczególności, że za te lekcje zapłaciłam 6dych eurasów. I w ogóle mam dosyć jego zachowania. Dlatego na breaku, gadam trochę z Yvonne i idę pogadać z Marion i resztą. To jest zaraz obok, za szybą. Gemma się wkurzyła za pierwszym razem kiedy sobie poszłam. Bo kiedyś razem chodziłyśmy gadać z Marion i Michelle, teraz się nawet nie zapytałam. Ale przeraszam, sama powiedziała "powinnyśmy mieć przyjaciół także spoza klasy". No to ja mam koleżanki, z poza klasy. Jest tak jak chciała, a ona nadal się na mnie wkurza. Niech się wkurza... "zatrzymać pociąg, ja wysiadam..."

Co do Alanka, cały dzień aż mną rzuca by iść do miasta. A nóż na niego wpadnę. Cóż... musiałam posprzątać dom, teraz czekają mnie jeszcze lekcje, więc nie wiem kiedy pójdę. Jutro pracuje, więc pierwszy raz od miesięcy pracę domową odrabiam w sobotę. Tragedia... Alan... heh... ja się obawiam natko, że on wcale a wcale w tym nie jest. Bo on może mnie po prostu lubić, a ja to źle odbieram... heh... boję się odrzucenia. Boję się, że historia się powtórzy...

05 marca 2005   Komentarze (1)

obym się tylko teraz, nie zakochała...

Do sali od H.Ecu. weszłam spokojnie, trochę wkurzona na Gemmę. Ale to nie ważne. Weszłam do klasy i miałam do wyboru, usiąść w pierwszej ławce z Keviną, albo w drugiej z Alanem. Usiadłam z Keviną. Dlaczego? Siobhain jakoś dziwnie się na mnie spojrzała, a potem na Alana i jak już opowiadałam Gandzi, ostatnio coś dziwnego się dzieje. Usłyszałam ułamek rozmowy między nią i Debbie "Alan wtedy.... szmer... a Michaela..." i ja w tym momencie się zapytałam, "a ja co?" i ta zamiast coś zmyślić powiedziała "sory, przejęzyczyłam się, chciałam powiedzieć Maria". Jasne, ale obie wlepiały we mnie oczka, strasznie podekscytowane. Ale to olałam. Tylko, że tego samego dnia, kiedy stałam pod byłą salą od w-f, wraz z Hanną, Alan stał oparty o zamknięty sklepik i gadał z .... Noelem! A musicie wiedzieć, że on ostatnio się rzadko z nimi gdzie kolwiek pokazuje. Ale to nie bylo najdziwniejsze, dziwne było to, że najpierw Alan coś nawijał i Noel na mnie lookał, potem Noel coś nawił i Alan na mnie lookał, a potem oboje coś nawijali i na mnie lookali. Więc postanowiłam, że nie będe wlewać oliwy do ognia i usiądę obok Keviny. Może sobie coś wymyśliłam, a może to ja jemu się podobam i Siobhain się skapnęła i dlatego powiedziała o tym jego byłej (bo Debbie ciąglę męczą wyrzuty sumienia i próbuje mu kogoś znaleść), ale ja nie chcę by cała szkoła trąbiła, że się w nim bujnęłam. Plotek mam już powyżej uszu. A pozory narazie trzeba zachować.

Wracając do tematu, siedziałam obok Keviny, ale oddaliłam się od mojego stolika, opierając się plecami o stolik Alana i podpierając nogi o stolik przedemną. Wszelkie notatki pisałam na kolanie. Chciałam choć troszeczkę się przybliżyć do Alana. Spojrzałam na niego i szeptem zapytałam "rozdała już zadania?" bo dzisiaj dostaliśmy nasze Task'i, czyli co będziemu musieli ugotować na egzaminie praktycznym. On na to "nie i zabroniła nam gadać pamiętasz?" ja na to "i nasz Alan się tym przejmuje?" "szczerze, to za gadanie z tobą..." i nie dokończył, bo babka nas zjechała. Dzisiaj miała być kompletna cisza... heh, szkoda, że nie dokończył ='( Kontynując moją niekończącą się opowieść, mój bidulek był chory. Nie miał humoru na dzienne wygłupy, więc w klasie na serio było cicho. Bawił się moim warkoczem (kłosem, wielbionym przez wszystkich od rana) i na serio, nie mógł się na niczym skupić. Trochę udawał, ale trochę też coś było nie tak. Po losowaniu naszych Tasków, powiedział babce po raz kolejny, że na serio źle się czuje. Ta, trochę mu nie ufajac, powiedziała by usiadł pod oknem, czyli zaraz obok mnie. Kevina była w łazience już od 5minut, i nie miała zamiaru powrócić do klasy, przez następne 10, więc ja sobie trochę z Alankiem pogadałam. "Na serio tak źle się czujesz?" tylko machnął głową i wziął łyka wody, wyglądał okropnie. "Na szczęście od tego się nie umiera" próbowałam go rozweselić, on, resztkami nie kończącego się poczucia humoru "nigdy nie wiadomo, może już jutro będziesz kupowała czarne ciuchy", spojrzałam na niego najcieplejszym wzrokiem na jaki mnie stać, i zaskakując samą siebie powiedziałam "płakalabym gdybyś umarł", na serio!! Ja tak powiedziałam! JA! On na to "nie płakałabyś, nikt stąd by za mną nie płakał" powiedział smutno, ale próbując dodać do tego odrobinę humoru. Miałam ochotę podejść i go przytulić, wyszeptać, iż z moich łez, moglo by się uzbierać całe jezioro ale... sami znacie na to odpowiedź. Kevina wróciła do klasy, pacnęła go w głowe trochę niedowierzając, że na serio jest chory. Ale ja go już widziałam udającego, teraz na serio, nie był sobą. Kolory zaczęły mu wracać po tej zimnej wodzie i powietrzu z okna. Kevina do niego, mazgrząc coś w zeszycie powiedziała "ur luv sick, aren't ya?" czyli, chorujesz z miłości, co nie? Uśmiechnął się "a żebyś wiedziała". "Oj zagoi się, zapomnisz o niej." Może mi się zdawało, ale w tym momencie spojrzał na mnie. Przez palce opatulające jego policzki. Pewnie jak zwykle, coś obie ubzdórałam.

Na matmie nie mogłam usiedzieć w miejscu. Miałam ochotę, pod pretekstem pójścia do kibla, pójść pogadać z Alankiem, bo on zamiast iść na matme, postanowił usiąść na głównym korytarzu. Babka gdy zobaczyła w jakim jest stanie, nawet nie protestowała. Kiedyś... kiedyś nie ruszałabym się z klasy, tylko dlatego, że nie chciałam przegapić Noela wracającego z nowej sali gimnastycznej. Teraz wisiało mi to. Po za tym, zazwyczaj nie wychodzę do łazienki podczas matmy, bo na to nie ma czasu. Jest to lekcja podczas której nie da się siedzieć i rozmyślać "a co gdyby tak teraz pójść do kibla i podmalować usta..." bo on nawija non stop i to bardzo interesujący sposób. Ale ja nie mogłam się skupić nawet na jego przemowie. Podniosłam rękę kiedy kazał nam zrobić zadanie na tablicy  i poszłam do łazienki. On tylko machnął głową, przecież taka uczennica jak ja nie idzie zapalić. Poszłam i udając także przed Alanem, że idę do kibla, spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Machnął główką i odpowiedział uśmiechem. No to się go zapytałam "ty to jesteś chory, czy udajesz?" on na to "po trochu z każdego" "czyli nie umrzesz? bo ja już myślałam o ślicznej czarnej sukience którą widziałam ostatno w Internationale..." On tylko się roześmiał. Poprawiłam mu humorek. W tym momencie usłyszałam pisk i spojrzałam w lewą stronę. Marion do mnie machała "kope lat!". Cholera, gdyby to nie była matma, tylko kolejny Irlandzki, znowu poszłabym na wagary. No i zaczęłyśmy gadać, zaraz doleciała do nas Kelly. Nie ćwiczyły na w-f i łaziły sobie po szkole. I Kelly patrzy na Alana "a temu pięknisiowi co znowu?" i poszła z nim gadać. My z Marion pokładałyśmy się ze śmiechu, a potem poszłyśmy do nich. Kelly wciskała mu kit, że umie prowadzić i ma samochód. Uwierzył jej! I ona zaoferowała, że go weźmie do domu. Bo to już ostatnia lekcja była i ostatnie 10minut. Alan chwycił za torbę i poszedł w kierunku drzwi ale spojrzał na mnie "Kelly... dlaczego one tak na mnie dziwnie patrzą!" zaczęłam się śmiać "Alan, ona by was obu zabiła w jej niewidzialnym samochodzie!".  Pogadaliśmy razem trochę i zmuszona zostałam by wrócić do klasy. Bo Burne może by nie zauważył, że mnie nie ma. Ale Chris albo Sean, którzy doskonale wiedziali kto tam siedzi, krzykneli by "gdzieś ty była tak długo!". Zawsze tak robią, show of'y jedne! Heh... obym się tylko teraz nie zakochała...

05 marca 2005   Komentarze (2)

Żyj życiem, za nim ci się skończy...

Na golfie było bardzo... przyjemnie. Obiecałam sobie, że nigdy nie użyję słowa fajnie, bo owe słowo nie istnieje! Jak mawiała, moja nauczycielka od polskiego. Nie brakuje mi obecności Gemmy. Bo ona jest, ale tak jakby jej nie było. Gada z innymi ludźmi, ale najwięcej z bratem, albo w ogólę się nie odzywa. A ja, napełniona poczuciem siebie lałam na wszystko. Na to, że obserwują mnie inni ludzie, a ja schrzaniłam uderzenie. Spoko, jak nie to, to inne mi się uda. Dochodzę do wniosku, że podobam się Danielowi Timonejowi. Spoko, gościu fajny, jest chyba na pierwszym roku, może drugim. Zresztą, wisi mi to, bo i tak się z nim nie umówię. Ale fajnie jest, mieć kumpla ;) Gadałam sobie z nim, z Ruarim, albo z Seamusem(naszym nauczycielem), strasznie fajny gościu ;) Większość czasu skupiałam się na uderzeniu, w przerwach pomiędzy wybijaniem piłeczki, wymieniałam kilka słów z chłopakami. Daniel bawił się moją komórką, przeglądał wiadomości. Wisiało mi to, nic w nich takiego nie było. Tutaj to norma, czasem mnie to wkurza. Ale wtedy takim osobom nie daje mojej komórki.

Wiecie, dochodzę do wniosku, że wisi mi to, czy Gemma się do mnie będzie odzyważ czy nie. Nie zależy mi na tym. Bo my rzeczywiście nie mamy wspólnych tematów. Żeby Gemmie podpasować, to trzeba być dziwakiem o wysokim IQ. A mi to wisi. Na Artcie siedziałam z Char, Adamem, Paddym, Alison i Keviną. Kevina i Paddy się ciagle kłócili, a reszta z nas śmiała. Z Adamem ostatnio świetnie się dogadujemy. Gdyby jego dziewczyną nie była Char, już dawno dostałabym opierdol. Ale Char widzi, że ja po prostu rozumiem Adama sarkazm i często pierwsza załapuje o co mu chodzi i wybucham śmiechem. Więc on zawsze patrzy na mnie, kiedy sobie robi jaja z jakiejś dziewki. I w ogóle, sami sobie dokuczamy, dopiekamy, a potem wychwalamy swoje prace, by zaraz potem powiedzieć "żartowałam, do kosza z tym!". Hehe, Char też jest świetna. Strasznie ją lubię, nawet jeśli ma powalone w głowie i wszystko jej się kojarzy z seksem, no to cóż, różnie ludzie mają ;) Potem gadałyśmy na matmie, położyłam nogi na brzegu ławki i gabiłam się w okno, albo gadałam z CHar. Zauważyłam Gemmy spojrzenie. Teraz już nie czuję tej granicy. Kiedyś mogła mi powiedzieć "zachowujesz się okropnie" albo "a ty się potem dziwisz, że tak o tobie ludzie gadaja", teraz już nie może. A to, że jestem na luzie? Że rebelka się ze mnie robi? To moja sprawa. Grzeczna dziewczynka, niech ona będzie ułożoną panienką, która się przejmuje o to, jak na nią ludzie patrzą. Zawsze elegancka, ułożona, zawsze grzeczna i dobrze wychowana. To gadają o niej, że się ważni. Ja przynajmniej jestem sekskowną suką, zakochaną w sobie polką. Ale przynajmniej nie jestem niewidzialna, tak jak ona. Niech tylko ktoś powie moje imie, wszyscy wiedzą o kogo chodzi, powiedzcie Gemmy imie, "która to?". Ja się drę w szkole, wyrywam chłopaków, bawię się w dyskotece i oblewam wodą na chemi. Ona jest tą ułożoną, która nigdy by czegoś takiego nie zrobiła. Ja lubię zwracać na siebie uwagę, lubię szaleć i dobrze mi z tym. Jesteś młody, to szalej! Rób to, co już nie będzie ci wypadało, w wieku 40lat! Bądź sobą i żyj życiem! Do takiego wniosku doszłam. Chcesz przeklinać, to przeklinaj! Czyż nie mam racji?

04 marca 2005   Komentarze (4)
< 1 2 ... 48 49 50 51 52 ... 58 59 >
Czarna-roza | Blogi