Słowianka w kratkę - oblicze mikii, odsłonięte......
A o to ja. To chyba jedyne zdjęcie z którego jestem zadowolona. Robione przez genialnego fotografa, czyli mnie ;) Pozdro 4all i oczekuje komentów ;)
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 |
A o to ja. To chyba jedyne zdjęcie z którego jestem zadowolona. Robione przez genialnego fotografa, czyli mnie ;) Pozdro 4all i oczekuje komentów ;)
Super Value właśnie przed 15minutami, wzbogaciło się o dodatkowe euro3,50. I po cholere kupiłam ten krem do rąk, nie wiem. Bo ani firma specjalna, ani cena za świetna, ale kupiłam. Jak zakochana idiotka, a zakochana nie jestem. I sprytna takżę nie, ani on taki sprytny nie jest. Oboje, przed samymi sobą wyszliśmy na idiotów. Ciekawa jestem, czy on już do tego doszedł czy jeszcze nie. Zobaczył mnie, a ja jego. I automatycznie postanowiliśmy się minąć. Ja skręciłam w dział z kremami, on się rzucił na stoisko z gumami do żucia. I cóż miałam zrobić, żeby nie zrobić z siebie skończonej idiotki, chwyciłam za krem do rąk i wrzuciłam go do koszyka. Już lepiej zrobić z siebie idiotke, kupując krem za 3,50, niż za idiotkę, która specjalnie tam poszła tylko po to by zobaczyć pana Mc Brida. Tak... on uwielbia mi działać na nerwach. Może egoistycznie było by mówić, że ubiera się specjalnie tak, by obudzić we mnie to co siedzi głęboko. Kolejna niebieska bluzka, kolejna z firmy Fcuka, kolejna która wyglądała świetnie, nawet na nim. Moja ulubiona firma... mój ulubiony odcień błękitu tylko facet nie ten. On także zakupił niepotrzedny przedmiot. Gumę do żucia i rogalika. Gumę do żucia, tą samą można za pół ceny kupić w sklepie przy wejściu, a rogalik wczorajszy, w sklepiku przy wejściu sprzedają świerze. Albo mi się zdaje, albo kupował to wszystko tylko po to, by tak jak ja, nie zrobić z siebie idioty. A potem szłam z ojcem i z koszykiem i udawałam, że nie widzę jak, stojąc przy wejściu się na mnie patrzy. Że nie widzę, jak Michaelowi się szczęka nie zamyka. Tak przy okazji, to na reszcie zgolił tą beznadziejną brudkę. Z nią wyglądał, jak pijany chińczyk (Madelle, chyba pamiętasz jeszcze jego oczy). Skręciłam do sklepiku przy wejściu by popatrzeć na gazety. Ojciec się sprzeczał z moim braciakiem o kolejną nie potrzebną mu gazetę. Poszli, wraz z koszykiem(a raczej wózkiem), a ja udawałam, że oglądam gazety. Ale ja słuchałam. N. starał się, zmieniał temat, ale ciągle wracało to do mnie. Podpuszcali go, to było pewne. Przeszłam obok nich, N. westchnął. Wcale nie wyglądał już tak wspaniale. Włożył na tą cudowną bluzkę, czerwoną kurtkę. On ją uwielbiał, nosił ją wszędzie, a mnie ona zawsze wkurzała. "W czerwonym skarbie, jednak nie jest ci do twarzy", ale cóż nigdy nie usłyszał tego ode mnie osobiście. Odprowadzał mnie wzrokiem, jak zawsze, nie umie się kryć. Wpadłam na genialny pomysł. Powiedziałam, że odprowadzę wózek. Popychają go lekko, nawet nie raczyłam go spojrzeniem. Pchnęłam go tak, by poleciał mu pod nogi. Nie moja wina, że stał tuż obok składowni wózków. "A to suka" skomentował to Michael, Mc Bride nie skomentował tego a ni jednym słowem. Wsiadłam do samochodu, myślał, że nie widzę jak się wychyla za drzwi by zobaczyć czy już odjechałam. Ojciec w tym momencie powiedział "masz adoratora", nawet on zauważył! Ach ci faceci...
A teraz jadę na plażę i mam nadzieję, że już z siebie idiotki nie zrobię. Jedno jest pewne, na Noela już dzisiaj nie wpadne, bo gdy ja będe spacerowała, on będzie wyciskał z siebie 7poty na treningu. Heh... a wieczorem użyję kremu i zobaczę czy warto było go kupować. Ja i te moje pomysły...
Właśnie wróciłam z mszy. Mama już na samym początku się popłakała. Ja miałam łzy w oczach, ale nie płakałam. Czułam na sobie wzrok Ruairiego i Daniela, oboje zerkali na mnie z dwóch stron i tymi spojrzeniami, chodź nieśmiałymi i ukrytymi, dodawali mi otuchy. Chyba Hanna ma rację, że Daniel coś do mnie ma. Ale gdyby tłumaczyć wgapianie się we mnie tym, że owy chłopak się we mnie buja (lub, że mu się podobam) to oznaczałoby to, że także Jamie(Gemmy braciak) coś do mnie ma. Tego byłoby już chyba za wiele... Nie płakałam też z tego powodu, że musiałam być silna... dla mamy. Ona płakała po cichu, po kryjomu, ale gdybym i ja zaczęła płakać, obie chlipałybyśmy na cały kościół, a matula by już nie powstrzymała łez.
O dziwo, nie ruszyły mnie wścibskie spojrzenia Emmy B. (grubej, złośliwej i zazdrosnej o mnie... panienki). Nawet zdzirowate siostry nie spowodowały we mnie bulgotania krwi. Amanda i Paula, chyba sam diabeł je stworzył. Poszłam z matulą po dary, Amanda zaczęła się ze mnie śmiać. Spojrzałam na nią z pożaleniem w oczach. Biedna dziewczyna, której już na łeb padło. Olałam, olałam ją kompletnie. Potem Paula, kiedy szłam do komuni. Spojrzała na mnie z kpiną w oczach. A mnie to w ogóle nie ruszyło. Zastanawiam się tylko, jak to jest. Najpierw człowiek wyśmiewa długiego człowieka, spojrzeniami próbuje go zrównać z ziemią, a 3minuty potem przyjmuje Komunię Świętą. Lecz Bóg wszystko widzi, i kiedyś je ukarze za ten brak szacunku do niego, Jana Pawła II i bliźniego. Aż dziw powiedzieć, że to moje siostry i córy Boga... Nie wiem czy kiedykolwiek przejdzie mi przez usta słowo "siostra" na temat której kolwiek z nich.
Zaskoczyłam Daniela. Jak ja kocham go zaskakiwać! Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnęłam się do niego. Po raz kolejny doznał szoku i dopiero po chwili się ocknął i powiedział "Yes dere". Potem staliśmy nie daleko siebie (samochody mieliśmy zaparkowane blisko siebie) i on do mnie nagle machnął. Ale po jakichś wiekach kiedy na mnie ciągle zerkał, a kiedy ja lookałam w jego stronę to jak dziecko udawał, że pobliski krzak jest strasznie interesujący. Ach ci faceci... Myślałam sobie trochę... Lisy chłopak jest na pierwszym roku, a ona jest w mojej klasie... i nikt nic nie mówi. Ale z drugiej strony, to nie Polka i znana jako powalona wariatka. Takiej to wszystko wolno... heh. Cóż, ciężkie jest życie Mikii ;) Haha.
Nasz kochany Papa... Wujaszek.
Takiego powinniśmy go zapamiętać,
uśmiechniętego, z nie powtarzalnym pocziem humoru.
Pewnie wielu z was nie przeczyta wszystkich anegdot, a warto... To był wspaniały człowiek...
Szklana klatka
Papież był bardzo niezadowolony z tego, że obwozi się go w szklanej
klatce. Pomysłu tego broniła pewna Polka, mając możliwość rozmowy z
Janem Pawłem II w Krakowie.
- Ta klatka zmniejsza jednak ryzyko - tłumaczyła - Nic nie poradzimy,
że się lękamy o Waszą Świątobliwość...
- Ja też - uśmiechnął się Papież - niepokoję się o swoją
świątobliwość.
Wszyscy sobie poszli. Któregoś wieczoru, podczas szpitalnej
rekonwalescencji w klinice Gemelli po zamachu na Placu świętego
Piotra, Papież wyszedł ze swojego pokoju na opustoszały korytarz.
Rozejrzał się i powiedział: "Ładne rzeczy, wszyscy sobie poszli, a
mnie zostawili!"
Podryw na księdza
Pewnego razu Karol Wortyła wybrał się na samotną wycieczkę w góry.
Ubrany sportowo, wyglądał tak, jak wielu innych turystów. W trakcie
wędrówki spostrzegł, że zapomniał zegarka, podszedł więc do opalającej
się na uboczu młodej kobiety i już miał zapytać o godzinę, gdy ta
uśmiechnęła się.
- Zapomniał pan zegarka, co?
- A skąd pani wie? - zapytał zaskoczony Wojtyła.
- Z doświadczenia - odrzekła - Jest pan dziś już dziesiątym mężczyzną,
który zapomniał zegarka. Zaczyna się od zegarka, potem proponuje się
winko, wieczorem dansing...
- Ależ proszę pani, ja jestem księdzem - przerwał jej zawstydzony
Wojtyła
- Wie pan - odpowiedziała rozbawiona nieznajoma - podrywano mnie w różny
sposób, ale na księdza to pierwszy raz.
Jeździć po kardynalsku
Pewnego razu zapytano Karola Wojtyłę, czy uchodzi, aby kardynał
jeździł na nartach. Wojtyła uśmiechnął się i odparł:
- Co nie uchodzi kardynałowi, to źle jeździć na nartach!
Przeprosiny
Metropolita krakowski Karol Wojtyła przyjechał na pogrzeb sufragana
częstochowskiego, biskupa Stanisława Czajki, niemal w ostatniej
chwili. Witając się ze zgromadzonymi na uroczystości biskupami, jakoś
pominął biskupa z Siedlec. Rychło jednak się spostrzegł, wrócił,
podszedł do pominiętego i powiedział:
- Świnia jestem, nie przywitałem Księdza Biskupa!
Pożegnanie biskupów
Po jednym ze spotkań Papież pożegnał polskich biskupów słowami znanej
pieśni: "O cześć wam, panowie magnaci!"
Więcej już nic nie powiem
Przed ponad 25 laty Papież w ten sposób zakończył pierwszą audiencję
dla
Polaków: "Więcej już nic nie mówię, bo jeszcze bym coś
takiego powiedział, że później Kongregacja Nauki Wiary musiałaby się do
mnie dobrać".
Opaleni kardynałowie
Pod koniec pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny, w czerwcu 1979 roku,
upływającej pod znakiem upałów, Papież oznajmił, że jej pierwszy efekt
jest już widoczny - opalili się towarzyszący mu kardynałowie.
Jakoś człapię
Podczas czwartej pielgrzymki do Ojczyzny, w Olsztynie, dziennikarzowi
"Gazety Wyborczej" udało się wychylić głowę ponad tłum i zapytać Jana
Pawła II o zdrowie.
- A jakoś człapię - odpowiedział Papież.
Złość piękności szkodzi
Przed kilku laty - wspomina watykański korespondent Telewizji
Publicznej, Jacek Moskwa - po modlitwie "Anioł Pański" Jan Paweł II
przemawiał, niemal krzycząc. Zaraz potem, podczas audiencji w Pałacu
Apostolskim, Moskwa prosił Papieża, aby na siebie uważał, bo jego
chrypka zaniepokoiła dziennikarzy.
- To ze złości - usprawiedliwiał się Papież.
A odchodząc dodał: - A złość piękności szkodzi.
Z Wami dziecinnieję
Podczas jednej ze swoich wizytacji rzymskich parafii Papież - jak to
ma w zwyczaju - wdał się w rozmowę z dziećmi.
- Wy jesteście młodzi, a ja już jestem stary - powiedział.
- Nie, nie jesteś stary - gromko zaprotestowały dzieci.
- Tak, ale jak jestem z wami, to dziecinnieję - replikował Papież
Mów mi wujaszku
Podczas pierwszej wizyty w USA Papież spotkał się z rodziną prezydenta
Jimmy?ego Cartera. Pięcioletnia wówczas wnuczka prezydenta, mając
kłopoty z wygłoszeniem powitania, powtarzała w kółko:
- Jego Świątobliwość, Jego Świątobliwość.
Papież, chcąc wybawić dziewczynkę z kłopotów, wziął ją w ramiona i
powiedział:
- Mów mi wujaszku.
Papieskie wagary
Podczas powitania w Monachium Papież spytał licznie obecne dzieci:
"Dano wam dziś wolne w szkole?". "Tak" - wrzasnęła z radością
dzieciarnia. "To znaczy - skomentował Jan Paweł II - że papież
powinien częściej tu przyjeżdżać".
Jak się czuje piesek
Jeden z watykańskich prałatów chciał się nauczyć polskiego, więc
sprowadził sobie nasz elementarz. Nauka była jednak tak pospieszna, że
kiedy chciał się nową umiejętnością pochwalić przed Ojcem Świętym, coś
mu się pomyliło i zamiast: "Jak się czuje Papież", rzekł: "Jak się
czuje piesek?". Papież spojrzał na niego zdumiony, po czym odpalił:
"Hau, hau".
Jan Paweł - Pawłowi
Podczas pierwszej pielgrzymki do Niemiec zebranym na mszy tak
spodobały się cytowane przez Papieża słowa św. Pawła, że przerwali mu
i zaczęli bić brawo. Kiedy Ojciec Święty znów doszedł do głosu,
przerywając przygotowaną mowę, stwierdził: "Dziękuję w imieniu
świętego Pawła".
To tylko wasza konstytucja
W ostatnim dniu pielgrzymki do Polski w 1983 roku podczas pożegnania
na lotnisku generał Jaruzelski poskarżył się Papieżowi, że ten w swych
homiliach niezwykle surowo potraktował reżim komunistyczny.
- Ja jedynie przytaczałem artykuły waszej własnej konstytucji - odparł
łagodnie Papież.
Nie szumcie siostry nam
W hiszpańskiej Avili, gdy szum czyniony przez rozradowane zakonnice
stawał się już wprost nie do zniesienia, Papież wypalił: "Te siostry,
które ślubowały milczenie, hałasują tu najgłośniej".
Niech żyje łupież...
Podczas ostatniej pielgrzymki w Pełpinie: "Jak tak krzyczycie ?Niech
żyje papież?, przypomina mi się, gdy ktoś się pomylił i
krzyknął: ?Niech żyje łupież?. Ja was do tego nie zachęcam"..
Ech, popapieżyć
Ojciec Święty do odwiedzającego Go polskiego księdza:
- Poczekaj chwilę na mnie, muszę trochę popapieżyć.
Papież nie da sobą kręcić
Podczas drugiej pielgrzymki do Ojczyzny w 1983 roku tłumy krakowian
gromadziły się przed domem arcybiskupów, który był rezydencją Ojca
Świętego. Ludzie ani myśleli rozstać się ze stojącym w oknie papieżem
i bez końca przedłużali dialog z nim. Wreszcie Ojciec Święty
powiedział: "Cztery lata temu kręciliście mną, jak chcieli, a teraz
już jestem starym papieżem i nie dam sobą kręcić".
Ten to ma dech
W czasie tej samej pielgrzymki, 22 czerwca 1983 roku, na krakowskich
błoniach odbyła się beatyfikacja dwóch powstańców styczniowych - brata
Alberta Chmielowskiego i ojca Rafała Kalinowskiego. W trakcie
ceremonii buchnął nagle z kadzielnicy wielki płomień, z którym nie
mogli sobie poradzić ani ministranci, ani księża koncelebranci.
Wreszcie ówczesny ceremoniarz papieski ks. John Magee, Irlandczyk,
dmuchnął tak skutecznie, że płomień zgasł i z kadzielnicy począł
unosić się upragniony dymek. Wydarzenie nie uszło uwagi Ojca Świętego,
który, sięgając po kadzidło, powiedział z uznaniem o swoim
ceremoniarzu: "Ten to ma dech!".
Czy Wyborcza wybiera Papieża
Reporter "Gazety Wyborczej" podczas pielgrzymki Jana Pawła II w 1991
roku nie posiadał się ze szczęścia, kiedy stanął "oko w oko" z
Papieżem, gdy ten wychodził ze swojego dawnego kościoła parafialnego w
rodzinnych Wadowicach. Rozradowany krzyknął: "Pozdrowienia od polskich
dziennikarzy dla Ojca Świętego". "A Pan gdzie pracuje?" - zapytał
dociekliwie Jan Paweł II I tu pod reporterem ugięły się nogi, bo
pomyślał sobie, że do Papieża doszły głosy, iż "Gazeta" pisze czasem
krytycznie o Kościele. Odpowiedział jednak zgodnie z prawdą: "W
Gazecie Wyborczej". Ojciec Święty jednak jak zwykle zachował klasę i
zapytał z charakterystycznym dla siebie dowcipem: "A będziecie tam
wybierać?"..
Nie mądrz się, lecz módl
Ojciec Jan Andrzej Kłoczowski, dominikanin, zapytał kiedyś Papieża,
czy dojdzie do skutku planowane w roku jubileuszowym 2000 spotkanie
przedstawicieli trzech wielkich religii:
- Czy na Górze Synaj pojawią się chrześcijanie, muzułmanie i Żydzi? -
dociekał zakonnik
- Ty się nie wymądrzaj, ty się módl! - odpowiedział Ojciec Święty
Czy protestanci wstaną wcześniej
Podczas pierwszej pielgrzymki do Niemiec w 1980 roku jeden z
dziennikarzy zagadnął Jana Pawła II, czy zgadza się z opinią, że za
mało czasu poświęcił na rozmowy z protestantami. "W Moguncji mogę
wstać o dwie godziny wcześniej, ażeby z nimi rozmawiać, ale czy oni
też wcześniej wstaną?" - opowiedział Papież
Niesforny Papież
Jak wiadomo podczas wizyty w 1999 roku w Polsce Jan Paweł II
zachorował i z tego powodu odwołano jego wizytę w Gliwicach. Ojciec
Święty nie dopuścił jednak do tego, aby to śląskie miasto było jedynym
miejscem na trasie jego pielgrzymki, którego nie odwiedził.
Niespodziewanie w ostatnim dniu wizyty, 17 czerwca, przybył do Gliwic,
a zebranemu pół milionowi wiernych dziękował za "świętą cierpliwość
dla Papieża". Posługując się gwarą śląską, Jan Paweł II tak oto
dialogował z tłumem:
- Widać, że Ślązak cierpliwy i twardy, bo ja bym z takim Papieżem nie
wytrzymom. Ma przyjechać, nie przyjeżdżo, potem znowu ni ma przyjechać
- przyjeżdzo
- Nic nie szkodzi - odparli wierni.
- No, to dobrze. Jak nic nie szkodzi, to jakoś ze spokojnym sumieniem
odjadę do Rzymu.
Ja w tym wieku byłem Papieżem
W 1992 roku ojciec Leon Knabit został zaproszony na kolację do Ojca
Świętego w pałacu watykańskim. W pewnym momencie Papież nieoczekiwanie
zapytał: "To ile ojciec ma właściwie lat?".
- "Sześćdziesiąt trzy" - odparł benedyktyn.
- O to w tym wieku ja już byłem papieżem - odrzekł Jan Paweł II.
- Wiem o tym. Wiem i bardzo mi wstyd - powiedział ociec Leon i obaj
wybuchnęli śmiechem.
Kurczę jest tańsze
Ksiądz Mieczysław Maliński, przyjaciel Ojca Świętego, podczas jednej
ze swoich wizyt w domu papieskim nie posiadał się ze zdumienia, kiedy
siostra usługująca do stołu papieżowi przyniosła gospodarzowi na
kolację rybę, a jemu podała na talerzu kurczaka. Ksiądz Mieczysław
zapytał: "Dlaczego?"
- Dostałeś kurczę, bo kurczę jest tańsze - oznajmił z uśmiechem Ojciec
Święty.
Kluger za Papieża?
W 1997 roku, podczas wizyty w Zakopanem, Jan Paweł II spotkał siew
"Księżówce" ze swoimi kolegami gimnazjalnymi Teofliem Bojesiem i
Stanisławem Jurą.
- Jak długo zamierza Wasza Świątobliwość zostać z nami w Polsce tym
razem? - zapytał Jura - mam nadzieję, że przynajmniej miesiąc?
- Och, nie - odpowiedział Jan Paweł II - Muszę wracać do Rzymu pojutrze.
Wiecie, że jestem papieżem. Mam dużo pracy w
Watykanie.
- Dlaczego uciekasz tak szybko - spytał Jura - Czyż nie zostawiłeś tam
Jurka Klugera w zastąpstwie?
Znowu te ptopty
W jednym z polskich miast, gdzie przygotowano na obiad kurczaka, Jan
Paweł II miał powiedzieć z dezaprobatą: "Znowu te ptopty".
Był też nauczycielem
Była sesja zimowa. Czekaliśmy na ks. prof. K. Wojtyłę, który miał
egzaminować z etyki. Po dwóch godzinach wszyscy rozeszli się do domów,
poza jednym kolegą księdzem, który przez cały semestr nie był na ani
jednym wykładzie ks. prof. Wojtyły, gdyż w tym czasie wyjeżdżał na
wystawy malarstwa do Warszawy. Ksiądz Profesor prosto z opóźnionego
pociągu przyszedł pod salę egzaminacyjną. Wyglądał bardzo młodo, nie
wyróżniał się wizualnie wśród księży studentów, którzy byli parę lat
młodsi od niego. Ksiądz student pyta K. Wojtyłę, którego wcześniej nie
widział na
oczy: ? Stary, ty też na egzamin? ? Tak ? odpowiedział zgodnie z
prawdą Ksiądz Profesor, nie dodając ważnego szczegółu, że w
charakterze egzaminatora. Ksiądz student zaczął ubolewać nad
spóźnieniem egzaminatora, a tenże w mig zorientował się, że czekający
nie uczęszczał na wykłady. Usiadł obok niego i zaczęli godzinną
rozmowę związaną z zagadnieniami etyki, które były przedmiotem
wykładów. Ksiądz student z podziwem popatrzył na ks. Wojtyłę i
stwierdził: ? Stary, jak ty jesteś obkuty! Proszę cię, jeśli przyjdzie
Ksiądz Profesor, to nie wchodź przede mną na egzamin, bo z
pewnością obleję!
Dobrze ? zgodził się pokornie ks. Wojtyła ? ale powiedz mi szczerze,
dlaczego nie byłeś na ani jednym wykładzie?
? Bo wiesz, panuje powszechna opinia, że jego wykłady są bardzo trudne i
wręcz abstrakcyjne, ale gdyby miał taki dar
przekazywania wiedzy jak ty, to słuchałbym go z największą przyjemnością.
? Dobrze, to daj indeks ? powiedział Ksiądz Profesor.
? Co ty, żarty sobie stroisz? ? zapytał ksiądz student, na co usłyszał:
? Daj indeks, jestem Wojtyła ? i Ksiądz Profesor wpisał oniemiałemu z
przerażenia koledze 4+, z uwagą, by jednak w przyszłym
semestrze zaczął uczęszczać na wykłady, by samemu wyrobić sobie sąd o
wykładowcy. Tym pozornie małym wydarzeniem, o którym
dowiedzieliśmy się natychmiast, zyskał taką sympatię, że bariera
iluzorycznego strachu została pokonana na zawsze...
Komu lektykę
Papież głośno rozmyśla przy licznych współpracownikach:
- Co ja zrobię z tymi sedia gestatoria (lektykami papieskimi)? Kurzą
się, miejsca zajmują. Paweł VI sprzedał tiarę i pieniądze rozdał
ubogim, ale komu ja to sprzedam? Wiem... (i tu pada nazwisko jednego z
polskich biskupów).
Siostrzyczka Tomciu Paluszka
W czasie jednej z ceremonii na Placu świętego Piotra Papież,
przechodząc wzdłuż barier, zauważa małą dziewczynkę, zagubioną w
tłumie, ludzie podają mu ją ponad barierą, a on bierze ją za rękę i
wędrują we dwoje po wyłożonej czerwonym suknem drodze do tronu. I tu
nagle wkraczamy w bajkę: kolumnada Barniniego staje się lasem o pniach
bez gałęzi. Ojciec Święty w obszernych szatach, z mitrą błyszczącą w
słońcu, staje się jakiś królem z legendy, a dziewczynka - siostrzyczką
Tomcia Paluszka. Doszedłszy do tronu, legendarny król podnosi dziecko
w górę tak, żeby zewsząd można je było zobaczyć i przybiegający z
głębi placu rodzice odbierają je z papieskich rąk.
Tylko nie mówicie Papieżowi!
Kiedy Papież przebaczył swojemu zamachowcy - All Agcy - do Andre
Frossarda zgłosił się pewien Polak, twierdząc, że wie na pewno, "jacy
ludzie włożyli broń w rękę Turka". Frossard rzucił z
pośpiechem: "Niech Pan tylko tego nie mówi Ojcu Świętemu! Jeszcze każe
nam się za nich modlić!".
Biskup i Góral
W czasie jednej z wędrówek po górach biskup Karol Wojtyła spotkał
górala, który - widząc wędrowca utrudzonego i zakurzonego - zapytał
go, kim jest.
- Biskupem! - odpowiedział zziajany Karol
- Jak wyście som biskupem, to jo jestem papieżem! - wzruszył ramionami
góral.
Najprzystojniejszy kardynał
Kiedyś, podczas wizytacji jednej z podhalańskich parafii przejęta z
wrażenia gaździna pomyliła przygotowany tekst powitania kardynała
Karola Wojtyły i zamiast zatytułować go "najdostojniejszym",
powiedziała "Witojcie nom najpsystojniezy księze kardynale". On zaś
spojrzał na nią z filuternym błyskiem w oku i odparł: "No, coś w tym
jest".
A co, nie wolno mi?
Kiedy po Krakowie rozeszła się wieść, że 29 maja 1967 roku arcybiskup
Karol Wojtyła został kardynałem, ojciec Leon Knabit, benedyktyn z
Tyńca, znany obecnie z prowadzenia programów telewizyjnych,
pogratulował nominowanemu w typowy dla księży sposób: ukląkł na jedno
kolano i pocałował go w rękę. Ku zaskoczeniu ojca Leona świeżo
upieczony kardynał zrobił dokładnie to samo. "Proszę Księdza
Kardynała!" - zawołał zmieszany i zażenowany benedyktyn. "A co, nie
wolno mi?" - odparł z figlarnym uśmiechem przyszły papież.
Wierszyki na różne okazje
Podczas wypraw turystycznych ze studentami ks. Karol Wojtyła, zwany
"Wujkiem", często układał wierszyki i piosenki do różnych sytuacji. W
1957 roku w Bieszczadach recytował taki oto dwuwiersz: "Rano mnie
chwalą, wieczorem mnie ganią i jak tu można wierzyć tym... paniom".
W 1952 roku swojej podopiecznej, świeżo upieczonej nauczycielce,
podarował notes z dedykacją:
"W tym notesie nie pisz dwójek,
o to prosi Cię dziś Wujek!".
W 1955 roku, podczas spływu kajakowego na Drawie, cała grupa, potwornie
zmęczona, dotarła na biwak o zmroku. Jedynie "Wujek"
nie tracił rezonu i całą sytuację spointował rymowanką:
"Za te całodzienne harce,
Zmówię brewiarz przy latarce".
Wierszyki do różnych sytuacji układał również będąc biskupem i
kardynałem. Kiedy wyjeżdżając na narty do Zakopanego zatrzymał
się w klasztorze urszulanek na Jaszczurówce, "dokuczał" jednej z sióstr,
o imieniu Alfonsa, ułożonym przez siebie wierszykiem:
"Siostra Alfonsa na mnie się dąsa".
Nie ma chrztu bez wody
15 maja 1977 roku, po wielu trudnościach i po wieloletnich
oczekiwaniach na pozwolenie budowy kościoła, odbył się wreszcie długo
oczekiwana konsekracja świątyni w Nowej Hucie-Bieńczycach.. Na
uroczystościach w mieście, gdzie według założeń władz komunistycznych
nie miało być miejsca dla Boga, przybyło kilkadziesiąt tysięcy osób.
Stali oni cierpliwie kilka godzin mino nieustannie padającego ulewnego
deszczu. Kardynał Karol Wojtyła dodawał im ducha słowami: "Konsekracja
to jakby chrzest, a gdzie jest chrzest, tam musi być i woda".
Czy jest tu biskup?
W 1960 roku, wracając po Bieszczadach, grupa "Wujka" wsiadła do
pociągu do Krakowa w Sanoku. Nagle do przedziału wtargnął konduktor i
zakrzyknął: "Czy jest tu biskup?". Wszyscy zaniemówili, nie widząc o
co chodzi. Widząc zdziwione miny, konduktor
wyjaśnił: "Uczeń Biskup z Rybnika". Pierwszy ocknął się ks. Wojtyła,
który był już wówczas biskupem i odpowiedział: "Nie, nie ma go tutaj".
Okazało się, że konduktor znalazł legitymację niefortunnego Biskupa i
szukał go, by mu ją oddać.
Papież to nie mistrz olimpijski
Pracownicy Watykanu nie mogli pogodzić się z tym, że nowy papież nie
chce korzystać z lektyki papieskiej, zwanej sedia gestatoria.
"Bez sedia gestatoria Ojciec Święty nie będzie widziany, może więc jakiś
podest?" - nie dawali za wygraną "watyńczycy".
"Na podest nie wejdę, nie jestem mistrzem olimpijskim!" - oznajmi
stanowczo Jan Paweł II
Górale obronią
Nazajutrz po uroczystości inauguracji pontyfikatu, 23 października
1978 roku, papież spotkał się w Auli Pawła VI ze swoimi rodakami
licznie przybyłymi do Rzymu. Dostrzegłszy górali w pięknych,
tradycyjnych strojach, podszedł do nich i powiedział: - "No, jacyż to
z was są górale, co ciupagi macie, a swojego metropolitę toście
wypuścili z Krakowa?". Na to Staszek Trzebunia
odpowiedział: "Przecież jakby się tu wom jaka krzywda działa, to my
przyjdziemy i was bydziemy bronić!".
Pada... łzy nieba uderzają o szybę, wiatr wieje, jakby chciał poderwać do góry, wszystko co do ziemi przyszpilone musi być. Spojrzałam teraz przez okno w skosie ściany, niebo przed chwilą czarne, teraz jest szare... Nie, nie jest szare. Jest białe, z niebieskimi smugami i szarymi chmurami. Jest piękne i... uśmiecham się. Obok leży pudełko lodów miętowych, których jeszce nie skończyłam. A więc nie jest jeszcze ze mną tak źle. Próbuje je skończyć od kilku dni. Chmury tak szybko płyną... tak samo szybko jak moje życie. Samotność mnie dobija, chyba pójdę i schowam się pod koc. I będę udawać, że nie jestem w domu sama. Udawać, że nie czuję się samotna. Schowam się pod dużym kocem w kratę i przytulę misia. I wyobrażę sobie, ze to mój książe. Książę który kocha bezgranicznie, który marzy o mnie po nocach. Książe, który po tym jak mnie znalazł już nigdy mnie nie opuści... z dnia na dzień obawiam się co raz bardziej, że Książe zginął w nieznanych okolicznościach i nigdy nie przybędzię, a ja... ja nigdy nie znajdę w tłumie jego twarzy. I nigdy nikogo tak na prawdę nie pokocham. Bo Książe, nie żyje... i książe już nigdy nie przybędzię... Na zawsze sama... bez księcia... Misio ma mnie już chyba dość, tak samo piesek... każdy ma mnie dosyć po jakimś czasie...
Znowu czuję się jak poplamiona suknia... Wspomnienie do którego nie chce się wracać... A wszystko chyba spowodowane tym, że z Gemmą już jest krytycznie źle. Siedzimy obok siebie, a od początku tygodnia, nie wymieniłyśmy nawet jednego zdania. No może... ale to było taka na siłe próba, nawiązania kontaktu. Którego nie ma. I te uczucie które mnie zjada od środka. Uczucie za które siebie sama nienawidzę... To, że próbuję się podbódować psychicznie jej kosztem. Że mówię sobie, iż ja mam więcej znajomych niż ona. Że jestem w jakiś sposób od niej lepsza... że jestem ciekawa... że ludzie mnie lubią... że mam poczucie humoru... że lepiej dogaduję się z ludźmi niż ona... że nie jestem taka głupia... że... że dużo straciła kiedy mnie odepchnęła. Ja jednak mam niską samą ocenę... kiedy z kimś się zakolegowuję, automatycznie zaczynam wierzyć, że się tej osobie narzucam... tak nie jest... wiem, że nie jest... ale pytanie gdzieś tak głęboko siedzi... dlaczego... dlaczego ja nie mam bliskiej przyjaciółki? Ale za to... mam kumpele i kumpli, którzy zapełniają mi tą pustkę, przynajmniej częściowo. I w szkole nie czuję się sama, bo zawsze ktoś zagada, siądzie obok, kiedy chcę uciec od Gemmy. I ona wtedy zostaje z Dominickiem... albo innym chłopakiem, który się spóźnił do klasy i wszystkie inne miejsca są zajęte.
Sposób nawiązania ze mną kontaktu Conora, chłopaka Debbie, i Chrissego, chłopaka Siobhain.
Chrissy :Shiftniesz Ruairiego?
Ja: Nie.
Conor: A shiftnęłabyś Chrissego gdyby nie chodził z Siobhain?
Ja:Nie.
Chrissy: A Conora gdyby nie chodził z Debbie?
Ja:Nie.
Chrissy:To jesteś lesbijką?
Ja: Nie, jestem biseksualna.
Chrissy:Acha...
Conor:...
Ja: Żartowałam!
Conor: To którego z nas najchętniej byś shiftnęła?
Faceci... czy oni wszyscy myślą, że cały świat na nich leci? Ale kontakt został nawiązany i z Chrissim miałam przyjemną rozmowę na Hiście, za co dostałam moją własną linijką po głowie od Siobhain. Powiedziała, że Chrissy ma karę i żadna dziewczyna nie ma prawa się do niego odzywać. Chciałabym mieć chłopaka, którego bym trzymała pod pantoflem tak jak ona... Chciałabym mieć faceta... oj chciała...
P.S. Adam z Char się zeszli... zazdroszczę jej, zazdroszcze jemu. I to nie jest plotka, oboje mi to osobiście powiedzieli. Ona kilka dni temu. On... dzisiaj na Irlandzkim, kiedy razem poszliśmy do sali od Artu. Oboje są zakochani, a on jej wybaczył... Szczęściara... zazdroszczę jej tych telefonów o 4nad ranem, za które Adam dostał ochrzan od matki... Zazdroszcze mu, że ma do kogo dzwonić...
Chyba łapie doła... dobrze, że rodzice nie długo do domu wracają. Nie lubię być w domu sama...
Dzisiaj szkoła, specjalnie dla mnie, odegrała przedstawienie. Przedstawienie, którego głównym punktem kuliminacyjnym była reakcja mojej osoby, a aktorami wszyscy ci, którzy w jakiś sposób podkreślili to, że wiedzą iż ja chodzę z Ruairim. Miałam z tego ubaw, Ruairi też. Nawet planowaliśmy, w jaki sposób publicznie ze sobą zerwiemy. Co do aktorów, to muszę powiedzieć, ze zawielu dobrych aktorów, to my w szkole nie mamy.
Noel zagrał smutnego pajacyka. Gdy tylko na niego spojrzałam, przed oczami miałam pajacyka o bladej cerze, i czarnych rozmazanych od łez kreskach. Pionowych, wzdłuż oczu aż do jego idealnych kości policzkowych. Ale nie oszukał mnie. Łzy były sztuczne, makijaż nie dopracowany. I cały akt przez niego rozegrany, tak nie prawdziwy, że aż śmieszny. Dlatego pajac. Ciągle mnie rozśmiesza. Nawet kiedy udaje, ze płacze. Ale tego oczekiwała od niego publiczność. Zdawało mu się, że tego oczekiwałam ja. Cóż, cały efekt popsuła pani pajacowa, która za często i za bardzo nagminnie, głaskała go po głowie. Panna Gemma Murray. Tak, następnym razem, przed przedstawieniem, dam mu radę. Jeśli chce oszukać Królową, twierdząć, że skrzywdziła go jej zdrada, niech nie szuka pomocy u aktorki, która aktorką jest gorszą, niż baletnica bez rąbku u spódnicy.
Szepty... ach te szepty. I te pytania, na które odpowiedź była oczywista. Nie. I tyle.
I tylko jedno mnie bolało, że Alan mógł w to uwierzyć. I, że te przypadkowe spojrzenia, mogą się skończyć. A jeśli one się skończą, to mi już nic nie pozostanie... i nie będzie nadziei, że kiedyś... kiedyś tak po prostu się w tule w te jego duże ramiona i poczuję się bezpieczna. I on mnie wtedy pocałuje. I będzięmy szczęśliwi. Paolo Coehlo powiedział, że kiedy się czegoś pragnie, to cały świat jest po twojej stronie i działa tak, by ci pomóc. Nie pamiętam dokładnych słów, których użył. Ale znaczenie pozostaje to samo. I chyba świat znowu zaczął pracować po mojej stronie. Tak jak kiedyś z Noelem, teraz pomaga mi z Alanem. We wtorek, zostałam poproszona by zająć się egzaminatorem. A raczej zostać jego tzw. asystentką. Zrobić mu herbatę, podać coś gdy będzie potrzebował, powiedzieć coś, jeśli o odpowiedź zapyta i jeśli coś się stanie, pobiec po nauczycielkę. A asystentką będe, kiedy grupa Alana będzie miała egzamin z gotowania... I czyż to nie jest delikatnie pchnięcie losu? Noela na mnie los ciągle pcha, ale chyba tylko dlatego, że on tego pragnia. Bo ja mu uciekam... co raz częściej. I wpadam... na Alana. Chciałabym... chciałabym by tym razem to była odwzajemniona miłość. I żeby nie było tak jak z Noelem... by Alan nie zaczał coś do mnie czuć, kiedy ja się pogodzę z faktem, że być razem nie możemy... bo to jest za wielki test dla mojego serca. Mam nadzieję, że już nigdy więcej, nie będe musiała przez niego przejść...
Zapomniałabym o najważniejszym, Paula się mnie czepiła. I uwierzcie mi, jeśli się ta dziwka ode mnie nie odczepi, to radzę ludziom się chować gdzie popadnie. My się pozabijamy. Mnie wkurza każdy milimetr jej ciała, wkurwia mnie to, że się ważni. Zawołała mnie kiedy szłam na matme i powiedziała "coś ty dziwko o mnie nagadała Shonie Green?" spojrzałam na nią, jak na małe głupiutkie dziecko i roześmiałam się w twarz. O nie kochana, ja ci się nie muszę tłumaczyć. Jej buźka aż się prosiła by dostać pazurkami po wypudrowanych policzkach. Aż mną rzucało kiedy weszłam do klasy. Jeśli ona jeszcze raz takim tonem się do mnie odezwie to tak zleje sukę, że się z błota po raz drugi nie podniesie. Już raz ją zlała taka jedna dziewczyna, ilu to ludzi jej gratulowało. Paula jest dużo gorsza od Amandy. Dlatego, że ona się uważa za nie wiadomo kogo. Patrzy na każdego z góry, traktuje jak ścierwa. Dlaczego? Tylko dlatego, że Paula ma starszą siostrę w 4klasie, która się puszcza z kim popadnie, i dlatego, że shiftnęła Duffego. U cho cho, też mogłam go shiftnąć, wielkie mi co. Mała, wymalowana, kurwa. Rzadko używam tego słowa, ale do niej to pasuje. Kurwa bez skrupułów. Ona na serio nie wie z kim zadziera. Powiedzcie mi, skąd się takie kurwy biorą? O przepraszam, zapomniałam, od ich skurwionych matek. Wszystkie 4 to skończone... I nie tylko ja tak uważam.
A tak z innej beczki... ja chyba o Alana byłam wczoraj i dzisiaj zazdrosna... czy to oznacza, że ja coś do niego czuję? Za wielu facetów... Sandra, na swoim blogu miałaś rację... ja mam problem z facetami... i to duży...
"Czuję się obdarty z uczuć, z moich myśli zgwałcony, mentalnie poniżony..."
Wczoraj miałam tyle do napisania, czasu nie miałam, a dzisiaj... już nie wiem co miałam napisać. Przez ostatnie kilka dni, zostałam podbudowana emocjonalnie. Dwóch facetów, w przegrodzie wiekowej 17 i 20kilka lat. Jeden z daleka przystojny, z bliska ZA, za sztuczny, za dużo odcieni blondu na głowie, za bardzo dopracowany strój, wszystko za. Do tego, wykapany Casanova. Szybko zamieniliśmy się miejscami, on był tym który się na mnie gapił a potem... łaził! Za to ten 20latek... on udowodnił mi, że są jeszcze jacyś porzadni faceci na świecie. Takiego chłopaka sobie znajdę, mądrego, odrobine nieśmiałego, dojrzałego studenta. Taki jak Darcy z Rozważnej i Romantycznej.
Z Catrioną sobie wczoraj gadałam w szkole kiedy zostałyśmy na Artcie po zajęciach i potem kiedy pracowała i sklepiku z gazetami i sobie pogadałyśmy. Toż to prawdziwe źródło informacji. Ona i Noel, się nienawidzą. Najchętniej by się pozabijali. A ja myślałam, że oni się kochają ;P Kiedy Catriona z Anną i Daniel poszły do dicko pubu, Noel z chłopakami tam był. Kiedy Noel wypił, zaczął się kłócić z Catrioną. Podobno aż się mury trzęsły. Gorzej jest niż z nią i Chrisem, bo z Chrisem ona chce się pogodzić, z Noelem nigdy. I dobrze mu tak. A mówię wam, mieć Catrione za wroga, jest gorzej niż mieć mnie za wroga, bo ja aż tak okrutna nie jestem. Ona mi opowiedziała, jak on ją wkurwia, ja jej powiedziałam jak on mnie wkurwia. I Catriona nagle w krzyk "to ja się go zapytam!" oczywiście, ja żeby go się o nic nie pytała, że nie chcę wiedzieć czy on coś do mnie, bo jeśli on coś to ja się wynoszę do Australii. Ale ona, że nie, że ona go będzie męczyć, wkurzać i tak go zakreci, że zamiast tekstów pana Noela, powie jej prawdę. Cóż, coś mi się zdaje, że Catriona o tym szybko zapomni, ale to może i lepiej, że go dzisiaj w szkole nie było (pół jego roku pojechało oglądać Uniwerek w Derry), może Catrionie odechce się mu dokuczać. A przynajmniej na mój temat. Wystarczy, że w tamtem piątek robiła sobie z niego jaja (upiła się, a on jeszcze bardziej) i się darła, że kiedy shiftnął tą blondynke na 4roku, to pomylił ją ze mną. Uuuuuu, gorzej go trafić nie mogła, bo z tego co mi mówiła, on uważa to shiftnięcie za swój najgorszy błąd. Bo ona ani ładna, ani ciekawa, można by powiedzieć, że wręcz strasznie... chłopska. Ale on się uchlał i w ogóle nic z tego wieczoru nie pamietał. Ale zdjątka są, specjalnie mu chłopaki zrobili zdjęcia. Chyba byli tak samo zszokowani jak ta dziewczyna. Do tego Noel shiftnął jeszcze jedną laskę... Anne Big D... myślałam, że padnę kiedy mi to Catriona powiedziała. ANNE!!! O żadną inną laske nie była bym zazdrosna, ale... ANNE???!!! No dobra, to niby moja koleżanka i na serio, spoko laska kiedy nie robi z siebie suki i kiedy do siebie nic nie mamy(kiedyś ciągle się kłóciłyśmy, teraz jesteśmy przyjaźnie nastawione). Ale na serio... to ze mną miał skrupuły, a Anne shiftnął? Przecież ona... ona... ona... no to nie lalka barbi. Dosyć duża dziewczyna i... no... nie za ładna. Stuknięta, łatwa i głośna, ale serio... ona? Dziewczyna na moim roku której jeszcze nie dawno nikt normalny nie chciał. Dobra teraz dużo schudła, ale to dzięki diecie której jej poradziłam (dziękowała mi chyba przez tydzień kiedy zrzuciła 2kg i to bardzo szybko). Nie mogę ich sobie razem wyobrazić. Ale cóż... teraz już mam 100% pewności, że on tylko takie laski lubi. I może dlatego, ze mną nie chciał. To nie tak, że ja teraz bym chciała... tylko kiedyś... ja go kiedyś tak strasznie, naiwnie kochałam. Wszystko dla niego bym zrobiłam. Teraz patrzę na siebie, jak na małą siostrzyczkę, naiwną, zakochaną idiotkę i kiedy sobie myślę, że taki cham skrzywdził tą małą dziewczynkę... to aż mi się krew gotuje, tak jakby skrzywdził moją młodszą siostrę. A przecież skrzywdził mnie... Odrzucił, tylko dlatego, że to lepiej wyglądało... przed ludźmi... A więc jeśli on nawet coś do mnie ma, nie ma u mnie już szans... przykro mi, "śmietnik na kwitki jest przy wyjściu, jeśli jeszcze nie jest przepełniony proszę kwitek wyrzucić w oznaczonym miejscu".
Rozpuściłam rano warkoczyki i w uszy wsunęłam długie niebieskie kolczyki. Ale coś mi nie pasowało. Zdjełam je i reszte biżuteri, przeszukałam wszystkie szkatułki i na uszy założyłam czarne koła, na czyje czarny szalik a na rękę czarny żemyk z malusienkim krzyżykiem. Dopiero wtedy poczułam, że mój wygląd odzwierciedla moje wnętrze. Może i Irlandii nie ma żałoby, nie ma żałoby krajowej, ludzię się nie przejmują. Ale ja nie jestem irlandką, jestem Polką... Weszłam do szkoły i Noel jakoś tak dziwnie na mnie spojrzał, jeden z chłopaków chciał coś do mnie powidzieć, Noel uciszył ich wszystkich jedną ręką. Byłam przygnębiona... w szczególności kiedy zauważyłam, że dla tych dzieciaków to jest lekki temat. Wielki człowiek umarł, a takie dziwkowate idiotki do mnie podchodzą i się pytają "smutno ci, że Papież umarł?" z taką pogardą w głosie... Strasznie śmieszne. Ludzie u mnie w klasie byli wporządku, nikt się nie śmiał z tego tematu, nikt nie gadał głupot. To tylko te młodsze dzieciaki. Tylko zachowanie Noela mnie zaskoczyło... Podczas Science poszłam jak zwykle pogadać z Michelle w kiblu, ale się okazało, że jej w kiblu nie było tylko na głównym korytarzu tak jak i pół jej rocznika bo mieli rozmowy na temat kierunków ma studiach, kariera i takie duperele. Nom i stałam i gadałam z nimi, a zaraz obok siedział Noel z Damianem. I Michelle do mnie "a ty tak na czarno... żałoba?" ja na to, że tak. I że w polsce to wszyscy na czarno do szkoły idą... Michelle tylko machnęła głową i się ciepło uśmiechnęła. Noel to usłyszał, i tak fajnie na mnie spojrzał... Nom i Damian wyleciał z tekstem "shiftniesz Noela?", a co Noel zrobił? Powiedział "ty Damian na serio nie wiesz kiedy zamknąć jadaczkę". Było wiele osób w młodszych klasach które szeptały po kontach, bo ja Polka i ciekawe jak przeżyłam śmierć Papieża...
W środku nadal czuję pustkę i brak... Ale humorek mi się poprawił, najpierw panika potem śmiech, kiedy z Caroline doszłyśmy do wniosku, że dzisiaj na Quizie my miałyśmy układać pytania! Do tego, Ryan rozgadał chyba każdemu, że Ruairi coś do mnie ma i Marc mnie ciągle męczy na zmiane z Ryanem czy shiftnę Ruairiego. JAkie to wszystko komiczne. Wchodzę spuźniona na lekcje i mówię, że w kiblu byłam, a Ciaran na to "z kim? a nie sory, Ruairiego nie ma". I tak cały dzień. A Chris dopiero na matmie się obudził i powiedział "o ja cie, to ty i Ruairi?" ja na to, że nie. On, że słyszał co innego. A Daira na to "bo ty głuchy jesteś, mu tu próbujemy ich zeswatać!" bo Daira już w czwartek wieczorem mnie swatał. Czyli w ruch jutro pójdzie, że odbywa się klasowe swatanie, nie ma to jak kochana klasa ;)
Kolejne informacje drobne. Zostałam okrzyknięta "Lazy bitch" czyli leniwa suka, ale gdybym była leniwa to nie kopnęłabym Maltersa, który został ułożony specjalnie tak by wygrać Maletersowy wyścig. To zaraz po tym, jak wracając z miasta, otworzyłam drzwi, które blokował Oven i reszta tych debili, i Owen walną tekst miesiąca "strong isn't she?". czyli "silna jest, nieprawdaż?" Normalnie myślałam, że padnę. Noel tylko parschnął śmiechem kiedy zobaczył moją zdziwioną minę, jakby dziecko palnęło straszną głupotę. Strasznie dużo siły potrzeba by otworzyć jedna drzwi które dupskiem podpiera Oven. Nie wiem jak ja dałam radę je otworzyć! Do Noela podwalała się jakaś lalunia, ta jedna z 4klasistek, ale on jakoś mało zainteresowany był. Dziwne... najważniejsze jest to, że ja już w ogóle o niego zazdrosna nie jestem. Zresztą... laleczką na wieszaczku nigdy nie chciałam być, a one tak się zachowują. On siadzi na ławce, obok niego lalunia, i ta mu na kołnieżyku wisi, ciąga, poprawia, próbuje go łaskotać wsadzając mu łapy pod sweter, a on patrzy się przed siebie i jak nie przytomny tylko zdejmuje z siebie jej ręce. Ale nikt nie potrafi odganiać od siebie panienek tak jak Alan, Maeve się do niego kleiła (próbowała go wkurwić) a on w krzyk "Pójdziesz ty wreszcie? Zaraz mi wszystkie nitki ze swetra powyciągasz" to się oburzyła. Ale też nieprzytomny był, jak Noel, jakby zainteresowany czymś zupełnie innym. Coś jest nie tak, to jak nie chłopak z Brutenportu, oni korzystają z każdej szansy na łatwą panienkę lekkich obyczajów. I w ogóle jakiś nerwowy dzisiaj był, ale do mnie się uśmiechnął i machnął gówką. I tak ma być. Coraz bardziej lubię to moje kumplowanie się z chłopakami ;) A i Daniel się fajnie do mnie uśmiechnął, tak słodko. Widziałam tą jego Katie dzisiaj, toż to nic specjalnego! Myślałam, że to jej kumpla, z nię kilka razy gadałam, ładna i strasznie fajna dziewczyna, ale ta Katie... toż to normalka. Nic specjalnego, w ogóle nie przyciąga wzroku. Taka przeciętna dziewucha. No ale cóż, różne gusta faceci mają ;)
P.S. Nato, nie Antczak tylko Meksykanin! Toż to wieczny dzieciak, gadałam z nim kilka miesięcy temu na gg... kochana, nie chcesz wiedzieć co on mi wygadywał... chory psychiczny dzieciak!
Dochodzę do wniosku, iż jestem śledzona. No może nie śledzona, ale podejżany samochód, koloru białego za każdym razem gdy mnie widzi, podejrzanie zwalnia. Spotkało mnie to wczoraj i dzisiaj. Wczoraj stałam przed hotelem i czekałam aż tatulek wyjdzie. Stałam oparta o mój samochód i jedzie sobie biały, malutki, zjechany samochodzik. Widać, że należący do młodzika. I samochodzik dziwnie zwalnia, wyjeżdża na główną ulicę i po chwili znowu wraca. I znowu jedzie bardzo wolno. Potem zakręca na parkingu i znowu jedzie bardzo wolno i widzę tylko machnięcię główką i łapką i jest za ciemno by widzieć co kolwiek innego. I dzisiaj też... stoję sobie i jedzie biały samochód i gościu nagle daje po hamulcach i jedzie nie normalnie wolno... i ja znowu nie widzę kto to! Normalnie nie normalne! Ja przecież wszystko wiem! A tak to nie wiem kto mnie prześladuje. I coś ostatnio za często widuję tego car'a... może sobie Noel kupił gruchota? Hmm... trza będzie się dowiedzieć. Jak jutro zobacze ten samochód pod szkołą to ucieknę z krzykiem! Tak, napewno tak zrobię! Z krzykiem, nie z wrzaskiem! Dostaje już paranoji, wszędzie widzę białe samochody... ktoś mnie prześladuje! Albo wariuje... to możliwe... ten stres związany z facetami i egzaminami! Tak to jest to... ZWARIOWAŁAM!!!