• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Good Girls Don't

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
25 26 27 28 29 30 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Siostrzane dusze
    • Among the dead
    • calaja
    • InnaM
    • karotka
    • Lupus
    • Malena
    • Myje Gary
    • Rybniczanka
    • serducho
    • verqa
    • xyz

Archiwum

  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004

Najnowsze wpisy, strona 42


< 1 2 ... 41 42 43 44 45 ... 58 59 >

Jest co przedkładanie???" Hasło miesiąca...

Wiem, ze dawno mnie nie było tutaj i na waszych blogach, ale teraz będę bywała w necie co raz rzadziej. Pomiędzy nauką i pracą, zostaje mi tylko czas na sen. Mam nadzieje, że wyżyjecie beze mnie.

Zapraszam was na stronkę http://www.xtender.pl Jest to strona irlandzkiej firmy marketingowej która ma nadzieję nawiązać współpracę z firmami w Polsce. Nie mam zielonego pojęcia kto ją tłumaczył, ale adres dostaliśmy od znajomego który w tej firmie zaczał pracować jako tłumacz i mówi, że kiedy go dumnie szef posadził przed komputerem i pokazał stronę zrobioną przez jakiegoś Irlandzkiego Szkota, którego dziadek pochodzi w Polski i on zna co nie co polski, to facet próbował się nie śmiać, ale na serio... kiedy sami zobaczycie, nie wiem czy się wam uda powstrzymać. Przeczytajcie wszystko, zaczynając od pasku z linkami, i kończąc na napisach na dole strony. Wejdźcie we wszystko i przeczytajcie wszystko, bo się normalnie poszczać można. Oglądałam wczoraj tą stronę z rodzicami i wszyscy mało z krzesła nie pospadaliśmy. A tutaj zamieszczę moje ulubione fragmenty:

"...reprezentuje 11% Sumy tłustego Narodowego Produkti"... miało być "National Gross Product", ale słownik spłatał im figla.

Albo "Wydma Stronnicowa" którą za chiny nie mogę rozszyfrować, jeśli ktoś wie o co chodzi z tą wydmą, proszę się zgłaszać.

"Miara wykonał przez urzędowe ciało w dostarczony Wiejskiego Establishmentu" - hasło wyborcze Leppera.

"modifikować od czas-do-czas"

"ty majowa odmiana twój członek"

"Ten jest wcześniejszy zawiadomienie- nie prób dla tenderów, oni dziewica albo móc..."

"Stuknięcie tutaj" zamiast Zarejestrować

Kontynuacja zamiast Dalej, Ponownie Naostrzył Dane zamiast Wyczyść

Twój komentuje posiadający duże znaczenie docenia czas wziąwszy świadczyć nas  sprzężeniem zwrotny Dodaj => dośwadczal Komentarza

W wszyscy członka stany naywają 2pisklęta dla ich...

Informacja Drugoplanowy Techniczny Objętość ta dziewica wymagać

Ta dziewica włącza, ale jest limitowany kiedy przedkładasz rewizje nad produkty albo usługi, kiedy wywieszasz wiadomosci Wiadomości Deska i kiedy uczestniczysz w zawody i członek przygląda się... - genialne!

I "Na Szczyt" lub "Podpiera do szczytu" zamiast Do Góry czy jakoś tak to jest na stronach. To moje ulubione perełki, ale jest ich wiele wiele więcej. Matula nawet napisała do Teleexpresu to Orłosia, bo musicie przyznać, to jest GENIALNE!!!

 

10 maja 2005   Komentarze (11)

brunnecik(6-05-2005 23:43) jednym słowem...

Jeśli mi zazdrościce facetów, to uwierzcie mi, nie ma czego zazdrościć. Wolałabym mieć jednego który naprawdę kocha, niż 8którzy podobno na mnie lecą (albo oni tak twierdzą, albo ich kumple, albo jeszcze ktoś inny), ale żaden nic na poważnie, bo albo się boi, albo nie wypada (ach ta męska duma). Sporządziłam liste facetów i dlaczego z żadnym z nich zwiazek nie miałby sensu. Zacznijmy od

Boyfriend number1: Noel Mc Bride, lat 17. Przyczyny: wiadome. Męska duma, opinia kumpli, "historia" no i... cały Noel. Chyba mówi samo za siebie. Za przystojny jak dla mnie (tak tak... i kto tu kocha samego siebie? chyba nie ja), za mądry (chyba w spodniach), i w ogóle, taki jest wspaniały, że szkoda go dla jednej kobiety.

Bofriend number2: Chris Walsh, lat 15 (sama nie wiem dlaczego akurat wylądował na miejscu 2, ale Hanna twierdzi, że rodzina musi trzymać się razem, a potem dopiero są kumple). Przyczyny: to, że na mnie leci to tylko domysły dziewczyn, w szczególności Catriony która twierdzi, że to mnie kocha a nie ją. A ja uważam, że jestem tylko obiektem który ma mu pomóc zapomnieć. Niestety poradnia terapeutyczna jest jak narazie, ZAMKNIĘTA. Zresztą... gdybyście zobaczyły jego usta, też byście go odrazu skreśliły z listy. No comments.

Boyfriend number3: Ruari, lat 15. Ostatnio nawiazała się przyjaźń pomiędzy nim a Chrisem i dąży teraz w kierunku Noela, moi mężczyźni zakładają klub złamanych serc. Przyczyny: Ruairi jest gentelmenem (co jest wspaniałe, ale chyba jak dla mnie to za dużo), jest mądry, miły, umie rozśmieszyć, jest cholernie nieśmiały (ale z tym walczy) i w ogólę idealny materiał na chłopaka tylko że... ja gustuję w bad boysach. Niestety... jak dla mnie to jest za idealny, jako jego dziewczyna pewnie ciągle bym sobie powtarzała, że nie jestem jego warta. A ja nie jestem rosjanką ze sztuki "Cztery kobiety" (oglądał ktoś? genialna!) i to facet musi sobie ciągle powtarzać, że nei jeste mnie wart. Zresztą, nie poznałam jeszcze żadnego. Za to z Ruairim się zaprzyjaźniliśmy i jest to chyba jedyny chłopak tutaj, z którym mogę normalnie na luzie pogadać i wiem, że on nie będzie rozumiał tego opacznie. Raz sobie wyjaśniliśmy i jest dobrze. Jest nawet lepiej niż dobrze, jest świetnie ;)

Boyfriend number4: Daniel, lat 14 (nisko celowałam). Bliska przyjaźń golfowa z paniczem Noelem i Christopherem. Mówiłam przecież, że zakładają klub złamanych serc. Złamanych przez Pannę Mikię, znaczy się. Przyczyny: chyba wam już znajome i oczywiste. Dziecko skończone, nie warte nawet moich starań. Ale jak wiadomo, Mikia miała do niego słabość. MIAŁA, bo już nie mam. Znudził mi się, jak zeszłoroczne rękawiczki (które już nawet nie wiem gdzie są, trza będzie na zimę przeszukać szafę). Miał zlecieć na miejsce 8, ale postanowiłam pozostawić go na 4, bo jednak dostał więcej niż jakikolwiek z chłopaków z listy. Więcej pod względem fizycznym, pod względem psychicznym, narazie wygrywa Noel. Półtora roku, mówi samo za siebie.

Boyfriend number5: Domnick, lat 15. Jako jedyny nie związany z innymi chłopakami. Tylko z Ruairim, ale to taka przelotna przyjaźń (Dom za dużo pije i teraz też zaczeli palić podobno trawkę, kto by pomyślał). Z tego się już nawet przyjaźni nie udało upleść, bo on obrażony postanowił się ode mnie odsunąć. Tak... ilu to już przestało ze mną gadać, z powodu odmowy shiftnięcia? Z Domem byłam bardziej delikatna niż z Danielem, ale kochani... Delikatność już mi się powoli kończy, bo oni to już na pewno mnie deliktanie nie traktują. Patrz boyfriend 1 i 4.

Boyfriend number6: Owen, lat podajże 17. Miłość wyznana raz, oczka i uśmiechy, kilka, nie pamiętam ile. To, że na mnie leci, kilka razy z ust jego kumpeli lub kupli. Przyczny: kompletnie nie mój typ, nigdy mi się nie podobał, ale pobawić się nim... bardzo chętnie.

Boyfriend number7: Damian, lat 18. Sam mi powiedział, że stracił dla mnie głowę i ciągle mnie zagaduję (od jakiegoś roku, zazwyczaj na temat Noela, ale wydaje mi się to już podejżane).

Był jeszcze boyfriend number8, ale jak widać stał się tak mało ważny, że już nie pamiętam kim jest, lub był. Nie będę liczyć chłopaków przelotnych, lub tych co byli, bo siedzielibyśmy tutaj do późnego wieczora. Znaczy się ja i mój umysł ;) Więc jak widzicie, niby carem, ale raczej cieniutki. Żadnych wielbicieli padających do stóp (chyba, że Sean Noela popchnie tak by mi pod nóżkami wylądował), żadnych specjalnych komplementów (nie biorąc pod uwagę seksownej suki, niezłego ciałka, "patrz na te pośladki", i "czyż moja lalka nie jest piękna"). Za to jedno jest pewne, 7facetów jest "moich". Należą do 'moi' i gdyby mi się chciało, to może i zaczęłabym niezły charemik, ale obecnie nie mam na to ochoty, więc chłopcom pozostało jedno: Założyć klub złamanych serc. Żegnam wszystkich zgromadzonych. =*

08 maja 2005   Komentarze (9)

"im lonely... so so lonely... on my own"...

Poprawiliście mi humor. A jednak jest ktoś kto jeszcze tu zagląda.

Heh... jestem padnięta do granic możliwości i zastanawiam się co ja jeszcze robię przy tym cholernym komputerze. Praca mnie wykończyła i nie wiem jak ja chcę tak co tydzień... ja w piątki już ledwo kontaktuje. Ale cóż, praca to praca.

Dzionek minął nawet nawet. Było kilka scen z Noelem, powstała nowa piosenka o dwóch samotnikach (o mnie i o Noelu, nie pytajcie nawet o co chodzi, za długo by opowiadać). Daniela widziałam kilka razy i moje serduszko wskoczyło na właściwe miejsce, czyli traktuje go znowu jak młodszego kolegę, który coś do mnie ma, a ja czuję wyższość nad nim, bo jestem starsza, bo jestem kobietą i jestem od niego mądrzejsza. No i uczuciowo nie jestem związana. Czyli mogę się nim bawić. Pieprzona feministka. Kiedy staliśmy przed salą od matmy, pierwszoklasiści byli w sali od Irlandzkiego i Catriona mnie woła. Wkurzyłam się, bo oglądałam jak to dwóch moich chłopaków się leje. Chłopak numer 2: Chris, który podobno też na mnie leci, i chłopak numer 3, Ruairi. Chris krzyczał teksty w stylu "a twoja matka... o jak ona umie obciągać"  a Ruairi w tym momencie się na niego rzucał z pięściami. Oni są porypani, dwóch kumpli a jak jeden prowokował drugiego... Wracając do tematu, Catriona mnie zawołała, podeszłam ostrożnie do niej (jej nigdy nie można ufać), a ta mnie za rękaw i ciągnei w swoją stronę. "Danni cię woła" patrzę przez drzwi do klasy "czego?" Danni popycha Daniela, tak bym go widziała. "Nie ja, twój chłopak!". Ja z niezmiennym, słynnym, irlandzkim szczerzozębem na twarzy odpowiedziałam "skarbie, my ze sobą nie chodzimy". Catriona w śmiech "Daniel, Daniel, tam jest twój Daniel!". Uderzyłam ją w ramię "suka! siedź cicho!". Ale ci oboje się darli, "Daniel! Daniel!" no to im pomachałam, uśmiechnęłam się do Daniela (kocha cię, kocha!) i weszłam za Catrioną do klasy krzycząc "skończona suka z ciebie", jej odpowiedź "wiem, ale i tak mnie kochasz". I ma rację, bo jej się nie da nie kochać =] Potem przez całą lekcje albo wołała do mnie "Daniel Timmony" albo udawała, że kołysze dziecko. Ten numer z dzieckiem wolę od Daniela, bo to mnie cholernie śmieszy. Potem po szkole wracałam z... uwaga uwaga, Ovenem i Catrioną. TAk... i Daniel nas minął, "daniel, tutaj jest twoja dziewczyna" i łup po łbie. Ode mnie oczywiście. Ja ochrzaniam Catrioną kiedy ta wyjeżdza z tekstem "a ty Owen znasz całą historię z Noelem i Michaelą?" on spojrzął na mnie z tym słynnym, ironicznym, Brutenporckim uśmiechem, "a jak, wszystko mi opowiedział, nawet te pikantne szczegóły". Ciekawa jestem które... tyle ich było ;) Mówiłam wam już, że Owen mnie kocha? Dzisiaj mnie wołał jak wchodziłam na H.Ec., Noel nazwał seksowną suką kiedy ich mijałam, a wszyscy przytaknelli... a potem po raz trzeci wywołana z klasy przez Owena wyszłam i się zapytałam "czego do cholery?" tylko się uśmiechnął, a jego kumpela się wydarła "on cię pragnie!" to niech się wody napije... Noel na mnie spojrzał i Paddy walnął tekst "on też". Ta... i kto jeszcze? Muszę chyba sobie notes założyć. Dobra idę spać, bo ojciec się drze.

=* for all...

07 maja 2005   Komentarze (11)

a was tu co raz mniej...

Daniel pojechał wraz z 3/4 swojego roku na rozgrywki G.A.A. dzieciaków. I dobrze. Miałam spokój i czas by wszystko przemyśleć. Char ma rację, jak i moja siostra chrzestna i duchowa(moja matule jest jej matką chrzestną, a jej moją), czym ja się kurwa przejmuje? To nie ma sensu, to tylko zabaweczka. Wiem... jestem przeokropna. Ciarana z którym tera siedzę na francuskim też dzisiaj wytresowałam. Usiadł na moim miejscu przy ścianie, to mu się kazałam przesiąść. Wystarczyły słodkie oczka i już się podniósł, ale Daniel z Ruairim udali, że mają baty w rękach, "wićszi...", to ten usiadł spowrotem. Ja go tresuję? Wy jeszcze mnie nie widzieliscie w akcji. Wystarczyło spojrzenie, kilka słówek i szybko dupsko podniósł z mojego miejsca. Usiadłam z gracją "dziękuje". Ruairi się pokładał ze śmiechu. "Czekaj czekaj, jeszcze i ciebie wytresuje". Uśmiech zszedł mu z gęby.

Tak to pierwsze osiągnięcie... a drugie... można by powiedzieć iż dosiągnęłam niemożliwego. Noel jest mój, a nie ja jego. Tak kochani, Noel jest MÓJ. Teraz kiedy jesteśmy na tyle blisko siebie by ktoś rzucił się w krzyk, pada tekst "Michaela, here's your man". Moja odpowiedź "który?" bo uwierzcie mi, trudno już się połapać. Tak, Noel jest moim mężczyzną. Heh... a w sobotę pracuję wieczorem, w sobotę jest impreza klubu G.A.A. Podobno Noel się napalił... hehe, żeby mi się nie spalił. Straciłabym mojego faceta! A więc sobota zapowiada się ciekawie =] Alan mi dzisiaj gadał, jak to Noel mu powiedział, że pracuję w hotelu. I czy ja go widziałam w sobotę.

"He was looking fine wasn't he?" Spojrzałam na niego zdziwiona "a co ty, gej jesteś?". Czy Alan się speszył, nie, odbyła sie przyjemna rozmowa o tym, jak długo tam pracuje itp. itd. Jejku, jacy faceci są dziwni. Nie mogę tego gościa rozgryść. Raz robi oczka, uśmieszki i mruganie, a potem nic. I potem znowu go nachodzi. Ja go nawet nauczyłam sie szeroko uśmiechać. ;)

Dochodzę do wniosku, że ja na serio o niczym innym nie piszę tylko o facetach... wielu z was to już znudziło i nie dziwię się wam... Więc napiszę o czymś innym, Gemma pogodziła się z Tracey. I czuję uraz... Tracey traktowała Gemme jak śmiecia, ale Gemma jej to potrafiła wybaczyć i z nią się kumplować i ciągle z nią gadać, ale do mnie już słowem się nie odezwie. Patrzę na ich trójkę i coś mnie za serce łapie... kiedyś byłyśmy paczką, a teraz ja już nie mam o czym z nimi gadać. Może i bym miała, gdybyśmy tak się nie odsunęły. Od Tracey się odsunęłam z powodu Gemmy, bo one na siebie gadały i w ogólę no i ja starałam się być po stronie Gemmy. Chodź częściej wolałam się w to nie mieszać. Z Yvonne też jakoś to już nie to, bo ona zdradliwa żmija jest... i tyle. Miła i w ogóle, ale za plecami cię obgada. I ja o tym wiem. Ale jakoś tak.. smutno mi jest. Kiedyś było inaczej... Heh...

Ostatnio czasu coraz mniej na co kolwiek... jeszcze 5tygodni, dwa egzaminów i spokój... heh... =* dla wszystkich tych, którzy jeszcze tutaj zaglądają.

I jeszcze jedno. 7th ja jestem z tego dumna, wiem, że to dziwnie brzmi, ale polska suka ma swoją historie. Bo polska suka ma repytacje. Polska suka brzmi dumnie, bo się postarałam by brzmiało ;)  Tutaj sukami rzucają na prawo i lewo, raz jest to pozytywne słowo, innym razem nie.

05 maja 2005   Komentarze (9)

Daniel... cyrk i bliźnięta... czyli moja...

Egzamin poszedł mi świetnie. Jestem cholernie zadowolona,  a wyniki dopiero we wrześniu... heh... Adam przez cały czas się na mnie lookał i robił miny. A to mi pokazywał jak mu się wygodnie siedzi (przyniósł sobie poduszkę, jajcarz jeden), a to pokazywał swoją pracę, a ja jemu moją (hehe, moja była lepsza wtedy, bo on swoją dopiero co zaczynał), potem pokazywał mi, że skończył przede mną... jak małe dziecko. Ale lubię to dziecko, i te nasze miny... hehe. Powinniście go zobaczyć, małe naburmuszone dziecko... NOm i egzaminatorka się na nas wkurzyła, bo by nie powinniśmy nawiązywać żadnego kontaktu miedzy sobą. To on mnie ciągle wołał... A największe jaja były, kiedy zrobiłam 2rysunki jabłka, jedno tylko linia, drugie 3D czyli cień itp. a trzecie detal (szczegół). Nom i ja musiałam to jabłko obgryść tutaj taka cisza a ja Chrup... Chrup... chrup. Adam to mało z krzeszła nie spadł. Część egzaminu z rysowaniem człowieka muszę powiedzieć, że poszła mi lepiej niż kiedy kolwiek. Po raz pierwszy jestem zadowolona, ale to też dlatego, że teraz mielismy więcej czasu ;) Jestem nawet bardziej zadowolona niż z jabłuszka... Adam gdy zobaczył moją prace nazwał mnie suką... hehe, jaki zazdrośnik się znalazł ;)

Gadałam z Danielem i pozostawie to bez komentarza... Albo inaczej, nie opowiem jak dokładnie było. Napisze co innego... napisze o tym, jak się zawiodłam... bo to dzieciak... skończony... na pytanie dlaczego nie odpisywał na smsy, skoro nie jest na mnie zły odpowiedział "po prostu"... jak się potem okazało, wszystko to było przez jego kumpli... bo mu dokuczają... przez Chrisa... bo mu dokuczał. Tak jemu dokuczał, bo mi się nie odważył, wiem o nim za wiele i potrafię odbić piłeczkę... Jemu dokuczają, phi... on powinien spędzić dzień w mojej skórze, dopiero by zobaczył co oznacza dokuczanie. Mi dokuczają na jego temat i na Noela. Nie wiem kto jest bardziej wkurwiający... Powininen być dumny... Jak to Char powiedziała "To jasnej cholery, to tylko Daniel Timmony, jeszcze dwa tygodnie temu nikt go nie znał! Ty jesteś polską suką! Naszą Michaelą, Noela byłą! Złodziejką facetów! On jest nikim!". Ma rację... po za jego rokiem, nikt go nie znał. Doputy mnie nie shiftnął. Teraz też szybko o nim zapomną. Baaardzo szybko. Bo w przeciwieństwie do Daniela, Noel się mnie uczepił i odczepić nie ma zamiaru. A mnie to śmieszy... przynajmniej mam okazję do śmiechu bo uwierzcie mi... źle mi jest... Rozmowa była ciężka... zapadała cisza... potem się rozluźniło i przez chwilę było tak jak dawniej, ale wpakowaliśmy się na jego kumpla... potem był Chris machający do nas z autobusu (jutro go zatłukę). Gratulował Danielowi, ciekawa jestem czego... I znowu ciężka cisza... próbowałam przerwać... heh... ale on nie chce. Jemu chyba jednak zależało tylko na moim ciele... Dzieciak... zwykły dzieciak...

Potem poszłam do cyrku, spotkałam kilku polaków (tam pracujących). Zostałam wyciągnięta przez klauna na scene -sprowokowałam go, bo zamiast klaskać kciuk przekręciłam wdół. POtem mu uciekłam, to mnie wziął na ręce i wciągnął na scene... Przynajmniej pomógł mi przestać myśleć o DAnielu i to tym jak wszystko schrzaniłam... Mówię wam, ja nawet doszłam do wniosku, że lepiej by było gdybym się wtedy zgodziła.... Potem podczas przerwy gadaliśmy z polakami (ja i Adam, kucharz pracujący z moim tatkiem który wziął do cyrku swoje maluśkie 4letnie bliżniaczki). A potem moi drodzy... straciłam głowę. Dla dwóch rusko-polaków (pół na pół). Bliźniaków... boskich. Jeden przystojniejszy od drugiego. Po przedstawieniu staliśmy wszyscy i gadaliśmy, a ja flirtowałam z Antonio... Ludu... gdyby był czas i miejsce, to bym mu się chyba rzuciłą na szyję i zgwałciła na miejscu. Toż to była młodsza wersja Ralhpa Finesa... oboje... po prostu boscy!!! Te ich stroje... sposób z jakim jeździli na tych koniach... a potem oboje na tym samym koniu przodem do siebie... wyobraźnia sama podrzucała obrazy kobiety między nimi - znaczy się mnie ;) Jestem chora, wiem ;)

04 maja 2005   Komentarze (5)

me... "a bride to be", i luv ya Mc Bride......

Siedzę i słucham El Tango De Roxanne z Moulin Rouge i sama się do siebie uśmiecham. Słońce świeci, chodź cały dzień lało. Straszniście. Uśmiecham się, chodź gdybym to nie była ja, pewnie bym się nie uśmiechała. Pewnie nie śmiałabym się w szkole, tak jak się śmiałam. Może bym płakała... może bym była po prostu zdołowana. A może... kto wie. Lecz jestem mikią, a mikia opinią facetów pomiata.

DAniel natknął się na moje spojrzenie, podarowałam go jednym z tych, które odrzucały Noela. Spojrzenie, którego jeszcze nikt nie dał rady przyjać bez spuszczania głowy, bez ucieczki. On też nie dał rady. Potem była kompletna olewka, przechodząc obok niego śmiałam się głośno, nie zwracałam na niego uwagi. Nie urywałam zdania w połowie, nie robiłam żadnych chec. Kiedy stał obok mojego plecaka, kotynując rozmowę schyliłam się i go podniosłam. W ogólę na niego nie patrząc. Podobno zasmucił się... tak twierdzi HAnna. A czego on oczekiwał? Tylko, że... szczerze? Nie mam na to ochoty. Zmuszam się do bycia zimną bo ja się przecież na niego gniewam... Gówno prawda. Nigdy nie potrafiłam się gniewać za coś napisanego  smssie. Kiedy wracał ze szkoły, sam... spojrzałam na niego przez okno w samochodzie. Nie potrafię się na niego gniewać... Mam ochotę go zagadać, wrócić z nim po szkole i śmiać się tak jak kiedyś. Mam ochotę by mnie przytulił.. objął tak po przyjecielsku, jak kiedyś... co tak na prawdę nie było objęciem przyjacielskim, bo on samego początku miał nadzieje...  Nie mogę sobie wyobrazić nas... razem. Po prostu nie potrafię. Za wielkie różnice... Brak słowa przepraszam... Jedyne co mi zapadło w pamięć z tego wieczora, to nie jego dotyk, nie smak jego ust tylko zapach... Kujący, ale przyjemny... Delikatny ale pikantny... Jak chilli z cynamonem... Niedojrzały a jednak... Zapach który za razem nienawidzę, ale także... lubię? Bo chyba nie kocham... Heh...

Ciekawa była także reakcji Noela po sobocie. Był na imprezie po weselnej i jego kumple niezłe teksty walili... Cóż, dzisiaj też się popisali. A raczej DAmian. Kiedy Noela minęłam dziwnie się na mnie spojrzał. Wybuchnęłam śmiechem. "Ty zakochał się! Kolejny!" nie, Hanna się pomyliła, to nie ten typ spojrzenia. A potem kiedy szłam do sali od Artu był krzyk "Noel here's ur woman!". Dlaczego ja zawsze muszę do niego należeć? A nie on do mnie? Heh... potem padło hasło "NOEL! here's ur bride to be". Tak... jego przyszła panna młoda. Może kiedyś zaproszę go na swoje wesele tylko po to by mi przypomniał jaka głupia byłam. Za to Noela reakcja była... nie co dziwna. NAjpierw udawał, że nie słyszy. Potem się nie pewnie uśmiechnął, a kiedy się odwróciłam wgapiał się we mnie. Gdy został przyłapany, uciekł wzrokiem. A gdzie krzyk? Gdzie gwizdy, gdzie wyzywanie od wariatek, gdzie komplementy? Gdzie zbereźne teksty? Gdzie kpiący śmiech? I tylko spojrzenie dostałam... A potem komentarze na Bioli, od Colma. Pytanie, czy mam coś do Noela. Odpowiedziałam, śmiejąc się, że Bosh, nie! On spochmurniał "ty z tym DAnielem kręcisz?" i znowu się uśmiechnął, znalazł temat do dokuczania. "Nie, to skończony dupek". koniec rozmowy... Potem Colm opowiedział wszystkim którzy jeszcze nie wiedzieli o smsach z Noelem i o moim shiftnieciu z Danielem. Ta... Daniel ich mało obchodził. Noel dużo bardziej. Dlaczego ludzie uwielbiają żyć moim życiem? Mam już tego troche dosyć... I nie dowierzające spojrzenia Dairy... on go nie za bardzo trawi... Jak wiele osób.

Po raz tysięczny słucham płyty Moulin Rouge. Kocham ją tak samo mocno, jak ten film i głos Ewana McGregora. Jutro egzamin z Artu... z rysowania. Nie denerwuję się, jakoś jeszce nie mogę uwierzyć, że to już. 6tygodni i egzaminy! Przeraża mnie to... Przeraża mnie okropnie. Jeszcze 6tygodni... potem dwa tygodnie egzaminów i wakacje... Jak ja bardzo chciałabym mieć to wszystko już za sobą...

"Strach w oczach pajacyka przeraża... to odbicie moich własnych oczu..."

03 maja 2005   Komentarze (7)

biały kruk leciał wysoko... byłeś z niego...

Cholera... wszystko skończyło się nie tak jak chciałam. Myślałam, że się pogodzimy i bedzie dobrze, a ty niespodzianka. Faceci nie potrafią się ze mną kumplować, oprócz Ruairiego oczywiście. Nie... oni odrazu robią sobie nadzieje. Ja też święta nie jestem... w ogóle nie jestem święta i pójdę do piekła. Smsowaliśmy ze sobą z Danielem całe wczoraj i całe dzisiaj... Wczoraj byłam gotowa dla niego zrobić wszystko, gdyby stał obok, nie patrząc na to co mówiłam i jak zimna i niedostępna byłam... pewnie zarzuciłabym mu ręcę na szyje i nie patrząc na opinie innych pocałowała. I bylibyśmy ze sobą... Dzisiaj, też jestem gotowa zrobić wszystko, ale w zupełnie innym tego słowa znaczeniu. Gdybym go spotkała, jakieś dwie godziny temu, dostał by ode mnie po gębie. Albo usłyszałby kilka słów, które nie zmieściły mi się w 160znakach. Jemu na mnie zależy, a ja najpierw mu zrobiłam nadzieje, a potem go odrzuciłam. Miałam co do tego swoje powody... Płaszczył się przedemną, prosił, błagał, tłumaczył się... nawet jeśli nie składnie, tak jak facet, desperacko, panicznie bojąc się, że jeśli powie coś źle, to już nie będzie miał szans, więc wolał odpowiedzieć "nie wiem, byłem głupi... wróćmy do siebie". Zwodziłam go, tłumaczyłam dlaczego nie wiem czy to dobry pomysł. Mówiłam mu, że po tym jak się zachowywał nie wiem czy to wszystko ma sens. W końcu coś mnie podkusiło, siedząc i pijąc kawę w kawiarni wraz z Hanną, napisałam "udowodnij mi, że z posród tych wszystkich chłopaków, powinnam wybrać ciebie" odpisał "to powiedz mi co ja mam zrobić?". Nie wiedziałam... czułam się zraniona i żadne wyjaśnienia, że z Denise nic go nie łąnczy (to akurat było tylko pretekstem na początku, by zwlekać z odpowiedzią z mojej strony), że te milczenie i unikanie to spowodowane tym, ze on myślał iż to ja jestem na niego zła. Przyznaję... te smsy dwa tygodnie temu, były zimne i obojętne. Takiej mnie nie znał, ale także nigdy nie był po tej stronie mostu. Zwodziłam go... dałam mu nadzieję, był pewny, że się ze sobą schodzimy, ale ja napisałam "kochany, ale ja powiedziałam 'jeśli' ". Może miał rację... dzisiaj, kiedy podczas wymiany ostrych słów, napisał, że to przeze mnie to wszystko runeło... to, że nie potrafimy już być friendsami. Bo to ja to zaczęłam, ja nie pewna czego chcę zwodziłam, ja byłam pewna, że wybaczyłam ale uraz miałam i to ja... ja go tak brutalnie odrzuciłam. A wszystko dlatego, że nie powiedział "przepraszam"... Nie, najpierw się zapierał, a potem kiedy mu odowodniłam, że to przez niego, nasz związek nie ma sensu, odpisał "nie kłóćmy się, zostańmy przyjaciółmi..." tego chciałam od czwartku, ale nie potrafiłam tak po prostu powiedzieć "dobra". Nie ja musiałam pokazać, że jestem urażona. Że teraz to ja się wkurwiłam... bo wczesniej to on był wkurzony, dlatego, że nie chciałam go shiftnąć, a przez cały dzień gadałam, że może... Char i Hanna powtarzały mi, że traktował mnie jak szmatę. Ale on się wypierał... mówił, że myślał iż to ja nie chcę go znać. Heh... miał powody by tak myśleć, ale ja miałam już wtedy powody, by nie chcieć go znać. Tamten poniedziałek i tamten lunch, sposób z jakim się na mnie obrócił i mówiąc " o kurwa, to ona" schował się w Copie. Nawet się nie bronił... nie przeprosił... ja na to czekałam. Właśnie na to jedno proste słowo "przepraszam...". Teraz... teraz przekreśliłam szanse na bycie kumplami. Bo ja chciałam, ale powiedziałam nie... W cholere... dziewczyny mówią, że nawet nie powinnam z nim gadać... ale ja tak nie potrafię... ja go lubię... ja coś do niego czuje, chodź teraz czuję się zraniona... Napisałam mu dzisiaj... na samym początku... "dochodzę do wniosku, że tobie nie zależy na mnie, tylko na shiftnięciu mnie i na tym, jak to cool będzie wyglądało przed jego kumplami...". A on się wykazał brakiem taktu, jak każdy facet "cool? Moi kumple cię nie trawią, gadają, że jesteś brzydka i poruszasz się jak facet", to chyba miało znaczyć, że on nie patrząc na nich, nadal chciał ze mną być. BRzydka? Poruszam się jak facet? Bosh, oni i ta ich duma. Eithenowi serce złamałam i zdeptałam na oczach szkoły, jego kumpla w ogóle nie traktowałam poważnie. Tak... oni mają prawo do mnie mieć uraz, bo mają nie pokolei we łbie. A reszta... skoro tak strasznie mnie nie trawią, to dlaczego ciągle mnie zagadują w szkole. Dlaczego gdy mnie taki Danni widzi, to siada obok i zaczyna paplać. Zresztą, niech gadają sobie co chcą... wisi mi to. To gówniarze, którzy w tym wieku jeszcze nie wiedzą czego chcą. Moja próżność została wczoraj podbódowana... Poderwana przez moich własnych kumpli (Colma i Eymana, którzy normalnie nawet mi Hi po szkole nie powiedzią), przez obcych mi chłopaków podczas Stars in Yer Eyes i przez... uwaga uwaga, Malaciego. Wam gościu nie znany, ale tutaj to... no ktoś. Był w Fame Academy, przystojny babiarz z boskim głosem. Doszedł do finału... a wczoraj prowadził tą impreze. Były puszczane oczka, była rozmowa która aż wiła się od propozycji które można było wyczytać między słowami, a potem podczas wykonywania piosenki były uśmiechy. Odpowiadałam uśmiechami i bawiłam się... ale nie miałam zamiaru wdawać się w żadne "bliższe znajomości". Bo z 25letnimi facetami, ja się nie umawiam.

Daniel... Bosh, jak łatwo uciszyczyć to uczucie. Wystarczy, że on się uniesie i mnie wkurwi... i już nie mogę sobie wyobrazić bycia z nim. A jeszcze cały dzień wczoraj i pół dnia dzisiaj, nie mogłam przestać o nim myśleć, zastanawiałam się, jakby to było gdyby... A teraz... teraz chcę byśmy byli friendsami. Bo jeśli nie możemy być przyjaciółmi, lub przynajmniej kumplami, to jakby wyglądał nasz związek?

Już prawie, że nikt nie zagląda na mojego bloga... przepraszam, że ostatnio tak żadko zaglądam na waszę, ale miałam mało czasu. Prawie, że nic... tylko tyle, by napisać coś na bloga by nie zwariować. Heh...

A zakupy się wczoraj udały i chyba dlatego mam taki humorek. Dobry znaczy się. Wydałam kupe kasy, zostałam poderwana i trochę moje myśli zostały odciągnięte od Daniela.... Ale tylko trochę...

29 kwietnia 2005   Komentarze (7)

dlaczego ja mam tendencje do komplikowania...

Naładowałam sobie komórkę(konto znaczy się) i po dzisiejszym dniu w szkole, doszłam do wniosku, że trzeba coś z tym zrobić. Ze mną i Danielem. To się nie moze tak po prostu skończyć z powodu jednego shiftnięcia. Do tego po szkole... on chyba powiedział do mnie Yes Michaela... ale ja odwróciłam głowę, pewna, że on zrobi tak samo. A więc Michaela usłyszałam już ciszej... Nie pewna czy napewno tak powiedział. Wysłałam do niego smsa, że jeśli go zraniłam w jakiś sposób to przepraszam. I że mieliśmy być friendsami ale friendsy nie ignorują się w szkole i po szkole. I, że jeśli on nie chce byśmy byli przyjaciółmi to trudno, płakać nie będe. Odpisał, że chce. Odpisałam mu, że w szkole jakoś za bardzo tego nie okazywał. Kiedy mu mówiłam, że ludzie będą gadać, mówił, że go to nie obchodzi, że my jesteśmy ważni. Tu i teraz. Jego reakcja mnie zaskoczyła... Tak mu napisałam... odpisał "chcesz byśmy znowu byli razem?", odpisałam, że chcę byśmy byli przyjaciółmi, ale nie tak jak teraz. Chcę by było jak kiedyś. Wysłałam... ale zaraz potem coś mnie podkusiło i zapytałam "a ty chcesz?". Odpowiedź "tak a ty?". Zwalił mnie tym z nóg. Myślałam, że te pytanie z jego strony to było takie w stylu "czego ty chcesz? byśmy znowu byli razem czy jak?". Nie... to było proste pytanie. Odpisałam, że nie wiem. To on wkońcu chciał byśmy tylko byli friendsami, potem ingorował i unikał mnie w szkole, a teraz chce byśmy do siebie wrócili. Niech się zdecyduje, bo ja nie będę odchodzić i wracać w kółko i w kółko... Odpisał "Tak chcę bysmy razem, a ty?". Odpisałam, że nie wiem, zastanowię się... miałam nadzieję, że będzie jutro na Stars in Your Eyes. Nie będzie... no tak, przecież to bardziej impreza 3rok i 5, bo z naszego roku jadą chłopaki i z 5, Elayne, taka dziewczyna. Nie wiem... ja na prawdę nie wiem czy chcę byśmy byli razem. Kiedy mi napisał, że on chce, poczułam motylki w brzuchu... Wiem, mówiłam już nigdy więcej. Dlatego chcę z nim porozmawiać... dlatego chciałabym by mi obiecał, że już taki nie będzie. Że jeśli będziemy razem, to nie zostawi mnie samej przed całą szkołą. Ja naprawdę nie wiem... ja coś do niego mam, dzisiaj to sobie uświadomiłam, kiedy złapałam go na spojrzeniu. On też coś do mnie ma... ale ja już sama nie wiem... zachował się przez ostatnie kilka dni jak dzieciak i to mnie zabolało... Mogłabym się nim zabawić, ale za zabawę się płaci... Heh... już sama nie wiem. A co gdybym była z nim na poważnie? I znowu by mnie zawiódł... Zobaczymy co przyniesie jutro, muszę się z tym przespać. =*

28 kwietnia 2005   Komentarze (5)

dlatego ja, czasu już na nic nie mam......

Kolejny dzień... dzień jak codzień. Monotonność która z jednej strony sprawia mi przyjemność, z drugiej nie pozwala do końca zapomnieć. Zapomnieć o wielu sprawach i osobach... Spojrzenia, ukryte, nie spodziewane, chciacne i nie chciane, odruchowe, sztuczne i ich brak... Spojrzenia z pogardą, z zaciekawieniem, zmieszane... Zabawiłam się dzisiaj Noelem, bliska byłam zabawienia się Danielem, ale Hana mnie postrzymała. Ma rację, dam mu spokój. A jednak chciałabym, by było tak jak kiedyś. Byśmy mogli na luzie porozmawiać, byśmy się wygłupiali wracając ze szkoły... brakuje mi tego... ale ona ma rację, wyrywaniem go w szkole dla pokazu i robienia tego samoego co Noel mi kiedyś, na pewno niczego nie polepszy. Więc zostawię go w spokoju. Złapałam go na spojrzeniach, a więc nie jestem mu obojętna... Z Gemmą jest już najgorzej jak być mogło. Można by powiedzieć, iż nie odzywamy się do siebie. Boli mnie to... to, że kiedyś byłyśmy sobie tak bliskie, a teraz jest mi dalsza niż... cholera, najgorszy wróg. Po raz kolejny, chciałabym by było inaczej... ale się nie da. Już nawet z Tracey się do siebie odzywają, a ona z jakiegoś powodu do mnie czuje uprzedzenie. To już Tracey wydaje jej się lepsza ode mnie? Nie rozumiem tego kompletnie...

Jutro ostatnie spojrzenia, ostatnie Yes Babe i ostatnie ukryte looknięcia. Ostatnie spojrzenia pogardy. Na kilka dni spokój. Znając nie, już w czwartek coś sobie znajdą. Coś albo kogoś, by zapełnił mój czas emocjami. W czwartek... zakupy, kino a potem impreza w hotelu. NA imprezie będzie dużo ludzi. Dużo ludzi = się alkohol. Ja pić nie będe bo ojciec mnie potem odbiera... więc wiecie. Ale alkohol = wyluzowani ludzie. Jak mi odbije... to szybko znajdę sobie kogoś, kto nie będzie się pilnował. Zobaczymy co przyniesie ten dzień.

Artur podpisał kontrakt na pracę w Dumbaju, czy gdzieś tam. W 5gwiazdkowym hotelu, cieszę się wraz z nim. Nareszcie spełniło się jego marzenie =] Za to możliwe jest, iż nowy kucharz, który teraz przyjechał, polak, ściągnie tutaj swojego syna. W moim wieku i będzie na moim roku. Może nareszcie znajdę sobie przyjaciela? A może chłopaka... a może to będzie ostatni dupek, jak wielu facetów po których czegoś nadzwyczajnego się spodziewałam.

I znowu piszę o facetach, ja chyba o niczym innym ostatnio nie potrafię gadać... ale może to dlatego, że Hannie jakoś tak nie potrafię powiedzieć wszystkiego. Mówię jej dużo, chyba nawet więcej niż Gemmie. Bo ona rozumie dlaczego, zarzucam sobie na ramię sweter, ręcę biorę za siebie i udaję, że trzymam butelkę. Ona rozumie dlaczego lekko się pochylam, i próbując się nie śmiać parodiuje Noela. I ona także się smieje, kiedy ten się peszy... albo kiedy do niego mrugam, a on zaskoczony wchodzi na Owena. Ona rozumie kawały... i z Ruairim mogę na luzie pogadać i nie będzie zbędnych pytań "a wy ze sobą chodzicie" bo ona zna całą sytacje.

Właśnie... Ruairi. Między nami jest świetnie. Dobrze, że wtedy sobie wszystko wyjaśniliśmy. Często smsujemy i gadamy w szkole i jest dobrze. I jest luz i przyjaźń i żadne nie oczekuje czegoś więcej. Tak własnie powinno być... tak powinno być między mną i Danielem. Tylko ja popełniłam jeden błąd... za daleko pozwoliłam się ponieść falom.

Ostatnio wiele osób zadaje mi pytanie "dlaczego ty się nimi tak bawisz" nie znam dokładnej na to odpowiedzi. Zastanawiałam się nad tym... bawię się chyba po to, by nie dać im tej satysfakcji iż udało im się mnie zranić. Jak czarna róża... jeśli mam umrzeć, on musi umrzeć ze mną. Jeśli mnie zrani, on także musi poczuć ból. A czasem kuje, właśnie po to by go nie dopuścić do siebie. Ale ranię tylko tych, którzy na to zasługują. Tylko tych, którzy mnie odrzucili... albo mieli taki zamiar. Tych którzy mnie zranili, okłamali... skrzywdzili. A takich jest wiele. Ja im po prostu brubuję udowodnić iż nie jestem laleczką na jeden wieczór którą potem można pomiatać. Jeśli to była zabawa, to ja nad wszystkim miałam kontrolę i to ja ją zakończyłam. Za to, możecie wynić tylko i wyłąncznie Noela, kiedyś taka nie byłam. Kiedyś byłam naiwna, on mnie nauczył, iż naiwną być nie mogę, bo inaczej każdy facet się wykorzysta i zrani. Chyba, że trafisz na ideała. Ale kiedy ja na nich trafiam, to wydają się aż za... za idealni. Czyli nie są wcale idealni... Jeśli rozumiecie o czym mówię =] Pozdro 4all =*

26 kwietnia 2005   Komentarze (7)

LEGALISE DE WEED!!! - hasło naszej klasy...

Powody... tak. Teraz podam powody. Heh... do Noela już nic nie czuję i zastanawiam się czy przez ostatnie dni cokolwiek czułam. Odpowiedź brzmi nie. To było tylko echo pragnienia by znowu być wielbioną. Uświadomiłam to sobie dzisiaj. Nie było go w szkole, ale kiedy widziałam piąto roczniaków pod klasą, automatycznie zerkałam, czy jest tam Gbórek, Damian albo Owen i czy może znowu będą wygłupy. Nie... tutaj nie chodzi o Noela. Tutaj chodzi o to, że ja uwielbiam być wielbiona i w centrum uwagi. Ja to już wiedziałam w momencie, kiedy pierwszy raz od wieków Noel powiedział do mnie "Yes babe" i nie było już nic. To jego Yes Babe nie różni się niczym, od Yes babe innego chłopaka. Nie różni się tak ,jak kiedyś się różniło. Toż to tylko kolejny chłopak który zwrócił na mnie uwagę. Nie... to chyba już ostatnia notka na temat Noela, jako jego jedynego. Może będę pisać o scenach zrobionych mi przez jego kumpli, a moze nie. Może będę pisać o Gbórku, a może nie. I chyba tak będzie najlepiej.

Przez ostatnie dwa tygodnie, miałam facetów aż w nadmiarze i mi się przejadło. Autentycznie mi się przejadło. Głód został zaspokojony, a teraz spokojnie mam zamiar szukać mojej drugiej połówki jabłka. I nic na siłę. Nie którzy mówią, że związki na dłużej nie mają sensu. Przykład takiego Benniego i Patrici, zaczęli się kłócić, to już nie było to i postanowili ze sobą zerwać. Adam i Char, ledwo się do siebie odzywają. I wiele wiele innych par tak skończyło. Tylko Debbie i Conor są ze sobą i są szczęśliwi. Debbie się wyszalała, był czas kiedy zmieniała chłopaka co tydzień, teraz się ustatkowała. Z Conorem też się bawiła w shiftnięcia, raz on, raz inny. On tak samo. Wyszaleli się, a teraz są zakochani po uszy. Odkleić się od siebie nie mogą. Zazdroszczę im... ale wiem, że ja też sobie kogoś jeszcze znajdę. Trzeba być optymistycznie nastawionym do życia. Nie dziś, to jutro lub za miesiąc. Prawda?

25 kwietnia 2005   Komentarze (7)
< 1 2 ... 41 42 43 44 45 ... 58 59 >
Czarna-roza | Blogi